Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

wtorek, 19 grudnia 2023

Od Calem'a ~ "W kręgu podejrzanych"

 Wraz z zapadającym wieczorem, cienie okolicznych drzew rosły jak gigantyczne i nienamacalne kolosy. Słońce, koloru świeżej krwi, nieśmiało zerkało zza poszarpanych górzystych zębów na dolinę Dailoran, racząc ją swymi ostatnimi promieniami do czasu, aż horyzont nie pochłonie je w całości. Calem, choć niechętnie, uraczył rudowłosego basiora gościną w swoim tymczasowym domu. Samiec zdecydował się na to słowo, bowiem nie potrafił zatrzymać się w jednym miejscu, decydując się na dwudniowy nocleg w leśnej ziemiance, której poświęcił wiele czasu. Bądź zadowoli się skromnym pokoikiem w miejskiej gospodzie, a mieszkanie przydzielonego przez władze Dailoran niezbyt mu odpowiadało. Może dlatego, że było przesadnie jasne i przestronne, ubogie w podstawowe umeblowanie, ale nie to było w tym wszystkim najgorsze. Miał przeczucie, że trzewia tego staromodnego domu wydawały się mu kompletnie obce, bez względu na to, ile czasu by w nich spędził. Podsunął Atrehu kubek parującej herbaty ziołowej, wzbogacony aromatem jabłek i cynamonu - który swoją drogą był cholernie kosztowny - i usiadł na przeciw niego, wpatrując się, jak samiec dmuchał unoszącą się parę i próbował pić. Siedział, wpatrywał się i myślał. 
— Powinniśmy stworzyć krąg podejrzanych - odezwał się po chwili Calem. Powiedział to, jak zwykle swoim zimnym tonem, ale poza tym był też spokojny i oficjalny. Tak, jakby przemawiał do adwokata, niż zmartwionego i stęsknionego za przyjaciółką - bądź kochanką - rudowłosego samca. Atrehu uniósł pysk znad kubka herbaty i zerknął na Calem'a pytająco, ale nic nie odpowiedział. Calem kontynuował. 
— Podejrzewasz kogoś z watahy, kto mógłby porwać Itami? 
Atrehu był chyba mocno zamyślony, a być może to zmartwienie, które tak mocno dręczyło go ze zrozumiałego mu powodu. Uniósł głowę znad herbaty i spojrzał na Calem'a. Jego wyraz był wielce skonsternowany, jakby dosłownie przed sekundą usłyszał jakiś ponury żart.
— Podejrzanych? 
— No, witamy w naszym świecie. Tak, podejrzanych. Kogoś, komu chcąco bądź niechcąco naraziła się Itami do takiego stopnia, że ten ktoś chciałby jej krzywdy. Spotykałeś się z nią dość często, by coś o tym wiedzieć. Rusz tą pacynką, a ja idę sprawdzić, czy jest coś jeszcze do jedzenia.
Kiedy wstał, odepchnął krzesło do tyłu energicznym ruchem łapy i ze smakiem na pieczony udziec - obojętne mu było z jakiego zwierzęcia, byleby był obrośnięty grubą warstwą mięcha - skierował się w stronę spiżarni. Kiedy zerknął do niej, wszelkie myśli o jedzeniu przeminęły z wiatrem. No tak. W tamtym momencie zdał sobie sprawę z nieprzyjemnego faktu, że dość dużo czasu spędzał poza domem i nigdy nie natrafił na sposobność, by uzupełnić zapasy. Z rezygnacją westchnął i zatrzasnął drzwi od spiżarni - a zrobił to z hukiem tak głośnym, że Atrehu podskoczył w miejscu. Wrócił do stołu w jeszcze paskudniejszym humorze, ale przysiągł sobie w duchu, że tym razem będzie panował nad emocjami. Emocje bywają niekiedy zgubne i sprawiają, że w końcu przestanie myśleć racjonalnie ~Jednak w tym stwierdzeniu było coś na rzeczy - pomyślał kiedy pusty żołądek, domagając się wypełnienia, zaburczał nagle, jak rozwścieczony ropuch. Atrehu, pogrążony w głębokim zastanowieniu, nie odzywał się, Calem był mu za to wdzięczny. Wsłuchiwał się w szum wiatru, który przerywał ciszę, obserwował jak za oknem wyginał wierzchołkami sosen i targał za liście młode, niewyrośnięte brzózki. Ze świstem dobijał się przez jedno z nieuszczelnionych okien, ale to nic. To pozwoliło mu uspokoić nerwy.
— Musimy stworzyć krąg podejrzanych o porwanie - powiedział po chwili Calem. Ton był nieco spokojniejszy, choć szczerze powiedziawszy, miał ochotę odpocząć. Zdrzemnąć się na kilka godzin.
— Tyle tylko, że Itami nie zadarła z nikim, a bynajmniej nie w Dailoran - powiedział Atrehu, upijając kolejny łyk naparu.
— Na tym świecie - odparł Calem, kładąc łokieć na blacie stołu, a policzki opierając o łapę. — Nie istnieje wilk, który by komuś nie nadepnął na odcisk. Itami musiała coś zrobić, powiedzieć bądź wiedzieć o czymś, co nie do końca spodobało się porywaczowi, bądź osobie, zlecającej porwanie. Dlatego próbuję dowiedzieć się czegoś od ciebie. Znacie się już dość długo, do jasnej, ciężkiej cholery. — Itami może i była winna, ale wyłącznie temu, że żyje w ciągłej niepewności i lęku przed jutrzejszym dniem. To niegroźna, wiecznie wystraszona ciepła kluseczka, która muszki by nie skrzywdziła...
Atrehu urwał pod koniec zdania, na jego licu zaczął rozrysowywać się grymas głębokiego zastanowienia. Calem nie popędzał, oparł się o oparcie krzesła i czekał cierpliwie, nie spuszczając z samca różnokolorowych oczu. Ział z nich spokój, lekko chwiejący, ale to tylko dlatego, że burczało mu w brzuchu. Rudy samiec uniósł wysoko brwi - i jakby trzasnęło mu w głowie - coś sobie najwyraźniej przypomniał, a na dowód swej ekscytacji, walnął łapą w stół.

piątek, 15 grudnia 2023

Od Tuny ciąg dalszy Amber ~ “Sąsiadka”

Po tylu trudach związanych z przeprowadzką w końcu miałam możliwość odpocząć. Jedyne opłaty, jakie będę musiała uregulować to podatek od gruntu oraz budowli, płatny kwartalnie do urzędu. Nie jest to duża opłata i sama moja miesięczna wypłata wystarczy w zupełności. Mimo to nie postanowiłam spocząć na laurach. Mogę jednak sobie ciut odpocząć i np. przyjmować tylko kilka zleceń w tygodniu. Bez sensu się teraz przepracowywać. Od kilku dni świeciło słońce, a temperatura była dość przyjemna. Rzeczka nie wylała ostatnio, a grunt był równy i twardy, więc nie było ryzyka zabrudzenia błotem. Postanowiłam pozamiatać swoje trzypokojowe mieszkanie. Gdy skończyłam i wstawiłam wodę na herbatę, do moich uszu dotarło pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazała się różowa wiaderka z pachnącym pakunkiem w pysku oraz dziwnym kształtem na plecach. Samica położyła pakunek na ziemię i wesoło zameldowała:
– Witam sąsiadkę! Jestem Amber, a to... - Wskazała na, jak się okazało żabkę. – Bob.
– Cześć. Tuna. - Skłoniłam się lekko, po czym odsunęłam się w drzwiach i kontynuowałam. – Zapraszam do środka. Proszę, rozgośćcie się. Macie może ochotę na herbatę z rumiankiem i miodem? - Spytałam, prowadząc gości do niskiego drewnianego stolika, otoczonego miękkimi futrami. Ułożyłam gliniane miseczki (niewielkie miseczki przystosowane do wilczych łapek. Barwnie zdobione gliniane naczynia to odpowiedniki klasycznych kubków).
– Dziękujemy! - Odpowiedziała równie barwna co ja. Wadera zaciągnęła się aromatem napoju. Odstawiłam czajnik na kamienną podstawkę na stole, po czym dosiadłam się do swych gości. Bob ochoczo doskoczył do napoju.
– Ostrożnie żabko, herbata jest jeszcze gorąca. Pozwól jej na chwilę ostygnąć. - Uśmiechnęłam się miło w kierunku zielonego płaza.
– Mam coś na dobre rozpoczęcie znajomości. - Dodała po chwili Amber. – Masz może jakieś talerze? - Zdziwiłam się nieco, a było to miłe zaskoczenie. Uśmiechnęłam się ciepło, odeszłam na chwilę i wróciłam z 3 talerzykami, pasującymi kolorystycznie do miseczek na herbatę.
– Długo jesteś członkiem watahy Amber? Jak Ci się tutaj żyje? - Spytałam po chwili, delektując się wypiekiem, którym poczęstowała mnie wilczyca. Szczerze ciekawa, oczekiwałam odpowiedzi.

< Amber ^^>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 269 
Ilość zdobytych PD: 135 PD 20 PD + 150% ~ 201 PD
Łącznie: 356 PD

niedziela, 10 grudnia 2023

"Życie uczy nas, że im większe są nasze starania, tym większą ponosimy porażkę. Nie starajmy się ulepszać czegoś, co już i tak jest wystarczająco dobre"

Korlen (NPC) 
Kor

Płeć: Basior | Wiek: 3 lata | Rasa: Wilk | 
Ranga: Albadio |  Profesja: Ogrodnik| Poziom: 1 (0/3.000 PD) | 

KONTAKT: | [CZAT/WATTPAD] WOLFEXAN| [POCZTA] WOLFEXAN999@WP.PL |
Autor:  ART NALEŻY DO WŁAŚCICIELA POSTACIA

piątek, 8 grudnia 2023

Od Naharys'a ciąg dalszy Miraż ~ "Początek drogi"

 – A czy chciałbyś mnie nauczyć czegoś więcej? - Odparła ze szczenięcym błyskiem w oku waderka. Naharys widział, że jest wyraźnie wyczerpana po trwającym prawie całe popołudnie treningu. Miraż była niezwykle szybka, ocenił basior, kiedy polecił jej przebiec się dwa kilometry w stronę najwyżej wznoszącemu się drzewu w Dailoran, wykonać wokół niego kółko i wrócić drogą przez jeziorko. Wtedy też dowiedział się o niej coś jeszcze - jej umiejętności pływania były godne podziwu. Także już wiecie, że zaproponowany przez basiora trening był nie tylko wypełnieniem czasu Miraż, lecz także okazja do lepszego zapoznania się z tą małą duszyczką. Później pokazał jej kilka bojowych sztuczek - na które w gruncie rzeczy była jeszcze zbyt słaba, ale samiec stwierdził, że nie zaszkodzi jej ta wiedza - sprawdził, ile sił znajduje się w jej smukłych łapkach - i tego też się spodziewał po młodziutkiej waderce. Cholera, trzeba będzie popracować i poświęcić jej treningom, jeśli młoda by chciała zostać kiedyś wojowniczką czy coś w tym stylu. Nie jest leniwa ani krnąbrna, ochoczo zabierała się za wyznaczane przez Naharys'a ćwiczenia, choć miała prawo odmówić. Biały wilk uśmiechnął się do Miraż, to nie był typowy uśmiech. Było w nim coś ciepłego, coś co sprawiło, że Miraż odwzajemniła się tym samym, rozciągając usta w szeroki banan. 
– Nie przeciążaj się zanadto - odparł. – Spragniona? 
– Troszkę, ale to nic, mogę dalej ćwiczyć. 
 – Idź się napij, a ja zastanowię się nad twoim następnym zadaniem. 

czwartek, 7 grudnia 2023

Od Itami ~ "W kręgu podejrzanych"

 Oprzytomniała po chwili, choć nie zdawała sobie sprawy ze swojej sytuacji. A była ona paskudna, jak widok kłębiącej się w zgniłym mięsie połyskującej masy białego robactwa. I równie zgniłe było powietrze, wilgotne jak jakby była w jakiejś najgłębszej jaskini. Nie mogła ruszyć łapami, zrozumiała w mig, że była związana, jak dorodny prosiak. Miała także zakryte oczy szorstką i twardą tkaniną. Kiedy w pełni pojęła, co się stało, oddech szybko przyspieszył, serce w piersi poczęło walić, niczym rozszalały dzwon. Ktoś był obok. Czuła obecność. Woń w mgnieniu oka zarejestrowała jako ten przyjemniejszy. Chciała krzyczeć, ale dotarł do niej kolejny nieprzyjemny fakt. Jej pysk był zakneblowany grubymi więzami. Skutecznie uniemożliwiał choćby nawet wysunięcie języka, by nawilżyć suche, popękane usta. Kiedy wierzgnęła się w miejscu, jak złowiona w sieci ryba, zwróciła na siebie uwagę tajemniczego wilka. 
— Obudziłaś się wreszcie - zauważył basior. W jego głosie było coś przyjemnego. Jego lekka chrypka i nieco wysoki baryton kogoś jej przypominał, ale natychmiast stwierdziła, że to nie może być prawda. Znieruchomiała i pozwoliła basiorowi podejść do siebie, przygotowała się nawet do tego, że będzie próbował ją dotknąć. Dotknął. Poczuła na policzku jego delikatny dotyk, kiedy z pyska zdjął jej silne więzy. 
— Otwórz usta. - odezwał się po chwili, kiedy usłyszała dźwięk ciskanego w kąt ciężkich więzów. Nie usłuchała. Była zbyt przerażona, by wykonać jakikolwiek ruch. — No otwórz. 
Ton był niezmienny, nadal łagodny i współczujący. Czyżby myślał, że w ten sposób zdobędzie jej zaufanie i tak po prostu zrobi z nią, co tylko będzie chciał? Przełknęła głośno ślinę. 
— Otwórz pyszczek. 
Otworzyła powoli, nieśmiało. Kiedy rozwarła szczęki odpowiednio szeroko, po chwili poczuła, jak ten basior coś wcisnął między jej zęby. Poczuła przyjemny smak przypraw i kuszącą chrupkość rumianej skórki pieczonego mięsa, który uświadomił jej, jak bardzo była głodna. Mimo wszystko leżała tak na kamienistej, nieprzyjemnie chłodnej i szorstkiej posadzce, sztywno jak dobra półtusza przygotowana na ruszt. Wyglądała zapewne idiotycznie i na swój sposób rozczulająco, ale w głębi siebie, wadera czuła, jak strach zaciskał się jej na żołądku, jak imadło.
— No jedz śmiało - powiedział basior. — Później rozwiążę cię. Mój... ojciec żądał, by cię przyprowadzić, gdy najesz się do syta. 
Próbowała jeść. Kęsy z trudem przeciskały się jej przez przełyk. Zupełnie, jakby zalegał tam napompowany do granic możliwości balon, ale próbowała jeść. I nie zwrócić tego z powrotem. Miała ochotę błagać, kazać mu przysiąc na łaskę wielkiej Sol, że nie zrobi jej żadnej krzywdy. Nagromadzony w sobie strach, niebezpiecznie zbliżony do krawędzi paniki, wyciskał z niej łzy i zaczęła łkać. Kolejny raz poczuła na sobie dotyk basiora, nadal delikatny... a mimo tego zadrżała z przestrachem. Kiedy zdjął z niej chustkę, otworzyła przed nim zapłakane oczy. Nie potrafiła dokładnie sprecyzować jego wyglądu, bowiem sylwetka basiora była gęsto zanurzona w mroku, ale przyzwyczajone do niego oczy wadery zarejestrowały niewyraźną, aczkolwiek mocno zbudowaną wilczą posturę. Otarł kciukiem łapy spływające po policzku wadery łzy. Wypluła na wpół zjedzony kawał mięsa i pod wpływem resztek zebranej w sobie odwagi, wybełkotała jednym tchem. 
— Błagam cię, nie krzywdź mnie...
— Nic Ci nie zrobię - odparł. Ton zmienił się nieco, przez co Itami zbladła wyraźnie, choć było ciemno. — Ja nic Ci nie zrobię, tego możesz być pewna. Ale nie mogę mieć wpływu na zamiary moich... kompanów, co do ciebie.    
— Nie możesz nic zrobić? Błagam, wypuść mnie, proszę! Nikomu nic nie powiem, nie zrobię nic głupiego, obiecuję, proszę - kiedy tak dukała i bełkotała, to tylko dlatego, że łkała, a łzy potokiem płynęły jej z oczu.
— Nie mogę tego zrobić. - odparł basior. — Dojedz, a ja rozetnę Ci więzy łap. Potem pójdziesz do mojego ojca. 
— Nie mogę już. 

poniedziałek, 4 grudnia 2023

Od Miraż ciąg dalszy Naharys’a ~ „Początek Drogi”

Wadera z zaciekawieniem przechyliła głowę. Była to propozycja wprawdzie niespodziewana, ale bardzo ekscytująca dla takiego młodego stworzenia jak Miraż. Poczuła się jakby doceniona, gdyż starszy samiec zaoferował jej pomoc. Skinęła mu lekko głową, uśmiechając się sennie.
– Dziękuję. - Odparła z entuzjazmem wyraźnie słyszalnym w tonie głosu.
Zasnęła praktycznie od razu, gdy tylko się położyła, lecz sen nie trwał długo. Miraż potrzebowała jedynie chwili pobycia samemu ze sobą, aby wyleżeć emocje minionego dnia. Zaprawdę dopiero zbliżał się wieczór, lecz tego dnia zadziało się tak wiele, że młoda wadera potrzebowała tej chwili spokoju. Z błyskiem w spojrzeniu rozejrzała się dookoła i wciąż leżąc, przeciągnęła się. Wstała, zdając sobie nieprzyjemnie sprawę, jak bardzo sucho jest w jej pysku.
Miraż wyszła ostrożnie z domu i skierowała się do znajdującej się nieopodal kałuży. Łapczywie ugasiła pragnienie, a następnie, na dźwięk zbliżających się kroków, odwróciła się z uśmiechem.
– Chwilę popadało, jak spałaś. - Odrzekł Naharys, rozglądając się po niebie. Potem przeniósł wzrok na młodą waderę. – Szybko wstałaś.
– Nie mogę się doczekać, aby pokazać, co potrafię i nauczyć się czegoś nowego! - Odparła uradowana Miraż, z gracją wstając i w podskokach dreptając w stronę tymczasowo wydzielonego na jej opiekuna starszego wilka.
Miraż wraz z Naharysem omówili wszystko to, co każdy wilk wiedzieć powinien, jeśli chodzi o podstawowe ataki oraz ruchy obronne. Kiedy stwierdzili, że pora sprawdzić jak wiedza teoretyczna młodej wadery ma się do praktyki, ciemnoszara wilczyca dała z siebie wszystko. Przypomniała sobie liczne mniej i bardziej poważne nauki z poprzedniego domu i elegancko zaprezentowała, co potrafi.
– Jak na tak młodą istotę potrafisz już całkiem sporo, chociaż brakuje Ci nieco szybkości przy pewnych ruchach. - Podsumował Naharys. Chociaż Miraż zaczęła już odczuwać zmęczenie i ból łap, uśmiechnęła się w duchu na tę pochwałę. – Ale zawsze możesz potrafić więcej.
– A czy chciałbyś mnie nauczyć czegoś więcej? - Odparła ze szczenięcym błyskiem w oku waderka. Posłała szeroki, choć wyraźnie zmęczony uśmiech do starszego basiora i z lekkim drżeniem łap wyczekiwała odpowiedzi.
< Naharysie? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 317
Ilość zdobytych PD: 159 PD + 30 PD +150% ~ 239 PD
Łącznie: 428 PD

sobota, 25 listopada 2023

Od Tuny ciąg dalszy Calem'a ~ “Wulkan z głębin”

Po zaistniałej sytuacji zdałam sobie sprawę, jak bardzo bezbronna i bezradna jestem wobec panującej obecnie polityki. Varona jest neutralnym miasteczkiem, gdzie wstęp ma każdy, niezależnie od poglądów czy zamiarów. Doputy nie złamie prawa publicznie lub nie zostanie ukarany może robić tu praktycznie co, tylko zechce. Położyłam uszy po sobie gdy usłyszałam ostre słowa basiora. Miał rację. Może i moja krew jest już praktycznie czysta, jednak geny dalej wykazują cechy dominujące takie jak nietypowa dla wilka czaszka. Przeprosiłam basiora za kłopot, po czym udałam się do pokoju w karczmie. Słyszałam, jak basior zmierza w przeciwnym kierunku, prawdopodobnie, ku bramom miasta. Ja również powinnam przenieść się gdzieś na obrzeża miasteczka albo najlepiej bezpośrednio na tereny watahy. Na chwilę obecną wataha nie posiada dorastających młodych, więc nie trzeba ich chronić. Powinnam się więc skupić na pracy zwiadowcy i jakiś zleceniach zarobkowych. Jakieś polowania albo choćby proste napary, czy maści.
Gdy wróciłam do pokoju słowa Calema dalej dzwoniły mi w uszach, jednak upartość pozwoliła również zrealizować jeden z punktów mojego planu na dziś. Rozstawiłam sprzęt i rozpoczęłam pracę nad wywarami wzmacniającymi odporność i regenerację w nieznacznym stopniu. Idealne na niewielkie zadrapania, czy otarcia, albo proste przeziębienie. Po kilku godzinach skończyłam pracę. Obecnie płyn musi odstać całą noc. Sprawdziłam swoje oszczędności i stwierdziłam, że przez jakiś czas będę Nocować po norach albo jaskiniach, nim ostatecznie będzie mnie stać na jakiś nieduży domek, czy mieszkanie.

piątek, 24 listopada 2023

Od Naharys'a ~ "W kręgu podejrzanych"

Po ostrym mordobiciu kark doskwierał mu mocno pulsującym bólem. Calem zapewne zostawił po sobie ślady kieł, zaraz przed tym jak w dość spektakularny sposób wywalił Naharys'a przez drzwi gospody. Poza tym dorobił się wyraźnych sińców po razach jakie spuścił mu Calem i musiał przyznać, że jak na młodego łowcę, drzemała w jego mięśniach siła, która mogłaby się przydać w poszukiwaniach. Przenikliwy wzrok, czujny słuch i wyraźny węch były jednak w tamtym momencie jego najważniejszymi atutami. Exan nie sądził jednak, że będzie musiał użyć dość drastycznych środków, by "zachęcić" basiora do współpracy. Z resztą sam Calem nie wyglądał najlepiej, dlatego chcąc mu zaoferować pomocną łapę, Exan usiłował wziąć go pod ramię. Calem wyszczerzył tylko zęby.
— Nie dotykaj mnie - wysyczał cicho, jak wściekła kobra. Jego ton był zimny i ostry, jak potłuczone szkło, które wbijało się w skórę, rozcinało mięśnie.
Naahrys nie chciał komentować tej opryskliwej, dość pogardliwej uwagi, bo nie widział w tym najmniejszego sensu. Potem jednak doszło do niego, że Calem to ten typ wilka, który nie rozumiał niczego innego poza siłą. Miał jednak nadzieję, że gdy popracuje u jego boku, da mu odrobinę czasu na zapoznanie się z nim, wtedy być może nieco zmieni do niego nastawienie i postara się zrozumieć naturę Calem'a. Gdy pokonali połowę drogi leśnej kniei, Calem odezwał się po chwili.
— Gdzie widzieliście ostatni raz swoją przyjaciółkę?
— Z tym pytaniem musisz iść do Atrehu. To on spędzał z nią najwięcej czasu. W tym momencie jest w jej mieszkaniu i pomaga rodzinie ustalić, jak to się wydarzyło.
Basior już nie zadał kolejnego pytania, a Exan'owi wydawało się, że pod jego nosem usłyszał prychnięcie. Towarzyszyła już im jedynie cisza, mącona przez drobny tupot ich łap oraz śpiew skrytych w gęstym listowiu słowików. Pod ich łapami ziemia porastała delikatnym mchem, a pod opuszkami czuli przyjemną miękkość. Leśne powietrze przesiąknięte było mnóstwem woni, głównie ziół i leśnych owoców, które rosły nieopodal płytkiego rowu, na sięgających im do łokci soczyście zielonych krzewach. Soczyście zielonych pomimo, iż jesień zarzuciła już na drzewa żółtoczerwone płaszcze. Dom Itami znajdował się blisko skraju lasu, nie było więc mowy o pomyłce czy niepotrzebnej fatydze po ulicach i zakamarkach Dailoran.
— Czy Itami zwierzała się wam, że jest obserwowana albo miała jakichś wrogów lub komuś się naraziła?
— Nie wiem...
Naharys miał już dociągnąć dalszą myśl do końca, ale Calem przerwał mu ją, rzucając w niego zimne spojrzenie.
— Skoro nic nie wiesz, to po jaką cholerę zawracasz mi głowę, co?
Biały wilk zatrzymał Calem'a kładąc łapę na jego piersi i oboje zmierzyli się chłodnym wzrokiem.

niedziela, 19 listopada 2023

Od Amnisa do Tegai ~ “Leśnie spotkanie”

Słońce powoli wznosiło się wraz z rozpoczęciem kolejnego dnia, choć jego przebłyski były widziane jedynie przez liczne chmury. Basior o ciemnobrązowym futrze wstał, przeciągając się lekko. Minęło zaledwie kilka dni, od kiedy przybył on na tereny Watahy Dailoran, więc jeszcze nie zdążył się on do wszystkiego przyzwyczaić, w końcu spędził on sporo czasu w podróży. Amnis liczy jednak na to, że tu znajdzie miejsce, w którym już pozostanie, od dłuższego czasu odczuwa potrzebę, by ponownie się ustatkować, nie odnajdywał on zdecydowanie przyjemności w długotrwałej podróży, wprawia go to w zastanowienie, jak był w stanie podróżować blisko rok, gdy opuścił rodzinną watahę, może było to spowodowane, że miał brata u swojego boku. Kogoś, kogo już dobrze znał, a podróż, którą niedawno odbył, spędził samotnie. Takie chwile skłaniają go do myślenia o tym, jak nie zdążył pogodzić się z bratem, a także o tym, jak możliwie nigdy go już nie spotka. ~ Nie mogę się tym przecież cały czas zadręczać. Mimo że bardzo chciałbym zmienić przeszłość, nie jestem w stanie tego zrobić, to co zdążyło się zdarzyć, nie zostanie zmienione.~ Pomyślał, rozpoczynając poranną rutynę.
Amnis nie przyjął jeszcze żadnego ze stanowisk, jakie mógłby objąć, pozostając rekrutem. Basior oczywiście zdaje sobie sprawę, że wkrótce powinien on podjąć jedno ze stanowisk, co chciałby zrobić w miarę możliwości dość szybko. Nie czuje się z tym najlepiej, że pozostaje on bezczynny i nie wykonuje czegoś, co mogłoby wspomóc watahę. Trochę go to denerwuje, mimo wszystko znajduje się on teraz w całkowicie nowym otoczeniu.
W czasie tych kilku dni zdążył zapoznać się z paroma członkami watahy, choć rozmowy między nim a innymi, zazwyczaj ograniczały się do przedstawienia się i zamienienia może kilku zdań, jednak to zawsze coś. Chyba najwięcej, jak na razie, rozmawiał z młodszymi łowcami, ponieważ jest zainteresowany dołączeniem do oddziału łowieckiego. Posiada on już trochę doświadczenia w tym aspekcie, ponieważ w poprzednich grupach pełnił on właśnie funkcje łowieckie, liczy, że zostanie on zaakceptowany na to stanowisko. Oprócz zapoznania się z członkami watahy basior dość często wychodził na spacery, by trochę się odprężyć, ale głównie dlatego by poznać tereny wokół watahy. Dziś ma zamiar pójść w okolice farmy, która ma znajdować się niedaleko Centrum Dailoran, z tego, co zdążył się dowiedzieć, jest ona przez kogoś zamieszkana, jednak nie zdołał się już dowiedzieć, kto

"Trzeba zawsze starać się na własną miarę. Nie chodzi o to, czy coś jest wielkie, czy małe"

Amnis
Aktualnie brak, otwarty na propozycje

Płeć: Basior | Wiek: 4 lata | Rasa: Wilk | 
Ranga: Albadio |  Profesja: Rekrut | Poziom: 1 (1143/3.000 PD) | 

KONTAKT: | [GMAIL] dandeelion.sunrise@gmail.com | [DISCORD] dandelion6868
Autor:  ART NALEŻY DO WŁAŚCICIELA POSTACIA

sobota, 11 listopada 2023

"Życie, jak serce - jest tylko jedno. Pozwólmy mu toczyć się własnym rytmem, nie myśląc o sporach"

Lovie (NPC)
Vie/ Lovien

Płeć: Wadera | Wiek: 3,5 lat | Rasa: Hybryda z lisa | 
Ranga: Delta |  Profesja: Zielarz | Poziom: 6 (0/8.000 PD) | 

KONTAKT: | [GMAIL] WOLFEXAN999@WP.PL | [WATTPAD] WOLFEXAN 
Autor:  WolfExan ~ ART NALEŻY DO WŁAŚCICIELA POSTACIA

piątek, 10 listopada 2023

Od Naharys'a ciąg dalszy Miraż ~ "Początek drogi"

Waderka, jak zdradzały psotne iskierki w jej oczkach, była wielce ukontentowana decyzją Alfy. Po tym, jak Salem łaskawie skończył obżerać się mięsiwem, dopełnił z małą Miraż wszystkich formalności, związanych z członkostwem w Dailoran. Na tymczasowego opiekuna wyznaczył oczywiście Naharys'a, co też próbował nieco zmienić, ale Salem nienawidził, gdy podważano jego decyzje. Teraz oto jego tymczasowa podopieczna kroczyła za nim raźnym, rozochoconym pląsem.
— Głodna, co? - zapytał Naharys. Starał się, by jego ton brzmiał dość przyjaźniej, niż wtedy, gdy dane mu było spotkać waderkę pierwszy raz. Uśmiechnął się w duchu, bowiem odniosło to pozytywne wrażenie na Miraż.
— I to potwornie. - westchnęła z uśmiechem. - Nie dokończyłam ryby.
— W takim razie zapraszam Cię do siebie na posiłek, a potem... - urwał po chwili basior, wykrzywił nieco usta, jakby zastanawiał się nad odpowiednim doborem słów. Miraż obserwowała go w oczekiwaniu. — Rozejrzymy się za twoim opiekunem.
— Ale... dlaczego ty nie możesz nim być? - zapytała smutno Miraż. — Czy zrobiłam coś nie tak?
— Nie, wręcz przeciwnie. - Basior zatrzymał się i spojrzał małej Miraż w różnokolorowe oczka. Posiadały w sobie tyle blasku, ile w pełnym miesiączku, jak u każdego szczeniaka, który dopiero poznawał świat. Jedno oko było czerwone, drugie zaś fioletowe, co też mogło nieco zaniepokoić na pierwszym spotkaniu. Naharys wiedział jednak, że w Miraż było tyle zagrożenia, ile urody w pękniętym moście, ale poza tym cechowała się uroczym poczuciem humoru. Po chwili rozmyślania, Naharys kontynuował.
— Po prostu nie nadaję się do opieki. Poza tym mieszkam sam, nie byłoby nikogo, kto zająłby się tobą, kiedy ja będę na służbie. Nie chciałbym cię zostawiać samą, i to nie jest tak, że Ci nie ufam, tylko... to nie byłoby zbyt odpowiednim posunięciem.
— Ale ja jestem przyzwyczajona do samotności. Pan sobie nie wyobraża, ile czasu spędziłam na samotnej wędrówce. Dość sporo, nie powiem dokładnie, bo straciłam po drodze rachubę.
— Nic nie szkodzi i mów mi Naharys. Dla przyjaciół Exan. No dobrze, pomyślimy jeszcze nad tym, a teraz chodź, trzeba Ci dać coś do zjedzenia.

środa, 8 listopada 2023

Podsumowanie miesiąca ~ Lipiec | Sierpień | Wrzesień | Październik + Wyniki eventu wakacyjnego

Witamy serdecznie wszystkie drogie i kochane wilczki w ten jakże uroczy, listopadowy dzień!♥
W końcu nadeszła złota jesień, choć podejrzewamy, że ta szczególna pora roku nie jest uwielbiana przez wszystkich. Wszędzie opadłe, kolorowe liście, zimno przewierca na wskroś, intensywne opady deszczu, a do tego cicho i ponuro! Z tego względu z całego serduszka oferujemy gorącą czekoladę oraz cieplutkie, miękkie kocyki, które z całą pewnością ogrzeją wasze zmarznięte łapki!

W tym wszystkim jest również kolejna miła informacja — wataha trzyma się dobrze, a ostatnimi czasy zawitało do nas kilku nowych członków. Pragniemy powitać cztery duszyczki, które w ostatnich miesiącach zasiliły nasze szeregi. Jest nią przeurocza Tegaja, pragnąca nieść pomoc aż po szczyty gór, ponętna wilczyca o twardej głowie i z dość brutalną przeszłością o imieniu Filonoe, pewien lisi romantyk i zawadiaka o szlachetnych korzeniach Danete Eziosso oraz pierwsza w historii bloga nastolatka imieniem Miraż!

Wracając jednak do przyziemnych spraw — Halloween oraz dzień zmarłych już za nami, a grudzień zbliża się wielkimi krokami, więc czas przygotować się do Bożego Narodzenia. Niezmiernie nam przykro i przepraszamy wszystkich za brak eventu w październiku. Naszej ekipie nie udało zgrać się w czacie. Na swoje usprawiedliwienie mamy natomiast wieść, iż pojawi się event Bożonarodzeniowy! Wszelkie informacje zostaną udzielone już niebawem.

Jednocześnie ogłasza się, że wszelkie nagrody dla uczestników za udział w evencie Wakacyjnym, za  który swoją drogą pięknie dziękujemy, zostaną wkrótce niezwłocznie przydzielone. Wszyscy uczestnicy pochwalili się w nim niezwykłym talentem i pomysłowością. Administracja życzy dalszych sukcesów i determinacji do chwytania swych marzeń!
Już teraz jednak możemy podstawić podesty i wskazać zwycięzców!

 ~ CZĘŚĆ PISEMNA ~

I MIEJSCE  ~ TEGAJA Z OPOWIADANIEM ("SKRZYNIA CENNEJ NIESPODZIANKI")
NAGRODY ZA WSZYSTKIE PRACE ~  80 pkt do statystyk | 10.000 PD
Niezwykle urzekł mnie sposób przedstawienia relacji postaci oraz dopilnowanie, by wszystkie charaktery zgadzały się z pierwotną wersją. Historia zawiera również wiele ważnych informacji i ciekawych wzmianek, które być może posłużą kiedyś jako ciekawostki naszych terenów. Należy tu również wspomnieć o szeroko zakrojonych opisach i trudnych zadaniach, idealnie wpisujących się w tajemniczość owego wątku. <3
Jako, że Tegaja napisała również drugi opowiadanie, zamiast 3 miejsca, otrzymuje w pełni zdobyte PD, gdyż z pośród wszystkich wysłanych prac, wybrać mogliśmy tylko jedno - to najlepsze. Pozostałe zaś, traktowane są jak zwyczajne opowiadanie.

II MIEJSCE  ~ NAHARYS RÓWNIEŻ Z OPOWIADANIEM ("SKRZYNIA CENNEJ NIESPODZIANKI")
NAGRODY ZA WSZYSTKIE PRACE ~ 60 pkt do statystyk | 6.000 PD
Powiem szczerze, iż miałam duży problem z wyborem zwycięscy, gdyż ta historia urzekła mnie swą głębią i dopieszczonymi opisami miejsc oraz postaci. To, ile czasu poświęcone zostało najbliższym głównego bohatera, onieśmiela i urzeka jednocześnie. Było to niczym miód, wylewający się z ula, aż czytało się z zapartym tchem i szerokim uśmiechem na twarzy. Należałoby tu wspomnieć również o samej treści, gdyż przekaz, jaki ze sobą niesie, iż niepotrzebne są magiczne artefakty, spełniające życzenia, tylko czysta, niezmącona wola, by zrealizować swe marzenia i mieć siłę do dalszych działań, zainspiruje z pewnością kiedyś niejedną osobę. <3

III MIEJSCE ~ BRAK

~ CZĘŚĆ ARTYSTYCZNA ~

I MIEJSCE ~ BOB 
NAGRODY ZA WSZELKIE PRACE40 pkt do statystyk | Druga nagroda jest w trakcie tworzenia
II MIEJSCE ~ AANSHI
NAGRODY ZA WSZELKIE PRACE 30 pkt do statystyk (Gdy pojawi się postać) | Druga nagroda jest w trakcie tworzenia
III MIEJSCE ~ BRAK
~ PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ LIPIEC ~
Atrehu ~ 1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom [6]. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Naharys ~ 1 opowiadanie;
Amaru ~ 0 opowiadań;
Amber ~ 0 opowiadań;
Calem ~ 0 opowiadań;
Drago ~ 0 opowiadań;
Filonoe ~ 0 opowiadań;
Indiana ~ 0 opowiadań;
Silvan ~ 0 opowiadań;
Tuna ~ 0 opowiadań;
Itami ~ 0 opowiadań;

~ PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ SIERPIEŃ ~
Atrehu ~ 2 opowiadania. Postać awansuje na poziom [7]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Tegaja ~ 2 opowiadanie. Postać awansuje na poziom [2]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Naharys ~ 1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom [5], tym samym zyskując rangę wyżej. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Tuna ~ 1 opowiadanie;
Amaru ~ 0 opowiadań;
Amber ~ 0 opowiadań;
Calem ~ 0 opowiadań;
Drago ~ 0 opowiadań;
Filonoe ~ 0 opowiadań;
Indiana ~ 0 opowiadań;
Silvan ~ 0 opowiadań;
Itami ~ 0 opowiadań;
Dante Eziosso ~ 0 opowiadań;

~ PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ WRZESIEŃ ~
Filonoe ~ 3 opowiadania. Postać awansuje na poziom [2]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Naharys ~ 2 opowiadania. Postać awansuje na poziom [6]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Itami ~ 2 opowiadania. Postać awansuje na poziom [6]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Atrehu ~ 1 opowiadanie;
Dante Eziosso ~ 1 opowiadanie
Amaru ~ 1 opowiadanie;
Calem ~ 1 opowiadanie
Tegaja ~ 1 opowiadanie;
Tuna ~ 0 opowiadań;
Amber ~ 0 opowiadań;
Drago ~ 0 opowiadań;
Indiana ~ 0 opowiadań;
Silvan ~ 0 opowiadań;

~ PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ PAŹDZIERNIK ~
Naharys ~ 2 opowiadania;
Amber ~ 2 opowiadania;
Miraż ~ 1 opowiadanie;
Filonoe ~ 0 opowiadań;
Itami ~ 0 opowiadań;
Dante Eziosso ~ 0 opowiadań;
Amaru ~ 0 opowiadań;
Calem ~ 0 opowiadań;
Tegaja ~ 0 opowiadań;
Atrehu ~ 0 opowiadań;
Tuna ~ 0 opowiadań;
Drago ~ 0 opowiadań;
Indiana ~ 0 opowiadań;
Silvan ~ 0 opowiadań;

wtorek, 7 listopada 2023

Od Calem'a ~ " W kręgu podejrzanych"

Dailoran była wysuniętą w najdalszy, zapomniany tył kontynentu autonomiczną, a mimo wszystko, podlegającą pod królewską jurysdykcją watahą. A że królewska jurysdykcja ograniczała się jedynie do ugoszczenia na dworze Alfy posłańca ze Stolicy, oddalonej od Dailoran o trzysta mil, co daje w przeliczniku, miesiąca czasu podróży pieszo, Król Lorund miał w jaśniepańskim poważaniu te prowincjonalne zadupie. Co nie świadczyło o tym, że stanie się kompletnie wolne od jego ptaszków, które pałętają się to tu, to tam po ulicach Varony, by na bieżąco informować go realiach populacji mieszanej. Hybrydy żyły wśród wilków, co Salem trawił to równie dobrze, co Król Lorund, dopóki trzymały się one od jego pięknej Stolicy, kolebki bogactwa i wielkich możliwości. A mimo wszystko zdolny był połasić się, by jeszcze bardziej utrudnić hybrydom życie, a na wygnaniu ich ze Stolicy nie zamierzał poprzestawać. W zeszłym tygodniu Calem słyszał, jak miejscowy herold wykrzykiwał, wszem i wobec, dla masowego posłuchu, nie oszczędzał gardła, że Jego Wysokość Król Lorund, oznajmił co następuje w prawie podatkowym. Z dnia dziewiątego listopada, podnosi się podatek od ilości potomstwa, jakie urodzi się w każdej rodzinie hybryd, a także podnosi wymogi pracy i zatrudnienia w jakimkolwiek zawodzie, które miało w tych czasach jakiekolwiek znaczenie. Od miejskiego strażnika zaczynając, a na stanowiskach medycznych kończąc. Calem nie interesował się polityką, ale jedno, co mu przychodziło do głowy to fakt, że Król chcę tym sposobem zahamować populację hybryd do skrajnego minimum, dosłownie napędzając machinę skondensowanej nienawiści do ras mieszanych. Gdyby kiedykolwiek na sławnym Uniwersytecie Królewskim otworzono kierunek, w pełni poświęcony rasistowskiemu fanatyzmowi, z pewnością Król Lorund byłby głównym wykładowcą.

poniedziałek, 6 listopada 2023

Od Miraż ciąg dalszy Naharys ~ "Początek drogi"

Miraż dreptała z zadowoleniem u boku nowo poznanego, starszego samca. Miała rację, gdy obiecała, że nie planuje żadnej ucieczki i będzie trzymać się blisko. Nie znała tych terenów, a jeśli każdy tu obecny wilk będzie tak samo duży i silny jak Naharys, to może się to dla niej skończyć niezbyt miło. Basior był sympatyczny, dzięki czemu młoda waderka odetchnęła w duchu. W końcu mogła trafić na mniej przyjaznego osobnika, bądź na samego alfę, a Ci miewali różne nastawienie do obcych, szczególnie, gdy mowa była o młodych samicach. Chociaż intencji Naharysa wcale nie była taka pewna, starała się z całego serca zaufać basiorowi. Od czasu do czasu spoglądał na nią badawczo, co wcale nie przeszkadzało młodej Miraż. Była pewna siebie i dość urokliwa, jak twierdzili zarówno jej dawni przyjaciele, jak i nieco starsi członkowie stada. Nie dziwiło jej więc, gdy spojrzenia dwóch wilków spotykały się mniej, lub bardziej przypadkiem, a iskra zaskoczenia pojawiała się za każdym razem w oczach Naharysa.

niedziela, 5 listopada 2023

Od Itami ciąg dalszy Atrehu ~ "Cień róży" [+18]

— Ni... Nic mi... Nic mi nie jest. - odparła Itami na sugestię brata o jej zmęczeniu. Owszem, była zmęczona i to bardzo, ale myśli o obecnej sytuacji nie dawały jej spokoju. Sól rozsypana na rany, sińce w okolicy pogruchotanych żeber, ten plugawy napis... "zdrajczyni rasy". To wystarczyło, by sen starł się z jej oczu, bez względu na to, jak bardzo byłaby zmęczona. Mimo ociężałych, piekących, napuchniętych oczu, pozbawionych tego codziennego blasku, jakim obdarowywała Atrehu, nie mogła zasnąć. Niepokój i stres, który spadł na nią nagle, jak pikujący orzeł, wyczerpał ją doszczętnie. Chciała się położyć, ale nie mogła zasnąć. Mogła jedynie stać i wtulać się w gęstwinę rudego futra ukochanego basiora, którego zaledwie zna kilka dni. Basiora, w którym zadurzyła się po same uszy i chyba każdy, ale to dosłownie, każdy widzi, co się dzieje między nimi.
— Połóż ją do łóżka i dopilnuj, aby się przespała - znów usłyszała głos brata. Głos, który nagle diametralnie przybrał całkiem inny, bardziej wrogi ton. Albo może tylko ona to tak odebrała.
— Dobrze... Tylko, bądź łaskaw trzymać harce na wodzy.
Itami nie poruszyła się, chciała zachować przy tym pozór nieobecnej, kiedy oba basiory bliskie jej sercu, wymieniają między sobą dość napięte zdania. Momentalnie poczuła znajome ciepło, które niejednokrotnie pojawiało się, gdy Atrehu... traktował ich znajomość z dość erotycznym podtekstem.
— Boisz się, że ją wykorzystam?!
~ Ja bym to nazwała dość inaczej. Pocieszeniem. Tak! To dobre słowo!
— Wykorzystasz? Nie. Gdybym się tego obawiał, nie pozwoliłbym Ci zostać z nią sam na sam. Nie wyglądasz mi na takiego.
I gdyby jeszcze tego było mało, w paradę wtrąciła się Muiri. Gdy Gaspar zniknął za drzwiami pokoju ich matki - tak bynajmniej stwierdziła po dźwięku zamykanych drzwi - jej siostra nagle, jak gdyby kopiując ton ich brata, powiedziała.

sobota, 4 listopada 2023

Od Naharys'a ciąg dalszy Miraż ~ "Początek drogi"

Dzisiaj, gdyby ktoś wiedział, gdzie szukać Naharys'a, znalazłby go przy wielkiej fontannie w centrum miasta Varony, gdzie aktualnie pilnował porządku. A wiedziała o tym jego bliska znajoma medyczka, która akurat tamtędy się przechadzała. W pyszczku trzymała niewielki koszyczek, zakryty czule czerwoną chustką. Po kwadratowej wypukłości na materiale, Naharys mógł się jedynie domyślać, że były to części jakże drogocennego, gromadzonego przez pokolenia zbioru miejskiej biblioteki. Gdzie większość dzieł pochodzi z wielu zacnych rodów, które zdecydowały się oddać część literatury na rzecz prężnie rozwijającej się edukacji wśród pospólstwa - sarkastycznie rzecz ujmując. Nawet głupi by się zorientował, że w dzisiejszych czasach, nawet młodemu pokoleniu, w głowie były harce, aniżeli czas spędzony przy dobrej lekturze. Wiadomo, pomyślał Naharys, nie wolno wsadzać wszystkich do jednego worka.
— Cześć! - przywitał się basior. Pomachał waderze z zachowaniem pogodnego, dość spokojnego wyrazu, jak na lekko poddenerwowanego wojownika na służbie. Wręcz na kolanach prosił Salem'a, by przydzielił mu inne zadanie na dzisiaj. Niestety, łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Itami zbliżyła się do samca z niewyraźną, trudną do odczytania miną, zapewne dlatego, że wadera trzymała zbyt ciężki koszyk. Zakładał, że lekko, dość nieudolnie uniesione kąciki ust oznaczały serdeczny uśmiech. Odstawiła koszyk, wyprostowała się i posłała samcowi pełniejszy uśmiech.
— Co tutaj tak sam siedzisz? - zapytała, jak na waderę przystało, czystym i barwnym tonem. — Zazwyczaj kręcisz się koło gospody.
— Służba - podsumował Naharys. — Dbam o porządek. Prośba burmistrza i polecenie Alfy. Ostatnio dochodzi tutaj do napaści na tle rasowym. Przydzielono mi zadanie, by więcej już do czegoś takiego nie doszło. Ty też nie powinnaś się sama kręcić po mieście.
— Uważasz, że mogłabym być łatwym celem dla rasistów? No wiem... - odparła Itami. — Ale z drugiej strony... nie mogę całymi dniami siedzieć w Watahowej lecznicy, przykuta jak pies do pręgieża. Poza tym, mam do oddania kilka ksiąg do biblioteki.

czwartek, 2 listopada 2023

Od Miraż do Drago ~ „Szczenięcy entuzjazm”

Nowe terytorium, w którym swoje ciemnoszare łapy postawiła wadera, było spore, lecz nie przeszkadzało jej to zarówno w poznawaniu każdego zakamarku, jak i zapamiętywaniu kolejny tras i ścieżek. Tego pochmurnego wieczoru Miraż wybrała się w najbardziej jej znane okolice. Leśne poszycie szumiało, gdy wadera z każdym stawianym delikatnie krokiem miażdżyła kolejne, opadłe już z drzew, kolorowe liście. Cieszyła się na jesień, a w zasadzie to nadchodzące niezatrzymanie chłodne dni i obfite, życiodajne deszcze. Lubiła deszcz, chociaż sklejał jej sierść niemiło i często mięśnie jej drżały z przemoczenia, gdy robiło się już zbyt zimno.
Podążając znaną ciemnoszarej waderze ścieżką, minęła się z kilkoma wilkami, które już wcześniej miała okazję poznać. Większość co prawda tylko z wyglądu i zapachu, z odległości tych kilku metrów, które dzieliły młodą waderę od zainteresowanych nową, nikomu nieznaną przybyszką. Każdemu skinęła delikatnie głową, z czystej kultury. Nie zamienili ani słowa, nikt jej nie zatrzymał. Westchnęła ciężko, zatrzymując się w miejscu, gdzie drzewa zaczynały się przerzedzać i ustępowały miejsca polanie, obficie zarośniętej trawami i różnego rodzaju roślinami. Miraż spojrzała z nadzieją w lekko zachmurzone niebo.
– Niestety, dziś także nie zastanie nas deszcz. - Wymruczała pod nosem. Fuknęła zirytowana, chociaż nie potrafiła się za bardzo złościć. Była najedzona, miała sprzymierzeńców, cel w życiu i wiele nadziei w sercu. Rozmarzonym wzrokiem wpatrywała się przed siebie, aż widok zaczął jej się coraz mocniej rozmazywać.
– Co za wyjątkowo ciepła jesień, niech to... - Zaczęła, cichym tonem, gdy nagle z zamyślenia wyrwał ją niski głos za plecami.
– Co tam marudzisz? - Burknął niechętnie wysoki i dobrze zbudowany samiec. Miraż kojarzyła go jedynie z widzenia, pamiętała, że nie zamienił z nią jeszcze ani razu żadnego słowa. Rozumiała to, nie każdy przepadał za posiadaniem wielkiego grona przyjaciół i zagadywaniu do każdego, kogo spotka.

środa, 1 listopada 2023

Od Atrehu ciąg dalszy Itami ~ "Cień róży"

~ Niech to wszystko szlag trafi! ~ Warknąłem w myślach, spoglądając na waderę zmartwionym wzrokiem. Przygarbiona, zmęczona i pusta w środku, zwróciła ku mnie swoje piękne, lśniące oczy. Lśniące zazwyczaj, gdyż obecnie dostrzegłem w nich tylko nicość. Zadrżałem, skomląc w środku niczym wystraszone szczenię. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. I teraz byłem pewien, że nie chciałbym jej takiej widzieć.
Szloch wyrwał się z jej piersi. Był niczym bicz, co raz po raz smaga ciało, pozostawiając krwawiące pręgi. Czemu takie porównanie? Bo tak się właśnie teraz czułem. Jakby mnie coś rozrywało, biło i kąsało. Każda wylana łza, wsiąknięta w jej futro, czy też upadająca kropla na podłogę, była dla mnie koszmarem. Nie wiem, po co zadałem jej to głupie pytanie. Przecież widać, jak na otwartej łapie, że nic nie jest w....
— Nic nie jest w porządku... - Załkała cicho, z trudem wydobywając z siebie słowa. Nie panowała nad głosem, a warga niebezpiecznie drżała. Drgnąłem, robiąc krok w jej kierunku. — Wszystko się, kur*a mać, spier***iło. Gdzie jest ojciec, gdy go potrzebujemy?! Gdzie jest ten drań, który to zrobił, kiedy jego miejsce jest w lochu?! - Nie myśląc zbyt wiele, przyciągnąłem jej ciało do siebie, zamykając w szczelnym kokonie mych ramion. Ufnie wtuliła się mocniej, obejmując mnie kurczowo, jakby ze strachu, że zniknę. Zacisnąłem powieki, składając na jej czole pocałunek.

wtorek, 31 października 2023

Od Miraż do kogoś ~ "Początek drogi"

Była to druga jesień ciemnoszarej wadery. Gdy rok temu przyszła na świat, złoty krajobraz widziała jedynie przez mgłę szczenięcych, niedowidzących oczu. Teraz napawała się soczystymi barwami drzew oraz poszycia lasu, którym zmierzała, a jeszcze bardziej ciepłym deszczem otulającym jej aksamitną, młodą sierść. Choć zdarte opuszki doskwierały samicy od kilku księżyców, dzielnie i z zapałem kroczyła dalej, tylko nocami zatrzymywała się w potencjalnie bezpiecznym schronieniu, by odespać dzień i nabrać sił na kolejną dobę. Samotna wędrówka nie była jej obca, nie raz udawała się na wyprawy, prowadzona ciekawością świata jej dziecięcego ducha, gdy żyła wcześniej na terenach rodzimej watahy. Jednak teraz, gdy od około tygodnia pokonała niezliczoną ilość kilometrów, powoli zaczynało ją to dręczyć. Brak przyjaciół, czy jakiejkolwiek duszy, do której mogłaby zamienić słowo, bądź wylać wręcz potok monologu, odbijał się na umyśle wadery i kuł ją w serce jak cień. Pragnęła tej wyprawy. Marzyła o nowym, większym miejscu do życia, przygodzie, stawieniu pierwszych dorosłych kroków. Nie często zdarza się by osobnik stadny, tak silnie potrzebujący społeczeństwa dookoła, jak właśnie Miraż, oddalał się z własnej woli od watahy, w której przyszedł na świat. Jednakże pozostanie w domu, nie wchodziło w plany młodej samicy od wielu księżyców. Nie pomyślała jedynie o tym, jak daleką wędrówkę będzie musiała podjąć, by ostatecznie zwalczyć samotność.
Był wieczór. Słońce już chowało się za horyzontem, ustępując miejsca na niebie ciemności. Nie bała się. Ciemność nigdy nie była dla niej wrogiem. Jej drogę zawsze oświetlały przecież gwiazdy i księżyc. Miraż znalazła się na kolejnych nieznanych terenach. Prawdę mówiąc, teraz, nawet gdyby zawróciła, nie była pewna, czy w ogóle znalazłaby drogę do domu. Do watahy, w której przyszła na świat. Nie, poprawka. To już nie był jej dom. Odeszła, a więc nie należała już do watahy.

"Co się w duszy komu gra, co kto w swoich widzi snach"

Miraż
Nie posiada zdrobnień

Płeć: Wadera | Wiek: 2,5 roku | Rasa: Wilk | 
Ranga: Albadio |  Profesja: Rekrutka | Poziom: 2 (1948/4000 PD) | 

Kontakt: [Discord] asystoliaa |
Autor:  Lineart Snow-Body | desing Asystolia | 

sobota, 21 października 2023

"Zdrowie to czynnik, który daje nam poczucie, że jesteśmy w najlepszym okresie życia. Nie ma pacjentów nieuleczalnych, tylko nasza wiedza jest niewystarczająca"

Cren Salvaro
Nie posiada zdrobnień

Płeć: Basior | Wiek: 5 lat | Rasa: Wilk | 
Ranga: Beta |  Profesja: Ratownik medyczny | Główny medyk | Poziom: 8 (0/10.000 PD) | 

STATUS: WOLNY DO ADOPCJI
WYMAGANIA: PEŁNA ZNAJOMOŚĆ UNIWERSUM
Autor:  Shira & Exan | 

Od Amber do Tuny ~ "Sąsiadka"

Piękny sobotni dzień, wolne od obowiązków, można było dłużej poleżeć w łóżku. Wyciągnęłam się i ziewnęłam. Przetarłam oczy, by móc cokolwiek zobaczyć. Spojrzałam na Boba w swojej drewnianej skrzyni. Miał tam wygodną poduszkę, a na oczkach zaś słodką opaskę.
Opaskę miał dlatego, że nigdy nie zamykał oczu, nawet podczas snu. Zakładała mu opaskę, odkąd w nocy się wystraszyła.
— Wstawaj Bob! Śliczna dziś pogoda jest. - Odparłam i pomiziałam go noskiem po brzuszku.
Bob momentalnie podniósł się sam do pozycji siedzącej. Ściągnęłam mu opaskę. Jego wielkie oczy znów patrzyły w różnych kierunkach. Poszłam coś przekąsić, miałam wczorajszego królika nieskończonego. Szybko się najadłam. Spojrzałam na Boba, który już był koło mnie. — Też jesteś głodny? - Odparłam.
Zamyśliłam się, co by mu dziś podać do jedzenia. Miałam wiele opcji: babeczki ze świerszczami, placuszek z chrząszczy lub mus z owadów. Poszłam do magazynku, gdzie przechowywałam złapane przez siebie owady. Niestety zostały tylko świerszcze, było pusto. — No cóż, Bob wygląda na to, że musisz się zadowolić babeczkami ze świerszczy.
Ruszyłam z miską martwych owadów do kuchni. Zaczęłam piec babeczki dla Boba. Nagle usłyszałam hałas na zewnątrz. Poszłam wyjrzeć, co tam się dzieje. Ktoś się wprowadzał koło mnie. Patrząc po wyglądzie i posturze, była to jakaś samica. Wpadłam na pomysł, by zrobić ciasto powitalne, a tak dokładnie to MIĘSNE CIASTO ! Szybko ruszyłam do kuchni i wyjęłam babeczki dla Boba. Postawiłam wysoko na szafce, by nie mógł dosięgnąć. — Musisz jeszcze trochę poczekać mały. - Uśmiechnęłam się do niego.
Nie wiedziałam, od czego zacząć. Zawsze siostra robiła przepyszną szarlotkę z mięsa.
Nagle usłyszałam za sobą głos.
— BUU! - Krzyknął zanany mi głos. Podskoczyłam momentalnie niczym żaba, która boi się ogórka.
— Na wielką Sol! Karmel przestraszyłaś mnie. - Próbowałam wziąć oddech.
— Wybacz, że Ciebie nie odwiedzałam dawno, lecz w zaświatach jest duży bałagan.
— Rozumiem siostro, to zrozumiałe. Mam do Ciebie sprawę, czy pomożesz mi upiec szarlotkę ?
— Pewnie kochana! - Uśmiechnęła się. Z pomocą siostry szło mi o wiele łatwiej. Mówiła mi, co mam robić, a ja po prostu robiłam to. Po około półtorej godzinie była gotowa pyszna i pachnąca szarlotka.
— Bob szykuj się, idziemy w gości! - Odparłam i posadziłam go na plecy. Szarlotkę spakowałam w ręcznik i chwycilłam w pysk za wiązanie. Poszłam do mieszkania obok i zapukałam do drzwi.

<Tuna?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 365
Ilość zdobytych PD: 182 PD +30  PD  + 150% = 273 PD
Łącznie: 985 PD

czwartek, 12 października 2023

Od Naharys'a ciąg dalszy Filonoe ~ "Niebezpieczne połączenie"

 — Jeszcze jeden! Jeszcze raz! - Zgromadzeni w gospodzie hucznie i w zgranym chórze odśpiewali krótką pieśń. Niekiedy słyszano wydźwięki zderzanych kufli, chluśnięcie wylewanego piwa na stół i gromkie śmiechy. — Oni temu winni, oni temu winni, pocałować się powinni!
Od samej chwili, kiedy naszą dwójkę powitała nagła salwa śmiechu, Naharys stanął wryty w podłogę. Łapy kompletnie sparaliżowane, odmówiły posłuszeństwa, a na twarzy natomiast malowało się niemałe zdziwienie, które mimo woli, nie potrafił zamaskować. Zerknął na Filonoe kompletnie oszołomiony, zupełnie jakby dostał od kogoś porządnie w łeb. Być może to efekt kacu albo niedawno przebytej rekonwalescencji rozwalonej głowy, ale jednego był pewien, wpakował się w coś po same uszy i pomyśleć, że zaczęło się od niewinnej propozycji do picia. Jego towarzyszka odpowiedziała na jego spojrzenie i wykrzywiła usta w podejrzliwie słodki uśmiech. 
— To jak kolego? Spełnimy prośbę publiczności? 
Naharys otworzył szerzej oczy i rozwarł lekko pysk, kompletnie nie mając pojęcia, co uczynić. Był z krwi i kości basiorem, miał prawo poczuć się nieco skonfundowany nagłą propozycją wadery, którą znał zaledwie kilka godzin, nie licząc tych dwóch tygodni rozłąki. Zaczęło się od przyjemnego łaskotania, rozpływającego się wzdłuż klatki piersiowej, sięgało coraz niżej i głębiej, zupełnie jak u głupiego szczeniaka na widok czegoś przyjemnego. A potem musiał toczyć wewnętrzną walkę z pierwotnymi pragnieniami, jakie basior mógłby czuć do wadery, choćby nawet dlatego, że nie znali się zbyt dobrze. Pochodził z północy, wiedział jak w tamtych stronach patrzy się na stosunki damsko-męskie, jeśli chodzi o pocałunki czy też o sam seks. Jak to u północnej młodzieży bywa, króluje swoboda, ryzykanctwo, zaburzenie równowagi emocjonalnej i pierwotna chęć rozładowania wszelkiego napięcia, jakie potrafiło rozbudzić każdego, kto choć raz zasmakował prawdziwego życia. A czy istniało równie dobre remedium na podobne dolegliwości, jak niezobowiązująca, pełna emocji noc pod futrem? Naharys był jednak inaczej wychowany; w skuteczny i długotrwały sposób oduczono go zerkania na wadery, jak na obiekt seksualny, który mógłby doprowadzić prawdopodobnie do rozciągłej ścieżki konfliktów i nieprzyjemnych konsekwencji. Nauczył się spoglądać na wadery, jak na istoty równie uczuciowe i delikatne, jak płatek kwiatu, zerwany na silnym wietrze. Długo w swych rodzinnych stronach doskwierała mu samotność, którą w gruncie rzeczy, starał się wypełniać towarzystwem starszych od siebie wojowników. Nie potrafił jednak być obojętnym na swą naturę, to było bezcelowe - bez żadnych ceregieli i owijania w bawełnę; to było tak bezcelowe, jak zawracanie kijem rzeki. I do tego kijem cienkim i łamliwym, jak jego wstrzemięźliwość, gdy w jego życiu pojawiła się Lea... ale to już historia na inny rozdział. Filonoe nie ścierała z siebie swego prowokującego uśmiechu, nachyliła ku niemu, widząc zakłopotanie odbite na twarzy basiora.

wtorek, 3 października 2023

Od Naharys'a ciąg dalszy Amaru ~ "Kulawa znajomość"

 – Amaru, zajmij się naszym pacjentem. Ja idę tylko po bandaże i zaraz wracam. - powiedział jakiś starszy basior, kiedy Naharys wreszcie stanął pośrodku niewielkiej sali, ustrojonej skórami roślinożerców, a także suszem ziół polnych, które omal nie skończyły marnie, gdyby nie nagła interwencja Amaru. To one wypełniły wnętrze swym zapachem - które w gruncie rzeczy przywodziły na myśl lekarstwa i choroby. Łaciaty basior zmierzył Naharys'a dość krótkim, zobojętniałym wzrokiem, wskazał mu skrzydłem wyłożone futrem łóżko, odkładając resztę suszu, uratowanego przed gwałtowną ulewą. 
– Siadaj - mruknął cicho i krótko. Z jego tonu Naharys odczytał wyraźnie, że wolałby zostać sam. Biały basior zignorował to przeczucie i bez zbędnego gadania zajął wskazane przez łaciatego basiora miejsce. Wyglądał mu na nieco starszego, na oko gdzieś o dwa lata i wyraźne stygmaty zmęczenia życiem i pracą dawały o sobie znać w jego bursztynowych chłodnych oczach. Spostrzegł to, gdy medyk w końcu podszedł do niego, badawczo przyjrzał się jego naderwanej łapie, ale jego mina nie zdradzała żadnych, nawet najmniejszych emocji.
– Dobrze… Zatem rozumiem, że masz problem z łapą? - zapytał tonem nieco znudzonym i zmęczonym. Od jego futra bił świeży zapach czegoś, co Naharys nie mógł porównać do czegokolwiek. Nie, to nie była woń ziół ani ziołowych olejków, lecz coś specyficznego i o dziwo łagodzącego napięcie nieprzyjemnej aury, której ten osobnik roztaczał wokół siebie. Pojął bowiem, że Amaru do przyjemniaczków nie należy.
– Tak, właściwie to z przedramieniem. Uszkodziłem je sobie na treningu. Chyba je naderwałem - odparł Naharys swym typowo spokojnym, aczkolwiek dość rzeczowym tonem.
– Pozwolisz, że ja to ocenię - odparł medyk dość szorstko. – Możesz poruszać tą łapą?
~ Chyba dobrze wiem, co mówię - mruknął w myślach Naharys, ale nie chciał wszczynać dyskusji z

poniedziałek, 2 października 2023

Od Amber ciąg dalszy Silvana ~ "Rajski ptak"

Wilk, którego spotkałam i zajęłam się, był bardzo cichy i małomówny. Nie wiedziałam dlaczego, ale czy to moja sprawa? Każdy ma swoje problemy niemusze o nich wiedzieć, lecz chciałam zawsze zrobić komuś uśmiech na pysku, zawsze wtedy czułam ciepło na serduszku. Bob uważnie obserwował z tyłu idącego wilka. Od tamtej pory, gdy się przedstawiłam uparty jak osioł wilk, nie podał swojego imienia, denerwowało to mnie.
*
Po dotarciu do jeziora Arkane, a było to duże jezioro, odstawiłam mojego przyjaciela na kamień i spojrzałam prosto w jego oczka, a przynajmniej w jedno.
─ Zostań Bob. - Zrobiłam mu pat pat i zaczęłam wchodzić powoli do wody. Odwróciłam się, by spojrzeć na nieznajomego mi wilka. ─ Wchodzisz czy się boisz? - Zachichotałam. Wilk niepewnie wszedł do wody. Widać było, że reaguje trochę jak kot, lecz jakoś udało mu się przezwyciężyć ten strach. ─ No to teraz czas na mycie. - Zaczęłam pluskać wodą w wilka, by całego go zmoczyć.
─ Ej co ty wyprawiasz?! - Odparł zdenerwowany samiec.
─ Co chciałeś się umyć tylko do połowy? Nie na mojej zmianie! - Odparłam i zanurkowałam w wodę. Dopłynęłam do łap wilka i zaciągnęłam go pod wodę. Moje futro przez swój kolor nie było zbyt dobrym kamuflażem, więc wilk dostrzegł mnie. Zareagował od razu, gdy chwyciłam go za łapę i odepchnął mnie. Wynurzyłam się, gdyż zabrakło mi powietrza.
─ Jeśli się cały nie umyjesz, nie zaprowadzę Cię dalej. - Udałam obrażoną.
Wilk przewrócił oczami i wskoczył do głębszej wody. Po wyjściu wyglądał jak szczur, mokry szczur. Zachichotałam cicho. Zaczął się otrzepywać z wody. Po chwili ja również wyszłam i zaczęłam się otrzepywać. Część wody poleciała na wilka, który nie był z tego powodu zadowolony.
─ Ojć... Wybacz. - Uśmiechnełam się słodko.
─ Yh... - Otrzepał się ponownie z wody. Stanęłam naprzeciw wilka, patrząc mu w oczy i powiedziałam.
─ Teraz to musisz mi zdradzić swoje imię. - Odparłam.
─ Nic nie muszę. - Odpowiedział wilk.
Bardzo mnie zdenerwowała ta odpowiedź. Skoczyłam na niego, by znaleźć się nad nim.
─ Mów albo nie puszczę Ciebie! - Odparłam.
Po chwili role się odwróciły i on był nade mną. Zapomniałam, że nie jestem dostatecznie silna. ─ Mów! - odparłam
─ Yh, jesteś denerwująca... - Odparł. ─ Jestem Silvan. - Powiedział po chwili.
─ W końcu. - Odparłam i wysunęłam się spod niego.
Podeszłam do Boba, wsadziłam go na grzbiet i ruszyłam w dalszą drogę. Nie obchodziło mnie już, co mówi wilk, szłam przed siebie szczęśliwa.
<Silvan?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 377
Ilość zdobytych PD:188 PD + 30 PD + (Bonusowy Booster) 150% ~ 282 PD
Łącznie: 500 PD

niedziela, 1 października 2023

EVENT WAKACYJNY ~ PRACE ARTYSTYCZNE

Od Tegai ~ "Event wakacyjny (pisemny ~ "SKRZYNIA CENNEJ NIESPODZIANKI")

Stałam na plaży, rozkoszując się ciepłym słońcem i przyjemnym szumem fal, rozbijających się o brzeg plaży Sol Illustris. Niebo było czyste, jedynie od czasu do czasu można było dostrzec maleńką, puchatą chmurkę, lecz była ona zazwyczaj samotna. Spoglądając na horyzont, dostrzegłam, że coś dryfuje samotnie w morzu. Zdziwiłam się, ponieważ nie spodziewałam się niczego podobnego. Przechyliłam głowę na bok w zamyśleniu.
~ Co powinnam zrobić? ~ Zastanawiałam się, lecz nie długo. Ciekawość była silniejsza i już po chwili przebierałam łapami w wodzie. Im bliżej się znajdowałam, tym bardziej widziałam, że ów przedmiot jest niewielkich rozmiarów. W końcu rozpoznałam w nim szklaną butelkę. Z pewnością czułabym zawód, gdyby nie jej zawartość. Nie wiedziałam, co dokładnie skrywa, ale plus był taki, że nie okazała się pusta. Chwyciłam ją w pysk i przypłynęłam z nią na brzeg. Otrzepałam futro z wody i podeszłam do swojego znaleziska.
~ Ciekawe co skrywa się wewnątrz niej. ~ Pomyślałam, przyglądając się jej uważnie. Zauważyłam, że dostęp do jej wnętrza blokuje mi zamknięcie. Chwyciłam je i starałam się wyciągnąć. W końcu udało mi się, lecz o mały włos nie zostałam poważnie ranna. Korek przeleciał milimetry od moich oczu. Gdy upadł w piach, skarciłam go wzorkiem… Jakby to miało go zmusić do żałowania… Wróciłam spojrzeniem do butelki. Zajrzałam w jej wnętrze i wyciągnęłam z niego pergamin. Przechyliłam głowę na bok.
─ Pergamin? – Spytałam na głos samą siebie. Rozwinęłam go ostrożnie. Okazało się, że jest to mapa naszych terenów. Nie przyjrzałam się jej zbytnio. Postanowiłam najpierw pokazać ją moim przyjaciołom. Schowałam pergamin do butelki, zamknęłam ją lekko i pobiegłam w kierunku lecznicy. Na miejscu wpadłam na Itami.
─ Itami! – Zawołałam z uśmiechem. Wadera zaśmiała się krótko na moje zachowanie.
─ Witaj Tega. Widzę, że dziś humor wyjątkowo ci dopisuje. – Powiedziała, spoglądając na mój ogon, który szalał z podekscytowania. Ja zaśmiałam się na jej słowa i lekko zawstydziłam. Cóż mogę poradzić, że tak łatwo się ekscytuję?
─ Tak. Nie uwierzysz, co znalazłam! – Odparłam wesoło.
─ Nie mogę się doczekać, aż mi powiesz. – Powiedziała z uśmiechem.
─ Najpierw mam do ciebie pytanie. Wiesz, gdzie jest Atrehu? – Spytałam. Itami zamyśliła się na moment.
─ Pewnie spaceruje tu i tam. Może uda nam się go spotkać po drodze. – Odparła. Skinęłam z uśmiechem na jej słowa.
─ Więc ruszajmy, a ja opowiem ci, co znalazłam. – Odparłam i wraz z Itami ruszyłyśmy przed siebie. ─ Byłam dziś na plaży Sol Illustris. Pogoda jest tak piękna, że grzechem byłoby nie pójść. – Zaśmiałam się.
─ Masz rację. Pogoda dziś jest zdecydowanie idealna.
─ Dokładnie! Gdy podziwiałam niebo, będąc na plaży, zauważyłam, że w wodzie coś jest. Błyszczało w promieniach słońca. Włączył się mój sroczy instynkt. Po prostu musiałam zobaczyć, co to takiego jest. Wskoczyłam do morza i okazało się, że pływało w niej to. – Ukazałam waderze szklaną butelkę. Ta wzięła ją ode mnie i przyjrzała się jej zaciekawiona.
─ W środku coś jest. – Zauważyła, a ja skinęłam jej głową.
─ Tak, mapa naszych terenów.
─ Naprawdę? – Spytała, a ja przytaknęłam.
─ Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego butelka z pergaminem, na którym są nasze tereny, dryfowała samotnie w morzu. – Odparłam.
─ Dzień dobry drogie panie! – Zawołał wesoło Atrehu, pojawiając się znikąd. Obie podskoczyłyśmy zaskoczone, jego nagłym pojawieniem się.
─ Atrehu! Niech cię! – Zaśmiałam się, a Itami wraz ze mną.
─ Wybaczcie. Byłyście tak zajęte, że musiałem skorzystać z cudownej okazji. Kto wie, kiedy pojawi się kolejna? – Odparł z szerokim uśmiechem.

Od Naharys'a ~ Event wakacyjny (pisarski ~ "Skrzynia Cennej Niespodzianki")

Woda z głośnym, donośnym szumem rozbijała się o skały u stóp niskiego klifu. Aż krople wzburzonej morskiej wody spadały wprost na jego białe futro. Mewy latały na tle błękitu nieba, kreśliły jakieś znane tylko im powietrzne znaki, płacząc głośno. Wybrał się tu samotnie, by przemyśleć kilka spraw, a dzień, w którym Alfa ogłosił wszem i wobec, że zwalnia wszystkich członków Watahy z pełnionych obowiązków, wydawał się do tego idealny. Może zabrzmieć to w jego mniemaniu dość dziwne, ale zaczął zastanawiać się nad sensem jego przynależności do tego świata. Jakim jest elementem puzzli w tej całej życiowej układance? Niby myślenie dość normalne u każdej dorosłej osoby. Oczywiste i naturalne, a mimo to, czuł się dość dziwnie z tymi myślami. Z natury był wojownikiem i też nim pozostał, co akurat niezmiernie mu pasowało. Od zawsze kręciło go życie w ciągłej adrenalinie, w zawrotnym pędzie stąpając po krawędzi... ale do czego to wszystko go prowadziło?
Kiedyś być może skończy się to jego rychłą śmiercią, albo zderzy się z losem wegetującej rośliny. Z drugiej strony nie miał u boku ukochanej, nie spłodził żadnych szczeniąt, więc co miał do stracenia, poza rozwojem swej militarnej pasji?

Od Tegai ~ "Event wakacyjny (pisemny ~ "BO NIGDY NIE MOŻE OBYĆ SIĘ BEZ PROBLEMÓW")

~ Jak ja kocham lato! ~ Pomyślałam wesoło, po raz ostatni spoglądając ku słońcu. Właśnie zbierałam się do krótkiego spaceru. Musiałam udać się do różowego drzewa w centrum Dailoran. Tam czekali na mnie Itami razem z Atrehu. Jakże moja ekscytacja rosła z każdą chwilą. Wspomniałam ostatnio rudemu samcowi, że nie miałam jeszcze okazji udać się na plażę Sol Illustris. On zaś stanowczo oznajmił, że trzeba to jak najszybciej nadrobić. Dlatego też właśnie szłam w wyznaczone miejsce. Radość rozpierała moje serce, a uśmiech nie chciał zejść z mojego pyska. Najprawdopodobniej przez ekscytację, znalazłam się na miejscu wiele szybciej, niż zazwyczaj. Zbliżając się do pięknej różowej rośliny, zauważyłam, że Atrehu już pod nią siedzi. On także mnie dostrzegł i posłał w moim kierunku uśmiech. Wstał i ruszył w moim kierunku.
— I jak? Gotowa na plażowanie? - Spytał, a ja podskoczyłam radośnie.
— Oczywiście! Jeszcze nigdy nie czułam się tak podekscytowana! - Odparłam wesoło. Mój ogon energicznie merdał na boki, co spowodowało krótki śmiech ze strony basiora.
— Właśnie widzę. Zaraz mi tu odlecisz. - Odparł rozbawiony i przysiadł. Ja uczyniłam to samo.
— Itami się spóźnia? - Spytałam.
— Nie. Będzie punktualnie. To my jesteśmy przed czasem. - Odparł z tą samą nutą rozbawienia.
— Jak to? - Spytałam zaskoczona.
— Ja jestem wcześniej, ponieważ nie miałem nic do roboty. Postanowiłem więc przyjść wcześniej i poczekać na swoje damy jak prawdziwy dżentelmen. - Odparł z wymownym uśmiechem. Zachichotałam i pokręciłam głową rozbawiona.
— Masz rację. Prawdziwy dżentelmen z ciebie. Jestem pewnie wcześniej z powodu podekscytowania.
— Niewykluczone. - Odparł i spojrzał za mnie. — A oto i najmłodsza z naszej trójki. - Odparł. Obróciłam głowę, na tyle ile mogłam, by spojrzeć za siebie. Widząc zmierzającą w naszym kierunku Itami, wstałam gwałtownie i pognałam w jej kierunku. Z impetem wyleciałam w nią, z łapali otwartymi do najmocniejszego objęcia z mojego "katalogu". Samica zaśmiała się i również mnie objęła.
— Dwie piękne panie u moich łap. - Zaśmiał się Atrehu, podchodząc do nas. Obie spojrzałyśmy na niego w tym samym czasie karcąco. To spowodowało, że Atrehu znów zaczął się z nas śmiać. Wstałyśmy z ziemi i otrzepałyśmy się z niej. Spojrzałam na Itami z wesołym uśmiechem.
— Dziękuję, że idziesz z nami. - Powiedziałam podekscytowana. Ktoś śmiało mógłby oznajmić, że jestem teraz w ciężkim stanie i nie ma takiej siły, która pomogłaby mi się uspokoić.
— Nie zostawiłabym cię na łasce Atrehu. - Zaśmiała się, a rudy samiec teatralnie przewrócił oczami. Po chwili całą trójką zaczęliśmy się śmiać. Po krótkiej wymianie zdań ruszyliśmy ku plaży. Atrehu prowadził, a ja wraz z Itami szłyśmy nieco z tyłu. Zaczęłyśmy rozmawiać o medycynie. Obie interesowałyśmy się medycyną i to sprawiło, że przegadałyśmy razem całą drogę.
— Czuję się zapomniany. - Wtrącił w pewnym momencie dla żartów Atrehu. Zaśmiałyśmy się obie.
— Wybacz Atrehu, ale wiesz, jak to jest, gdy spotkają się dwie wadery z pasją do ratowania życia. - Zażartowała Itami.
— Tak, tak. Wiem. Na szczęście jesteśmy na miejscu. - Odparł. Gdy to usłyszałam, jak strzała popędziłam na przód. Widząc piękny, mieniący się w świetle słońca piasek i palmy rosnące wokół, zabrało mi dech w piersi.

środa, 27 września 2023

Od Calem'a ciąg dalszy Tuna ~ "Wulkan z głębin"

Calem zasiadł do swego śniadania złożonego z jajecznicy na boczku, okraszonej sporą ilością szczypiorkiem i zeszkloną cebulką. Tak, jak uwielbiał. Posiłek postawiła mu nowa służąca, która nie znała jeszcze zbyt dobrze Calem'a, by ograniczyć swój kontakt z nim do bezsłownego zaserwowania posiłku. Młoda energiczna wadera chciała jednak wykazać się swą osobistą sprzedażą. 
– Smacznego. Czy jest jeszcze coś, co mogłabym dla pana zrobić? - spytała miłym, uprzejmym tonem, na co Calem nie zwrócił szczególnej uwagi. 
 – Nie. - Rzucił krótko, nie racząc wadery nawet odrobiną spojrzenia swych wściekle bursztynowych oczu. 
 – Jest pan pewien? Mogłabym... 
 – Posłuchaj mnie, złociutka - wyrwał w końcu Calem chłodnym tonem. - Ty masz chyba problem z mózgiem albo ze słuchem. Wyraziłem się chyba dość jasno i zrozumiale. Nie, znaczy nie, więc zabieraj swój kolorowy tyłek w troki i zjeżdżaj stąd! 
 – Przepraszam... nie chciałam... - młoda służebna wadera wycofała się z położonymi po sobie uszami i piekącymi rumieńcami, które oblały jej kremowe policzki. Odprowadził ją chłodnym wzrokiem, aż zniknęła między klientami, by przyjąć kolejne zamówienia. Westchnął ciężko i zerknął na swój posiłek z dziwnym niesmakiem. Cholera, znowu to samo, pomyślał przelotnie. Muszę zacząć nad sobą panować. Z tymi myślami zaczął ścierać nadmiar tłuszczu z jajecznicy żytnim chlebem. Jajka pochłonął kilkoma kłapnięciami pyska, gdyż pomimo iż była to spora porcja, z jego gabarytami zniknęła w oka mgnieniu.   
– Dzień dobry, Calemie. - Calem uniósł głowę zaskoczony nagłą obecnością kolejnej wadery.

niedziela, 24 września 2023

Od Filonoe ciąg dalszy Naharys'a ~ "Niebezpieczne połączenie"

Jeśli kiedykolwiek ktoś powiedziałby Filonoe, że na drugim spotkaniu z basiorem będą robić konkurs picia, wadera zapytałaby się pewnie czy przypadkiem nie byłoby to odpowiednikiem solidarności w przyjaźni, lub braterską rywalizacją. Albo, gdyby powiedzenie, że to będzie najdłuższy mecz między dwoma wilkami, też możliwie podobnie by to skwitowała w myślach. Nie, żeby miała coś przeciwko - mimo stonowanej żeńskiej tonacji ciała, głowę miała wyjątkowo mocną w standardach picia na tyle, że była uznawana za przedstawiciela ścisłej czołówki wytrwałych wilków w piciu. I jeśli zastanawiasz się czytelniku, czy konkurowała wcześniej gdzieś indziej, to odpowiedź brzmi tak. Filone wielokrotnie brała udział w tego typu konkursach w gronie rodzeństwa, zawsze wytrzymywała do końca jako jedna z najlepszym stanem idącego w kategorię upojenia alkoholowego.
A teraz proszę, oto oboje siedzą przy ladzie baru z dobrą zagryzką i pokaźną ilością już opróżnionych kieliszków regionalnej wódki. Nie mogła zaprzeczyć faktu, że była niezła w porównaniu do już znanych mocnych trunków, jakie miała okazje pić dotychczas. Cóż za wesoła gra.
Jako persona znająca jego sytuację sprzed kilku dni, nie mogła się nadziwić, że podjął się wyzwania. Sam musiał na pewno szybko się zorientować w swojej średnio ciekawej sytuacji, ponieważ starał się jak najbardziej ograniczać ruchy głową. Filo, natomiast wyczuwała u niego z wolna występujące objawy, delikatne błyski w oczach wyraźnie na to wskazywały.
— No to jeszcze jedna runda? - Zapytała się go wprawionym tonem. Samica bawiła się przednio i znając swoje możliwości, wiedziała, że może śmiało kontynuować.
— Nie mam już czym płacić... - Odpowiedział wilk już nieco przygaszonym tonem. Jak nic zawroty głowy musiały się pojawiać. Czyżby brak gotówki oznaczał koniec zabawy?
— Ja zapłacę za was! - Wtem pojawił się on, wybawca narodu alkoholików i ich radosnych libacji. Basior, który zawołał energicznym głosem, wychylił się z tłumu, niemal rzucając sakiewką na ladę, omijając plamy po ulaniu się procentowego napoju i kropel tłuszczu z zagryzki. Pierwsze, co się rzucało w oczy, było jego rude futro, które przemieszczało się z każdym ruchem ciała, natomiast bursztynowozłote oczy ożywione były bystro pochłonięte obserwacją walką na wchłanianie kolejnych kieliszków. — Ciekaw jestem, kto z was polegnie. Wy też jesteście ciekawi? Wesprzecie pojedynkowiczów?

sobota, 23 września 2023

Od Tegai ciąg dalszy Atrehu ~ "Blask wchodzącego słońca"

Jeśli dzień wcześniej ktokolwiek powiedziałby mi, że moje życie zmieni się w mgnieniu oka, wielkim prawdopodobieństwem byłoby, że nie do końca bym mu uwierzyła, ale ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, stało się właśnie to. Moje życie, moja codzienna rutyna całkiem zanikła, a to wszystko za sprawą jednego wilka, a dokładniej, jednej hybrydy. Jak bardzo dziękowałam bogini za to, że zauważyłam go podczas szkolenia, a potem na dodatek wpadłam na niego. Dzięki temu poczułam, że mój los w końcu się odmieni. Zaczynałam odczuwać tego skutki. Atrehu stawał mi się coraz bliższy. Dostrzegałam, że wiele nas łączy oraz rozmowy z nim były bardzo miłe i chętnie ciągnęłam je dalej. Dodatkowo poznałam kolejną wspaniałą samicę, Itami. Miałam przeczucie, że z nią także łączy mnie naprawdę wiele. Ona, tak samo, jak ja, chciała nieść pomoc potrzebującym. Widząc ją tak zabieganą, odczuwałam jednocześnie podziw, jak i zmartwienie. Dostrzegałam, że daje z siebie sto, jak nie dwieście procent, by pomóc cierpiącym. Dodatkowo widok tych wszystkich cierpiących pacjentów. Cóż... nie tylko widok. Same jęki bólu sprawiały, że moje ciało drżało nieco, oplecione poczuciem niepokoju i strachu. Czułam silną potrzebę, by pomóc im wszystkim. Oni tak bardzo pragnęli spokoju, pragnęli ukojenia w bólu.

czwartek, 21 września 2023

Od Itami ciąg Dalszy Dante Eziosso ~ "Jak lis do lisa"

~ Nie ruszaj się. ~ Pomyślała któryś raz z kolei kiedy Atrehu lekko szarpnął zwichniętą łapą, gdy ta próbowała unieruchomić dwa sąsiadujące ze sobą kości prymitywnym opatrunkiem. Tylko tyle potrafiła zrobić dla przyjaciela bez dostępu do specjalnego sprzętu, jaki mogła tylko znaleźć w lecznicy. Wiedziała, jak rudy samiec nienawidził tego miejsca, choćby ze względu na nieprzyjemną mieszaninę zapachów ziół i fetoru choroby i moczu. Jakby nie było, pacjenci mieli swoje fizjologiczne potrzeby, ale niekiedy przywiązanie do jednego łóżka na kilka długich tygodni bywa utrudnieniem. 
– Coś ty zrobił, że tak się urządziłeś? - Zapytała Itami, sprawdzając z każdej strony, czy opatrunek aby nie cisnął za bardzo, by nie zakłócić prawidłowego krążenia. 
– Treningi. - Wytłumaczył się jednym słowem. Czasem jedno słowo potrafi wytłumaczyć więcej, niż tysiące innych. Itami już zaczęła rozsnuwać pewne podejrzenia w głowie; Atrehu musiał nadmiernie przeciążyć staw, stanąć na nierównej powierzchni albo zagapił się na potencjalnie piękną waderę, nie widząc jednocześnie ścieżki przed sobą. ~ Eh, wojownicy. ~ Pomyślała, kręcąc z dezaprobatą głową. 
– To co wy na tych treningach robicie? Wory z węglem przenosicie? 

niedziela, 17 września 2023

Od Amaru ciąg dalszy Naharys’a ~ "Kulawa znajomość"

Ten dzień nie należał do łatwych. Już wchodząc dziś do lecznicy, wiedziałem, że lekko nie będzie. Takie rzeczy się po prostu czuje. Choć początek nie był aż tak zły, tak później stał się on koszmarem, który przeżywałem niemal każdego dnia, odkąd objąłem stanowisko (młodszego, ale jednak) medyka. Już w momencie, gdy do gabinetu wszedł drący pysk szczeniak ze swoją matką, wiedziałem, że po tej wizycie dostanę nerwicy. Nawet jeśli to Weugo był głównym medykiem, który się nim zajmował, to ja też musiałem wysłuchiwać ryków tego dzieciaka, a potem reprymend mojego starszego kolegi po fachu na temat tego, co robię nie tak.
Szczególnie zdenerwował się, gdy nagle zaczęło lać jak z cebra, a ja zorientowałem się, że przecież zostawiłem suszące się na zewnątrz zioła. W pośpiechu zerwałem się na zewnątrz, a gdy wróciłem, Weugo od razu przeszedł do suszenia mi głowy. Byłem zirytowany jego towarzystwem, dobrze wiedziałem, jak powinno się leczyć i byłem absolutnie przekonany, że mogę to robić samodzielnie jako oficjalny medyk. Niestety, ta decyzja nie należała do mnie.
Już miałem odetchnąć z ulgą, gdy postanowił pójść do składzika po bandaże, których zabrakło w gabinecie, lecz wtedy natknął się na obcego, białego wilka z wyraźnym urazem łapy. O dziwo jednak Weugo postanowił dać mi szansę na wykazanie się. Prawdopodobnie jednak tylko dlatego, że kontuzja nie wyglądała zbyt poważnie.

sobota, 16 września 2023

Od Naharys'a ciąg dalszy Filonoe ~ "Niebezpieczne połączenie"

Wadera jeszcze chwilę czuwała nad nim. Próbowała pochwycić z nim kontakt wzrokowy, lecz ten unikał ją, jakby bał się, że w jej grymasie dostrzeże choćby ślad podstępu. Gdy jednak na moment złączył się z nią wzrokowo, nic takiego nie spostrzegł. Mierzyła go za tym wzrokiem, nie tyle typowo oceniającym, co pełnym zainteresowania. Potem ruszyła, rzucając na odchodne krótkie, aczkolwiek ciepłe pożegnanie - Basior miał nadzieję, że niczego nie pominął przy wskazywaniu konkretnego kierunku ku Varonie. Ze stłuczonym czerepem nic nie wiadomo. 
Zorientował się, że jest jedynym pacjentem w lecznicy, więc cały dzień zmitrężył z Itami na różnorodne tematy - począwszy od zbliżających się nowych obowiązków w Zaciszu, a na zwyczajnych obowiązkach domowych skończywszy - przez co zanim się obejrzał, było już późne popołudnie. Ciekaw był, czy Filonoe udało dotrzeć do miasta bez większych komplikacji - ba! Nie zdziwiłby się, gdyby po drodze napotkała niespodziewane spotkanie z głodnym niedźwiedziem, bowiem gościniec wiódł przez gęsty las. 
— Rodzice z Varony zaczęli wytyczać do Alfy pewne pisma z prośbą o przyjęcie ich pociech do Watahowej Szkoły. Oczywiście zgodził się, ale pod paroma warunkami. Jako, że szczeniaki nie należą do Dailoran, rodzice są zobowiązani uiścić zapłatę za naukę ich pociech. Po drugie, strażnicy Dailoran będą odprowadzać szczenięta spod granicy do szkoły i z powrotem. Wiesz taka kolejna forma ostrożności. 

Od Dante Eziosso do Itami ~ “Jak Lis do Lisa”

Czy widzieliście kiedyś lisa przykrytego stertą ksiąg i zwojów? Nie? Tego burzowego popołudnia pewna młoda wadera miała taką możliwość. I pomyśleć, że nic nie zapowiadało takiego spotkania. Zacznijmy jednak od początku tego cudownego dnia.
Dante, jak to miał w zwyczaju obudził się ze strasznym bólem głowy spowodowanym kacem.
– Hah! Kto by pomyślał, że niemal cały oddział wojowników Króla Lorunda to tacy imprezowicze? - Basior zaśmiał się, na wspomnienie ubiegłego wieczoru. Jego myśli powędrowały do wspomnień pewnego muskularnego basiora z tejże jednostki, a jego rozmarzone oczy zaszły delikatnie różem. Lis wstrząsnął głową, po czym chwycił grzebień z kości renifera i wziął się za codzienną pielęgnację. Pozbierał myśli i zażył kilka ziaren maku, po czym zszedł do biblioteki uprzednio zakuckluzając za sobą ciężkie dębowe drzwi. Biblioteka miasta Varona to niezwykłe miejsce bogate w wiele wartościowych zapisów. Po 2 latach funkcjonowania liczyła już bowiem ponad 2000 różnych pozycji oraz wiele łapopisów tychże dzieł. A żeby było weselej, dziś miał przybyć kurier z aż sześcioma egzemplarzami najnowszego dzieła niejakiego Szrona. "Pośród kwiatów Maku". W miasteczku jest wielu fanów kryminałów i w tym 6 miłośników samego Szrona, którzy już dopytywali o dostępność do nowości spod jego łapy.

piątek, 15 września 2023

Od Atrehu ciąg dalszy Tegai ~ "Blask wschodzącego słońca"

Choć bym nie wiem, jak próbował, nie byłem w stanie jej odmówić. No bo jak tu powiedzieć "nie", gdy patrzy na ciebie z takim uśmiechem i prośbą w pięknych, zielonych i lśniących oczkach?
Jeśli ktoś byłby w stanie oprzeć temu urokowi, to należał mu się medal. Osobiście poległem na starcie, gdy tylko zbliżyła się do mnie, zadzierając lekko głowę do góry. I przyznać muszę szczerze, że naprawdę miała słodkie spojrzenie. Blask szmaragdu otumanił moje zmysły. Kąciki oczu podniosły się do góry. Kiwnąłem głową na znak, by poszła za mną. Uśmiechnęła się szerzej, wprawiając swój ogon w ruch. Zrównała ze mną kroku, ocierając się delikatnie o mój bok. Serce zabiło mi mocniej, a dziwna wiązka elektryczności przeniknęła w miejsce zetknięcia. Wstrzymałem oddech, po czym wypuściłem powietrze z ust. Tegaia zdawała się nie czuć tego samego albo to ja coś sobie wmawiałem. Musiałem przestać to analizować, a całą uwagę skupić na zadaniu.
W każdym razie ruszyliśmy w stronę lecznicy, gdzie stacjonować miała Itami. Swoją drogą ciekaw byłem, czy z tego spotkania wyniknie coś niepowtarzalnego. Wadery miały podobne charaktery. Obydwie były dobroduszne, z misją niesienia pomocy, gdzie tylko się dało. Każda na swój indywidualny sposób, jednakże tylko ślepiec nie dostrzegłby podobieństwa.

środa, 13 września 2023

Od Filonoe ciąg dalszy Naharys'a ~ "Niebezpieczne połączenie"

Od początku uzyskania z powrotem przytomności przez basiora, nawet jeśli niekoniecznie pełnej, coraz bardziej była go ciekaw. Starał się trzymać od niej na stosowny dystans, który zauważała, nie jadł jej z łapy. Nie był ślepo zapatrzony w nią niczym w pewnego rodzaju obrazek. Jasne, zdradzał momentami spojrzenia z uwagi na jej niestandardowy mix kolorystyki i cechy fizyczne wadery, ale to było naturalne dla każdego przedstawiciela obu płci. Wydawało się, jakby dostrzegać u niej fasadę odgrywania pożądanej roli, w jakiej sytuacji byli, że udawała.
Zaiste zaimponował jej jak żaden inny wilk poznany dotychczas.
Już na bok należało odstawić jego wizerunek fizyczny. Naturalnie, mimo jeszcze otaczającego go po całym ciele brudu z tamtego zapadliska, był przystojny, zwłaszcza jego oczy. Zdecydowanie odróżniał się od innych przedstawicieli swojej płci, co było miłą odmianą. Zupełnie jakby chciał zbudować oddzielającą ich ścianę. Być może nie zdawał sobie sprawy, że niemalże jego aura starała się odepchnąć jej własną, nie pozwalając na zmieszanie ich ze sobą. Zupełnie jakby wyczuwał w niej zagrożenie, od którego należy trzymać się jak najdalej możliwe. Żadne łaszenie się czy oznaki chęci bycia zadowolonym w sprawach cielesnych, nawet nie było maślanych oczu, oj nie. Nie była to żadna znana reakcja ku niej, czym nieświadomie sobie zaplusował u wadery.

poniedziałek, 11 września 2023

Od Itami ciąg dalszy Atrehu ~ "Cień róży"

— Ja... Cóż... Bo widzisz... Ja... - W milczeniu przysłuchiwała się jego urywanym dukaniem, dosłownie jakby stracił całą swą pewność siebie. Wzrok mimo tego nie odrywał się od jej ust i wadera w lot pomyślała, że to ona jest powodem jego zakłopotania. Miała już opuścić wzrok, kiedy poczuła delikatny i stanowczy jednocześnie dotyk łapy basiora na swym podbródku, która poderwała jej głowę do góry. Atrehu wpił się w jej usta, jak w soczysty owoc. Silny język kochanka rozwarł jej usta i złączył się z jej językiem, które stykały się ze sobą w rytmie ruchu jego głowy. Podłoga miała ochotę osunąć się jej spod łap, kiedy przyjęła od Atrehu ten gorący pocałunek. Przy nim czuła się taka lekka, uległa urokom jego przenikliwego wzroku. Wytarła nadgarstkiem mieszankę ich ślin z podbródka i uśmiechnęli się do siebie. Dość głupkowato, jakby byli zaledwie smarkaczami, bawiącymi się na plaży wśród szumu morskich wód. Uchwycił ją delikatnie, musnął opuszkiem kciuka po spalonym rumieńcem policzku i poczuła na nim jego przyjemny oddech.
— Yhm... Cóż, masz już odpowiedź dlaczego. - Odparł po chwili ciszy, jaką poświęcił na napawaniem się błękitem jej oczu, których błysk ożywił się momentalnie.
— Straciłeś swój wolny czas po pracy, byleby tu przyjść i mnie pocałować? - Zapytała nieco zdziwiona, czując nadal w swych ustach smak jego śliny. Przegryzła lekko dolną wargę, nie tracąc basiora z oczu. Na ten widok Atrehu przełknął głośno ślinę i westchnął cicho, widocznie pobudzony. Już wiedziała, jak go podniecić.
— Cóż mogę rzecz. Przy tobie zapominam języka w gębie, że nie wspomnę o racjonalnym myśleniu.
Itami odchyliła głowę do tyłu i wybuchła śmiechem. Melodyjnym i dźwięcznym, w którym zakochałby się niejeden. Co, jak co, ale Itami nigdy nie chwaląc się tym, posiadała dosłownie piękny głos.
— Jesteś kochany, Atrehu. - Odparła cicho, przykładając swój piekący od rumieńców policzek do masywnej piersi basiora, zanurzyła się w jego futrze i zaciągnęła się zapachem ciała. Rudy przyjął ją do siebie, zmysłowo mrucząc do ucha.

Od Naharys'a ciąg dalszy Filonoe ~ "Niebezpieczne połączenie"

 – Filonoe. - Powtórzył. – Filonoe. Piękne i niespotykane imię. Twoi rodzice muszą być bardzo kreatywnymi wilkami. 
Zanim wadera zdołała powiedzieć cokolwiek, z góry dobiegł ich nagłe nawoływanie grupki paru wilków, którzy nachylali się nad poszarpanymi krawędziami przepaści. Naharys widział ich jako niewyraźne, rozmazane punkciki, jakby wyłaniali się z gęstej mgły. Mdłości nadal ściskały mu gardło i żołądek, w każdej chwili mógł znów puścić pawia, nawet jak jego żołądek był pusty, jak skorupka wyżartego orzechu. 
– Bądźcie cierpliwi! - Krzyknął do nich wysoki, ciemnowłosy basior o niezwykle mocnych, niebieskich oczach, które mimo niewyraźnego obrazu, Naharys widział ich przebijający się przez mgłę blask. – Zaraz was stąd wyciągniemy! 
– Tylko proszę, pośpieszcie się! - Odkrzyknęła Filonoe wielce zmartwionym tonem, choć Naharys zdawał sobie sprawę, że ona sobie tylko pogrywa – miała to bowiem wymalowane na swym licu. A z wymalowanym, teatralnie zmartwionym grymasem i tonem, lico miała jeszcze bardziej piękniejsze. Nie miał jednak sił, by utrzymać głowę w powietrzu, oparł ją więc o wystający kamień, sycząc przy tym z promieniującego bólu. Ból był paraliżujący i otępiający. ~ W tym przypadku to myślenie nawet boli... ~