— Połóż ją do łóżka i dopilnuj, aby się przespała - znów usłyszała głos brata. Głos, który nagle diametralnie przybrał całkiem inny, bardziej wrogi ton. Albo może tylko ona to tak odebrała.
— Dobrze... Tylko, bądź łaskaw trzymać harce na wodzy.
Itami nie poruszyła się, chciała zachować przy tym pozór nieobecnej, kiedy oba basiory bliskie jej sercu, wymieniają między sobą dość napięte zdania. Momentalnie poczuła znajome ciepło, które niejednokrotnie pojawiało się, gdy Atrehu... traktował ich znajomość z dość erotycznym podtekstem.
— Boisz się, że ją wykorzystam?!
~ Ja bym to nazwała dość inaczej. Pocieszeniem. Tak! To dobre słowo!
— Wykorzystasz? Nie. Gdybym się tego obawiał, nie pozwoliłbym Ci zostać z nią sam na sam. Nie wyglądasz mi na takiego.
I gdyby jeszcze tego było mało, w paradę wtrąciła się Muiri. Gdy Gaspar zniknął za drzwiami pokoju ich matki - tak bynajmniej stwierdziła po dźwięku zamykanych drzwi - jej siostra nagle, jak gdyby kopiując ton ich brata, powiedziała.
— Z jednym mój brat ma rację. Trzymaj łaskawie swój sprzęt schowany.
A potem już było tylko gorzej. Muiri zrugała Atrehu z góry na dół na wspomnienie o tym, co zdarzyło się tam, w jej pokoju, gdy była sama z basiorem. Seks był równie naturalny, co śmierć, która spojrzy nam w oczy w ostatniej ich godzinie. A wiedziała, że tego wtedy potrzebował Atrehu. Wyładować się, zaspokoić, znaleźć ujście swym emocjom. A ona z pociągnięciem języka przyjęłaby na siebie wszystko, co tak bardzo dręczyło samca... gdyby nie Muiri...
Udawała, że śpi. I nikt o tym nie wiedział, dlatego też dowiedziała się, jaki Atrehu potrafił być delikatny. Powolnym, czułym, aczkolwiek silnym chwytem usadowił ją na swym grzbiecie. Nie ruszyła się, lecz nie mogła odmówić sobie okazji, by zaciągnąć się wonią jego sierści. Mruknęła cicho, niby przez sen, pozwoliła sobie na lekki uśmiech. Co jak co, ale do walenia ściemy miała talent.
Z równą czułością położył ją na miękkiej pościeli z futer i czekała, aż zajmie miejsce obok niej. Tak bardzo tego chciała... poczuła dotyk jego palców, ścierających ślady łez, które nieznośnie moczyły jej sierść na policzku. Pocieszał ją fakt, że basior może czuwać przy niej... ale nie koło niej. Atrehu zrezygnował miejsca obok na rzecz zimnej, twardej podłogi... miała ochotę przestać udawać i zrugać samca za jego decyzję, ale... nie chciała też zmuszać samca do niczego. A poza tym, nie potrafiłaby mu rozkazać. Co innego on. Zrobiłaby wszystko, co Atrehu by rozkazał, bowiem nie miała duszy buntowniczki. A mimo tego chciałaby być, jak on. Zdecydowana, zbuntowana, uparta i niezależna. Z tymi myślami zbliżyła się nieco do samca, poczuła pocałunek na czole i usłyszała zmęczone westchnięcie basiora.
*
OPOWIADANIE W RAMCE ZAWIERA SCENY PRZEZNACZONE DLA OSÓB DOROSŁYCH. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. JEŚLI CIĘ NIE INTERESUJE, OMIŃ RAMKĘ.
OPOWIADANIE W RAMCE ZAWIERA SCENY PRZEZNACZONE DLA OSÓB DOROSŁYCH. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. JEŚLI CIĘ NIE INTERESUJE, OMIŃ RAMKĘ.
Mimo stresu i niepokoju, przez obecność Atrehu, sen dopadł ją raptownie, nagle. A był on dość brudny i przechodzący wszelkie jej wyobrażenia. Sen przedstawił jej obraz przytulnego pokoju, ciepłego uszka i dźwięk przyjemnie trzaskającego ognia w kominku. Nagle poczuła, jak czyjeś łapy przykładają jej własne do pościeli. Łapy Atrehu. Stał nad nią, obdarował ją czułym jednocześnie pełnym żądzy wzrokiem. Nie musiał nic mówić, by ją zdominować. A potem poderwała głowę w górę, między ich przytulonymi ciałami spostrzegła grubą, pulsującą męskość basiora, która zmysłowo ocierała się między jej piersiami. Piersiami, które zesztywniały nagle w przepływie fali nagłego podniecenia.
— Atrehu... - mruknęła chwilę po tym, jak wypełnił jej wnętrze i jęknęła cicho. Zamknęła oczy i pozwoliła mu się ujeżdżać. Tak, jak ogier ujeżdżał swą klacz, tak on robił to z równie mocną zawziętością i pasją.
Nie dane jej jednak było dotrwać chwili, gdy samiec kończy w niej, bo nagle wróciła do rzeczywistości. Szarej, ponurej, depresyjnie siermiężnej rzeczywistości. Poczuła obok siebie czyiś ruch i nagle pomyślała, że to, co robili ze sobą, to nie był sen. Naciągnęła się jak struna, wygięła ciało w łuk, ziewnęła głośno. Basior, leżąc obok, przegryzł delikatnie jej ucho i mruknął cicho,
— Dzień dobry, przystojniaku. - mruknęła z uśmiechem.
— Dzień dobry, piękna - odparł ciepłym tonem. Tonem, który skrywał w sobie nutkę wyraźnego pobudzenia. Ziewnęła jeszcze raz i otarła się zadem o udo basiora, czując przy tym... zamarła. Mocno przyciągnął ją do siebie, aż ich ciała zderzyły się ze sobą z charakterystycznym klapnięciem. Westchnęła głośno, zdziwiona nagłą reakcją basiora, który nagle zaczął poruszać biodrami. Zaczął pobudzać bardziej swego nabrzmiałego członka, ocierając go o zad Itami. Z narastającym biciem serca i przeszywającymi ją ciarkami obserwowała, jak czerwona, wilgotna i gruba główka męskości szturcha jej wrażliwe miejsce. Potem stawała się coraz dłuższa, jeszcze bardziej wilgotniejsza. Zręcznie prześlizgiwała się między jej wargami, zawadzała o łechtaczkę, aż zorientowała się, że wilgotnieje. Atrehu objął ją wokół szyi, zmusił by spojrzała na niego, by wykręciła pysk w jego stronę. Wbił się w usta Itami z równą lubieżnością, nie przestając wprawiać biodra w coraz to namiętne ruchy. Całował ją jak chciał, brał jej usta, jak soczysty owoc, ocierał swój język o jej, a ona nie potrafiła mu odmówić przyjemności. Potem już z gardła Itami wydobywał się lekki, cichy jęk, bowiem basior przyspieszył ruchy bioder, a członek zaś coraz agresywniej tarł o jej kobiecość. Zauważyła jak Atrehu zmarszczył wargi. Zatrzymała go nagłym gestem. Usiadła naprzeciw niego, czując nieznośne swędzenie, jakie wywołał on. Sprawca, który zerkał teraz na nią ciepło, czule jak na delikatną muszelkę. Uśmiechnęła się szeroko, wdzięcznie wtuliła policzek w jego pierś.
— Dziękuję, że jesteś przy mnie.
Nie odpowiedział. Odsunął ją od siebie i uniósł jej głowę, przykładając palec do podbródka Itami. Zbliżył niebezpiecznie usta do jej spragnionych ust, rozwarł pysk nagłym ruchem języka i sycił się smakiem wadery. Ukradkiem zaś pochwycił łapę Itami i przyłożył ją do siebie. Czuła przyjemny puls, twardość i ciepło, przez co Itami wstrzymała powietrze. Odsunąwszy od niej usta, Atrehu musnął łapą policzek wadery, niezwykle czule i delikatnie, przejechał nią powoli w kierunku karku. Zatopił palce w gęste futro Itami, delikatnie aczkolwiek stanowczo, pociągnął jej głowę w dół, ku nabrzmiałej męskości, która momentalnie zniknęła w ustach wadery.
*
Atrehu westchnął ciężko, napiął wszystkie swoje mięśnie i nie dopuścił Itami do wcześniejszego wycofania. Czuła narastające ciepło, które momentalnie wypełniło jej usta, mimowolnie wypluła to, czego nie potrafiła przełknąć. Nie był natarczywy ani gwałtowny, ale kurczowo trzymał jej kark do czasu, aż nie skończył. Z trudem i odruchowym spazmem, przełknęła wszystko i chwytała łapczywie oddech w czasie, gdy basior sapał widocznie usatysfakcjonowany. Itami zaśmiała się po chwili, ścierając wierzchem łapy fragment pozostałego nasienia z podbródka, i na jego oczach zlizała je powolnym, delikatnym ruchem języka, co też przyprawiło samca o gwałtowne bicie serca.
— Jak było? - zapytała nieśmiałym, jak zwykle typowym dla siebie tonem.
— Jak zwykle przeszłaś samą siebie, Kruszynko - skomentował jednym tchem.
Zaśmiała się cicho i westchnęła rozemocjonowana.
— Jeeju, to było niesamowite!
— Chciałabym cię przeprosić za to, jaki zawód spotkał cię z moim rodzeństwem. Są nieco przewrażliwieni tym wszystkim...
— Nic się nie dzieje - odparł Atrehu z szerokim, zawadiackim uśmiechem. Zerknął znacząco na wystający koniuszek chowającej się męskości. — Powiedzmy, że to było zadośćuczynienie.
Itami parsknęła śmiechem i przytuliła się do przyjaciela, a ten bezceremonialnie poczochrał ją po bujnej grzywie.
— Swoją drogą, skąd wiedziałaś, że Muiri i Gaspar rozmawiali ze mną? Przecież spałaś?
Itami odsunęła policzek od piersi Atrehu, zerknęła na niego wzrokiem typowo niewinnym i dopiero teraz zdała sobie sprawę ze swojej wtopy.
— Noo, udawałam że spałam. Jestem wręcz dumna, że nikt się nie poznał - wymamrotała półgębkiem.
— O ty perfidna... - parsknął Atrehu i wtórnie poczochrał jej włosy. — Niezła z ciebie aktoreczka.
— Przecież z tego słyną małe liski - puściła mu perskie oczko, mrużąc przy tym zmysłowo oczy. — Są niegrzeczne i perfidne.
— W takim razie zasługujesz na karę, perfidny lisku.
— Spróbuj mnie złapać!
W tamtym momencie dobiegł ich głośny trzask otwieranych z dołu drzwi. Zupełnie jakby ktoś wparował do domu w pędzie. Zerknęła pytająco na basiora, który z takim samym zdziwieniem zderzył się z jej błękitnymi oczami.
— Idę sprawdzić kto to...
Atrehu zatrzymał ją na moment, a ona zaskoczona zerknęła w jego stronę. Przyjaciel chwycił w łapę kawałek lnianej chusteczki i począł doprowadzać jej wygląd po porządku, ścierając z sierści to, co pozostało po ich niedawnej zabawie. Kompletnie zapomniała o tym i w pośpiechu zaczęła rozczesywać sobie rozczochrane futro na karku, głowie i szyi, nałożyła za uchem eteryczny olejek, by zamaskować zapach przyjaciela, po czym ruszyła ku drzwiom.
— Idź zobacz, kto to, a ja... skorzystam z toalety.
— Jasne - rzuciła krótko i ruszyła schodami w dół. Już z góry dopadł ją zapach, tak znajomy, jak popołudniowy deszczowy wicherek. W blasku wpadającego do wnętrza salonu wschodzącego złotego światła ujrzała ojca, ściskającego w objęciu Muiri. Jej siostra wręcz skoczyła na niego w przepływie obezwładniającej radości, a Itami wręcz sparaliżował nagły strach.
~ O kurcze! Jeśli ojciec zobaczy Atrehu, rozszarpie go, jak starą ścierkę.
Lecz jej ojciec pochwycił ją wzrokiem i powitał z szerokim uśmiechem, oczekując, że i ona obdaruje go uściskiem. Z łopoczącym i podbiegającym do gardła sercem, podeszła do ojca, pozwoliła mu się dotknąć i przytulić, ale nic nie powiedziała.
— Jak się mają moje skarby? - powiedział, aczkolwiek nie umknęło uwadze Itami skryte w tonie napięcie. — Gdzie jest wasza mama? Gdzie wasz brat?
— Gaspar jest na służbie, a.... mama... - Muiri miała problem z opanowaniem drżenia głosu. — Ona... cóż...
— No mówże, skarbie, czego ci tak mowę odjęło?
— Mama jest nieprzytomna - odparła Itami. — Tato, gdzie ty byłeś, kiedy cię potrzebowałyśmy?
— Cicho bądź, Itami! - skarciła ją Muiri. — Dobrze, że tato przyszedł! Razem ustalimy, co dalej zrobić, by dopaść sprawcę. Prawda, tato?
— Prowadźcie mnie do niej.
Z drżącym sercem powiodła ojca ku schodom w górę, próbując za wszelką cenę zakryć strach, co niespecjalnie jej to szło. Dlatego unikała wzroku Muiri, która na szczęście niczego nie podejrzewała, a ojciec zaś zaniepokojony dyszał jak wściekły byk. Z przestrachem zerknęła na drzwi swojego pokoju i modliła się w duchu, by Atrehu nie przyszło do głowy z niego wychodzić. Muiri gestem łapy wskazała na pokój ich rodziców i zamarła z niepokojem wymalowanym na pysku. Tiru bez zbędnego wahania wszedł do zaciemnionego, odciętego od dziennego światła pokoju, z którego wydostała się nieznośna woń leków, a w ślad za nim powędrowała Muiri. Upewniwszy się, że nikt zdziwi się jej nieobecnością, rzuciła się ku swojemu pokojowi, zastając Atrehu w łazience, w chwili gdy już spłukiwał wodę.
— Musisz stąd uciekać! I to migiem.
— Co się stało, skarbie?
— Nie pytaj, tylko zabieraj się stąd! Mój ojciec tu jest i nie może cię zobaczyć, rozumiesz? Uciekaj stąd!
<Atrehu?>
PODSUMOWANIEIlość napisanych słów: 1867
Ilość zdobytych PD: 934 PD+ 180 PD +30% = 280 PD
Łącznie: 1394 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz