Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

niedziela, 1 października 2023

Od Naharys'a ~ Event wakacyjny (pisarski ~ "Skrzynia Cennej Niespodzianki")

Woda z głośnym, donośnym szumem rozbijała się o skały u stóp niskiego klifu. Aż krople wzburzonej morskiej wody spadały wprost na jego białe futro. Mewy latały na tle błękitu nieba, kreśliły jakieś znane tylko im powietrzne znaki, płacząc głośno. Wybrał się tu samotnie, by przemyśleć kilka spraw, a dzień, w którym Alfa ogłosił wszem i wobec, że zwalnia wszystkich członków Watahy z pełnionych obowiązków, wydawał się do tego idealny. Może zabrzmieć to w jego mniemaniu dość dziwne, ale zaczął zastanawiać się nad sensem jego przynależności do tego świata. Jakim jest elementem puzzli w tej całej życiowej układance? Niby myślenie dość normalne u każdej dorosłej osoby. Oczywiste i naturalne, a mimo to, czuł się dość dziwnie z tymi myślami. Z natury był wojownikiem i też nim pozostał, co akurat niezmiernie mu pasowało. Od zawsze kręciło go życie w ciągłej adrenalinie, w zawrotnym pędzie stąpając po krawędzi... ale do czego to wszystko go prowadziło?
Kiedyś być może skończy się to jego rychłą śmiercią, albo zderzy się z losem wegetującej rośliny. Z drugiej strony nie miał u boku ukochanej, nie spłodził żadnych szczeniąt, więc co miał do stracenia, poza rozwojem swej militarnej pasji?
Ułożył się wygodnie na chłodnej skalnej nawierzchni klifu, zerkając obojętnie na skrzące się Morze w blasku słońca, tonącego w zachodniej pomarańczowej łunie. W gruncie rzeczy, nie był sam, bo przez ostatni czas swego pobytu w watasze, poznał kilka ciekawych osób. Atrehu, bo takie właśnie dostał miano na postrzyżynach, rudowłosy basior o ognistym temperamencie i władczej aurze, która wylewała się z niego strumieniami. On to widział. Itami, młoda medyczka, obiekt westchnień wyżej wymienionego też to widziała. Karczmarz w osławionej ostatnio karczmie "Prymus" też to widział, gdy wpatrzony w niego, przelewał kufel pienistego piwa. Nawet nasz Alfa, który prawdopodobnie budząc się u boku jednej ze swych potajemnych kochanek, trafiał go siarczysty szlag, że ktoś równie mocno jak on, promienieje, jak to na władcę przystało.
Calem Crou był dość dziwnym osobnikiem, wycofanym i sprawiającym wrażenie zdziczałego. Lodowaty emocjonalnie, ale za to skuteczny w swym wyrachowanym stylu walki, polegającym na waleniu przeciwnika czołem w nos. Każdy też wiedział, że jego wzburzone kruczoczarne futro to jedynie zwiastun krwawych i hucznych awantur, zwielokrotnione wydźwiękami tłukących się butelek o czyjąś głowę. Awanturnik pełną gębą, romantyk zaś z niego taki, jak z krowiej dupy kontrabas. Mimo tego nie wadziło mu jego towarzystwo, nie narzucał się zbytnio, a bywał też czasem pomocny, co według Naharys'a, tworzyło dość przyzwoite połączenie. No i jeszcze była ta nowa sunia, którą poznał niedawno, a której też zawdzięczał życie. Widział dokładnie, jak wadera w każdym towarzystwie - także i jego - zachowuje dystans i nie stroni od pogawędek. Cicha i skryta, bardziej obserwowała niźli udzielała swe zdanie, ale... Naharys podejrzewał, że za tym kryło się coś jeszcze. Jeszcze nie wiedział, co. Dopiero się uczył jej naturę skrytej obserwatorki, miał nadzieję, że wkrótce odsłonią się przed nim kolejne stronnice jej charakteru. Nazywała się Filonoe.
I właśnie tego dnia spotkała go, ułożonego wygodnie na zimnej skale, prawie bezszelestnie zbliżyła się do niego, a on usłyszał ją po chwili, zwracając w jej stronę lewe ucho.
— Co tu robisz? - zapytał Naharys. - Czemu nie korzystasz z czasu wolnego?
— Właśnie to robię - odpowiedziała bez wyrzutu Filonoe. - Też wolę posłuchać szumu wody, niż kręcić się wśród innych, ale... skoro tu jesteś, nie pogardzę twoim towarzystwem.
— Skoro tak mówisz. Siadaj - wskazał na wolne miejsce obok siebie, ale Filo wybrała te, nieco oddalone od niego. Basior wzruszył tylko ramionami i zwrócił się ponownie ku skrzącej wodzie Morza.
— Orzeźwiający zapach - skomentowała, pociągając nosem. - Nie dziwię się, że wybrałeś to miejsce.
— Nie, po prostu szum wody pozwala mi się skupić na myślach. Wokół wszystko wydaje się takie spokojne. Woda szumi, piasek błyszczy...
—... mewy wszędzie srają - dodała, zerknąwszy w górę, ku rozszalałemu stadu mew.
— Póki żadna nie obmalowała mnie na biało, nie mam powodów narzekać. - odparł z lekkim uśmiechem basior. Filo, pomimo na co dzień pozbawiona uśmiechu, tym razem odwzajemniła go, choć niechętnie.
— Poza rozmyślaniem nad swym losem - odjęła po chwili Filo. - Przyszedłeś tu także zbierać przybrzeżne muszelki? Akurat sporo jest o tej porze roku.
— Zbieraczka to nie moja beczka, poza tym, jestem leniwy na takie ekscesy, ale jeśli tobie się to podoba, proszę bardzo. Ja chętnie pooglądam cię z góry.
— Już nie powiem, jak to zabrzmiało, ale nie dam ci tej satysfakcji i pójdę trochę pozbierać, a ty jak chcesz, wygrzewaj się w słonku.
I z tymi słowy, Filo powstała powoli na proste łapy, leniwie wstrząsnęła futrem z piersi i brzucha, wzburzając w powietrze drobinki piasku i pyłu. Zeskoczyła z krawędzi klifu, a że było zbyt nisko, wylądowała z gracją na piasku, bez najmniejszego szwanku.
— Uważaj! - zawołał Naharys z góry. - Tylko przeocz jakiegoś skarbu!
— Przynajmniej podatki będą moim najmniejszym zmartwieniem. A jak myślisz, co może być gorszego od podatków?
— Biegunka po mleku?
Odpowiedział mu jej śmiech, przytłumiony nieco uderzeniem fal o pobliską ścianę klifu. To była mała piaszczysty półwysep - czy też cypel krótko mówiąc - po której Filonoe przeprowadziła kompletną eksplorację, a robiła to z widocznym zadowoleniem. Naharys przyglądał się jej, jak rozbrykanemu szczenięciu, potrzebującemu rozładować energię, a plażowy półwysepek nadawał się do tego idealnie. Wadera zatrzymała się nagle, skupiwszy wzrok na jednym punkcie, którego basior z początku nie dostrzegł. Wytężył wzrok - dla pewności widzenia, przetarł zmęczone oczy - i spostrzegł, że na powierzchni morskiej wody dryfowało coś zniekształconego. I błyszczącego. Z początku próbował wytłumaczyć sobie, że to jedynie refleks światła słonecznego odbitego od błękitu wody. Nie mogło być inaczej. Rzeczywiście fale popychały to świecące coś w stronę brzegu. Naharys zeskoczył z klifu i zbliżył się do Filo, prowadzony zdrożną ciekawością. Upadł lekko na zgiętych łapach, zetknął się z Filo ramieniem i oboje przyglądali się czemuś, co wyglądem wyobrażało szklane naczynie.
— Butelka. - zauważyła Filo i chwyciła za szyjkę butelki, potrząsnęła nią by przekonać się, czy wewnątrz niej nie znajduje się coś wartego uwagi. Posłyszeli tylko suche stuknięcie o ścianki szkła. Butelka była zatkana drewnianym korkiem, który na dobre utkwił w gwincie. Ciekawość jednak była silniejsza i Filo nie zamierzała odpuszczać. Roztrzaskała butelkę o pobliski kamień. Wśród fragmentów potłuczonego szkła leżał ścisły witek pergaminu, owinięty krótkim rzemykiem.
— No to jak? Rozwijamy? - zapytał z uśmiechem Naharys.
— Jak "rozwijamy"? O ile dobrze pamiętam, nie chciałeś pomóc mi w zbieraniu.
— Uspokoję cię, że wszystko jest w porządku z twoją pamięcią, ale z drugiej strony, jeśli to jakaś pułapka, lepiej siedzieć w niej razem, niż osobno.
Basior posłał jej ciepłe oczko, na co wadera pokręciła oczami. Bez dalszego namawiania, wadera rozwinęła pergamin. Poszarpane rogi przygniotła kamieniami, by stary materiał nie zwinął się ponownie. Ich oczom ukazała się mapa, prawdopodobnie bardzo stara, bowiem niektóre fragmenty kartografii były mocno zamazane i wytarte. Naharys, przypatrując się, w zamyśleniu drapał się po ciemieniu, a Filo z miną skupionej badaczki, masowała się po podbródku.
— Dziwna ta mapa - powiedział po chwili Naharys. - Jest tak stara, że nie da się z niej nic odczytać.
— A ja ją nawet poznaję - odparła zadowolona z siebie Filonoe. - To mapa naszej watahy. Popatrz. - wskazała palcem na niewyraźny szkic, do złudzenia wyobrażające ostre szczyty Gór. - To są Mgliste Skały, a tutaj - przesunęła palec na coś, co wyobrażało zbieraninę koniczyn, niczym w karcie trefl. - Tutaj są Południowe Krańce.
— Popatrz, tutaj jest coś napisane - zauważył nagle Naharys, wskazując pazurem na wzmiankę, zanotowaną zawiłym, iście niechlujnym, pochyłym pismem. "Znajdziesz w niej to, co najcenniejsze". Ktoś pod pismem zakreślił linię, która wskazywała na niewielki krzyżyk, będący zapewne znacznikiem miejsca docelowego, jak domyślił się Naharys.
— Hmmm, wygląda na to, że nasza wędrówka jest krótka, popatrz! Musimy się kierować wzdłuż plaży, aż nie dojdziemy do podnóża Illustris. Musimy jeszcze, psia krew, wskoczyć na klif i dalej kierować się na wschód.
— Ten, kto rysował tę mapę, nie zadał sobie zbyt wiele trudu, by znaleźć jakąś wyszukaną kryjówkę na skarb. - przyznała nieco zawiedziona Filo.
— Wybacz, że popsuję twoje wyobrażenia o piratach, ale uwierz mi, że nie mam ochoty kręcić się po krzakach za skarbem, który być może jest tylko żartem, albo wyobraźnią jakiegoś dowcipnisia.
— Cóż, stan w jakim znajduje się ta mapa - oznajmiła wadera, podnosząc wysoko brwi. - Wskazuje, że ten dowcipniś już dawno nie żyje. Być może jest też tak, że ktoś już dawno nas mógł uprzedzić. Tak czy siak, nie dowiemy się, jeśli nie spróbujemy, prawda?
Naharys pokiwał z aprobatą głową i wzięli mapę ze sobą w podróż do wskazanego miejsca na mapie. Co jakiś czas zatrzymywali się, by zerknąć na mapę, by upewnić się, czy idą we właściwym kierunku, pomimo że to było niepotrzebne. Najwidoczniej musieli wczuć się w rolę poszukiwaczy nieznanego, co też przypadło Filo do gustu. Masyw Góry Illustris piął się przed nimi wyraźnie, zanurzając swe ostre szczyty w gęstej mgiełce, unoszącej się nad wierchami. W trakcie ich wędrówki zaczęli deliberować nad szansą zdobycia skarbu - Naharys oczywiście kierował się racjonalną myślą, że ten skarb to jedynie zwykła bujda zmyślona przez grupkę żyjących w zamierzchłych czasach szczeniąt, które już jako szczątki dorosłych wilków, spoczywały gdzieś w nieznanym im miejscu pochówku, a ta mapa to jedyne świadectwo ich istnienia na ziemi. Dość pesymistyczne i mroczne myślenie, jak ujęła to Filonoe.
On i pesymizm? Niedoczekanie. Im dłużej przebywał w towarzystwie Filonoe, tym bardziej odczuwał wyraźne rozluźnienie, był spuszczony ze smyczy, kolokwialnie mówiąc. Czy nie tak powinien się czuć przy kimś, kto zdobył nieco jego zaufania? Nie patrzył na jej wygląd, bo nie to powinno być ważne, ale to, jakim spokojem biła od swego ciała - ten swobodny chód po piaszczystej ścieżynce, którą sama sobie wytoczyła, mięśnie rytmicznie pracowały pod skórą, ten luźny oddech. Naharys przybliżył się nieco, ale wadera nie zauważyła tego. Była pogrążona w dalece nieznanych nikomu myślach, jakby wspominała dawne czasy swego dzieciństwa, czy coś w tym stylu. Naharys odwrócił głowę z postanowieniem, że nie będzie jej przeszkadzać. Gdy dotarli na miejsce, niebo zalała szata granatu, pojawiły się pierwsze skrzące gwiazdy w towarzystwie srebrzystego sierpa. Poderwał się silny wiatr, który wstrząsnął okolicznymi palmami. Ogromny masyw Illustris piął się przed nimi, przez co wydawali się tacy malutcy. W obliczu takiego giganta na pewno. Filonoe zerknąwszy na mapę dla swojej pewności, kiwnęła z aprobatą głową, odrzuciła pergamin i zaczęła kopać. Naharys dołączył do niej. Piach wystrzeliwał spod ich łap, tworząc za ich plecami coraz to większą kupkę. Kiedy pazur Naharys'a zahaczył o coś szorstkiego, zaprzestał i zatrzymał waderę w swoich czynach. Palcami odgarnął pozostałości piachu i ze zdziwieniem zerknął na ich znalezisko. Na dnie głębokiego, wykopanego przez nich dołu, spoczywała kolorowa muszelka, którą basior podniósł i przyjrzał się jej w świetle księżyca. Obrócił w palcach, jakby chcąc dopatrzyć się jakiś szczegółów w tym niezwykłym znalezisku, po czym wręczył je waderze.
— Muszelka? - rzekła zdziwiona wadera. - Więc szliśmy na próżno, zmarnowaliśmy czas na muszelkę?
Nagle Naharys wpadł na pewien pomysł, choć w jego mniemaniu, wydawał się on dość dziecinny. Za pozwoleniem Filo, wyjął z jej łapy muszelkę i przyłożył ją do lewego ucha i... sam nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Waderzy Śpiew. Głos był tak wyraźny i melodyjny, jednocześnie przytłumiony, jakby dobiegał z głębin wody.
" Jestem morskim stworzeniem, nie mogę na lądzie długo żyć, wypowiedz więc płynące z serca marzenie i ciśnij mnie na nowo w morską toń. Jedno na tysiąc pięknych słów, wypowiedz tylko to jedno. Strzeż się więc i słuchaj uważnie, pomyśl nim życzenie swe zdradzisz mi"
Nim odsunął muszelkę od ucha, z jej wnętrza wyskoczyła błękitna, połyskująca w świetle księżyca perła.
— Perła? - powiedziała Filo jeszcze bardziej zdziwiona.
— To perła życzeń - stwierdził po chwili Naharys.
— Skąd wiesz? - zapytała. Naharys znacząco podsunął w jej stronę muszelkę. Filonoe powtórzyła rytuał i nasłuchiwała w skupieniu. - Nic nie słyszę. Tylko ten charakterystyczny szum.
Naharys uniósł lekko lewą brew i z zainteresowaniem przyjrzał się perle.
— Słyszałem śpiew. Chyba syreny, sam nie wiem. Mam wypowiedzieć życzenie i wyrzucić perłę do wody, wtedy wszystko powinno się spełnić, co sobie zażyczę.
Jeśli to była prawda, mógł poprosić ją o cokolwiek, co przyjdzie mu do głowy. Naharys'a nie interesowała ponadwilcza siła - bez niej i tak był wyśmienitym wojownikiem. Nie interesowała go mądrość czy też ponadprzeciętna bystrość - on sam uważał, że to co wie i umie, jest jego najlepszą miarą. W gruncie rzeczy doszedł do wniosku, że niczego mu nie brakowało. Poza...
Miłością? Każdy jej potrzebuje, ale też basior uważał, że nie jest mu niezbędna do dalszego życia. Jak dotąd, nieźle sobie radził jako samotny samiec. W ostatecznym rozrachunku wręczył Filonoe perłę i z uśmiechem przyglądał się, jak wadera badawczo ją obserwuje.
— Czego sobie życzysz, Filonoe? - zapytał basior.
— Szczerze? - odpowiedziała pytaniem wadera. - Sama nie wiem.
— A czego tak na prawdę chcesz?
— A czy to ma jakieś znaczenie? - zapytała ze znaczącym błyskiem w oczach.
— Zabrzmi to dość dziwnie, obcesowo. Dla mnie ma. Pomyśl i wyrzuć perłę do wody.
Filo długo zastanawiała się, co uczynić z perłą. Musiała mieć pewne wątpliwości, albo myślała nad tym jednym, jedynym życzeniem, które być może zmieni jej życie na lepsze. Albo na gorsze, jedno z dwóch. Wzbierana woda szumiała łagodnie, zlizywała piaszczyste brzegi, wyrzucając na nie rozmokłe wodorosty. W końcu zacisnęła palce na perle i westchnęła cicho. Naharys widział w jej twarzy, jak w otwartej księdze, rosnącą niepewność. Po czym wyrzuciła perłę do morskiej wody. Połyskujący punkcik zniknął w ciemnej wodzie z cichym pluskiem, a jedynymi stworzeniami, które odpowiedziały na ten czyn, to mknące po ciemniejącym niebie mewy.
— No i o czym pomyślałaś?
— O niczym - przyznała wadera. - Pamiętaj, Naharysie, że do spełnienia życzeń nie potrzebuję żadnych magicznych artefaktów, czy nawet mocy jakiegoś demona. Wola jest naszą najmocniejszą siłą, by je spełniać, a marzeń też nikt ani nic za nas nie spełni. A tym bardziej wyczytane w bajkach moce i wróżki zębuszki. Chodźmy stąd, dobrze?
— Jasne, że tak. To powiedziałaś, było nawet rozsądne. I dobre. Długo się nad tym zastanawiałaś?
— Po prostu to nie grzech myśleć racjonalnie, prawda? Chodźmy coś zjeść, bo zgłodniałam.
— Jasne, mam u siebie jeszcze całkiem świeżego zająca, może chciałabyś wpaść?

KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz