Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. ZIMA WZIĘŁA W POSIADANIE NASZĄ KRAINĘ | NOWY ROK JUŻ NIEBAWEM, A WRAZ Z NIM POSTARZANIE POSTACI | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

środa, 28 lutego 2024

Od Atrehu ciąg dalszy Itami ~ "Cień róży"

< Początek wiosny >
— Nie pytaj, tylko zabieraj się stąd! - Jak małe ciele, wpatrywałem się nierozumiejącym wzrokiem w Itami, nim zirytowana i mocno przestraszona, szepnęła ściszonym głosem. — Mój ojciec tu jest i nie może cię zobaczyć, rozumiesz? Uciekaj stąd! - Tylko tyle potrzebowałem, by zrozumieć sytuację i podjąć drastyczne kroki. W mig znalazłem się przy drzwiach balkonowych, a te po chwili stały już przede mną otworem. Zimny podmuch wiatru wdarł się gwałtownie do niewielkiego pokoju wadery.. Poukładane pergaminy zaszeleściły, po czym z głośnym łoskotem spadły z wysokiej półki. Po chwili ciszy dało się słyszeć zamieszanie w innym pomieszczeniu. Huk zaalarmował zapewne Gaspara i ich ojca. Musiałem wiać - natychmiast.
Spojrzeliśmy na siebie z Itami. Nie potrzebowaliśmy słów, rozumieliśmy się perfekcyjnie bez nich. Nim wyszedłem, podbiegłem do niej. Zdezorientowana nie zdążyła zareagować, gdy wpiłem się w słodkie usta, pozostawiając swój smak na podniebieniu. Niech pamięta, że tu byłem. I że zawsze może na mnie liczyć.
Za drzwiami doszedł nas już głośny i pośpieszny stukot pazurów. Nim obaj panowie wparowali do pomieszczenia bez pukania, puściłem jej perskie oczko, po czym przeteleportowałem się w pobliskie krzaki.
— Coś się stało?! - W drzwiach stanął samiec, szczerząc swoje kły. Masywna postura prawie że nie mieściła się w futrynie, a postawa pozostała napięta i gotowa do ataku. Jego oczy świdrowały pomieszczenie, zatrzymując się po chwili na waderze.
— N..nie. Wszystko w porządku. Potrzebowałam tylko świeżego powietrza, a wiatr strącił zwoje. - Z dołu dobiegł mnie jeszcze jej słodki głosik. Schowany w gąszczu krzaków, przez dłuższą chwilę nasłuchiwałem i obserwowałem rozwój wydarzeń. Nie wierzyłem, że ojciec mógłby jej cokolwiek zrobić, ale wolałem się upewnić. Basior wyszedł po chwili na balkon. Był wyraźnie poddenerwowany. Oczy lśniły mocnym blaskiem, a aura wrogości dotarła nawet do mojej kryjówki. Otaczała go maska pewności siebie. Stał niczym kamień. Jego wzrok uważnie skanował okolicę. Minę miał nietęgą, a w źrenicach czaiło się niebezpieczeństwo. Wdychał zapach, najwidoczniej wyczuwając obcego osobnika - mnie. Musiał wiedzieć, że byłem w środku. Zostawiłem przecież swój zapach. Woń znajdowała się także na futrze Itami, posłaniu. Nie byłem też pewien, czy dokładnie ogarnęliśmy wszystko po porannych igraszkach. Jeśli znajdzie dowód.... Przełknąłem ślinę, wpatrując się w niego. Nie wiem, o czym myślał i nie byłem pewien, czy chcę wiedzieć. Na logikę, czy nie wystarczyło zapytać pozostałe ze swoich dzieci? Przecież wadera nie była sama w domu. Miło by jednak było, gdyby nie zdradzali o mnie informacji. Wciąż nie wiedziałem, czy mogę im ufać, ale... wszystko w ich łapach. Mnie pozostało ukrywanie się w krzakach, aż się jaśnie panu nie znudzi szukanie.
W końcu po dłuższej chwili nie znalazłszy niczego, ojciec Itami zawrócił. Wyszedł z pokoju od razu, o czym świadczył odgłos zamykanych drzwi. Odetchnąłem z wyczuwalną ulgą, po czym wbiłem pazury w ziemię. Cała ta sytuacja nieźle dała mi się we znaki. Miałem tylko ją odwiedzić, odpocząć psychicznie, a zostałem wplątany w sieć głębszych wydarzeń. Nie licząc złego traktowania przez rodzeństwo Itami, o co nie miałem do nich pretensji, było nawet całkiem przyjemnie. No, poza stanem ich matki, rzecz jasna. Dobra, bo się tu rozwodzę o błahostkach, zamiast wziąć się za coś. Wycofałem się w głąb lasu, znikając w ich ciemnościach.

poniedziałek, 12 lutego 2024

Od Tuny ~ “Notatki z życia codziennego”

    Barwna wadera, jak co dzień wstała sporo czasu przed promieniami słońca. Rozciągnęła się leniwie, ziewając, po czym udała się do niewielkiego, acz przytulnego pomieszczenia robiącego za łazienkę, gdzie to rozpoczęła swój codzienny rytuał. Zdolność kontrolowania wody znacząco ułatwia dbanie o higienę osobistą oraz o czerpanie przyjemności z tychże zabiegów. Pozwalało to np. podgrzewać ciecz w pomieszczeniu obok i bez problemu przetransportować ją do drewnianego mebla okutego stalą pełniącego funkcję wanny. Nad nim, na półce, przymocowane za pomocą prostego mechanizmu, stało wiadro z zapasem czystej wody z miętą. Służyła ona do spłukiwania ewentualnych pozostałych nieczystości. W przeciwległym rogu pomieszczenia, stała z kolei spora misa, szmateczka oraz dzbanek z wodą. Obok niej niewielkie naczynie z wonnym olejkiem do pielęgnacji, a za tym wszystkim sporej wielkości, stojące, obramowane w miedź lustro. To niewielkie, acz przytulne pomieszczenie świetnie spełnia swoją funkcję. Drobne okienko z okiennicami, dostarcza świeżego powietrza, za dnia odprowadzając nadmiar wilgoci. Ze zdolnościami tkania wody, utrzymywanie porządku w tym miejscu również było proste. Zużyta, niezdatna już do niczego woda służyła natomiast do podlewania roślin.
  

sobota, 3 lutego 2024

Od Amber do Atrehu ~ "Niespodziewane spotkanie"

Spacerowałam normalnym skocznym chodem po terenach watahy. Kochałam zimę, biały puch oraz ślicznie wyglądające przebiśniegi. Moja siostra Karmel szła koło mnie, rozmawialiśmy o moich przygodach w innych watahach i o tym, czego się tam nauczyłam.
– Pamiętasz Watahę Wschodzącego Słońca ? - zapytała Karmel.
– Tak pamiętam, to tam Jelia nauczyła mnie łowić ryby. - zachichotałam lekko. Bob jak zwykle siedział na moim grzbiecie.
– Pamiętam, jak nie umiałaś złapać pyskiem ryby. - zaśmiała się. Jej śmiech zawsze był niczym chichot anielski.
– Tak pamiętam. - pomasowałam policzka. - Wiele razy uderzona przez ryby, to nie było miłe! - odparłam oburzona, udając focha.
– Oj nie fochaj się, stajesz się silniejsza, jestem z Ciebie dumna. - odparła.
– Dziękuje Karmel, nie wiem, co bym zrobiła bez Ciebie. Najprawdopodobniej nie wyruszyłabym z naszego stada. - uśmiechnęłam się słodko, wystawiając języczek. Usiedliśmy w lesie, niedaleko były krzaki, za którymi był spadek jak z górki. Tam była właśnie polana z zamarzniętą rzeką i jeziorkiem.