Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

środa, 1 listopada 2023

Od Atrehu ciąg dalszy Itami ~ "Cień róży"

~ Niech to wszystko szlag trafi! ~ Warknąłem w myślach, spoglądając na waderę zmartwionym wzrokiem. Przygarbiona, zmęczona i pusta w środku, zwróciła ku mnie swoje piękne, lśniące oczy. Lśniące zazwyczaj, gdyż obecnie dostrzegłem w nich tylko nicość. Zadrżałem, skomląc w środku niczym wystraszone szczenię. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. I teraz byłem pewien, że nie chciałbym jej takiej widzieć.
Szloch wyrwał się z jej piersi. Był niczym bicz, co raz po raz smaga ciało, pozostawiając krwawiące pręgi. Czemu takie porównanie? Bo tak się właśnie teraz czułem. Jakby mnie coś rozrywało, biło i kąsało. Każda wylana łza, wsiąknięta w jej futro, czy też upadająca kropla na podłogę, była dla mnie koszmarem. Nie wiem, po co zadałem jej to głupie pytanie. Przecież widać, jak na otwartej łapie, że nic nie jest w....
— Nic nie jest w porządku... - Załkała cicho, z trudem wydobywając z siebie słowa. Nie panowała nad głosem, a warga niebezpiecznie drżała. Drgnąłem, robiąc krok w jej kierunku. — Wszystko się, kur*a mać, spier***iło. Gdzie jest ojciec, gdy go potrzebujemy?! Gdzie jest ten drań, który to zrobił, kiedy jego miejsce jest w lochu?! - Nie myśląc zbyt wiele, przyciągnąłem jej ciało do siebie, zamykając w szczelnym kokonie mych ramion. Ufnie wtuliła się mocniej, obejmując mnie kurczowo, jakby ze strachu, że zniknę. Zacisnąłem powieki, składając na jej czole pocałunek.
Pragnąłem, oh, jakże bardzo pragnąłem zabrać od niej ten ból. Ukoić go lub chociaż zrobić cokolwiek. Tymczasem nie byłem w stanie zrobić niczego, poza byciem tu. Miałem nadzieję, że moja obecność wystarczy, chociaż na niewiele się zda. Do tego to nieprzyjemne uczucie w środku i wrażenie, że to wszystko moja wina. Dorwali ją przeze mnie. Byłem tego pewien. Wiedziałem, że byłem wówczas śledzony, ale myślałem, że to właśnie Zuri, która pojawiła się chwilę później. A tu się okazuje, że jednak nie. Wszystko się stało po naszym rozdzieleniu, czyli z pewnością miało ze mną związek. Nie wiem kto, ale ten ktoś nas obserwował. Widział, jak rozmawiamy i śmiejemy się do siebie. I postanowił pokazać swoją frustrację w najgorszy możliwy sposób — katując ją za kontakt ze mną. Za to, że nie nienawidziła hybryd, a może dlatego, że związała się z kimś takim Była tu od dawna, może nie chodziło o mnie, a o to, kim był jej partner i jakie dzieci posiadała? Fakt faktem, mogę gdybać, ale jedno pozostaje pewne. Gdybym jej wtedy nie posłuchał i odprowadził normalnie do domu, do niczego takiego by nie doszło. Obroniłbym ją przed napastnikami, zadbał o bezpieczeństwo.
— Zajmę się matkom. - Głos Gaspara wyrwał mnie z czarnej otchłani. Spojrzałem na niego zamglonym wzrokiem. Głową wskazał na otwarte drzwi do pokoju Itami, gdzie wciąż leżały porozrzucane pergaminy, które wadera niechcący strąciła. Rzuciłem okiem na wnętrze, ale nie dostrzegłem niczego. Ponownie spojrzałem na basiora z pytającym wzrokiem. Westchnął ciężko. — Połóż ją do łóżka i przypilnuj, by się przespała.
— Ni... Nic mi... Nic mi nie jest. - Wadera, słysząc jego słowa, podniosła lekko głowę. Wypowiadała jednak ciche, przerywane słowa, a dźwięk ten nikł coraz bardziej. Oczy były ociężałe, napuchnięte od łez. Wyraźne okrągłe cienie oznaczały się pod nimi i opadały jej powieki. Wykończona, zestresowana i ze strachem o życie swej rodzicielki, wtulała się w mój bok. Adrenalina, która trzymała ją przez długi czas, w końcu zaczęła ustępować. Itami przysypiała na stojąco. Widać ciepło mego ciała działało na nią kojąco. Była ewidentnie zmęczona. I w sumie nie ma się czemu dziwić.
— W porządku, zaopiekuję się nią.
— Dobrze... Tylko... - Gdyby wzrok mógł zabijać, z pewnością leżałbym martwy pod jego łapami. — Bądź łaskaw trzymać harce na wodzy. - Kły basiora zalśniły w świetle Neferu. Spojrzałem na niego w szoku. Czy on sugerował, że ja byłbym w stanie....!?
— Boisz się, że ją wykorzystam?!
— Wykorzystasz? Nie. Gdybym się tego obawiał, nie pozwoliłbym Ci zostać z nią sam na sam. Nie wyglądasz mi na takiego.
— I słusznie, bo nie interesują mnie takie zabawy.
— Świetnie. - Między nami zapadła dość krępująca cisza. Obydwaj mierzyliśmy się spojrzeniami, dopóki nie przerwała nam Muiri. Weszła pomiędzy nas, warcząc przy tym ostrzegawczo. Dostrzegłem, że i ona źle wyglądała. Była cieniem samej siebie, a wstrzymywane łzy, uparcie kręciły się w kącikach jej oczu. Miała potarganą grzywkę i posklejane ze sobą włoski, które tworzyły swoistą dróżkę od oczu w dół.
— Uspokój się, Gaspar. To nie czas na takie akcje. - Basior nie wydawał się przekonany, ale koniec końców odpuścił. Westchnąwszy tylko ciężko, wszedł do pokoju Zuri. Obserwowaliśmy go w ciszy, dopóki nie zniknął, po czym się zaczęło. — Z jednym mój brat ma rację. Trzymaj łaskawie swój sprzęt schowany.
— Przecież ja...
— Nie interesuje mnie, co ty! Przyłapałam was wcześniej i masz szczęście, że Gaspar o niczym nie wie, bo dawno być stąd wyleciał na zbity pysk. Namieszałeś mojej siostrze w głowie, ale jak sami uznaliście, jest „dorosła". - Ostatnie słowo wypowiedziała w cudzysłowie, robiąc przy tym odpowiedni do tego gest i minę, sugerując, że się wcale nie zgadza. — Pfff. Każdy widzi, jak nią manipulujesz, ale dobrze, niech wam będzie. Skoro jest już dorosła, sama może o sobie decydować. Jest jednak niedoświadczona i zapatrzona w ciebie jak w obrazek. Nikt tu nie pozwoli ci tego wykorzystać. Nie licz na fanfary i to, że zajmiemy się szczeniakami, gdy ją zbrukasz i zostawisz!
— Nie zrobiłbym tego! Nie jestem taki!
— To się jeszcze okaże. Radzę ci się pilnować, Atrehu. Ojciec rozszarpie Cię na sprzęty, jeśli ją choćby tkniesz. A my mu w tym pomożemy. - Zacisnąłem zęby, spoglądając na Muiri ze złością. Wszyscy mają mnie tu za jakiegoś pieprzonego zwierza, który nic tylko pieprzy, a prawda jest taka, że nim nie jestem! Mogę się opanować w każdej chwili, zawsze i poza tym nie w głowie mi teraz seks, gdy ona tak cierpi. Za jakiego potwora mnie mają. — Mniejsza o to. Zajmij się nią. Mama będzie potrzebować opieki, a Itami musi być trzeźwa. - Mówiąc to, odwróciła się i tak jak jej brat, weszła do pokoju swojej matki, cicho zamykając za sobą drzwi. Stałem tak jeszcze kilka sekund, po czym przyjrzałem się wtulonej we mnie, śpiącej Itami. Usnęła na stojąco, oparta głową o moje ramię. Oddychała miarowo, co jakiś czas zaciskając mocniej powieki, wokół których uformowały się wyraźne cienie. Była naprawdę zmęczona. I fizycznie i psychicznie. Musiałem położyć ją do łóżka.
Schyliłem się powoli i podpierając łapą, pozwoliłem jej ciału ulokować się na moim grzbiecie. Najdelikatniej jak potrafiłem, ułożyłem ją w odpowiedniej pozycji i będąc pewien, że nie zleci, podniosłem się do góry. W żółwim tempie zawędrowałem do jej pokoju, zamykając za nami drzwi. Pozostało mi jedynie jakoś ją z siebie zdjąć. Podszedłem do łóżka, kładąc się u podnóża z grzbietem skierowanym w jego stronę. Teraz musiałem być szybki nim... Ciało Itami ześlizgnęło się ze mnie raptownie. Nim ją złapałem, miękko wylądowała na swoim posłaniu. Zawisłem nad nią z łapami w górze, gotowymi ją pochwycić, ale najwidoczniej poszło to sprawniej, niż się spodziewałem. Z westchnieniem ulgi obserwowałem ją, pogrążoną we śnie. Wyglądała tak pięknie, nawet ze śladami łez na policzkach. No właśnie, co do nich... Delikatnie musnąłem łapą stróżkę, czując, jak wilgoć wsiąka w moje futro. Uśmiechnąłem się delikatnie rozczulony tym widokiem.
Swoją drogą nie wiedziałem, że Itami potrafi tak przeklinać. Gdy ją usłyszałem, dosłownie wmurowało mnie w ziemię. Chyba nikt z obecnych się tego nie spodziewał. Czyżby to też było moją winą? Może Muiri ma rację i za bardzo wchodzę z łapami w ich życie. Bogini tylko wie, czy zmiana w zachowaniu wadery wynika z mojej obecności, czy raczej z tego, jak bardzo była przez te lata tłamszona...
~ Pewność siebie jest ważna, ale czy nie objawia się w zły sposób? Nie wiem, za dużo tego wszystkiego na raz. Powinienem się przespać. Oczyścić myśli. ~ Westchnąwszy zmęczony całą tą sytuacją, położyłem się obok łóżka nad głową Itami. Przytuliwszy się do niej lekko, zoczyłem, jak wciąga powietrze i instynktownie przybliża się w moim kierunku. Kąciki jej ust uformowały się w kształt uśmiechu, a ona sama raptownie się rozluźniła. Rozczulony tym widokiem, sam się uśmiechnąłem i pocałowawszy czubek jej głowy, ułożyłem się wygodnie do snu.
*
Coś było nie tak. Nie dawało mi to spokoju. Czułem dziwny niepokój. Serce biło mi trochę za szybko. Pociłem się. Miałem suchość w gardle. Westchnąłem zrezygnowany, usilnie próbując zasnąć. Westchnąłem cicho, spoglądając na spokojnie śniącą Itami. Polizałem ją czule po głowie, po czym podrapałem się po szyi. Z nerwów zacisnąłem mocno powieki. Próbowałem usnąć już drugą godzinę, lecz nie mogłem się rozluźnić. Dosłownie. Nie czułem się tu komfortowo. Budził mnie najmniejszy szmer i odgłos krzątaniny za drzwiami. Muiri i Gaspar na zmianę wędrowali do Zuri. Najwidoczniej zmieniali się co dwie godziny. Od dłuższego czasu myślałem, czy by ich nie wesprzeć, lecz z drugiej nie miałem dość sił, by się ruszyć. Pokój wadery choć był bardzo przytulny, nie był moim pokojem. Wszędzie obce zapachy i odgłosy, różniące się od tych, do których się przyzwyczaiłem. Potrząsnąłem łbem, próbując odgonić ten dziwny stan. Nie pomogło. Dręczyło jeszcze bardziej. Najgorsze było jednak to, że nie miałem pojęcia, co się dokładnie dzieje. Dlaczego jestem taki nerwowy? Co jest powodem tego wszystkiego? Byłem niespokojny. Położyłem głowę na łapach, przymknąłem powieki. Czas jakby zwolnił. Pisk w uszach ustał... Odpłynąłem.
"Ból rozsadzał ciało od środka. Głowa pulsowała. Mięśnie błagały o rozluźnienie. Jęczałem głośno, łkając, sapiąc i warcząc. Bezsilność i strach otaczały mnie zewsząd. Czułem, jakby w moim wnętrzu wybuchł wulkan. Było mi na przemian zimno i gorąco. Paliło w gardle, nie mogłem złapać oddechu. Miotałem się w konwulsjach. Łzy ciekły strumieniami, kapiąc i rozbijając się o podłoże. Niknęły błyskawicznie, wsiąknięte przez glebę. Pozostały tylko ślady. Małe kleksy. Nic poza tym. Gdyby tak wszystkie problemy mogły nagle wyparować. Zniknąć i nie wrócić. Cisza i pustka owładnęły mnie. Szum w uszach zagłuszał wszystkie inne dźwięki. Dusiłem się, szlochając w bezdennej pustce umysłu. Czemu zawsze ja? Dlaczego to nie mógłby być ktoś inny? Z jakiej racji to mnie rzucano ciągle kłody pod łapy, jakbym był jakimś popychadłem. Kimś, na kim można się bez przerwy wyżywać! Przeklęty los, cholerne przeznaczenie! Mogliby dać mi wszyscy święty spokój!
Nie wiem, czy kiedykolwiek byłem w takim stanie. Nic do mnie nie docierało. Gniew miotał mną na wszystkie strony. Czułem żal i złość. ~ Nic złego nie zrobiłem! Jestem niewinny! To... to nie ja! ~ Warknąłem, łapiąc głęboki haust powietrza. Byłem taki żałosny. I słaby. Oczy... Otaczały mnie zewnątrz i patrzyły na mnie. Oceniająco, pogardliwie. ~ Winny! Powinienem Cię zabić za to, co zrobiłeś! ~ Spojrzałem w czarne niczym noc oczy Lupusa. Odbijała się w nich moja skulona sylwetka. Przełknąłem z trudem ślinę. ~ Jesteś jednak moim młodszym braciszkiem... Nie potrafię odebrać ci życia. Odejdź... I nigdy więcej tu nie wracaj! ~"
Obudziłem się zlany potem. Podnosząc się do pozycji siedzącej, przetarłem łapą czoło. Z trudem łapiąc hausty powietrza, rozbieganym wzrokiem lustrowałem wnętrze. Nie było oczu, nie było Lupusa, nikt mi nie groził. Nic mi nie jest... To tylko... Koszmar. A raczej złe wspomnienia. Oddychając ciężko, zamknąłem mocno oczy. Potrzebowałem świeżego powietrza. Teraz. Odwróciłem się w stronę balkonu i najciszej jak potrafiłem, ruszyłem w ich kierunku. Drzwi wydały z siebie zgryźliwy skrzek. Zerknąłem na Itami. Wierciła się niespokojnie, tuląc się mocniej do posłania. Serce zabiło mi mocniej. ~ Tylko się nie obudź! ~ Szeptałem do siebie, obserwując jej poczynania.
— Atrehu... - Czas zatrzymał się, a wraz z nim wszystko uczucia. Parskłem śmiechem, niemal natychmiast zakrywając łapą pysk. Szepnęła moje imię z taką lubieżnością. Ah, jaka ona była słodka. Ciepło rozlało się wewnątrz mnie. Miło wiedzieć, że wadera podświadomie o mnie myśli. Wyglądała tak cudownie podczas snu. Blask księżyca oświetlał jej postać, tworząc magiczną poświatę wokół jej drobnego ciała. Zagryzłem wargę, powstrzymując jęk, po czym wyszedłem na balkon. Miałem w głowie brzydkie obrazki. Znowu. Widać dzisiejszej nocy dokuczają mi różne stany. Miało być tak pięknie. Nie licząc feralnego dnia, wieczór zapowiadał się cudownie. Aż przyszła Muiri, po niej Gaspar z ranną Zuri. I to wszystko stało się z mojego powodu. Byłem więcej niż pewien, że zaatakowali ją po naszej rozmowie. To ona mnie zaprosiła. Ona chciała, bym poznała bliżej rodzinę. Gdyż... Jako matka chciała dowiedzieć się, z kim przystaje jej córka. Zauważyłem, że mimo swego charakteru, mówiła o Itami z miłością w głosie. Jednocześnie imponowało mi to, że potrafiła słuchać. Wyjaśniłem jej sprawę z tym pacanem, czym chyba sobie zapunktowałem...
Ciałem wstrząsnął dreszcz. Na dworze było dość zimno. Jesień zbliżała się wielkimi krokami. Była coraz bliżej, przynosząc ze sobą chłód. W powietrzu można było wyczuć zapach deszczu. Liście niedługo zmienią kolor. Będą takie pomrańczowo-czerwone i złote niczym moje własne futro. W sumie to nawet zabawne. Idealnie wtopię się w tło. Schowam się gdzieś i nigdy mnie nie znajdą. Śmiejąc się ze swojego żartu, wróciłem do pokoju. Itami wciąż spała. Musiało zrobić się jej zimno, bo napinała mięśnie, a ciało dygotało. Ucząc się na błędach, cicho zamknąłem za sobą drzwi. Położyłem się w takiej samej pozycji, co wcześniej. Z tą różnicą, że o wiele bliżej wadery. Zakryłem ją całą, by moje ciepło mogło ją ogrzewać. Spróbowałem na nowo zasnąć... Przymknąłem powieki.
*
Poranna bryza przyniosła ze sobą trel ptaków. Na widok ciepłego światła słońca, sączącego się przez okno zmrużyłem oczy. Już świtało, a ja w ogóle nie spałem. Powieki miałem ciężkie, a źrenice przekrwione, kompletnie czerwone. Równie dobrze mógłbym teraz odpalić furię i nikt nie dostrzegłby różnicy. Cienie pod oczami wyraźnie się odznaczały. Przymknąłem je, czując potężne pieczenie. ~ Nie ma szans, dziś będę zdychać... ~ Westchnąłem, kładąc łeb przy futrze Itami. Niestety nawet jej zapach nie potrafił poprawić mojego stanu.
— Mmmmm... - Wadera zamruczała zmysłowo. Jej ciało się wygięło. W czasie gdy przednie łapy roprostowywały się w przód, tak jej zgrabny tyłek, nieświadomymi ruchami ocierał się o wewnętrzną stronę moich ud. Sapnąłem do jej ucha, przygryzając je lekko. — Huh? - Itami otwarła leniwie oczka, po czym spojrzała na mnie półprzytomnie.
— Dobry przystojniaku.
— Dzień dobry, Piękna. - Jej uśmiech, który mimowolnie zaznaczył jej pysk, był niczym najcudowniejszy promień słońca. Zamruczała jeszcze raz, po czym ponownie wypięła swój zad w moją stronę. Miałem ochotę ją ukarać. Skoro chciała, proszę bardzo. Chwyciłam ją w pasie, przyciągając mocniej do siebie, po czym poruszyłem biodrami, wprawiając w ruch swoje nabrzmiałe przyrodzenie, które znalazło się między jej udami. Zszokowana wadera wydała z siebie zdziwione sapnięcie. Odchyliła głowę, gdy poruszyłem ciałem, trąc jej najczulszy punkt. I choć nie mogłem się z nią kochać, zamierzałem sprawić w zamian przyjemność, której nie zapomni...

 <Itami?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2326
Ilość zdobytych PD: 1163 PD + 230 PD + Booster 30% ~ 349 PD
Łącznie: 1742 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz