~ Jak ja kocham lato! ~ Pomyślałam wesoło, po raz ostatni spoglądając ku słońcu. Właśnie zbierałam się do krótkiego spaceru. Musiałam udać się do różowego drzewa w centrum Dailoran. Tam czekali na mnie Itami razem z Atrehu. Jakże moja ekscytacja rosła z każdą chwilą. Wspomniałam ostatnio rudemu samcowi, że nie miałam jeszcze okazji udać się na plażę Sol Illustris. On zaś stanowczo oznajmił, że trzeba to jak najszybciej nadrobić. Dlatego też właśnie szłam w wyznaczone miejsce. Radość rozpierała moje serce, a uśmiech nie chciał zejść z mojego pyska. Najprawdopodobniej przez ekscytację, znalazłam się na miejscu wiele szybciej, niż zazwyczaj. Zbliżając się do pięknej różowej rośliny, zauważyłam, że Atrehu już pod nią siedzi. On także mnie dostrzegł i posłał w moim kierunku uśmiech. Wstał i ruszył w moim kierunku.
— I jak? Gotowa na plażowanie? - Spytał, a ja podskoczyłam radośnie.
— Oczywiście! Jeszcze nigdy nie czułam się tak podekscytowana! - Odparłam wesoło. Mój ogon energicznie merdał na boki, co spowodowało krótki śmiech ze strony basiora.
— Właśnie widzę. Zaraz mi tu odlecisz. - Odparł rozbawiony i przysiadł. Ja uczyniłam to samo.
— Itami się spóźnia? - Spytałam.
— Nie. Będzie punktualnie. To my jesteśmy przed czasem. - Odparł z tą samą nutą rozbawienia.
— Jak to? - Spytałam zaskoczona.
— Ja jestem wcześniej, ponieważ nie miałem nic do roboty. Postanowiłem więc przyjść wcześniej i poczekać na swoje damy jak prawdziwy dżentelmen. - Odparł z wymownym uśmiechem. Zachichotałam i pokręciłam głową rozbawiona.
— Masz rację. Prawdziwy dżentelmen z ciebie. Jestem pewnie wcześniej z powodu podekscytowania.
— Niewykluczone. - Odparł i spojrzał za mnie. — A oto i najmłodsza z naszej trójki. - Odparł. Obróciłam głowę, na tyle ile mogłam, by spojrzeć za siebie. Widząc zmierzającą w naszym kierunku Itami, wstałam gwałtownie i pognałam w jej kierunku. Z impetem wyleciałam w nią, z łapali otwartymi do najmocniejszego objęcia z mojego "katalogu". Samica zaśmiała się i również mnie objęła.
— Dwie piękne panie u moich łap. - Zaśmiał się Atrehu, podchodząc do nas. Obie spojrzałyśmy na niego w tym samym czasie karcąco. To spowodowało, że Atrehu znów zaczął się z nas śmiać. Wstałyśmy z ziemi i otrzepałyśmy się z niej. Spojrzałam na Itami z wesołym uśmiechem.
— Dziękuję, że idziesz z nami. - Powiedziałam podekscytowana. Ktoś śmiało mógłby oznajmić, że jestem teraz w ciężkim stanie i nie ma takiej siły, która pomogłaby mi się uspokoić.
— Nie zostawiłabym cię na łasce Atrehu. - Zaśmiała się, a rudy samiec teatralnie przewrócił oczami. Po chwili całą trójką zaczęliśmy się śmiać. Po krótkiej wymianie zdań ruszyliśmy ku plaży. Atrehu prowadził, a ja wraz z Itami szłyśmy nieco z tyłu. Zaczęłyśmy rozmawiać o medycynie. Obie interesowałyśmy się medycyną i to sprawiło, że przegadałyśmy razem całą drogę.
— Czuję się zapomniany. - Wtrącił w pewnym momencie dla żartów Atrehu. Zaśmiałyśmy się obie.
— Wybacz Atrehu, ale wiesz, jak to jest, gdy spotkają się dwie wadery z pasją do ratowania życia. - Zażartowała Itami.
— Tak, tak. Wiem. Na szczęście jesteśmy na miejscu. - Odparł. Gdy to usłyszałam, jak strzała popędziłam na przód. Widząc piękny, mieniący się w świetle słońca piasek i palmy rosnące wokół, zabrało mi dech w piersi.
— Oddychaj Tega. Inaczej Itami będzie cię reanimować. - zaśmiał się Atrehu. — Chyba że wolisz, bym ja to zrobił. - Dodał, żartując. To rozbudziło mnie z zachwytu plażą. Spojrzałam na niego, śmiejąc się, a Itami przewróciła oczami.
— Jak zawsze Atrehu o jednym. - Mruknęła, a samiec spojrzał na nas, udając poruszonego.
— Ej! Najpierw zaproponowałem, byś to ty ją reanimowała. - Odparł.
— A ja bym z chęcią z tego skorzystałam. - Wtrąciłam, puszczając Itami oko. Ta wyczytała ze mnie to, co planuję.
— Naturalnie! Będzie to dla mnie przyjemność. - Odparła, dołączając do mojej "gry". Atrehu spojrzał to na mnie, to na Itami udając oburzonego.
— Ej! Ja też chętnie pomogę! - Odparł. Wtedy znów zaczęliśmy się śmiać. Ruszyliśmy po piesku w kierunku morza. Musiałam przyznać, że uczucie, jakim był piasek między palcami, było dość zabawne. Zatrzymałam się tuż przy wodzie, która przypływała, a po chwili znów uciekała w kierunku wody. Dostrzegłam także, że na plaży Sol Illustris są także inne wilki. Vertilo także tam był. Przeprosiłam moich przyjaciół na chwilę i pobiegłam przywitać się z moim nauczycielem. Gdy się zbliżyłam, zauważyłam, że samiec wygląda dużo starzej niż zwykle. Może dlatego, że jego mina zdradzała zmęczenie i dziwną obojętność.
— Cześć Vertilo. - Przywitałam się. Jego wzrok znalazł się na mnie. Nie dostrzegłam w nim iskierki, która zazwyczaj ukazuje się na mój widok. To mnie zaniepokoiło.
— Dzień dobry Tego. - Odparł i znów spojrzał beznamiętnie w wodę.
— Wszystko w porządku? - Spytałam niepewnie.
— Bywało gorzej. - Mruknął. Wyczułam, że moja obecność nie była pożądana. Dlatego też pożegnałam się i cofnęłam do przyjaciół. Szłam w ich kierunku z opuszczoną głową. Oczy wpatrzone były w piasek pod łapami.
— Idź do diabli Atrehu! - Usłyszałam krzyk. Poznałam, że był to głos Itami. Zdziwiłam się, ponieważ nigdy wcześniej nie słyszałam jej w negatywnych emocjach. Podniosłam wzrok na ich dwójkę. Kłócili się, a po wcześniejszej atmosferze nie było już ani śladu.
— Myślisz, że bycie medykiem upoważnia cię do rozkazywania?! - Warknął samiec.
— Przynajmniej potrafię myśleć głową, a nie popędem! - Warknęłam Itami. Podbiegłam do nich zaniepokojona.
— Ej! Co się stało? - Spytałam zaskoczona. Ci spojrzeli na mnie, a chłód bijący z ich oczy uderzył w moje serce, sprawiając, że całe ciało zadrżało.
— To się stało, że mam już dość tego, że wszyscy obrażają mnie na prawo i lewo! - Warknął Atrehu. Itami zaśmiała się, lecz jej śmiech zdradzał oburzenie i pogardę.
— Proszę bardzo! Możesz śmiało iść! Myślisz, że kogoś będzie to obchodzić?! Trzeba sobie radzić z krytyką! - Odparła Itami. Miałam wrażenie, że lada moment rzucą się sobie do gardeł.
— Co jest?! Co wam się stało?! - Spytałam, coraz bardziej gubiąc się w tym wszystkim.
— Nie udawaj, że się martwisz. Myślisz, że dalej będę wierzył w twoje naiwne spojrzenia? Wątpliwe. - Warknął Atrehu, a ja po raz pierwszy poczułam, jak strach, który on wywołał, paraliżuje mnie na moment. Spojrzałam na Itami, chcąc prosić ją o... cokolwiek. Najlepiej o jakiekolwiek wyjaśnienie... nigdy ich takich nie widziałam.
— Daj jej spokój Atrehu! Myślisz, że skoro jest waderą, to możesz ją poniżać? Nawet jeśli twoje słowa to prawda, to łaskawie trzymaj zęby zaciśnięte! - Słowa Itami także mnie zabolały. Poczułam, jak zaczyna mi się kręcić w głowie od tego całego chaosu.
~ Co się do jasnej ciasnej dzieje?! ~ Pomyślałam spanikowana. Itami i Atrehu zaczęli się na nowo kłócić. Po chwili do moich uszu dobiegły kolejne krzyki i kłótnie. Rozejrzałam się w koło. Po raz kolejny poczułam się tak, jakby ktoś umieścił mnie w całkiem innej rzeczywistości. Zobaczyłam, że Vertilo kłóci się z jakąś waderą. Nigdy bym w to nie uwierzyła. On nie skrzywdziłby muchy... a co dopiero podnosić głos na waderę. Coś mi tu bardzo nie grało. Po chwili zauważyłam, że inna para wilków rzuciła się sobie do gardeł. Pobiegłam ich rozdzielić. Nie obyło się bez przekleństw i wyzwisk w moim kierunku. Następnie dwójka odeszła w przeciwnych stronach. Po tym, jak udało mi się rozdzielić dwójkę, zrozumiałam, że to naprawdę coś się dzieje. Jedna część mnie wolała o to, bym się gdzieś ukryła. Druga zaś jasno nakazywała działać. To, co miało obecnie miejsce, nie mogło być po prostu przypadkowym zdarzeniem. Vertilo nigdy nie potraktowałby tak wadery. Atrehu i Itami nie mogli ot, tak zmienić do siebie i do mnie nastawienia. Coś lub ktoś musiał za tym stać. Ale co? I dlaczego jako jedyna nie zachowuję się agresywnie w stosunku do innych? Ten dzień miał być tak wyjątkowy, a wszystko zaczęło się psuć. Nawet nie zdążyłam zamoczyć łap w wodzie. Westchnęłam i rozejrzałam się z nadzieją, że coś zauważę. Bezsilność coraz bardziej opanowywała moje ciało.
~ Tega! Ogarnij się! ~ Krzyknęłam na siebie w myślach. Ruszyłam przed siebie. Poczułam, jak dziwny wiatr zaczął rozpraszać moje futro. Był delikatny i zdawał się wiać w kierunku morza. Jakby chciał zaprosić mnie do tego, bym zakończyła swoje łapy. Dziwny dreszcz przebiegł po moim grzbiecie. Coś mówiło mi, że nie powinnam zamoczyć łap. Idąc, zauważyłam, że nawet Alfa leżał w odosobnieniu i warknięciem odstraszał każdego, kto chciał zakłócić jego spokój. Nie zdziwiło mnie to zbytnio, lecz w jego zachowaniu było więcej niechęci i gniewu niż zazwyczaj. Nagle dostrzegłam coś dziwnego, leżącego w towarzystwie palm. Piękna biała muszla, skrywająca w sobie perłę. Niepewnie zbliżyłam się do niej i zauważyłam, że ów perła miała kolor czerni pomieszanej z błękitem morza. Zamrugałam zaskoczona. Będąc w jej pobliżu, poczułam, jak robi mi się chłodno. Miałam też wrażenie, że im dłużej stałam w jej pobliżu, to moje rozdrażnienie rosło w siłę. Nagle dostrzegłam maleńkie drobinki, które zdawały się wydobywać z perły. Powędrowałam za nimi wzrokiem i dostrzegłam, że krążyły wokół wszystkich psowatych. Im większe skupisko krążyło wokół jednego członka, tym bardziej zdawał się on być agresywny. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. ~A co gdyby zamknąć ów muszlę? Może to te drobinki prowokują i wzbudzają agresję?~ Pomyślałam. Postanowiłam się o tym przekonać. Stanęłam zaraz za górną częścią muszli. Oparłam na niej obie przednie łapki i zaczęłam przenosić na nie ciężar ciała. Chciałam wymusić zamknięcie się muszli. Nie myślałam jednak, że będzie ona stawiać taki opór. Starałam się skoncentrować całą moją siłę tak, by zamknięcie było, jak najbardziej możliwe. Usłyszałam coś na wzór strzelania. Muszla zaczęła się zamykać. Co prawda bardzo powoli, ale jednak się zamykała. Gdy jej górna część była na tyle opuszczoną, bym mogła na nią wskoczyć, zrobiłam to. Zaczęłam podskakiwać na niej, by całkiem się zamknęła. W końcu udało mi się to, a ja położyłam się na niej wykończona. Z boku pewnie wyglądałam jak "wilczy placek". Przymknęłam oczy, starając się uspokoić oddech.
— A ty co? - Usłyszałam. Otworzyła oczy. Zaskoczona ujrzałam Atrehu i Itami. Patrzyli na mnie z zapytaniem w oczach.
— Wszystko w porządku? Marnie wyglądasz. - Powiedziała Itami, podchodząc do mnie.
— Na czym ty leżysz? - Spytał Atrehu. Wstałam z muszli i zeszłam na piasek. Itami podeszła do mnie i przyjrzała się mi uważnie. Atrehu natomiast skupił się na muszli.
— Wszystko w porządku. Po prostu się trochę zmęczyłam. Nie uwierzycie mi, jak wam opowiem, co się stało. - Odparłam. We dwójkę spojrzeli na mnie wyczekująco. — Gdy weszliśmy na plażę, coś się stało. Nagle zaczęliście się kłócić. Potem zauważyłam, że inni także się kłócą, a nawet doszło do bójki. - Zaczęłam im opowiadać o wszystkim. Zaskoczenie wymalowało się na ich pyszczkach. Zrozumiałam wtedy, że naprawdę coś musiało na nich wpłynąć. Jakieś zaklęcie? Czyli to była wina tych drobinek?
— Idąc plażą, zauważyłam tę muszlę. W środku znajduje się czarno-błękitna perła. - Wyjaśniłam. Atrehu zmrużył oczy, spoglądając na muszlę. Itami z troską spoglądała na mnie.
— To naprawdę niesłychane. - Odparła.
— To wina muszli. - Całą trójką spojrzeliśmy na naszego Alfę. Otyłym samiec stał niedaleko i spoglądał w kierunku muszli. — Nie powinno jej tu być. Musiała zostać wyrzucona przez morze. - Odparł i spojrzał na Atrehu. — Zorganizuj resztę wojowników i pozbądźcie się jej. - Mruknął i odszedł. Atrehu westchnął i przeprosił nas, następnie udał się w poszukiwaniu reszty wojowników. Spojrzałam na Itami.
— Wiesz coś więcej na temat tej muszli? - Spytałam z nadzieją, lecz niestety wadera pokręciła głową przecząco.
— Wybacz mi Tega, ale niestety nie orientuję się, o co chodzi. - Odparła, a ja westchnęłam.
— Ja mogę wam pomóc drogie panie. - Rozpoznałam głos i uśmiechnęłam się ciepło. Spojrzałam na zbliżającego się do nas Vertilo. — Gdy byłem młody, słyszałem legendę o muszli, która skrywa w sobie perłę niezgody. - Zaczął. Ja wraz z Itami przysiadłyśmy na piasku i spojrzałyśmy zaciekawione na starszego samca. Usiadł przed nami i kontynuował.
— Podobno dawno temu dwójka zakochanych została siłą rozdzielona. Samica była córką alfy, a basior synem biednego karczmarza. Zakochani potajemnie spotykali się na plaży Sol Illustris. Jednak pewnego dnia sługa podążył za waderą i odkrył, że ta potajemnie spotyka się z biedakiem. Basiora skazano na śmierć, a córka alf zrozpaczona śmiercią ukochanego, postanowiła zakończyć swój żywot. Wybrała morze, gdyż to tu rozpoczęła się ich wspólna historia. Pochłonięta przez morze, została przemieniona w perłę, a brak spełnionej miłości sprawił, że roztaczała ona aurę wrogości i żalu. Gdy ktoś znalazł się w jej pobliżu i wcześniej miał styczność z morzem, stawał się ofiarą wpływu perły.
— Dlatego ja nie byłam podatna na jej wpływy... nigdy wcześniej nie widziałam morza i nie zdążyłam go dotknąć, gdy nagle dostrzegłam, że wszyscy są względem siebie agresywni... - Odparłam. Vertilo uśmiechnął się lekko.
— To nas uratowało. Teraz możesz cieszyć się morzem. - Powiedział z uśmiechem i wstał, życzył nam miłego dnia, a następnie odszedł. Spojrzałam na Itami.
— Niesamowita historia, prawda? - Spytałam, a ona z uśmiechem przytaknęła mi.
— Tak, a dzięki tobie możemy znów cieszyć się latem. - Odparła. Obie z boku spoglądałyśmy na pracę wojowników, którzy wciągnęli muszlę ponownie do wody. Wcześniej szczelnie ją związali, by nie otworzyła się ponownie. Po wszystkim Atrehu podszedł do nas.
— Po wszystkim. Teraz możemy cieszyć się plażą. Co powiecie na mały turniej gry w kokosa? - Spytał z uśmiechem.
— Zgoda. Ja i Tega kontra ty. - Zaśmiała się Itami. Atrehu wyjaśnił mi zasady gry i zaczęliśmy zabawę. Gra skończyła się naszą wygraną. Atrehu w ramach kary za przegraną, został zakopany po pyszczek w piasku, a my dla żartów, udawałyśmy, że go tak zostawiamy. Za karę, samiec prawie utopił nad w morzu. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Wszystko dzięki przyjaciołom i mojej małej przygodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz