Zaiste zaimponował jej jak żaden inny wilk poznany dotychczas.
Już na bok należało odstawić jego wizerunek fizyczny. Naturalnie, mimo jeszcze otaczającego go po całym ciele brudu z tamtego zapadliska, był przystojny, zwłaszcza jego oczy. Zdecydowanie odróżniał się od innych przedstawicieli swojej płci, co było miłą odmianą. Zupełnie jakby chciał zbudować oddzielającą ich ścianę. Być może nie zdawał sobie sprawy, że niemalże jego aura starała się odepchnąć jej własną, nie pozwalając na zmieszanie ich ze sobą. Zupełnie jakby wyczuwał w niej zagrożenie, od którego należy trzymać się jak najdalej możliwe. Żadne łaszenie się czy oznaki chęci bycia zadowolonym w sprawach cielesnych, nawet nie było maślanych oczu, oj nie. Nie była to żadna znana reakcja ku niej, czym nieświadomie sobie zaplusował u wadery.
~ Ciekawa z niego niespodzianka. ~ Podsumowała całość zachowania basiora, do momentu w lecznicy, gdzie niejako odsunął ją od siebie w kwestii oprowadzania po terytorium, z uwagi na stan jego zdrowia. Filo, pomyślała, że cwaniak musi mieć jakieś zdolności o podłożu parapsychicznych, skoro starał się od niej trzymać z dystansu - ojciec posiadał w pewien sposób podobną moc i był w stanie "słyszeć" aury wszystkich, które ujawniały prawdziwe zamiary bądź myśli, dlatego tak bardzo opierał wiarę w córkę jako najstabilniejszy filar przyszłości watahy, stabilniejszy niż gdyby miał wybierać przyszłego przywódcę. Arsus przejął niejako tę moc, ale w wariancie wzroku, gdzie potrafił wyczuć czy ktoś chce go oszukać (zawsze się śmiał, że próba wpłynięcia na niego tworzyła mu mentalny hełm zabezpieczający), co było przyczyną, dla której miał najmocniejszą więź z biologiczną siostrą, ponieważ potrafiła ukrywać to, czego on niekoniecznie chciał. Jeśli teraz czytelniku zastanawiasz się, czy ta tu wilcza pani poczuła pewnego rodzaju odebranie samca jako niejakiego członka jej rodziny z przeszłości, grubo się mylisz. Chociaż podejrzewała go o podobną zdolność magiczną do tych dwóch wcześniej wymienionych, jakie znała z rodzinnej watahy, nic więcej nie wysnuła. Niezły orzech do zgryzienia - być odporny na jej możliwości zachowywania się. Umówmy się: wadera nie widziała w swoim postępowaniu nic złego, ponieważ kierowała się zasadą, przeżyj i czerp z tego jak największe garści korzyści dla siebie. Całkiem możliwe, że gdyby nie ta reguła, prawdopodobnie skończyłaby życie z cudzych łap, najpóźniej tak gdzieś na etapie tamtego pamiętnego najazdu wroga. Świadomość tego, że ktoś nie daje się ponieść jego urokowi, który zmuszała się do wykorzystywania, tylko potęgowała jej ciekawość w stronę raczej nieświadomego tych myśli u regenerującego się basiora.
"Nocna wróżka znajdzie swój niebieski księżyc." Stare powiedzenie w równie starym języku watahy nasunęło się jej. Jego sens był mniej więcej taki, że w końcu trafi się na to, czego podświadomie się szuka. Filo, na przykład nie wiedziała, co takiego ona konkretnie szuka w życiu, poza dożyciem do kolejnego poranka, gdzie spija śmietankę z byle sytuacji. Że też akurat patrząc na niego, to przysłowie musiało się jej przypomnieć.
*
Minęło półtora tygodnia od pozostawienia basiora imieniem Naharys pod opieką medyczną i tymczasowym ulokowaniem Filonoe w gospodzie, gdzie każdego dnia szukała sobie zajęć, tym samym od razu zbierając sobie swój mały budżet. Definitywnie musiała przypaść do gustu członkom, którzy na bieżąco zajmowali się dosyć dużych rozmiarów tablicą informacyjną z pracami dla chętnych - informowali ją o lekkich i spokojnych pracach, nawet częściej niż inne wadery.~ Wszystkie samce są takie same. ~ Westchnęła podirytowana, gdy basior zza lady puścił jej oczko, wskazując ruchem głowy na idące nowe zlecenie do poszukiwania chętnego. Zamierzał do niej niejako podbijać, zapewne na jedną lub kilka nocy, sądząc po lekkich zaczepkach.
Oczywiście odpowiedziała słodkich uśmiechem. Jak zawsze.
— Pani tak szuka wrażeń z okolic, czy na razie zwiedza? — Zagaił rozmowę inny wilk, który przyszedł od wejścia z jej prawej. Rzucił jej uśmiech. - To już któryś raz z kolei, kiedy się spotykamy.
— To musi być chichot losu - odparła łagodnym głosem. — Można by rzec, że zabijam nudę. Ktoś mi już obiecał oprowadzanie po terenach, zatem czekam na niego.
— Kolega chyba nie za bardzo wie, co za okazje sobie marnuje na własne życzenie — zaśmiał się. Obsługa za lady przewróciła oczyma.
— Stary, daj spokój. Jeszcze mi szanowną panią spłoszysz. — Zaraz zwrócił się do Filonoe. — Proszę wybaczyć, mój tępy kompan od szczenięcych lat średnio przyjmuje do tej pustej łepetyny informację, że ktoś może być zajęty innymi sprawami.
~ Co za miła okazja do obrażania innego. Jak nic najlepsi przyjaciele. ~
— Ej, nie obrażaj mnie od tępaków! — Basior z jej prawej podniósł się i patrzył bezpośrednio na kolegę za ladą.
— Wolisz być nazywany durniem? Mnie tam wsio rybka.
— Ty gnoju! — Zaraz jednak zakasłał, najpewniej przypominając sobie, że nie są sami. Teraz już cała gospoda zerkała w ich kierunku. - W każdym razie, jeżeli kompan dziś się nie zjawi, to może szanowna koleżanka zechce przemyśleć mnie jako zastępcę na przewodnika po tutejszych rejonach? Mogę okazać się bardzo przydatny.
To mówiąc, poklepał jej koniec tylnej prawej łapy własnym ogonem, a sam się nachylił z błyskiem w oku. Gdyby mogła, natychmiast by go spoliczkowała. Zamiast tego ponownie wysłała uśmiech w jego stronę.
— Proszę wybaczyć, ale mam jeszcze pół tygodnia dla pierwotnego przewodnika, by się zjawił — odparła przyjemnym tonem głosu. Tamten nie zrozumiał przekazu.
— Na pewno? Osobiście mogę w każdej chwili, nawet teraz zabrać cię na spacer przyprawiający o zawrót głowy — nachylił się ku niej jeszcze trochę.
Szczęśliwie, nie mówiąc dla kogo, samiec za ladą odwrócił się ku im po zakończeniu obsługi innego klienta.
— OJ NIE TY TĘPAKU, NIE DAM CI PŁOSZYĆ MI KLIENTKI NIEUDOLNYM PODRYWEM! — Ryknął na cały regulator, po czym chwycił zębami po pobliską mokrą ścierkę i skoczył na ladę, że złoić dupsko tamtego. To musiał być kolejny raz, gdyż zaraz ten zaczął uciekać, krzycząc coś o niecelowaniu w miejsce ukąszenia, natomiast ten drugi zaczął go gonić z mordem w oczach, wyskakując całkiem z budynku gospody.
— Jak szczeniaki. — Skwitowała to starsza wadera wychylając głowę zza drzwi. - Dziwić się, że nie postradałam zmysłów przy nim.
Ach, więc matka któregoś z nich.
— A co to znowu za atrakcje się dzieją? — Zapytał się, zaglądając ostrożnie do wnętrza gospody pewien biały wilk, którego miała już okazję poznać.
— Przyjacielskie przepychanki — zaśmiała się cicho Filo. Zaraz w pełni odwróciła się do przybyłego z subtelnym uśmiechem. - Jak się czujesz Naharysie? Już zaczynałam myśleć, że nici z tego oprowadzania.
Jeden z momentów, gdy była przyjaźnie szczera w swoich słowach.
<Naharys?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1092
Ilość zdobytych PD: 546 + 100 PD (bonus za każde 100 słów) + (bonusowy Booster) 150% ~ 819 PD
Łącznie: 3577
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz