Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

poniedziałek, 18 listopada 2024

Od Itami/Naharysa ciąg dalszy Dante ~ "Jak lis do lisa"

~Naharys~
Dzień rozpoczął od krótkiego biegu truchtem - poza tym, że skutecznie przygotowywały mięśnie do porannego treningu - by podnieść nieco poziom endorfin, żeby jakoś znieść go w dość dobrym nastroju. A popsuły go dość dziwne sny, które do tej pory zdołał zapomnieć. Wiedział tylko, że mgliście dotyczyły jego rodzinnych stron i dotąd tęsknił. Wiosenny poranek nie zapowiadał dobrej pogody, stwierdził Naharys, spojrzawszy na postrzępione bure chmury, które ściągały z zachodniego frontu. Trasa, którą niezmiennie przemierzał w codziennych biegach, stawała się już monotonna, ale widok na skrzącą się wodę mijanego jeziora, rekompensował tę niedogodność. Lubił nawet zaczerpnąć przerwy przy jej brzegu, pijąc przyjemnie chłodną i orzeźwiającą wodę. Rozglądał się to tu, to tam, obserwował swych pobratymców z watahy, zmierzających ku codziennym obowiązkom.
I wtedy spostrzegł, że za niewyraźną kurtyną zarośli, niecałe sto metrów stąd, miało miejsce pewne wydarzenie. Zupełnie, jak polna mysz, niespodziewająca się pikującego ku niej orła, tak i on nie przypuszczał, że będzie świadkiem walki trzech osobników - z tego, co skonstatował, trzecim uczestnikiem była wadera, która trzymała się z boku - dosłownie atmosfera gęstniała wśród nich, była wyczuwalna niemal każdym zmysłem. Naharys wzrokowo ocenił wiek osobnika - skrzydlatego na dodatek - skonstatował też, że nie był sam. Towarzysząca mu samica była Naharysowi do tego stopnia znana, że rozpoznał ją od razu - to była Itami. 
Naharysowi, jak na zawołanie, przywołał w pamięci złożone z reminiscencji związanych z pewnym rudym osobnikiem - bo czyż to nie Itami większość czasu spędza z Atrehu?
Towarzyszącego samca kojarzył po zapachu, całe szczęście, że stał po stronie zawietrznej, ale jak dotąd nie miał okazji poznać go bliżej. 
Całość sytuacji przedstawiała się następująco; samiec przed czymś chronił Itami, stwierdził to nawet po jego defensywnej pozycji. Poza tym wiało krwią, jak z jatki, co do tego, Naharys nie miał żadnych wątpliwości. Tej woni nie w sposób pomylić z żadną inną, chyba że jest się botanikiem wegetarianinem. 

środa, 13 listopada 2024

Od Itami ciąg dalszy Miguela ~ "Światło w ciemności"

Rozmowa z Miguelem, zranionym i nieufnym nieznajomym, którego znalazła umierającego w śnieżnej zaspie, teraz otwartym i pogodnym wojownikiem była iście budująca. Z tematów tak przyziemnych, niebawem wznieśli się na takie, które można by je nazwać "wartościowymi". 
— Twierdzisz, że jestem duszą barbarzyńcy?
Zapytał wtedy, gdy ta oznajmiła mu, że nie byłby w stanie porzucić szlak walki. 
~ Barbarzyńcy to bezmyślne maszyny destrukcji. Wojownicy zaś są kimś więcej. Są ponadto - pomyślała i chciała to powiedzieć. Zaskoczenie jednak wzięło górę nad logiką.
— Miałam na myśli, że masz duszę wojownika! Nie barbarzyńcy! 
Kiedy bywały chwile, gdy waderę ktoś zrozumiał opatrznie, próbowała - niekiedy na siłę - nieco prościej wyjaśnić to, co miała na myśli. Najczęściej wyglądało to na tłumaczenie się małej waderki, która coś spsociła. Nierzadko jąkając się i zalewając policzki czerwieniącym się wstydem. Dlatego przez większość wilków - najczęściej basiorów - uchodziła za osobę iście wstydliwą, uroczą i bezbronną, a ona zaś, miała powód, by unikać rozmów. 

wtorek, 12 listopada 2024

Od Dantego ciąg dalszy Itami ~“Jak Lis do Lisa”

Skrzydlaty lis nie wyglądał na zaskoczonego pytaniem drobnej wadery. Rozumiał jej obawy i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że bardziej od niedźwiedzia Itami obawia się kontaktu z innymi psowatymi. Nie drążył jednak tematu. Musiał też jednak przyznać w duszy, że ciężko było oprzeć się woni, jaką samica wydzielała, a tym bardziej że Itami, jest naprawdę urokliwą waderą i gdyby tylko nieco podnieść jej poczucie własnej wartości, mogłaby owinąć sobie wokół łapy nie jednego samca. A przynajmniej z takiego założenia wychodził Dante. Samo zadanie nie wydawało się mu zbyt trudne. Eskortowanie drobnej wadery nie powinno być problematyczne, jednak mimo tego stwierdził, że lepiej nie kusić losu i wybrać rzadko uczęszczaną ścieżkę, wiodącą ku lecznicy.
– Uczynię to z największą przyjemnością. – Odparł. Oczy Itami aż rozbłysły, gdy słowa basiora dotarły do jej uszu.
– Dziękuję. – Odpowiedziała. Dante dostrzegł na jej twarzy, że nad czymś rozmyślała, jednak w ogóle nie spodziewał się po samicy tego co zrobiła chwilę później. Drobna wadera podeszła do niego bliżej i stawiając na palcach, lekko pocałowała samca w policzek. Zrobiła to tak delikatnie, że ów pocałunek był ledwie wyczuwalny. Mimo tego samca na moment zamurowało. Ba! Nawet urodziła się w jego głowie pewna, dość nieczysta myśl, na którą jego oczy zaczęły zalewać się różem. Towarzyszyło mu przy tym uderzenie ciepła, którego pojawienie się sprowadziło go z powrotem na ziemię. Przymknął na chwilę oczy i powoli, po cichu wypuścił powietrze. Uśmiechnął się ciepło do wilczycy, po czym gestem skrzydła wskazał jej kierunek ich wyprawy i powiedział.
– Proszę tędy Panienko Itami. Idę tuż za Panienką. – Drobna wadera pomału ruszyła we wskazanym kierunku. Dante domyślił się, iż zauważyła zmiany w jego organizmie. Nie mógł jednak nic na to poradzić. To naturalna kolej rzeczy i choć było mu trochę głupio, że wadera to zauważyła, zachowywał się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Miał w końcu bardzo odpowiedzialne zadanie i zamierzał je wypełnić najlepiej, jak potrafił. Skupianie myśli na jednym celu ułatwiało sprawę. Po kilku minutach cichego przemierzania leśnych gęstwin można by stwierdzić, że sytuacja sprzed chwili nigdy nie miała miejsca. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nagłe pytanie Itami, które, mimo iż nie powinno, sprawiło lekki dyskomfort lisowi.

poniedziałek, 11 listopada 2024

Od Sybira ciąg dalszy Tegai ~ "Opatrzność losu"

 — Jeśli chcesz... Mogę ci trochę pomóc. Mam do zaoferowania nocleg, posiłki... Wszystko, co niezbędne do życia. Wystarczy tylko jedno słowo. - Wadera grzebała łapą w ziemi. Samiec jednak nie wiedział, czy to było wywołane nerwami samicy - swoją drogą jej niepokój w przepływie powietrza stawał się intensywny - ale podejrzewał, że musiał ją wystraszyć. Nic dziwnego w sumie. Każdy by się przeraził widoku unoszącego się nad sobą ostrza sztyletu i tylko sekundy dzieliły, by zatopił się w ciepłym mięsie, krwi i trzewiach. 
— Skąd myśl, że będę chciał skorzystać?
— Jak już mówiłam to propozycja, do niczego cię nie zmuszę. 
I prawidłowo, że nie zmuszasz, miał powiedzieć Sybir, ale wadera wtrąciła szybko.
— Mogę ci nawet wszystko pokazać, ale jestem już wystarczająco spóźniona. Najpierw muszę udać się do szklarni po zioła, a potem muszę zanieść je do lecznicy. Jeśli chcesz, możesz mi towarzyszyć.
Sybir patrzył na nią, z coraz to rosnącym zdziwieniem, ale nie kwapił się, by je komukolwiek okazywać. Ta samica miała albo zaburzony ogląd sytuacji, albo wykazywała się niewiarygodną naiwnością, proponując mu pomoc. Nie po tym, co uczynił - a raczej uczynić zamierzał, gdyby w porę się nie powstrzymał. Miał nieodpartą ochotę na zająca albo przynajmniej kąsek w postaci bobra, który zbytnio oddalił się od pobliskiej rzeki. I gdyby nie strach wadery w oczach, być może do teraz spoglądałby z niedowierzaniem na jej stygnące ciało i żałował, że nie mógł się powstrzymać. Dyskretnie odetchnął z ulgą na tę myśl, że ów scenariusz się nie ziścił. Potem wadera wstała i podążyła w tylko jej znanym kierunku, odwróciła się po kilku krokach, jak gdyby chciała upewnić się, że Sybir pójdzie w jej ślady. 
— Wiesz, zdałam sobie sprawę, że nie spytałam cię o imię. Ja jestem Tegaja. Pracuję jako Ratownik Medyczny i trochę jako farmerka. A ty? 
— Wykazujesz się karygodną nierozwagą, przedstawiając się obcemu - odpowiedział ciut zimniej, niż to planował, ale efekt był przewidywalny. Z pyszczka samicy uśmiech spełzł, jak kropla po kaczym piórze. — Chyba zależy ci na życiu, prawda? 
— Jak każdej czującej istocie - odpowiedziała nutką niepokoju zmieszaną ze smutkiem. 
— Wydajesz się być w porządku - odpowiedział i nie kłamał. Doszedł do niej w trzech pewnych krokach i wbił w nią spojrzenie. Było spokojne, opanowane acz pełne też zimnej nieufności. — Nigdy więcej nie popełniaj podobnego błędu, dobrze? 
— Wybacz, jeśli cię czymś uraziłam. 
— Nigdy nie przepraszaj za coś, czego nie zrobiłaś. Nie uraziłaś mnie niczym, ale nigdy też nie okazuj obcym, że jesteś dobra. Nieodpowiedni mogliby to wykorzystać i jeszcze wyrządzić ci krzywdę. Nie bój się, ode mnie jej nie uświadczysz. A moje słowa potraktuj jako ostrzeżenie. Litość to zbrodnia. 
Samica miała dość tęgą minę. Ewidentnie słowa basiora wprawiły samicę, zwaną Tegają, w stan osłupienia. I zastanawiał się teraz, czy wadera aby nie wściekła się na niego - po jej wyrazie Sybir stwierdził, że chyba nie - czy też będzie traktować go z taką samą rezerwą, jak on teraz ją. Co jak co, ale zachował się teraz, jak kompletny gbur. Ale nie powinna się mu dziwić, bo wiele ran przeżył w swoim i tak młodym życiu. Całe szczęście, że Tegaja była czystokrwista, bo sam nie wiedział, jak zareagowałby, gdyby wadera była hybrydą. Na myśl o tym słowie, przed oczami stanęły mu sceny walk w atakowanym obozie; szydercze śmiechy hybryd nad zamordowanymi towarzyszami Sybira, krzyki bólu i śmierci, gdy zatapiał w ich ciała swój magiczny miecz, by przeżyć i nie dać się zabić. Wspomnienia dymu płonących namiotów wydawały się tak realistyczne, że niemal go czuł... momentalnie rozejrzał się po polu walki, do omdlenia zaścielonym trupami obu stron. Zamachowców, jak i obrońców. To było tak realistyczne, tak klarowne, że aż przerażające. Strach łapał go za gardło, podduszał i zmuszał, by kwilić z niemocy. 

niedziela, 10 listopada 2024

EVENT HALLOWEEN ORAZ BOŻONARODZENIOWY 2024 [ZABAWĘ ZACZĄĆ CZAS]

CUKIEREK ALBO PSIKUS!
Duchy, zjawy i upiory. Diabły, strzygi, inne zmory. Dzisiaj ze swych grobów wstają i do Twoich drzwi pukają. Jeśli nie chcesz się ich bać, musisz im słodycze dać. Czarów, strachów jest to cień. Każdy straszy nas w ten dzień. Wszędzie zmory zaglądają i wścibskie muchy na śniadanie zjadają. Pająk łapkę tu wystawi, wiedźma w piecu dzieci spali. Strachu Ci napędzą sporo, popamiętasz mała zmoro! My jesteśmy straszne zmory. Bardzo groźne z nas upiory. Jeśli nie chcesz się nas bać, musisz nam cukierka dać. Daj cukierka dla nas kolego, a zapomnimy rozlać Ci w kuchni mleko. My jesteśmy małe duchy, które zjadają w kącie okruchy!
Tym jakże sympatycznym wierszem, witamy was serdecznie na otwarciu, co prawda spóźnionego, eventu halloweenowo-bożonarodzeniowego. Za wszelkie niedociągnięcia i opóźnienia chcielibyśmy przeprosić i o wyrozumiałość prosić ^^ Co, jak co, Administracja nie AI, w swoim tempie - co prawda ślimaczym - życie swe toczyć musi.

Odbiegając jednak na chwilę od tematu. Z całego serduszka chcielibyśmy powitać nowo przybyłych, czyli słodką Shori, zbuntowaną Dolly, zagubionego w chmurach marzyciela Carlosa, twardą i nieustępliwą Callas oraz walecznego Sybira! Życzymy wam wszystkiego najlepszego oraz masę weny i uciechy!
Dodatkowo: Podsumowanie jest już opublikowane, awanse rozdane i punkty czekają do rozdysponowania.

 A TERAZ NIE PRZEDŁUŻAJĄC JUŻ ZBYTNIO, SPRAWA WYŻSZEJ RANGI!

EVENT HALLOWEEN + BOŻONARODZENIOWY

DZYŃ DZYŃ! W ODDALI SŁYCHAĆ JUŻ DZWONKÓW BRZDĘK, SKĄD DOBIEGA TEN ZACNY DŹWIĘK? AH TO MIKOŁAJ W SWYCH PIĘKNYCH SANIACH! WIOZĄC PREZENTÓW STOS, ŚPIEWA NAM PRZEZ CAŁĄ NOC - HO HO HO, WESOŁYCH ŚWIĄT! PO NOCNYM NIEBIE MKNIE JAK BURZA, MIMO, ŻE POWOLI SIĘ ZACHMURZA. LECZ BEZ OBAW, DA SE RADĘ, BO TAK ZACNĄ MA BRYGADĘ! RENIFERY GALOPUJĄ I PRZESZKODY PRZEKSKUJĄ. JUŻ SĄ BLISKO JUŻ TUŻ TUŻ, WIĘC WYCZEKUJ ICH JUŻ JUŻ!

By umilić wam czas i zaoferować większą swobodę, postanowiliśmy połącz Halloween z Bożym Narodzeniem oraz z Nowym Rokiem!
Event rozpoczyna się z dniem 11 Listopada.
Jego koniec przewidziany jest na 18 Stycznia!
Udział mogą brać również osoby nie należące do bloga.
Jeśli obserwujesz nas i masz ochotę dołączyć do zabawy - nie krępuj się. Przyjmiemy wszystko♥

Event jak zawsze składa się z dwóch części:
ARTYSTYCZNEJ
W tej kategorii znajdziecie [5] tematów, z których należy wybrać maksymalnie [3]. Można je wykonać dowolną metodą - w grę wchodzą między innymi akwarela, ołówek, kolaż czy digital art. Wybierz to, co lubisz najbardziej!
WAŻNE: Każdą pracę należy odpowiednio podpisać w ten sposób: "Event Bożonarodzeniowy/Noworoczny lub Halloweenowy (artystyczny ~" TEMAT")
PISEMNEJ
Rysowanie nie jest dla ciebie, lecz masz nakład weny, który chcesz przelać na ilość słów? W takim razie pisemny będzie w sam raz! Tak jak artystyczny, ta część również składa się z [5] tematów, z których należy wybrać maksymalnie [3]. Możesz wykonać wedle własnego uznania. Pamiętaj jednak, że treść musi zgadzać się z tematyką. Postaraj się również ograniczyć przekleństwa, a jeśli już musisz, koniecznie dodaj w nazwie tematu [+16].
WAŻNE: Każdą pracę należy odpowiednio podpisać w ten sposób: "Event Bożonarodzeniowy/Noworoczny lub Halloweenowy (pisemny ~ "TEMAT").
  • Najważniejsza zasada to dobra zabawa!
  • Tematów jest aż 5, a każda z nich wymaga oddzielnej pracy.
  • Minimum 1000 słów w opowiadaniach konkursu pisarskiego.
  • Większa ilość prac nie zapewnia pierwszego miejsca. Liczy się kreatywność <3
  • Wysyłając pracę, upewnij się, że w tytule zawarłeś imię swojej postaci!
  • Niemożliwym jest jednak, by za uczestnictwo jednego bohatera - drugi otrzymał jego nagrody.
  • Prace mają zostać wysłane na email: tittelle.tittelle@gmail.com lub email watahy: krolestwo.krwi@gmail.com
  • Rysunki nie muszą wyglądać niczym obrazy Matejki. Każdy z nas rysuje inaczej - jedni lepiej, drudzy troszkę gorzej, lecz każdy ma swój styl i talent!

ARTYSTYCZNY BOŻONARODZENIOWY/NOWOROCZNY

TEMAT I ~ "ŚWIATECZNA PRZEBIERANKA"
ZADANIE: Na kartce A4 lub w programie graficznym narysuj swoją postać w stroju Bożonarodzeniowym/Noworocznym. Co będzie mieć twoja postać w tak ważne dni? Czy będzie to coś wyszukanego, tradycyjnego, czy może kompletnie odklejonego od rzeczywistości? Pokaż, na co cię stać!
TEMAT II ~ "NIEZAPOMNIANA NOC!"
ZADANIE: Nowy rok to szczególnie ważny czas, w którym rozświetlamy niebo miliardem fajerwerków i bawiąc się do późna, celebrujemy wspólnie przy "odrobinie" alkoholu. Jak to jednak wygląda u ciebie? Narysuj swój Nowy Rok, uwzględniając choć jeden z jego symboli! 
TEMAT III ~ "WIGILIJNA WIECZERZA"
ZADANIE: Narysuj swoją postać w kulinarnym szale! Daj się ponieść wyobraźni i nie pozwól, by zabrakło ci składników! Gdzie i co dokładnie przyrządzisz na wigilijny stół? Kto wie, może nawet w Hell's Kitchen nie będą tak dobrze gotować, jak twoja postać <3 
TEMAT IV ~ "PREZENTY"
ZADANIE: Czas rozerwać na strzępy ozdobny papier! Z pewnością jeden z najlepszych momentów - nie licząc oczywiście samego spędzenia z rodziną, czy przyjaciółmi czasu - na jaki czekamy tego cudownego wieczoru. Narysuj zatem, co otrzymała twoja postać! Czy byłaś/eś grzeczny i Mikołaj spełnił twe marzenie, czy wręcz przeciwnie - otrzymałaś/eś rózgę?
TEMAT V ~ "DOWOLNE"
ZADANIE: Wedle własnego uznania, lecz praca musi być związana z Bożym Narodzeniem lub Nowym Rokiem.

PISARSKI BOŻONARODZENIOWY/NOWOROCZNY

TEMAT I ~ "ALTERNATYWNA RZECZYWISTOŚĆ"
ZADANIE: Dekorując choinkę z przyjaciółmi robi ci się słabo, po czym świat zaczyna wirować wokół ciebie. Mroczki przed oczami robią się coraz większe. Czujesz dziwne mrowienie i słyszysz w uszach bicie dzwonów. Wszystko wydaje się oddalać. Światło gaśnie. Gdzieś w tle rozpoznajesz głos przyjaciół, wołających do ciebie. Zamykasz oczy, odpływając. Budzisz się gwałtownie w nieznanym ci miejscu. Jest ci gorąco i duszno jednocześnie. Rozglądasz się. Pokój wygląda dziwnie znajomo, a jednocześnie tak odmiennie, że jesteś zdezorientowany i przytłumiony emocjami. Serce bije ci w piersi jak oszalałe. Po chwili dostrzegasz, że wyglądasz zupełnie inaczej. Zamiast sierści na całym ciele masz gładką skórę, która lśni od potu. Wstajesz na chwiejnych "nogach", zdając sobie sprawę, w jaką kreaturę się przemieniłeś. Intensywnie myślisz o swojej sytuacji, gdy drzwi otwierają się z hukiem, a w progu staje dziwnie znajoma ci postać, a za nią kolejna. Skądś ją kojarzysz, ale nie wiesz skąd. Każe Ci wstawać i pomóc w kuchni, bo przecież idą święta i nic się samemu nie zrobi. Próbując dojść do ładu, siadasz z powrotem na posłanie. Co zrobisz? Jak spędzisz święta w swojej alternatywnej rzeczywistości? Zrozumiesz sytuację, czy raczej pozostaniesz w swojej niewiedzy do końca? Pod choinką zastaniesz rózgę, czy może jakiś prezent? W którym momencie wrócisz do psowatego wcielenia? Jak będą zachowywać się inni w twoim otoczeniu? Daj się ponieść wyobraźni!
TEMAT II ~ " ŚWIĄTECZNE ŚLEDZTWO"
ZADANIE: Boże Narodzenie nachodzi szerokim krokiem, już tuż tuż, a ty jeszcze nie masz prezentu dla najbliższej ci osoby, bo postanowiłeś/aś zapiąć wszystko na ostatnią chwilę. Wychodzisz do miasta, gorączkowo rozglądając się za podarunkiem, gdy wtem słyszysz ściszoną rozmowę przypadkowych wilków. Nie potrafisz posłyszeć wszystkiego wyraźnie, ale wiesz już, że doszło do jakiegoś porwania. W pierwszej chwili jesteś w przeświadczeniu, że to chodzi o losowy wybryk i sprawa prędko się wyjaśni, lecz okazuje się to jedynie wstępem do poważnych problemów. W drodze do domu, już z zakupionym i starannie zapakowanym podarunkiem, zaczepia cię przyjaciel z Watahy, który zaczyna opowiadać straszne rzeczy. Najbliższa ci osoba została porwana! Usiłujesz skontaktować się z Alfą i władzami miejskimi, lecz pozostajesz bez pomocy. Sfrustrowany/a i zły/a postanawiasz przeprowadzić poszukiwania na własną łapę! Co się stało z twoim/ją ukochanym/ą? Kto posunął się do porwania i jaki miał motyw? Odkryj w sobie żyłkę Sherlocka i przeprowadź śledztwo! Miłej zabawy!  
TEMAT III ~ "SYLWESTROWY KŁOPOT"
ZADANIE: Nowy rok już za pasem, a tyle jeszcze do przygotowania! Pyszna i pożywna kolacja na Watahowe przyjęcie! W tej sytuacji Alfa zarządza wolne od wszystkich obowiązków i nakazuje spędzenie tej chwili z najbliższymi! Zostałeś przydzielony wraz z innymi do przygotowania Sylwestrowej kolacji, lecz występują drobne problemy. Brakuje potrzebnych składników, a pobliskie sklepy i kramy są zamknięte! Trzeba sporządzić listę najważniejszych i najpotrzebniejszych rzeczy i poszukać je na własną łapę! Polowanie, korzystanie z Watahowego ogródka, wszelkie sposoby dozwolone. Drugim kłopotem jest fakt, że ktoś próbuje wam w tym przeszkodzić! Być może to złośliwy chochlik albo zgorzkniały przeciwnik jakichkolwiek świąt? To wszystko ogranicza cię jedynie wyobraźnia i czas! Nie można pozwolić, by członkowie Dailoran powitali nowy rok z pustymi brzuszkami! 
TEMAT IV ~ "BOŻONARODZENIOWE ŻYCZENIE"
ZADANIE: Świąteczny czas rozpoczął się dość gwałtownie. Wszyscy wszędzie gdzieś biegają, nie wiedząc nawet, gdzie podziać myśli. Tylko szczeniaki beztrosko hasając wśród śnieżnych zaspach, kompletnie zatracają się w urokach dzieciństwa. Lecz kiedy przychodzi czas wieczerzy, do drzwi twojego domku puka jakiś nieznajomy. Skryty pod zimowym płaszczem osobnik, błaga o gościnę i ciepło w ten zimowy wieczór. Doprawdy nikczemnym czynem byłby odpędzenie biedaka, więc przyjmujesz go do siebie i wraz z rodziną/ bądź zaproszonymi przyjaciółmi, częstujesz smakołykami. Okazuje się jednak, że ów nieznajomy to magiczna istota, dobrym duchem, który za okazaną dobroć i uczynność, uraczy was jednym życzeniem. Jakie ono będzie? Dobrze się lepiej nad tym zastanowić, bowiem nieprzemyślane życzenie, okazać się może dodatkowym kłopotem. Powodzenia! 
TEMAT V ~ "ŚWIĘTA TWOICH MARZEŃ"
ZADANIE: Opisz twój dowolny sposób spędzenia świąt. Czy przydarzy Ci się coś ciekawego? Czy wszystko pójdzie po twojej myśli? Czy też wszystko zawali się na ciebie? Czy potraktujesz dzień świąt, jak coś szczególnego, czy jak każdy inny, pełny obowiązków bądź dobrej zabawy z przyjaciółmi? Wszystko zależy od twej wizji i wyobraźni!  

ARTYSTYCZNY HALLOWEEN

TEMAT I ~ "WYGLĄDASZ UPIORNIE"
ZADANIE: Czas na mroczny klimat! Zabłyśnij kreatywnością i narysuj swoją postać tak, jak wyobrażasz sobie, by wyglądała na halloweenowej imprezie przebierańców. Może wdziać czapkę z szerokim rondem i mamrotać zaklęcia nad nieprzyjemnie bulgoczącym kociołkiem. Albo wsunąć protezę długich kłów i odegrać sławnego Hrabiego Draculę Palownika. Pamiętaj, by uwzględnić upiorny koszyk na słodycze, który przyda ci się później!
TEMAT II ~ "CUKIEREK ALBO PSIKUS"
ZADANIE: Przyszła pora na łakocie! Przebrany w swój strój i z koszykiem w pysku, wyrusz w ozdobione Halloweenowo miasto Varona, by powkurzać mieszkańców i zdobyć nieco słodyczy. I biada tym, którzy nic ci nie dadzą! Koniecznie pochwal się swoim łupem z nocnego cukierkobrania. A może święto się nie udało, więc zamiast otrzymać łakocie, mieszkańcy otrzymali psikusa? Wróciłeś z wypełnionym po brzegi koszykiem łakoci, czy padłeś ofiarą żartu złośliwego ducha, który postanowił spałaszować cały twój trud?
TEMAT III ~ "UPIORNY POŚCIG"
ZADANIE: Podczas spaceru, otoczenie nagle spowiła gęsta mgła. Z twoich ust unosi się para, lecz nie widzisz niczego, co znajduje się kawałek dalej. Energia wokół ciebie zdaje się zamierać. Uczucie "ciszy przed burzą" coraz bardziej narasta. Wtem z dali usłyszeć można szalony śmiech i cichy tupot kopyt. Tylko skąd ten dźwięk? Z lewej, prawej?  Dziwne uczucie przenika cię na wskroś. Ktoś na ciebie patrzy. Chłód przebiega ci po plecach. Odwracasz się, a z mgły wyłania się szarżujący na Ciebie upiorny jeleń. Ma zielone, świecące się puste oczy, w których nie dostrzegasz nic, poza mrokiem. Jego rogi i kopyta płoną pomarańczowym blaskiem, lecz na końcówkach płomyków dostrzec można zielone odblaski. Cała postać spowity jest czernią. I pędzi wprost na ciebie.
TEMAT IV ~ "DYNIOGŁOWY"
ZADANIE: Strzeżcie się wszelkie upiory i złośliwe zmory, bowiem mrok mroczniejszy od jakiegokolwiek mroku, nadciąga i niebawem zacznie siać strach i spustoszenie. Tajemniczy jeździec, co wściekłą bestię z rodem piekła dosiada i nasz świat przemierza, i wedle pechowego zwyczaju swą głowę co roku gubi. Ten jawiący się w postaci czarnej zbroi zbój, wściekle iskrami strzela i sieje wszelkim istotom strach i znój. A więc śpiesz się i sposób znajdź, na złego ducha udobruchanie i z dynie jego wymarzoną głowę stwórz. Staraj się szczerze i baw się dobrze. 
Tu o stawkę ładu i życia gra się toczy, od ciebie więc zależy, jak sprawa się potoczy.
TEMAT V ~ "NOC GROZY"
ZADANIE: Dowolone [praca musi być związana ze świętem Halloween]

PISARSKI HALLOWEEN

TEMAT I ~ "NAWIEDZONY DOM"
ZADANIE: Uwaga! Do wszystkich, dla których dobro własne albo bliskich jest bardzo ważne! Pod żadnym pozorem nie zbliżajcie się do opuszczonego domu przy Samotnej Górze. Budynek pojawił się znikąd, niczym mara na nocnym niebie! Jest on otoczony pierścieniem drzew i ogarnięty leśną ciszą, lecz strzeżcie się! Kto znajdzie się w jego pobliżu bądź zdecyduje się zajrzeć w głąb jego trzewi, niechybnie skończy marnie. Czy to zachęta dla śmiałków bądź przestroga dla strachliwych, lecz wiedzcie jedno - Nikt nie powinien się tam kręcić, choćby ciekawość nęciła, a chęć przygody kusiła. 
Wszelakie paskudztwa i plugastwa się tam zalęgły, mroczne siły pod osłoną nocy niecne plany czynią, a gdy słońce na niebie świeci, aura mroku dalej trwać będzie. Lecz czy to wyłącznie bujda bądź prawda, tego nie da się sprawdzić w inny sposób, jak sprawdzić na własne oczy. Czy ów śmiałek zdoła zbadać każdy kąt zniesławionego dworzyszcza? Czy zakrapiane grozą nawiedzenie to wyłącznie bujda, wymyślona na rzecz straszenia psotne dzieciaki, czy też szczera prawda? Tego musisz się przekonać na własnej skórze. Najważniejsza jest dobra zabawa!
TEMAT II ~ "ZŁOŚLIWA DUSZYCZKA"
ZADANIE: Niemal daje się wyczuć ten niesamowity jesienny klimat. Nasz świat staje się też światem duchów. Wraz z opadającymi na ziemię różnokolorowymi liśćmi, dusze zmarłych nawiedzają nasze progi, a my nawet o tym nie wiemy. Goszczą nas i razem z nami spędzają ten cichy, a zarazem fascynujący czas. Nie wszystkie duchy jednak są w stanie zachować powagę i uprzejmość, bowiem zjawiają się też i takie, mające w naturze rozrabiać, niczym złośliwe chochliki. Jeden z nich pojawia się pod twoim dachem i robi wszystko, by tylko z jakichś znanych mu powodów uprzykrzyć Ci ten spokojny dzień. Musisz dowiedzieć się, co tak na prawdę gnębi zabłąkaną duszę i poznać jej psotliwą naturę. Tylko od ciebie zależy, jak poprowadzisz akcję z udziałem nieznośnego intruza. Być może przejdziesz od razu do czynów i wypędzisz go - choć to bez celowe, bo i tak po chwili powraca - albo wysłuchasz go i postarasz się mu pomóc. Święto duchów rozpocząć czas, a wraz z nim, koło niezwykłych wydarzeń wprawić w ruch. Ruszaj i baw się dobrze!
TEMAT III ~ "HALLOWEENOWE RYMOWANKI"
ZADANIE: Celem tego zadania będzie wejście w trzewiki poety, obudzić w sobie mistrza rymów i napisać związany z halloweenowym tematem wiersz. Nie musi on być dokładny i długi, nikt tu nie musi zgrywać Mickiewicza. Liczy się pomysł i wykonanie, no i co najważniejsze - dobra zabawa. 
TEMAT IV ~ "DIETA DLA WAMPIRA"
ZADANIE: Zbliża się dzień zmarłych! Czas, w którym granica między światem żywych a umarłych, przybiera bardzo cienką linię! Gdy dusze zmarłych nawiedzają świat doczesny i wałęsają się po nim, czyniąc niekiedy niespodziewane wizyty żyjącym w krainie istotom. Czy i ciebie nawiedzą, gdy wraz z przyjaciółmi - bądź rodziną - będziecie pochłonięci przygotowywania do świętowania tego jakże niesamowitego święta? Przygotowania zacząć czas! Do pomocy zbierz kilku znajomych - a jesteś samotnikiem i lubisz samodzielnie uporać się z zadaniem - między którymi rozdzielisz obowiązki i prace, jakie trzeba wykonać, by spędzony razem wieczór zmarłych był wręcz wyjęty z bajki! 
Wydarzyło się jednak coś, nie tyle dziwnego, co zdumiewającego! Wędrowne wilki, które zwiedziawszy się o zapowiedzianej uroczystości, postanowiły pomóc w przygotowaniach i razem z nami spędzić to święto w ciepłym gronie. Z uśmiechami długości bananów przyjmujemy ich pod swój dach, ale ewidentnie sytuacja w pewnym momencie przybiera zupełnie inny tor. 
Jeden z wędrowników, o obliczu niewiniątka, niespodziewanie przekształca się na waszych oczach. Jego kły wydłużają się, oczy migocą najmroczniejszą czerwienią, jaką kiedykolwiek widzieliście. Ostre pazury pozostawiają głębokie bruzdy na wszystkim, czego się dotknie, a czarno-czerwona poświata, niczym unoszący się dym, opiewa jego ciało. Postać zdaje się słyszeć bicie waszych serc i krew buzująca w żyłach. W końcu zdajecie sobie sprawę, czym jest - wampirem!
Legendy głoszą, że gdy ów wampira zaprosi się pod swój dach i według prawa gościny, nie uraczy się go jadłem ni napojem - w tym wypadku waszą krwią! - nie odejdzie stąd nigdy. Grozi wam niebezpieczeństwo i tylko od ciebie i zebranej ekipie zależy, jak wybrnąć z tej patowej sytuacji. Co zrobicie? Jaki okaże się wampir? Napoicie go własną krwią, czy może nakłonicie do zmiany diety, oferując mu coś innego? Może to być mrożąca żyły opowieść, bądź też zrywająca boki komedia. Wybierz i zdecyduj o swoim losie nim będzie za późno!
TEMAT V ~ "HALLOWEENOWY SZAŁ!"
ZADANIE: Uwaga! Halloween to noc, w którą każdy może przeżyć swoją mroczną przygodę po swojemu! Ważna jest dobra zabawa i liczą się chęci, by głębiej wniknąć w świat mroku, jaki będzie w stanie stworzyć twoja wyobraźnia. Może to być historia o gadającej dyni, która za garść cukierków, jakich jej podarujesz, spełni jedno twoje życzenie. Albo noc w opuszczonej posiadłości, która z pozoru nie jest taka opuszczona. Być może coś w niej mieszka? Może pragnący świeżego mięska wilkołak? Albo wampir, który kombinuje, jak tu uszczknąć choćby kropelki krwi? Administracja zachęca do kreatywnej pracy na własnych zasadach. Zakasać rękawy, pisać, pisać i jeszcze raz pisać, a Mooni z Exanem na pewno nagrody nie pożałują.

sobota, 9 listopada 2024

Podsumowanie miesiąca ~ Lipiec - Sierpień - Wrzesień - Październik

PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ LIPIEC
Silvan - 1 opowiadanie;
Tegaja - 0 opowiadań;
Miraż - 0 opowiadań;
Amnis - 0 opowiadań;
Filonoe - 0 opowiadań;
Calem - 0 opowiadań;
Amber
-  0 opowiadań;
Drago -  0 opowiadań;
Miguel -  0 opowiadań;
Dante Eziosso -  1 opowiadanie;
Atrehu -  0 opowiadań;
Itami -  0 opowiadań;
Naharys -  0 opowiadań;
Tuna - 1 opowiadanie;
Wichna - 0 opowiadań;
Midnight - 1 opowiadanie;

PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ SIERPIEŃ
Silvan - 0 opowiadań;
Tegaja - 0 opowiadań;
Miraż - 0 opowiadań;
Amnis - 0 opowiadań;
Filonoe - 0 opowiadań;
Calem - 1 opowiadanie;
Amber
-  0 opowiadań;
Drago -  0 opowiadań;
Miguel -  0 opowiadań;
Dante Eziosso -  0 opowiadań;
Atrehu -  2 opowiadania;
Itami -  1 opowiadanie;
Naharys -  1 opowiadanie;
Tuna - 0 opowiadań;
Wichna - 1 opowiadanie;
Midnight - 0 opowiadań;

PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ WRZESIEŃ
Silvan - 0 opowiadań;
Tegaja - 3 opowiadania. Postać awansuje na poziom [5] i tym samym staje się pełnoprawnym ratownikiem medycznym. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Miraż - 1 opowiadanie;
Amnis - 0 opowiadań. Wedle życzenia właściciela postać ląduje w NPC. Wciąż jednak pozostaje członkiem bloga, którego można opisywać w swoich wątkach;
Filonoe - 0 opowiadań. Postać nieaktywna od roku, więc z dniem dzisiejszym zostaje zwieszona/usunięta, aż do odwołania;
Calem - 0 opowiadań;
Amber
-  0 opowiadań. Postać zgłosiła nieobecność na czas nieokreślony. Amber wraz z Bobem zostają tymczasowo zawieszeni do ich powrotu;
Drago -  0 opowiadań. Jak wyżej ~ Postać zgłosiła nieobecność, więc tymczasowo zostaje zawieszony;
Miguel -  1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom [2]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Dante Eziosso -  2 opowiadania. Postać awansuje na poziom [2]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Atrehu -  0 opowiadań;
Itami -  0 opowiadań;
Naharys -  0 opowiadań;
Tuna - 1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom [3]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Wichna - 0 opowiadań;
Midnight - 0 opowiadań;
DOLLY -  0 opowiadań;
CARLOS - 0 opowiadań;
SHORI - 0 opowiadań;
Callas - Dołączyła w Październiku, ale i tak dodam <3

PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ PAŹDZIERNIK
Silvan - 0 opowiadań;
Tegaja - 1 opowiadanie;
Miraż - 1 opowiadanie;
Calem - 0 opowiadań;
Miguel -  2 opowiadania. Postać awansuje na poziom [3]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Dante Eziosso -  0 opowiadań;
Atrehu - 0 opowiadań;
Itami -  4 opowiadania. Postać awansuje na poziom [8]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Naharys -  0 opowiadań;
Tuna - 2 opowiadania;
Wichna - 2 opowiadania. Postać awansuje na poziom [2]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Midnight - 0 opowiadań;
DOLLY - 1 opowiadanie;
CARLOS - 1 opowiadanie;
SHORI - 0 opowiadań;
Callas - 2 opowiadania;

Od Tegai ciąg dalszy Sybira ~ "Opatrzność losu"

~ Jak to jest, że moje najdroższe i najwspanialsze szczęście zawsze doprowadzi mnie w nowe i zaskakujące miejsca lub sytuacje? ~ to pytanie zadaję sobie każdego dnia. Nie było wyjątku, zawsze spotykało mnie coś, czego się kompletnie nie spodziewałam. Oczywiście nie narzekam z tego powodu, to wyciąga mnie z nudy i sprawia, że każdy dzień staje się wyjątkowy i niepowtarzalny. Tego dnia miałam zanieść potrzebne zioła do lecznicy. Jak zawsze musiałam zboczyć nieco z kursu, by podziwiać wiosenne kwiaty. Jak to się skończyło? Otóż spotkaniem z nowym wilkiem, które zdecydowanie sprawiło, że poczułam strach, zainteresowanie i podekscytowanie zaraz po sobie.
— Cóż... Po prostu z natury jestem dosyć ciekawska, ale w zdrowiej mierze. - Odparłam na jego słowa nieco zakłopotana. Usiadłam i z nerwów zaczęłam grzebać łapą w ziemi. Zebrałam w sobie na nowo odwagę i spojrzałam na samca.
— Jeśli chcesz... Mogę ci trochę pomóc. Mam do zaoferowania nocleg, posiłki... Wszystko, co niezbędne do życia. Wystarczy tylko jedno słowo. - odparłam i uśmiechnęłam się ciepło. Przestałam grzebać łapą w ziemi i na nowo wstałam.
— Skąd myśl, że będę chciał skorzystać? - spytał, a ja zachichotałam nerwowo.
— Jak już mówiłam to propozycja, do niczego cię nie zmuszę. - odparłam i spojrzałam przed siebie. — Mogę ci nawet wszystko pokazać, ale jestem już wystarczająco spóźniona. Najpierw muszę udać się do szklarni po zioła, a potem muszę zanieść je do lecznicy. Jeśli chcesz, możesz mi towarzyszyć. - odparłam i machnęłam kilkukrotnie ogonem. Moje spojrzenie padło na samca w oczekiwaniu na jego odpowiedź. Po chwili zgodził się, a ja uśmiechnęłam się radośnie. Żwawym krokiem ruszyłam w kierunku szklarni.
— Wiesz, zdałam sobie sprawę, że nie spytałam cię o imię. - odparłam w pewnym momencie i spojrzałam na niego z uśmiechem.
— Ja jestem Tegaja. Pracuję jako Ratownik Medyczny i trochę jako farmerka. - odparłam wesoło i machnęłam ogonem. — A ty?
< Sybir? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 293
Ilość zdobytych PD: 147 PD + 20 PD+ 30% ~ 44 PD
Łącznie: 211 PD

wtorek, 5 listopada 2024

Od Miguela ciąg dalszy Itami ~ "Światło w ciemności"

 Zamilkłem na chwilę. Spoglądając w jej błękitne oczy, czułem, że powinienem coś powiedzieć. Tylko co? Z pewnością coś, co podniosłoby ją na duchu, zapewniło, że dla mnie rasa i czystość krwi nie ma znaczenia.
— Itami... - zacząłem i spojrzałem jej głęboko w oczy, aby podkreślić powagę moich następnych słów. — Dla mnie nieważne jest, czy jesteś czysta, czy też nie. Zapamiętaj, że nie jesteś "tylko" hybrydą. To czyni cię wyjątkową.
— I słabą. - dodała cicho. Przełknąłem ślinę i mlasnąłem pyskiem.
— Wiesz... Nie będę cię okłamywał. Fizycznie może odrobinę, psychicznie... Nazwałbym to raczej wrażliwością niż słabością. Gdyby wszyscy byli "twardzi", a nie "słabi" świat nie byłby tak zróżnicowany i pełen niespotykanych zjawisk. Jednym słowem byłby nudny. To czy ktoś jest silny, czy słaby... Zawsze odgrywa jakąś rolę. Twierdzisz, że jesteś tylko hybrydą. - odparłem i spojrzałem na swoje przednie łapy. Westchnąłem i przymknąłem oczy.
— Dla mnie jesteś wybawicielką. Uratowałaś mi życie. Gdyby nie ty, zdechłbym na miejscu. Ale ty, wykorzystałaś swoje umiejętności i wiedzę. Ja będąc czystej krwi wilkiem, dałbym plamy. - odparłem i znów spojrzałem na towarzyszkę rozmowy. Itami miała wzrok utkwiony w kubku. Mogłem wyczuć, że była zawstydzona moimi słowami.
— Wiesz... Kiedyś chętnie posłuchałbym o ziołach. - odparłem z lekkim uśmiechem. Jej uszy postawiły się na moje słowa, a ona zerknęła na mnie.

sobota, 2 listopada 2024

Od Sybira do Tegai ~ "Opatrzność losu"

Sybir śnił. Leżał w jakiejś porzuconej przez Sol i innych stodole, zanurzony w stęchłym sianie. O domowych warunkach na dzisiejszy dzień mógł zapomnieć, a jedynie co mu pozostało, to wspomnienia straty jego drugiej rodziny. Jego prawdziwa rodzina pewnie gdzieś wiedzie już szczęśliwe życie w obrębie stolicy, jak obiecano to jemu, gdy wstępował w szeregi szwadronu. I tylko zmęczenie zmusiło go, by przenocować w tej zapyziałej dziurze - przynajmniej nic nie lało się mu na głowę. Jednak koszmary dręczyły go do tej pory. I wybudzały go co jakiś czas. Sybir nie liczył czasu od następnego zaśnięcia, bo wiedział, że to bez sensu. O której by nie zasnął, i tak po jakimś blisko nieznanym czasie znajdował się w szarej rzeczywistości i śmierdzącym sianie. Wiercił się z boku na bok, a towarzyszący temu szelest siana może i nie działał mu na nerwy, ale uporczywie przypominał mu o rzeczywistości. Wspominał Etienne'a. 
Myśli, że jego nie ma już wśród żywych, pustka w sercu bolała go jeszcze bardziej. Niekiedy wydawało mu się, że pewnego dnia zbudzi go gwałtownym szarpnięciem na poranną musztrę... ale to tylko wyłącznie jego złudna wyobraźnia. 
W pewnym momencie, gdy koszmary znów wybudziły go już z i tak nędznego snu, przez otwory między kiepsko sklepanymi deskami stodoły zaczęły przelewać się blask wschodzącego słońca. 
Ziewnął głośno, przeciągnął się - zmęczone mięśnie nadal protestowały - próbował wstać, kiedy spod słomy wyskoczyła wystraszona myszka. Samiec z worami pod oczami odprowadził ją leniwie spojrzeniem, po czym wyszedł na poranne powietrze. 
Kolejny dzień szukania domu... kolejny dzień zmartwień o jedzenie i picie... a gdy i tego dnia niczego nie znajdzie, będzie musiał uznać tę stodołę za swój dom. 
Z jedzeniem też był problem. Od wczoraj nie udało się mu nic upolować - w tym celu poszedł sprawdzić wnyki, które zastawił poprzedniego dnia. Znalazł ku temu trzy idealne miejsca - dwie niewielkie kotlinki, w których lubiły żerować młode kozy i polanka, gdzie kręciło się tam stado jeleni. Szansa, że któreś pochwyci się w jego pułapki, była dostatecznie wielka. Jeśli dopisze mu szczęście, jeszcze dziś zdoła najeść się do syta. 

piątek, 1 listopada 2024

Od Sybira ciąg dalszy Wichny ~"Za przelaną krew"

Przed oczami stanęły mu twarze zabitych. Tych znajomych, jak i tych bezimiennych hybryd, które pozbawił życia. Migotały, jak w pierd***iętym kalejdoskopie, zmieniały się momentalnie, pozbawione oczu, wpatrywały się w niego pustymi oczodołami. Równie dobrze mógłby to być jakiś koszmarny sen i zaraz zbudzi go zapach pieczonego nad ogniskiem mięsa. Śmiechy podchmielonych towarzyszy i krzyk Etienna niezadowolonego z faktu, że Sybir zasnął na swojej pierwszej warcie. Pewnie też złoi go w namiocie, jak to na dowódcę i drugiego ojca przystało... a potem klepnie go w kark i zapowie, by dołączył do kompani przy ognisku. Jednak nie. 
Twarze przemawiały do niego, wpatrywały się jedynie w milczeniu nad jego nędzną dolą - czuł się zupełnie, jak skazaniec w czyśćcu, a spoglądające zaś nań mroczne oczodoły, to wzrok oskarżycieli. A gdzie był sędzia? Tego Sybir nie wiedział. Wiedział jednak to, że nie musiał nikogo za nic przepraszać - tak postąpiłby każdy, kto posiada prawo do ochrony własnego życia. I obrony przed gniewem swych druhów. Sumienie miał czyste i nie zamierzał się z tym kryć. 
Żałujesz? Usłyszał wewnątrz siebie głos - być może rozsądku - brzmiał niewyraźnie, był stłumiony, jak gdyby dobiegał z głębi wody. Mimo tego zrozumiał i odparłby bez wahania, że nie.. nie żałuje. Usta miał jednak suche i nie potrafił wykrztusić z siebie ani słowa. Zastanawiał się jednak, czy dalej żyje - a może jednak umarł i oczekuje na proces, w którym stanie przed Wszechmatką i Stwórczynią wilczego gatunku. Miał swoje usprawiedliwienie czynów, które popełnił niedawno. Tylko, czy Sol weźmie je pod uwagę? 

środa, 30 października 2024

Od Itami ciąg dalszy Miguela ~ "Światło w ciemności"

Dziś Itami spała wyjątkowo źle, mimo że tak, jak zalecił jej pustelniki, godzinę przed snem, wypiła dwa trzy łyki leku nasennego. Nigdy nie lubiła jego smaku, ale zmieszany z jakimś słodkim owocem, momentalnie dawał o sobie zapomnieć. Sama nie wiedziała, czy to przez to, że pomimo upalnego dnia, przeszywały ją zimne dreszcze. Dziwne uczucie niepokoju kłuło ją w piersi, przyspieszyło tętno, a uczucie zaś, podobne do tego, gdy spada się z wysokości, potęguje fakt, że nie potrafiła wyjaśnić, czego tak na prawdę się lęka. W końcu usiadła, usiłowała uspokoić się kilkoma haustami głębokiego wdechu. Oddychała tak, jak ją szkolono... płynny głęboki wdech, krótka, kilkusekundowa pauza i wydech. Gdy to nie pomogło, zacisnęła mocno palce na futrze między jej drobnymi, dojrzewającymi sutkami. I też nic. Ostatecznie wczepiła spojrzenie w najbardziej zanurzony w mroku nocy punkt jej pokoju. Myślała nawet, czy aby doprawić się dodatkową dawką leku uspokajającego - ale z punktu widzenia medycznego wiedziała, że to był zły pomysł. 
Zasnęła może dwie... może trzy godziny przed świtem, ale i tak obudziła się z worami tak widocznymi, że musiała maskować je pomadką. Choć i to dało mierny efekt. W kuchni zjadła mierne śniadanie i wyruszyła na służbę do lecznicy, zachowując w głowie kompletną pustkę. Na miejscu zażyła jeszcze leki pobudzający centralny układ nerwowy, by chociaż przez chwilę zachować szczątki procesu jasnego myślenia. I zaś w tyle głowy odezwał się pełny niezadowolenia ton Atrehu - jej najdroższego przyjaciela. Nie za bardzo trujesz się tymi lekami, skarbie? To niezbyt zdrowe. Mówię to, bo martwię się o ciebie. Cóż... on nie potrzebował leków, by w swoim życiu zachować choćby pozory normalności.

wtorek, 29 października 2024

Od Wichny ciąg dalszy Sybira ~ "Za przelaną krew"

– Do cholery jasnej…
W mroku pomieszczenia rozległo się wściekłe syknięcie, a po nim huk przerzucanych, którym udawało prześlizgnąć się przez nie dość szczelnie zasunięte zasłony. Promyki tańczyły po kruczej szacie wilczycy, która walczyła z przytłaczającą ją zawartością schowka. Mimo porannego chłodu w domu panował zaduch. Powietrze trąciło dymem i ostrymi aromatami dekoktów, które od kilku dni panowały nad myślami Wichny. Wszystko zaczęło się, gdy natrafiła w bibliotece miejskiej na tajemniczy rękopis. Miała szczęście, że światła w rzadko odwiedzanych zakamarkach przybytku nie były regularnie zapalane, inaczej najprawdopodobniej nawet by go nie zauważyła. W mroku jednak poczuła jego elektryzującą obecność i nie musiała długo zastanawiać się nad podniesieniem go. Ku zdziwieniu jej, jak i bibliotekarza, zwoju nie było w katalogu bibliotecznym. Wzięła go zatem ze sobą, zostawiwszy wcześniej w bibliotece swoje miejsce pobytu, gdyby jednak odnalazł się właściciel. Nie spodziewała się, żeby to się jednak wydarzyło. Rękopis był stary i nie czuć było na nim zapachu żadnych żywych stworzeń, jakby nikt nie dotykał go od lat.
W powietrze wzbiła się chmura gęstego kurzu, gdy Wichna szarpnęła za coś leżącego na dnie sterty czegoś, co było niegdyś prawdopodobnie czyjąś garderobą. Po przyłączeniu się do watahy wadera podjęła decyzję o zajęciu stanowiska młodszego maga i uczeniu się od innych wilków w okolicy. Nie miała zbyt wielu obowiązków, przynajmniej na razie, więc korzystała z wolnego czasu, badając zaklęcia i zwoje, które do tej pory pozostawały zakopane w jej jukach i czekały, aż Wichna odkryje ich tajemnice. Wadera zawsze miała słabość do nauki, do której prawa odmawiano jej w dzieciństwie.
Długi ogon zadrgał, naprężył się i nagle stos materiału, pod którym znajdowała się wilczyca, runął. Zakurzone szmaty walały się już po całym domu, ale Wichna nic sobie z tego nie robiła. Tak naprawdę prawie nie zauważała brudu panującego w pomieszczeniu, które wynajęła przelotnie i to za bezcen. Dla niej liczył się tylko wschodni kąt pokoju, w którym rozłożyła swoją przenośną pracownię. Tam, jak żołnierze w równych rządkach, poukładane były fiolki, moździerz, mały kociołek, kilka deseczek do krojenia i misek zapełnionych drogocennymi składnikami. Leżał tam i on, ów tajemniczy zwój. Wichna otrząsnęła głowę z pajęczyn i piachu i uśmiechnęła się do siebie. Pierwszego dnia, gdy weszła do tego zapyziałego mieszkania, podejrzewała, że tylko kwestią czasu jest, aż ktoś ją tu okradnie. Schowała więc kilka niezbędnych rzeczy na później, w jedynym miejscu, którego sama wolała nie tykać. Nakazała cieniom przenieść kamienie runiczne, roślinne rzemienie i zęby na blat. Poczuła drugą parę zadowolonych oczu za sobą, ale zdecydowała się je zignorować. Istota podążyła jednak za nią.

Od Sybira do kogoś ~ " Za przelaną krew"

Do wszystkich zainteresowanych wątkiem Sybira. Jeśli nie interesuje was tak szczegółowa historia Sybira, zacznijcie czytać od  <Dorosłość>  by dojść do czasów obecnych

< Dzieciństwo>

Tego dnia zima była o wiele surowsza, niż mały Sybir mógł przypuszczać. Doskonale zapamiętał ten dzień, gdy spowita śniegiem i lodem kraina, nagle stała się jedną wielką pustynią. Mieszkańcy ów doliny tego dnia woleli nie wychodzić ze swoich domów, a jak się później okaże, choćby dlatego, by nie skończyć, jak dwójka zamarzniętych wilków. Znaleziono ich pod schodami okolicznej karczmy i wydawać by się mogło, że w drodze do ciepła, dzielące ich dosłownie milimetry przyczyniły się do ich paskudnej śmierci. 
Tego też dnia, a to jest dziesiątego grudnia, brygada zjednoczonych pod jednym sztandarem wędrownych wojowników, zawitała do jego rodzinnej watahy, szukając dodatkowych szabli do swej kompanii. Sybira ciągnęło do wielkiego świata - choćby ze względu na fakt, że w swoim życiu nie widział niczego innego, poza skute lodem okolice i otaczający je półpierścień wysokich Gór Rwistych - toteż gdy jeden z wojowników załomotał w drzwi rodzinnego domu, basior wyłonił się zza pleców matki, by dokładnie przyjrzeć się przybyszowi. 
Był to postawny, wysoki basior z oszronionym białym futrem, skrytym pod grubym materiałem lnianego płaszcza, obszytego niedźwiedzią garbowaną skórą. Spod kaptura, którego cień ogarniał ponaznaczany bliznami pysk, błyskały wyraziste, ostre spojrzenie jadowitych oczu. 
— Witam mieszkańców tego domu. 
Wypowiedział znajomą w tych okolicach formułkę powitalną. Ton miał szorstki i nieprzyjemny, niewątpliwie należący do kogoś, kto w życiu nie wyznaje zasady "litość ponad każdego". Wzrok przejrzysty, dość trzeźwy lustrował wszystkich zgromadzonych domowników z minami tak obłędnymi, jak gdyby ten powitał ich w kompletnie obcym języku. Za nim weszło jeszcze dwóch, podobnie odzianych wojowników o czystej magicznej krwi - tak bynajmniej się określali o niebywale masywnych sylwetkach. 
— Poszukujemy ochotników do naszej dzielnej kompanii - kontynuował starszy basior, gdy nie usłyszał żadnych słów powitań, czy choćby nawet zaproszenia do miejsca przy płonącym wesoło ognisku — W zamian za sowite wynagrodzenie i zapas żywienia dla rodziny. 
Sybir - jeszcze wtedy nazywał się Kazan - zdawał sobie sprawę, pomimo tak młodego wieku, że tacy wojownicy, jak oni, nie działają za zwyczajne "dziękuję". Równie dobrze mogliby kogoś zostawić na śmierć, gdyby nieszczęśnik sprawiał tylko wrażenie nieśmierdzącego groszem. Takich bywalców niesławnie nazywano najemnikami. Pogardliwie żołdakami zwani. Gdy wilk nadal nie doczekał się spodziewanego efektu, zamlaskał coś pod nosem i bezwstydnie splunął w ogień, który zaprotestował przeciągłym syknięciem. A potem jego spojrzenie zatrzymało się na Kazanie, który jako jedyny z pozostałego rodzeństwa, przyglądał się przybyszowi bardziej z ciekawością, niźli niepokojem. To przykuło uwagę wojaka i zniżył głowę, by spojrzeniem zrównać się z oczami malca. Rodzice próbowali interweniować, ale powstrzymali ich pozostali wojownicy. 
— Jak Ci na imię, mały? 
— Kazan - odpowiedział cicho samczyk, nie ruszając się z miejsca. Chwilę później opuścił głowę. Nie potrafił dłużej znieść zimnego spojrzenia dorosłego wilka, miał wrażenie, że od dłuższego patrzenia, ze strachu serce wykopyrtnie mu się na drugą stronę. Później zwrócił się do jego rodziców. 
— Chcę tego malca - oznajmił komandor najemników zdecydowanym i nieznoszącym sprzeciwów tonem. 
— Ale... - mruknęła matka, urwała już na początku, jak gdyby sama nie wiedziała, co powiedzieć. — Nie ma takiej możliwości. 

poniedziałek, 28 października 2024

Od Tuny Ciąg dalszy Callas ~“Samotny Płomień”

Odskoczyła gwałtownie, gdy z nosa ognistej wilczycy wyleciał dym i płomienie. Nie podpaliły niczego, ale sam ich widok był wyraźnym znakiem na to, że należy uważać z rozmówczynią. Ogień to niezwykle potężny i niebezpieczny żywioł. Tuna zjeżyła sierść i warknęła ostrzegawczo.
– Co to ma znaczyć? To była próba ataku? – Spytała, dając jasno do zrozumienia, że kończy jej się cierpliwość. Cassaluba wydała się wyraźnie zaskoczona pytaniami Tuny. Zamyśliła się głęboko, marszcząc przy tym nieznacznie brwi. Po chwili namysłu ognista przerwała dość napiętą ciszę.
– Ah! Chodzi Ci o płomienie? – Kolorowa przytaknęła, skinieniem głowy i uważnie przyglądała się Callas.
– Przepraszam, nie chciałam Cię przestraszyć. Potrafię podnieść temperaturę swojego ciała. Wydmuchując wtedy powietrze powstaje dym, a nawet płomienie. – Wyjaśniła, po czym odchyliła głowę lekko do góry i zademonstrowała zdolność jeszcze raz, tym razem nie budząc już większego niepokuju Tuny. Różowa wilczyca jednka nie umiała ukryć szoku. Zdolność owszem jest imponująca, ale nieco przez to wilczyce odbiły od głównego tematu. Zdecydowanie wyższa od niej wadera, albo była zwykłym podróżnym i stroiła sobie z niej żarty, albo była wabikiem wilków, które chciały wejść na tereny watahy. Westchnęła, głośno wypuszczając powietrze.
– Spróbujmy jeszcze raz, bo widzę, że mimo wszystko dalej nie bardzo orientujesz się w swojej
sytuacji. – Stwierdziła kolorowa. – Tak, czyjaś aktywność została zgłoszona. Twoja albo twoich pobratymców, czy też innych wilków. To niezbyt rozsądne zapuszczać się tak głęboko w czyjeś terytorium. Granicę przekroczyłaś na pewno jakieś 15 km temu. Wiesz co Ci za to może grozić? Na Twoje szczęście albo i nie, trafiłaś na mnie, a nie na któregoś z najemników lub czujek. – Wyjaśniła Tuna i nie ukrywajmy, że w tym momencie czuła się jakby tłumaczyła szczeniakowi dlaczego to co zrobił było złe i jaka czeka go kara. Cassaluba wyglądała, jakby jakaś zakładka w jej umyśle nagle przeskoczyła na inny tor rozumowania, bo jej mina wyraźnie spoważniała. Być może przypomniała sobie właśnie, dlaczego tak właściwie, miały przyjemność rozmawiać. W sumie to teraz bardziej przypominała zaginione i smutne szczenię (Co w obecnym mniemaniu Tuny nie było dalekie od prawdy, zważywszy na nietypowe zachowanie ognistej). Dała jej chwilę ciszy na przemyślenia, po czym zaczęła mówić powoli i wyraźnie.
– Jeśli nie jesteś wrogiem, to co zamierzasz? Nie możesz tu tak po prostu przebywać. Na pewno nie bez eskorty. Mogę Cię zaprowadzić do Varony, czyli najbliższego, neutralnego miasta. Będziesz tam mogła bezpiecznie odpocząć i zebrać siły. Jeśli zdecydowałabyś się np. na dołączenie do watahy, co jest jak najbardziej możliwe, nie mogłabyś jednak tego zrobić dzisiaj. Alfa nie przyjmuje nikogo o tej godzinie. Musiałabyś poczekać do jutra na jego audiencję, a ja mogłabym Cię na nią umówić. – Tuna czuła jak mimo wszystko buzuje w niej adrenalina. Obcy wilk może dołączy do watahy, a może tylko się zgubił i szuka miejsca do pobierania myśli. Przez cały ten czas Callas, milczała, uważnie się przyglądając mniejszej od siebie wilczycy. Tuna odnosiła nawet wrażenie, że mimo iż ognista na nią patrzyła, jej wzrok był momentami jakby nieobecny. Kolorowa jednak nie była jej dłużna i również uważnie badała ją wzrokiem. Po chwili wyrwała Cassalubę z zamysłu i spytała:
– To jaka jest Twoja decyzja? Odprowadzić Cię do miasta, gdzie stwierdzisz, co dalej, czy może zaprowadzić Cię tylko do granicy i wskazać Ci jakiś konkretny kierunek lub drogę?

<Callas?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 530
Ilość zdobytych PD:  265 PD + 50 PD  +  150% ~ 398 PD
Łącznie: 1168 PD

środa, 16 października 2024

Od Miguela ciąg dalszy Itami ~ "Światło w ciemności"

Odetchnąłem głęboko i przymknąłem na moment oczy. Starałem się w duchu pogodzić z faktem, że niedługo znów będę w stadzie. Nie widziałem w tym nic złego, prócz moich własnych obaw. Spojrzałem na Itami. Wciąż dostrzegałem jej niepewność. Wydawała się naprawdę krucha, ale zdecydowanie nie była to jej wada. Była gotowa pomóc każdemu. Poczułem się głupio, że tak zareagowałem. Mimo to wciąż wolałem trzymać wszystko w sobie. Nie widziałem sensu, by dzielić się z kimkolwiek snem. To po prostu koszmar, który nawiedził mnie w najmniej pożądanym momencie. Co by to dało, gdybym komuś o nim opowiedział? Wierzyłem, że to nieistotne i nie wniesie nic ważnego, więc wiązało się z rezygnacją ujawnienia. Przymknąłem oczy, próbując zasnąć. Wcześniej Itami podała mi zioła, które miały na celu wyciszenie mojego umysłu, bym mógł w pełni korzystać z odpoczynku. Gdy tym razem zasnąłem, na szczycie nie śniło mi się absolutnie nic, czarny ekran, który sprawił, że w końcu mogłem zaczerpnąć pełnią spokojnego snu. Spałem aż do rana. Obudziły mnie pierwsze promienie słońca, które wkradały się do środka pomieszczenia. Ziewnąłem i przeciągnąłem się nieco, póki znów nie zaczęło mnie nieco rwać z bólu. Westchnęłam zrezygnowany i spojrzałem na siebie. Na pierwszy rzut oka chyba nie wyglądałem jakoś bardzo kiepsko. Nie widziałem, czy mam się cieszyć, czy załamać z tego powodu. Po chwili przyszła Itami. Zauważyła, że już nie śpię i podeszła do mnie.
— Dzień dobry. - odparłem, patrząc w jej kierunku.
— Dzień dobry. Jak się dziś czujesz? - spytała, zatrzymując się przy mnie. Widziałem, jak przygląda się moim ranom i bandażom. Choć wciąż trzymała bezpieczny dystans. Wiedziałem, że wczoraj musiałem mocno na nią wpłynąć. Nie byłem z tego dumny, ale co się stało, już się nie odstanie. Musiałem pogodzić się z wynikami moich zachowań.
— Jest dobrze. Tylko lekki ból przy karku. - odparłem, a ona skierowała swoją uwagę na mój kark. Przyjrzała się mu uważnie, po czym skinęła głową.
— Miałeś tam dość głęboką ranę, trochę zajmie, zanim całkiem się zagoi, ale na razie wszystko goi się prawidłowo.

poniedziałek, 14 października 2024

Od Itami ciąg dalszy Miguela ~ " Światło w ciemności"

 — Po prostu daj spokój ! - Basior warknął, a Itami poczuła nagły ucisk w gardle, promieniujący od piersi w górę paraliż strachu, jaki wywołał ostry ton Miguela. Myśli zaczęły szaleć, niby rój wściekłych os, aż w końcu starły się z nicością. Nagły przepływ strachu odebrał jej mowę, zagłuszył rozsądek, stłumił myśli. Pragnęła się zakopać pod ziemię ze wstydu i strachu. Jedynie, co w tamtym momencie przychodziło jej do głowy, to z trudem stłumiony bełkot. Zaledwie strzępek myśli, jaki jej pozostał na obronę przed agresywnym samcem.
— Kim-kim ty jesteś, by podnosić na mnie głos. - wymamrotała pod nosem. Mrugnęła dyskretnie i poczuła, jak pod powiekami wzbierają się łzy. Nie potrafiła spojrzeć na samca. Bała się to uczynić, wyczuwała bowiem napięcie w powietrzu. Niebezpieczna aura wokół była niemalże namacalna. A potem usłyszała już tylko jego łagodny szept.
— Itami... Ja... Ja przepraszam. - zaczął jąkać się, jak ona, gdy się przestraszyła jego tonu, ale towarzyszyło temu już zakłopotanie. Spojrzała na niego ukradkiem, on wstał z wygniecionego już łóżka i próbował zbliżyć się do niej. Niebezpieczna aura kipiała między nimi, że aż odepchnęła waderę na kilka kroków. Samiec zatrzymał się, jak gdyby nie wiedząc już, co ma zrobić, by załagodzić sytuację. Obecnie byłoby lepiej, gdyby zostawił Itami w spokoju i dał jej pracować w ciszy.
— Ja naprawdę przepraszam. - próbował spojrzeć w jej oczy, ale ta unikała go za wszelką cenę - może nie tak, jak gdyby zależało od tego jej życie, ale po prostu bała się - i gdy nie spotkał się z aprobatą wadery, westchnął zrezygnowany. — Nie chciałem cię urazić. Po prostu... Jestem nauczony, że sam muszę sobie ze wszystkim radzić.
Itami miała problemy z opanowaniem tonu, serce z żalu galopowało w piersi, jak oszalały mustang, wzdychała co jakiś czas. By nabrać oddechu i uspokoić chaos pustoszący myśli w głowie.
Potem powiedziała mu, że od tamtej pory nie jest już sam, a gdy stanie przed Alfą i przedstawi mu swoją sprawę, zostanie potraktowany łagodnie, i wstąpi na łono Dailoran. Rozpocznie nowe życie, bo tylko w ten sposób mógł zdobyć sprawiedliwość za śmierć bliskich, którą tak pragnął. 
Po krótkiej i dość niezręcznej dla niej rozmowie poprosiła - nie kazała, nie miałaby śmiałości komuś tak po prostu wydać polecenia - aby wrócił do łóżka.

niedziela, 13 października 2024

"Zaakceptuj swój los. Uczyń z niego swą zbroję, a już nikt nie będzie w stanie cię skrzywdzić" ~ George R.R. Martin

Sybir
Brak

Płeć: Basior | Wiek: 4 lata | Rasa: Wilk | Ranga: Albadio | 
Profesja: M.Najemnik/M.Wojownik  | Poziom: 1 (0/3000 PD) |
Kontakt:
 [DC] wolfexan | 

Autor: WolfExan ~ Art należy do właściciela postaci

czwartek, 10 października 2024

Od Callas ciąg dalszy Tuny ~ "Samotny Płomień"

Myślałam, że zza krzaków wyjdzie jakiś królik, a wyszła kolorowa...co to właściwie jest? Wilk? Fenek? Jest taka mała i kolorowa!
— To ja powinnam zadać Ci to pytanie. - Powiedziała wadera po wyjściu ze swojego schronu, w postaci krzewu.
Pewnie każdy rozsądny wilk odpowiedziałby na pytanie, ale ja zaczęłam rozmyślać nad jej futrem. Morrigan miała podobny odcień niebieskiego na futrze.
— Jestem Tuna, Młodszy Zwiadowca watahy Dailoran, A Ty wkroczyłaś na nasze terytorium. Kim jesteś i w jakiej sprawie przychodzisz? - Zapytała nieznajoma, stając naprzeciwko mnie.
A więc nazywa się Tuna i jest jakimś zwiadowcą watahy Dali…znów ponoszą mnie własne myśli. Podeszłam bliżej do niej, pochyliłam i spojrzałam z góry zaciekawiona.
— Ponawiam pytanie! - Powiedziała głośniej waderka i cofnęła się o krok.
Czyżbym ją spłoszyła? Nic nie zdążyłam przecież zro…a no właśnie. Powinnam jej odpowiedzieć, zapomniało mi się.
— Jestem Cassalouba. - Powiedziałam i usiadłam na ziemi.
Czułam, że mój wzrok wbija się w nią jak sztylet, ale nie byłam w stanie zapanować nad tym. Tak dawno z nikim nie rozmawiałam, że nie wiedziałam jak się zachować. Między Bogami a prawdą to liczyłam, że jak usiądę i zmniejszę swój wzrost, to będę wyglądać bardziej przyjaźnie. Tak na oko to dzieliło nas pewnie z 20 centymetrów, a mój puch dodaje mi kolejnych.
— W jakiej sprawie przychodzisz, Cassalouba? - Powiedziała cierpliwie, ale ostrożnie wilczyca.
Hm, dobrze wypełnia swoje obowiązki. Tak mi się przynajmniej zdaje. Na marginesie, czy to niesprawiedliwe, że ona zna moje imię, ale ja jej nie znam?
— Może być też Callas. - Szepnęłam niepewna czy powinnam to mówić.
Dlaczego kontakty z innymi psowatymi są tak skomplikowane? Wyglądam, jakbym chciała ją zamordować, a nie wiem jak się zachować inaczej!
— Po co przyszłam? Nie wiem. Coś mnie tu skierowało. - Dodałam pewniejszym głosem.
Przez chwilę wpatrywałam się w nią i badałam język jej ciała. Na pierwszy rzut oka wyglądała na radosną personę. Nie wyczuwałam od niej wrogości w głosie, ruchach ani wzroku więc po chwili ciszy zadałam ważne pytanie.
— A Ty? - Powiedziałam szybciej, niżbym chciała.
Te dwa słowa spotkały się ze zdziwieniem nowo poznanej wilczycy i zażenowaniem z mojej strony.
— Chodzi mi o cel przyjścia, nie imię. - Dodałam jeszcze szybciej.
Próba naprawy mojej sytuacji nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. W tym momencie ta kolorowa chmurka wpatrywała się we mnie badawczo, jakby analizowała czy jestem niebezpieczna, czy po prostu dziwna.
— Chciałam się po prostu zapytać, co przywiodło Cię tutaj. Patrolujesz czy moja obecność była zgłoszona? - Powiedziałam powoli, marząc o zapadnięciu się pod ziemię.
Po chwili ciszy czułam, jak frustracja podnosi mi ciśnienie. Nie byłam zła na zwiadowcę, tylko moją nieudolność w kontaktach z innymi.
~ Złość Ci nie pasuje, Callas. ~ Przypomniały mi się słowa, które mawiała mi siostra.
Gwałtownie wypuściłam powietrze przez nos i poczułam, jak wylatują mi płomyki, wraz z dymem.

< Tuna? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 450
Ilość zdobytych PD: 250 PD + 40 PD+ 150% ~ 375 PD
Łącznie: 1598 PD

Od Tegai ciąg dalszy Miraż ~ „Powrót”

Byłam naprawdę szczęśliwa, że Miraż wróciła do watahy. Jednocześnie było mi naprawdę głupio, że nie poznałam jej od razu. Ale kto by ją poznał!? Tak wyrosła! Nie miałam okazji bliżej jej poznać, lecz zawsze wydawała mi się naprawdę sympatyczna. Nie myliłam się. Teraz gdy miałyśmy okazję spędzić trochę czasu razem, przekonałam się o tym w stu procentach.
— Pewnie, ale też zachowajmy ostrożność. - odparłam z uśmiechem. — Wiesz mam pomysł. Chodźmy do mnie. Zrobimy sobie damski wieczór. - dodałam z uśmiechem. Wiedziałam, że Miraż wróciła i domyśliłam się, że pewnie jeszcze nie miała okazji się urządzić. W końcu znalazłam ją śpiącą na skale. Z jednej strony nie przeszkadzało mi jej towarzystwo. Domek na farmie był spory, sama nawet nie skończyłam go urządzać lepiej. Mój ojciec bardzo chciał, bym była w nim szczęśliwa. Wróciłam do obecnej chwili i uśmiechnęłam się ciepło do Miraż.
— Okej, w takim razie prowadź. - odparła z lekkim uśmiechem. Skinęłam głową i ruszyłam w kierunku farmy. Z początku biegłam ostrożnie, omijając kałuże, ale w pewnym momencie niechcący w jedną wbiegłam. Woda rozlała się na boki, a ja zaśmiałam się cicho. Usłyszałam śmiech Miraż za sobą. Po chwili zatrzymałam się, a ona uczyniła to samo.
— Coś się stało? - spytała.
— Wiesz. I tak jesteśmy całkiem przemoczone. Masz ochotę się trochę po wygłupiać? - zaproponowałam z uśmiechem. Widziałam, że Miraż jest trochę niepewna. Dla zachęty sama zaczęłam skakać po kałużach, lecz wciąż powoli przesuwałam się w kierunku farmy. Po chwili Miraż dołączyła do mnie. Teraz zmierzałyśmy razem susami przez kałuże do mojego domu. Po nieco dłuższej drodze w końcu dotarłyśmy do celu.
— Nie przejmuj się śladami. - odparłam z uśmiechem, wchodząc do środka. Przyniosłam naczynie, byśmy mogły się nieco przemyć oraz materiał do wytarcia łap.
— Jesteś może głodna? Może herbaty? Śmiało mów czego ci trzeba. - odparłam z uśmiechem.

< Miraż? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 292
Ilość zdobytych PD: 146 PD + 20 PD+ 30% ~ 44 PD
Łącznie: 210 PD

Od Carlosa ciąg dalszy Dolly ~ „Nietuzinkowe osobistości”

W końcu dzień wolnego. Czułem się dużo spokojniej, wiedząc, że nie będę musiał iść na trening. Jaki jest sens w treningu? Okej, przyznaję, trenujemy umiejętności, ale tym samym męczymy się i tracimy energię. Ja, osobiście wolałem przeznaczyć ją na coś innego, bardziej potrzebnego do życia. Wolnym krokiem zmierzałem do domu. Spacer, tak, to jest to, na co lepiej przeznaczyć cenną energię. Te widoki, zapachy z rana, dźwięki. Dużo przyjemniejsze niż jęki i ćwiczenia.
— Na co to komu? - spytałem sam siebie i spojrzałem w bok na drogę, którą zwykłem zmierzać w dni robocze na trening. Ale nie dziś, dziś wolność! Kątem oka zauważyłem waderę, lecz nie zwróciłem na nią szczególnej uwagi, póki ta nie wpadła na mnie.
Po wymianie kilku zdań przekonałem się, że Dolly to całkiem sympatyczna i miła wadera. Dodatkowo miała poczucie humoru, dzięki czemu od razu poczułem przy niej wielką swobodę.
— Jak mnie moje uszy nie mylą, wspominałaś, że jesteś głodna, nie? - spytałem z uśmiechem, ukazując szereg kłów. Wadera skinęła z uśmiechem na moje słowa.
— Tak, zjadłabym jelenia z kopytami. - odparła.
— Czy ja wiem? Jeszcze by ci jakieś stanęło w przełyku. Preferuję kopytka zostawić na boku, a skupić się na czymś dużo smaczniejszym. - odparłem z uśmiechem i przysiadłem naprzeciw niej.
— Widzę, że humor dopisuje z rana?
— Masz zaszczyt poznać Pana „Żartowniś w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie". - odparłem z uśmiechem, lekko kołysząc ogonem.
— Przyznam, że mi to odpowiada. - odparła samica, a ja zaśmiałem się serdecznie. Spojrzałem w niebo, a następnie na nią.
— Świat staje się dużo piękniejszy, gdy żyjesz w ciągłym śmiechu i pozytywności. - odparłem. Po chwili oblizałem pysk, przypominając sobie, że jest pora śniadania.
— No dobrze moja pani. Jak wspominałaś, jesteś głodna prawda? Mogę zaoferować polowanie lub też spacer do miasta do jakiejś knajpki. - odparłem.
— Cóż, ciężko wybrać.
— A więc pozwól, że zaproponuję plan działania. Stanę się twoim rycerze w siwej zbroi i upoluję dla ciebie coś w miarę przyzwoitego, a następnie przejdziemy się wspólnie do miasta. Będę mógł ci pokazać nieco okolicę, jednocześnie samemu zapamiętując szczegóły. Co ty na to? - spytałem z uśmiechem i uśmiechnąłem się do niej szczerze.
< Dolly? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 344
Ilość zdobytych PD: 172 PD + 30 PD+ 150% ~ 258 PD
Łącznie: 460 PD

Od Tuny ciąg dalszy Callas ~ “Samotny Płomień”

Lewo, prawo, dół, dół, skok, prawo, prawo, lewo… Łapa za łapą, krok za krokiem. Właśnie tak wyglądał trening równowagi na jednej z szalonych maszyn treningowych, na których ma obowiązek ćwiczyć Tuna minimum raz na tydzień. Wahadła i pochylnie, jakieś słupki i półki, między którymi trzeba się przemieszczać w jak najkrótszym czasie. Na domiar złego po jakże wyczerpującym treningu miała jeszcze patrol do odrobienia. Już kończyła ostatni kurs, gdy nagle zawołał ją posłaniec z pałacu.
– Panna Tuna?! - Wadera zatrzymała się, gwałtownie odwracając głowę w stronę wołającego. Ledwo przez to uniknęła ostatniej przeszkody. Zeskoczyła z podwyższenia i podeszła do posłannika.
– Słucham. W czym mogę pomóc? - Spytała już na spokojnie. Bury wilk przekazał jej dokument w postaci zwoju skóry oraz pokrótce streścił jego treść.
– Jak panienka wie, ostatnio na naszej granicy robi się coraz bardziej niespokojnie. W zamian za odpowiednią dopłatę do pensji jest panienka skierowana do patroli nieco większych terenów w tym również tych, które znajdują się już za granicą naszej watahy. Ponadto zaczyna panienka od zaraz. Tymczasowo jest również panienka zwolniona ze wszystkich treningów, oprócz walki. Czy wszystko jasne? - Spytał na końcu basior, z dość obojętnym wyrazem pyska.
– Jasne. Ruszam więc od razu. - Skinęłam głową na pożegnanie, po czym z pomocą swej zdolności Słonecznego Doładowania, nieznacznie zmniejszyła tym zmęczenie w trakcie długiego truchtu.
Ogólnie patrol nie był zbyt dużym wyzwaniem. Tuna “odgoniła” 3 wilków partyzantów, którzy zapuścili się zbyt blisko granicy, dając im przy tym cenną radę, aby na przyszłość byli bardziej spostrzegawczy, po czym miała zamiar już wracać z wyznaczonego na dzisiaj odcinka pracy, gdy nagle poczuła całkiem nową, obcą jak na te rejony woń. Zaszła więc w jej kierunku i zatrzymała się, słysząc głos wadery.
– Kto tam jest? - Rozległo się pytanie. Zza liści Tuna dostrzegła gwałtowny ruch jaskrawego, ognistego wręcz futra.
– To ja powinnam zadać Ci to pytanie. - Zaczęła, wyłaniając się ze swej pseudo kryjówki. – Jestem Tuna, Młodszy Zwiadowca watahy Dailoran, A Ty wkroczyłaś na nasze terytorium. Kim jesteś i w jakiej sprawie przechodzisz? - Tuna stanęła pewnie naprzeciwko “ognistej” wilczycy i przyglądała się jej uważnie, czekając na jej odpowiedź.

< Callas? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 340
Ilość zdobytych PD: 170 PD + 30 PD+ 150% ~ 255 PD
Łącznie: 455 PD

środa, 9 października 2024

Od Itami ciąg dalszy Dante/Tuna ~ "Jak lis do lisa"

 Tuna była zadbaną i pełną energii samicą i Itami nawet nie podejrzewała, że w trakcie tych kilku zamienionych słów szczerości i życzliwych uśmiechów, będzie w stanie ją polubić. Można by powiedzieć, że ów wadera była jej kompletnym przeciwieństwem. Była gotowa na wszystko. A Itami w życiu nie potrafiła na nic liczyć. Nawet na siebie. Mimo, że profesjonalnie zadbała, aby niedawno skręcona łapa Tuny wylądowała w pieczołowicie sporządzony gips.
I od tamtej pory, aż do obecnej wiosny, nie zdarzyło się Itami ujrzeć Tunę po raz kolejny. Itami nie przepadała zbytnio za poznawaniem nowych wilków, toteż zapomniała o Tunie. W innych okolicznościach, gdyby spotkania wader były by dość częste, mogłaby ją nawet śmiało nazwać przyjaciółką.
Wraz z nadejściem wiosny, jej kobieca natura dość szybko dała znać o sobie. Z dniem pierwszych zielonych liści, wadera odkryła, że na rozścielonej pościeli czerwieniły się plamy krwi. To już ten okres, gdy samcom w jej towarzystwie będzie odbijać palma. Nastanie czas istnego wariactwa i hormonalnych eksplozji i to wszystko przez to, że... ciało Itami już dostatecznie dojrzało do tego, by  mogła w końcu wnieść na swój karb miano pełnoprawnej samicy. Jakkolwiek by to nie tłumaczyć, krótko mówiąc, miała przegwizdane. Można by to jakoś przeżyć, gdyby nie ten promieniujący w podbrzuszu ból, zmora każdego, kto miał szczęście - albo nieszczęście - urodzić się tylko po to, by za dwa lata rodzić kolejne pokolenie córek z tymi samymi problemami... cholera, chyba za daleko wyjechała myślami, stwierdziła Itami. Jedno było pewne. Nie mogła się pokazywać żadnemu samcowi na oczy. To by było cholernie ryzykowne... jak nie niebezpieczne. A po tych kilku dniach krwawienia, jej ciało i tak będzie wręcz wymuszać na niej czulsze kontakty z samcami, choćby przez nieznośne turbulencje, które nie pozwolą jej nawet zasnąć. 
 

poniedziałek, 7 października 2024

Od Wichny ciąg dalszy Dantego ~ “Przystań za mgłą”

 Dopiero idąc za lisem, Wichna poczuła jak bardzo wstrząsnął nią wypadek. Od dawna nie uniosła na nikogo głosu, nie mówiąc już o ledwie powstrzymanym zamiarze skoczenia mu do gardła. Była obolała i głodna. Straszliwie głodna. Czuła jak ciśnie ją w dołku, a gdy tylko wychylała głowę do słońca, przed oczami śmigały jej gwiazdy. Odsuwała się więc ku krawędzi lasu, który raczył ją chłodem. Co chwilę sondowała, co robi Dante, ale ten kroczył w pełnym słońcu, ciesząc się gorącymi promieniami. Nie widziała go dokładnie i mogła tylko śledzić jego kroki.
W pewnym momencie Dante zwolnił, gdy weszli na wzniesienie. Przypatrywał się czemuś, a w jego zapachu Wichna wyczuła ślad ekscytacji. Musieli zbliżać się do celu. Wadera nie przypominała sobie, kiedy ostatni raz była w mieścinie większej niż kilka starych domostw. Może nigdy. Jak duża okaże się Varona?
Gdy WIchna dotarła do miejsca, gdzie cień znikał niemal całkowicie, usłyszała ciszy szelest z lewej strony. Zastrzygła uszami. Dante również to zauważył. Odwrócił się szybko w jej stronę w oczekiwaniu na kolejny dźwięk. Przezornie odsunęła się kilka kroków od malinowych krzewów i wypuściła ku nim cienką linię mroku. Była jak żyłka, łącząca waderę ze światem. Nęcąca to, co mogło czyhać w zaroślach o ile to coś potrafiłoby wyczuwać magię dość dobrze. Znała ryzyko, ale nie mogła obejść się bez niego.

piątek, 4 października 2024

Od Miraż ciąg dalszy Tegai ~ „Powrót”

Świadomość wadery układała się jak układanka na swoje miejsce w głowie, dzięki czemu coraz więcej słów i skojarzeń zaczynała robić się dla Miraż znajoma. Uśmiechnęła się szeroko, gdy jej towarzyszka się przedstawiła.
– Tegaja! - krzyknęła ciemnoszara, wstając pewnie na tyle łapy. – To ja, Miraż! Miałyśmy okazję się już poznać. Może na krótko, może raz lub dwa razy się widziałyśmy, ale tak właśnie myślałam, że skądś Cię znam!
– Ojej, Miraż! Tyle czasu! Gdzie Cię wywiało? - Tegaja chyba powoli również przypomniała sobie dawne czasy.
Miraż opowiedziała waderze w dużym skrócie o swoim wędrowniczym życiu i coraz bardziej cieszyła się, że tutaj wróciła. Pomimo zaprzeczania ciemnoszarej, że nie potrzebuje konsultacji medycznej, chcąc nie chcąc i tak łapy poniosły obie wadery do Itami. Medyczka podała Miraż zioła na regenerację i pobudzenie po podróży oraz zastosowała okłady na zdrapane od skał opuszki łap. Siedziały teraz w trójkę, popijając gorący i słodki, nieznajomego pochodzenia dla Miraż, napar i rozmawiały. Głównie trajkotały Tegaja z Itami, gdyż nowo przybyła po ogromnej ilości czasu wadera, nie miała za bardzo pojęcia na temat wszystkich dziejących się obecnie sytuacji w życiu watahy. Słuchała więc po prostu uważnie, próbując wyłapać jak najwięcej szczegółów, aby możliwie szybciej ponownie wpasować się w życie stada. Napar, którym podzieliła się z waderami Itami, porządnie rozgrzewał od środka. Miraż napawała się tym uczuciem. Brakowało jej już od długiego czasu ciepła.

(…)
– Dziękuję bardzo za pomoc i ciepłe przyjęcie. - uśmiechnęła się Miraż do Itami. Właśnie miały zbierać się do wyjścia z Tegają. Nastał już wieczór, więc najwyższa pora, aby się zbierać do siebie. Tylko, czy Miraż ma w zasadzie gdzie iść? Wadera na tę myśl lekko się skrzywiła. Ostatecznie mieszkała zwykle pod czyjąś opieką, bo była wciąż w szczenięcym wieku, gdy tutaj po raz pierwszy dotarła. Teraz jest dorosła i powinna gdzieś zadomowić się sama. Westchnęła, zdawszy sobie sprawę, że czeka ją masa pracy przy szukaniu, a następnie urządzaniu chatki, w której mogłaby zamieszkać. W tym samym momencie jej wzrok napotkał zmartwione spojrzenie Tegai. Chyba rozumiała obawę Miraż. Tym bardziej problem obecnej sytuacji dopadł wadery, gdy wyjrzały na zewnątrz i zobaczyły potężną ulewę.
– To… co robimy? Biegniemy? - zapytała niepewnie, lecz z lekkim uśmiechem Miraż.
< Tega? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 354
Ilość zdobytych PD: 177 PD + 30 PD+ 150% ~ 266 PD
Łącznie: 473 PD

Od Dolly do Carlosa ~ „Nietuzinkowe osobistości”

Dolly ziewnęła przeciągle, prezentując swoje małe kły. Minęła niecała doba. Pierwsza noc, odkąd wadera została przyjęta do watahy. Była jeszcze nieco zmęczona po przebytej wędrówce. W końcu po śnie w wygodnym łożu, a nie w leśnych jaskiniach bądź pod krzakami, poczuła, jak mocno doskwiera jej ból łap oraz grzbietu. Wizja możliwości spędzenia dnia w sposób ciekawy, a nie wędrowniczy, budziła jednak w samicy miłe uczucie ekscytacji i niemalże natychmiast pozwalała zapomnieć o towarzyszącym od tygodni bólu. Niedługo przejdzie.
W swojej chatce mieszka sama, ale widziała, że zaraz obok także ktoś podobno nowo przybyły do watahy również zamieszkuje. Zanim zasnęła wczorajszym wieczorem, zastanawiała się, w jaki sposób ugryźć temat i poznać swojego sąsiada bądź sąsiadkę. Aktualnie ta myśl została jedynie z tyłu głowy, a obecnym zmartwieniem był nasilający się głód.
Dolly wstała z wygodnego łoża i przystąpiła do porannej toaletki. Zawsze chce wyglądać dobrze, więc porządnie przyczesała odstające kosmyki na futrze, poprawiła fryzurę i napuszyła ogon. Była gotowa do wyjścia.

Od Miguela ciąg dalszy Itami ~ "Światło w ciemności"

 Leżąc, próbowałem się zdrzemnąć. Chciałem jakoś skrócić sobie czas leczenia w bezruchu. Niestety, gdy tylko zamykałem oczy, mój umysł karmił mnie makabrycznym widokiem, którego byłem świadkiem. Te wszystkie ciała... Jak mogłem ich wszystkich zawieźć? W końcu po długich próbach udało mi się zasnąć.

*
Stałem pośrodku ciemności. Zaskoczony domyśliłem się, że to sen, lecz nie rozumiałem, dlaczego właśnie ciemność. Przez moment stałem w miejscu, lecz gdy nic się nie działo, postanowiłem ruszyć naprzód. Wolno stawiałem łapy, gdyż nie wiedziałem, co czyha na mnie z każdym krokiem. W pewnym momencie dobiegły do moich uszu jakieś niewyraźne dźwięki. Po chwili zaczęły stawać się coraz to wyraźniejsze. Dzięki temu rozpoznałem w nich wilcze głosy. Zamarłem jednak, gdy stały się na tyle wyraźne, bym mógł je całkiem zrozumieć.
— Zawiodłeś nas.
— Ufaliśmy ci.
— Ty nas zabiłeś.
Słowa powtarzały się w koło, a ja poczułem jak jeży mi się futro. Narastał we mnie niepokój, a łapy niewidocznie drżały pod moim ciężarem. Poczucie winy? Cholernie upierdliwe i zawzięte. Pokręciłem łbem i ruszyłem dalej przed siebie. Głosy narastały, a ja coraz bardziej poznawałem w nich moim zmarłych towarzyszy. Pot pojawił mi się na karku. Do głosów dołączyły ciche śmiechy, lecz nie należały do przyjemnych, lecz złowieszczych.
~ Chyba zwariowałem ~ pomyślałem i szedłem dalej. Po chwili poczułem, jak coś oplata się wokół moich łap. Wzdrygnąłem się, widząc czarną maź. Zirytowany próbowałem wyrwać łapy, a następnie ruszyłem biegiem przed siebie. Jednak czułem, że co chwilę coś mnie łapie. W pewnym momencie potknąłem się i upadłem.

środa, 2 października 2024

Od Itami ciąg dalszy Miguel ~ "Światło w ciemności"

— Nic z tych rzeczy. To po prostu... Ja tak mam, gdy się denerwuję, okej?
Itami spostrzegła natomiast, że mimo nieufności, Miguel ciągle się jej przyglądał. Z początku jednak myślała, że to notoryczne oblizywanie się miało być przejawem jakiejś alergii albo zakażenia. Uspokoiła się jednak po zapewnieniach samca.
— Mam tak od małego. Głupi, wyrobiony przez lata nawyk. - odparł nieco spokojniej i westchnął cicho, co też często zdarzało się mu to robić. Jakby coś go gnębiło - jakaś myśl czy coś w ten deseń. Nie chciała już drążyć nieprzyjemnego dla Miguela tematu, więc zeszła na nieco neutralny tor rozmowy i zapytała.
— Bandaże dobrze się trzymają? - samiec w odpowiedzi kiwnął głową. W dalszym toku rozmowy, ciągnącej się szybko, jak z bicza strzelił, ale w jej trakcie basior zdołał się na nieco cieplejsze wyznanie wobec niej, co nieczęsto zdarzało się jej słyszeć od pacjentów.
— Nie często to mówię, ale... Jesteś wyjątkowo przyjemna, jeśli chodzi o towarzystwo.
Zazwyczaj takie komplementy prawił jej Atrehu. Rudy samiec jednak był bardziej pochłonięty swoimi obowiązkami. Aż nadto, że nie mogła go zastać w domu nawet po zmroku, gdy chciała złożyć mu niezapowiedzianą wizytę. Jak potem się dowiedziała, Alfa zlecił mu bardzo ważne zadanie poza granicami Watahy, co też wręcz zgadzało się z obecnie panującą sytuacją w sąsiednich nacjach. Zaprzyjaźnione watahy miały problem z zamieszkami, a głównymi sprawcami ich powstawania były nagminnie napływająca fala uchodźców z północy.
A gdy nie był zajęty pracą, to większość czasu zaczął spędzać w towarzystwie Watahowej Ratowniczki Medycznej - Tegają. Itami nie drążyła tematu, nie miała ku temu żadnych pretensji, bowiem sama preferowała poligamię, ale na wielką Sol, niech nie zachowuje się tak, jakby nagle stała się dla niego obcą osobą.
—... Itami?

Od Callas do kogoś ~ "Samotny płomień"

„To wszystko zaczęło się 3 lata temu...co konkretnie? Moje życie, rzecz jasna. Przyszłam na świat jako druga córka ognistego basiora Morghula i wodnej wadery Ciel. Ich małżeństwo było zaaranżowane i nigdy nie popierałam ich relacji. Było widać, że nie kochają się, a są razem z przymusu. Mimo wszystko rodzice starali się zapewnić nam wszystko, co najlepsze. Mnie i mojej siostrze Morrigan. Odziedziczyła ona moce naszej mamy i mam wrażenie, że przez to była nieco bardziej przez nią kochana. Ja z kolei byłam faworytą ojca — te same moce, ta sama budowa, nawet głosy mamy podobne! To znaczy, mieliśmy, ale do tego dojdziemy. Zawsze byłam posłuszna rodzicom i starszej siostrze. Tak mnie, nauczyli, że tak musi być. Chociaż gdy o tym pomyślę, bardziej niż nauką nazwałabym to wpajaniem. Morghul nie szczędził siły, gdy chodziło o wychowanie. W obawie przed wybuchem z jego strony byłam po prostu posłuszna — tak jak każda z nas. Chodzenie po cichu miałyśmy wszystkie opanowane, żeby nie drażnić go. Wszystko się zmieniło, gdy zaczęłam się robić starsza — weszłam wówczas w okres buntu, o ile tak to można nazwać. Zaczęłam wymykać się, oddalać się, wracać później niż prosiła mnie mama. Standardowe rzeczy, coś, przez co każdy musi przejść. Ojciec przestał mnie dyscyplinować, gdy zrozumiał, że ja mogę odpowiedzieć mu tym samym — ogniem. Gdy jego terror nie trzymał mnie w ryzach, nie miał kto. Ciel zawsze była zbyt łagodna, a Morrigan to w końcu siostra, która młodsza siostra się słucha starszej? Pewnej nocy wymknęłam się z naszego terenu i oddaliłam się dalej, niż powinnam. Nie byłam w zasięgu wzroku ani słuchu. Ciel zawsze mnie prosiła, bym wracała przed zmrokiem, ale nie zamierzałam marnować takiej pięknej rozgwieżdżonej nocy na słuchanie od rodziców i siostry, jaka to ja jestem nieodpowiedzialna. Zostałam zatem poza naszymi terenami i walczyłam z dziwnym uczuciem. Coś mnie cały czas kłuło w sercu i nie potrafiłam się pozbyć tego uczucia. W końcu dałam za wygraną i wróciłam...ale było już za późno. Gdy przybiegłam do jaskini, gdzie zazwyczaj spędzaliśmy noce, zastałam pozbawionych życia rodziców. Ktoś ich napadł lub zaatakował. Byłam tak przerażona, że nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. Chciałam uciec jak najdalej stamtąd, ale nie mogłam się ruszyć. W tym momencie przybiegła Morrigan. Najwyraźniej udało jej się uciec przed napastnikami. Niezbyt delikatnie uderzyła pyskiem w mój bok, dzięki czemu otrząsnęłam się i rzuciłam się do ucieczki. Dobiegłyśmy na skraj wzniesienia, gdzie znajdowały się nasze tereny, gdy z cienia wyłoniła się nieznana mi postać. Była cała brudna, a jeden pisk Morrigan wystarczył mi, aby wiedzieć, że to jest jeden z nich. Jeden z tych, którzy to zrobili. Z jednej strony byłam wściekła, to chyba zrozumiałe. Chciałam ich rozszarpać, ale z drugiej strony, nie mogłam się ruszyć. Znowu przerażenie zabrało mi możliwość ruszenia się. Morrigan próbowała mnie ocucić z transu, ale nie zauważyła, że napastnik rozpoczął bieg w jej kierunku. Prawdopodobnie do końca życia będę nienawidzić siebie za to, że wtedy po prostu stałam. Chciałam się ruszyć, biec dalej, przeprosić Morrigan, że mnie nie było — cokolwiek. Zamiast tego patrzyłam, jak ten czarny wilk dobiega do mojej starszej siostry i przewala ją na ziemię. Moja siostra od zawsze nie była zwolenniczką agresji i była delikatna. Nie było więc trudno temu basiorowi zepchnąć ją z klifu. Potem pamiętam ciepło i dziki bieg. Prawdopodobnie używałam swoich mocy, ale nie potrafię sobie przypomnieć nic więcej.„