Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

wtorek, 26 listopada 2024

Od Sybira ciąg dalszy Tegaja ~ "Opatrzność losu"

 Na propozycję rzuconą przez waderę, Sybir wydał z siebie odgłos pokrewny cichego mruknięcia z szarmanckim chichotem. Ponadto rzucił okiem na figlarnie merdający ogon Tegai, co z resztą nie było w tym nic nadzwyczajnego. U każdego zdrowego i dojrzałego samca, który postrzega samice już nie tylko, jako obiekt wspólnych rozmów, taka reakcja jest w sumie naturalna. 
— Wybacz, że nie odpowiem od razu na twoje pytanie - odpowiedział z ciekawością przypatrując się Tegai. — Ale wydajesz się być wszystkiego taka ciekawa. Czy od zawsze jesteś taka bardzo ufna i chętna na nowe znajomości? Nawet nie wiesz, kim jestem. Skąd masz pewność, że nie zrobię Ci nic złego? 
Tegaja już zwolniła nieco, co wiązało się też - na szkodę samca oczywiście - z zaprzestaniem wykręcania biodrami na boki z niemalże kocią gracją. 
— Ehmmm, powiedzmy, że staram się patrzeć na życie z tej pozytywnej strony, wiesz? 
~ Z pewnością zmieniłabyś punkt widzenia, gdybyś przeżyła to, co ja - pomyślał ponuro Sybir, ale to już wolał pozostawić dla siebie. Zmusił się jedynie do zdawkowego, ale miłego uśmiechu. Sytuację poprawiał też zapach ziół, wydobywający się z torby przy biodrze samicy. Lubił tę woń, przypominała mu bowiem chwile spędzone bezpiecznie przy ognisku wraz z wiernymi kompanami ze Szwadronu Mirage... a teraz już ich nie ma. Sybir zaklął pod nosem, zmarszczył czoło na myśl o stracie, o ziejącej pustce w sercu... jak gdyby ten brakujący do niego fragment został mu brutalnie wyrwany i zdeptany. Nie uszło to uwadze Tegai. Zrównała chód z samcem i próbowała spojrzeć w jego morskie, lśniące nostalgią oczy. 
— Sybir? Czy wszystko w porządku? 
Spojrzał na nią. W jej pięknych oczach było coś, czego od dawna nie było dane mu ujrzeć - graniczącą niemalże z matczyną troską spojrzenie, pełne ciepła i wyrozumiałości. Na wielką Sol, pomyślał Sybir, jaka ona jest piękna, gdy patrzy w taki sposób. Oddech załamał się mu w połowie, otworzył usta jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale jedyne co zdołał zrobić, to przełknąć ślinę, która powoli spływała mu na wargę. 

— T-tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku... a co do mnie to... co chciałabyś o mnie wiedzieć? 
— Gdzie twoja rodzina? - zapytała. Ton jednak kazał sądzić, że nie wyzbyła się troski zbyt szybko. Widziała wyraźnie, że z Sybirem jest coś nie tak. Sybir jednak myślał nad swoją odpowiedzią i sensem, czy naopowiadać Tegai jakąś wyssaną z palca historyjkę - co do tego, nie było żadnych wątpliwości, że miał talent - albo powiedzieć prawdę. Po prawdzie, Tegaja nie wyglądała na kogoś, kto w najbliższym czasie miał być dla niego zagrożeniem. Z drugiej strony jednak wadera mogła sprawiać pozór zatroskanej i ciepłej samicy, przysłaniający tę perfidną i zdradliwą naturę. Nic o niej nie wiedział, więc nie potrafił wyciągnąć precyzyjnych wniosków, mógł tylko gdybać. Pozostaje mu więc podejść do sprawy ogólnikowo - czyli opowie, jak było na prawdę, bez zagłębiania się w szczegóły. 
— Wychowywali mnie wojownicy - powiedział, co było zgodnie z prawdą. — Nauczyli mnie wszystkiego po troszku; czytać, pisać, ale większy nacisk stawiali na walkę. Dbali by ja i inni podobni do mnie wiekowo, stawali się najlepsi. Wyciskali z nas dziesiąte poty, ale dobrze przy tym się bawiliśmy. Moje mięśnie do dziś pamiętają treningi siłowe od świtu do zmierzchu. 
Nie zdradził jej szczegółów edukacji, wolał zasiać w niej przekonanie, iż ma do czynienia z tępym mięśniakiem, dla którego język przemocy jest tym jedynym. Gdyby jednak spojrzeć na to z innej strony, już po samej jego elokwencji można by wywnioskować, że wadera nie gadała z osobnikiem głupim. Jeśli jednak sytuacja była do odratowania, to nie zamierzał wyprowadzać Tegai z błędu. 
— Walka zakorzeniła się nam do tego stopnia, że niemal gryźliśmy się i szarpaliśmy we śnie - dodał z lekkim uśmiechem. — A największym moim osiągnięciem było splunięcie starszemu oficerowi w pysk, bo się wydzierał na mnie. 
Samica parsknęła słodkim śmiechem. 
— Zamknęli cię za to? 
— No, jeśli można szczeniaka zamknąć w karcerze za splunięcie swemu dowódcy w pysk, to raczej tylko w obozie pospolitych najemników. U nas obowiązywał regulamin, który za podobne wykroczenie kazał mi kiblować przy wychodku i zadbać, by klozet tak lśnił, że można by się było w nim przejrzeć, to spędziłem w ten sposób kilka ładnych dni. 
— Paskudna sprawa - stwierdziła z teatralnie wręcz udawanym obrzydzeniem. — Ale... walczyć umiesz? W jaki sposób? 
Zasada pierwsza, nie ujawniaj nikomu, co potrafisz - przypomniał sobie nauki komandora Etienna. 
— Może innym razem Ci powiem, bo jeszcze zrobisz się łobuzerska przy mnie. No to gdzie jest ta farma? 
Samica wydawała się czekać na to pytanie, bo na powrót zawitał na jej pyszczku ciepły uśmiech. Zaliczyli jeszcze jeden przystanek przy budynku, który rzekomo miał być dla tutejszej watahy lecznicą, a wydobywający się z niej zapach lekarstw wyraźnie o tym mówił. Tylko z czystej przezorności nie wszedł do środka. Być może Tegaja nie wiedziała, ale jego pobyt na tych terenach był nielegalny, a więc gdyby go ktoś tu spotkał, potraktowałby jak każdą "personę non grata". Zapewnił samicę, że poczeka na zewnątrz, niejako też ryzykując wykryciem... wiatr popierniczał dziś po polach i lasach, jak szalony, mógł roznieść jego zapach na wszystkie strony i prędzej czy później, ktoś wyczułby go i zaniepokoił. Wizyta Tegai w lecznicy nie była jednak zbyt długa. Zaraz później byli już na miejscu. Miejsce wyglądało tak, jak winno według wszelkich praw i wyobrażeń wyglądać na pospolitą farmę; Pola, aż po horyzont złociły się od wysokich zbóż, obok przylegała niewielka obora przepełniona zwierzętami, przeznaczonymi na ubój - jakkolwiek to nie brzmi absurdalnie. W powietrzu unosił się zapach owoców z bujnie rozkwitłego sadu, nieopodal zaś dobiegł ich spokojny szum strumyka, gdzie poiły się dorodne konie i pasły się suto trawą mleczne krowy. Krótko mówiąc, miejsce idealne, by wieść spokojne życie. Zerknąłem na Tegaję z niekrytym zachwytem. 
— To miejsce jest cudowne. Dziękuję, że zgodziłaś mi się pomóc, a w zamian mógłbym ci pomóc w obowiązkach. Mogę sprzątać, gotować, pracować na polu.. co prawda, o tym ostatnim nie mam pojęcia, ale chętnie się nauczę. Myślę, że to uczciwa oferta, jak myślisz? 
— Brzmi cudownie, na prawdę - przytaknęła z przekonaniem samica i żeby dodać swemu szczęściu jeszcze większej wiarygodności, zamerdała żywo ogonem. — Choć przyznaję, że to, co oferujesz to przepłacasz za warunki, jakie mogę Ci zaoferować. 
— Lubię się odwdzięczać, a jeśli chodzi o mnie, wystarczy mi nawet stodoła i kupka świeżej słomy. Przyzwyczajony jestem do życia w trudnych warunkach. - i z tymi słowy zerknął na Tegaję, pierwszy raz od ich spotkania, z wyrazem żywego zainteresowania. Już nie tylko jej oczami czy osobowością, ale także ciałem i zdał sobie sprawę, że tak bardzo brakowało mu towarzystwa samicy. Jak to brzmiało, to już Sybir wolał zostawić domysłom Tegai. — Poza tym, byłabyś ciekawą towarzyszką. 
Postąpił krok do przodu, Tegaja nie cofnęła się, a na słowa samca zareagowała lekkim uśmiechem. 
— Powiem szczerze, że nie miałbym nawet nic przeciwko, gdybyś spędziła ze mną wieczór - zrobił kolejny krok. Sybir był już tak blisko niej, że samica, gdyby nie patrzyła na niego z góry, mogłaby pocałować go w pierś. Sybir pozwolił sobie jeszcze na jeden śmiały krok, zbliżając usta do ucha Tegai. — Lubię wyrażać szczere myśli, więc powiem wprost. Podobasz mi się. 
Tegaja, tak jak przypuszczał z uśmiechem, zdębiała. Spaliła przyzwoicie czerwonego buraka i tak, jak przewidział, jej ogon wprawił się w jednostajny, powolny ruch. Samica spojrzała na niego, powoli odwracając głowę. W jej żywych zielonych oczach ujrzała świeże iskierki, które mogły świadczyć tylko o tym, że przez ciało Tegai przepłynęła fala gorąca - reakcja typowa dla kogoś, kto doświadczył romantycznego doznania. Odsunął się i już nieco luźnym tonem dodał. 
— No, a tak w ogóle, mógłbym też robić za stróża, gdyby trzeba było bronić gospodarstwa. Czy macie problem z jakimiś opryszkami albo bandziorami? Domokrążcami? 
— Yyyy... noo - dukała samica, ewidentnie nie mogąc wyjść z szoku. — To znaczy się... nie. Myślę, że nie. 
— Czyli umowa stoi? 

<Sybir?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1256
Ilość zdobytych PD: 628 PD + 120 PD + 150% ~ 942 PD
Łącznie: 5281 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz