Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

środa, 18 grudnia 2024

Od Itami ciąg dalszy Atrehu ~ "Cień róży" [ WĄTEK ZAKOŃCZONY]

 — O co chodzi, kochanie? Wstydzisz się mnie? - Zapytał samiec nad wyraz spokojnie. Jak gdyby nie uwzględniał żadnej innej odpowiedzi Itami. Jego ciało, tak samo, jak w pierwszym dniu ich spotkania, nadal wzbudzało w niej mnóstwo emocji. Nagromadzone zbytnio, potrafiły kreować w jej umyśle takie sceny, których nie powstydziłby się żaden powieściopisarz o tematyce erotycznej. Jego ciało potrafiło wprawić jej własne w drżenie, co tylko zapewne utwierdzało Atrehu w przekonaniu, że mogłaby przyjąć go do siebie. Pozwolić, by ujeżdżał ją w każdy wygodny dla samca sposób, a ona dostosowałaby się do niego, byleby poczuć go w sobie. Wyobrażała sobie eksplozję emocji, jakie towarzyszyłyby im w trakcie szczytowania - mogłaby być jego kochanką, kimś, kto doprowadzałby go na skraj szaleństwa...
— Huh? Nie... ja tylko... - Itami zarumieniła się, kiedy tylko uświadomiła sobie myśli, z jakimi powiązała samca przed chwilą. Pragnęła go tak bardzo, że miała ochotę przygryźć wargę. Przytuliła się, gdy samiec położył się na prowizorycznym legowisku. Wtuliła nos w jego pierś i mruknęła.
—Dziękuję. Rozumiesz mnie jak nikt inny.
— Cała przyjemność po mojej stronie. - Odparł łagodnie. Poczuła dotyk masywnej łapy, która o dziwo łagodnie mierzwiła jej futro. — To, co cię zatrzymało w lecznicy?
Mogła przypuszczać, że samiec będzie chciał wdrążyć się głęboko w temat lecznicy. Pech chciał, że dzień w lecznicy przedłużył się o niecałą godzinę, a to wyłącznie za sprawą tego, że Itami miała kilku delikwentów do zszycia. Pamiętała ze szkółki medycznej, w czasach, kiedy jeszcze liczyła sobie półtora roku, że wykładowca porównywał zszywanie przerwanej skóry do łatania rozprutych gaci. Łączysz jeden brzeg skóry z drugim brzegiem, przeciągasz igłą na drugą stronę i po krzyku.
Opowiedziała samcowi o tym i owym, a on przyjął jej wersję z uśmiechem i zainteresowaniem. Atrehu umiał słuchać, co też zaimponowało samicę, i utwierdziło w przekonaniu, że to właśnie jemu mogłaby powierzyć każdą tajemnicę.

Na zewnątrz deszcz nie ustępował, siekł grubymi kroplami okoliczne pole, wiatr zaś rwał liście drzew, które uginały swe korony pod jego naporem. Jego dźwięk działał na Itami, jak dobry lek uspokajający, a ciepło ciała Atrehu jeszcze bardziej wprawiał ją w stan odprężenia. Czuła, że odpłynęła myślami, odcięła się od świata, wszystko zniknęło. Przestało istnieć. Aż w końcu zasnęła w objęciach rudego samca. 

*

— A teraz posłuchaj mnie uważnie - oznajmił Atrehu pewnego dnia, kiedy zamiast deszczu i rwistego wiatru, czuli, jak złote światło słońca rozgrzewało ich futra. — Najważniejsze jest to, żeby pozycję łowiecką ustawić niezgodnie z wiejącym wiatrem. W przeciwnym wypadku wiatr rozproszy twój zapach i istnieje szansa, że ofiara cię wyczuje. Pojęłaś?
— Tak - odparła z uśmiechem, kiwając porozumiewawczo głową.
— Jeśli nie widzisz ofiary, ale czujesz jej zapach, nasłuchuj każdy ruch w zaroślach. Masz piękne uszy, korzystaj z nich, ale co najważniejsze! - zaznaczył samiec, unosząc palec w górę, jakby chciał podkreślić wagę swych słów. — Kiedy będziesz przybierać pozycję łowiecką, postaw uszy po sobie, inaczej ofiara może cię zobaczyć. A teraz przedstawisz mi jedną z pozycji łowieckich, jakie Ci wczoraj pokazałem? Tak, dla przypomnienia.
Itami, przybierając zakłopotaną minę, usilnie starała się odzwierciedlić przyswojoną pozycję. Z niezdarnym skutkiem. Atrehu pokręcił głową, przymykając oczy z dezaprobatą. |
— Z tak wypiętym tyłkiem to nawet ślimaka nie upolujesz. Opuść zad. - oznajmił i klepnął ją lekko w lewy pośladek, na co ona pisnęła radośnie, zaśmiała się i opuściła zad najniżej, jak potrafiła. Wszystko potoczyłoby się zwykłym ciągiem; Atrehu ciągnąłby swój wywód na temat łowieckich pozycji, a Itami, kiwając głową, łykałaby wiedzę, jak kormoran tłuste ryby, gdyby... samiec nie zabrał łapy z jej pośladka.
— Dokładnie tak... - mruknął kokieteryjnym tonem, przybliżając nos w okolicę prawego ucha samicy. Z niezachwianym uśmiechem czuła, jak Atrehu nachalnie wręcz sycił się jej wonią. Cieszył się nim, jak najpiękniejszym kwiatem, który rozkwitł w całej okazałości. —... teraz lewą łapę przysuwasz do przodu - swoją łapą rozstawił jej do przodu, tylną zaś zmusił jej własną do przesunięcia się w lewo.
— W taki właśnie sposób nabierzesz rozpędu, gdy rozpoczniesz pogoń za zdobyczą, jasne?
— Jak słońce - potwierdziła kiwnięciem głową.
— A co do twojej poprzedniej pozycji - mruknął jej do ucha, kiedy w jednej chwili stanął nad nią. — Nie miałbym nic przeciwko niej, gdybyśmy znaleźli się w bardziej... namiętnych okolicznościach.
— Masz na myśli taką pozycję? - odparła i z rozmysłem uniosła zad do góry, a samiec westchnął tylko, gdy ta przytuliła biodra do jego krocza. Usłyszała, jak oddech Atrehu załamuje się nieco, jak przełyka głośno ślinę. Poczuła, jak jego zęby delikatnie zaciskają się na delikatnej małżowinie lewego ucha.
— Tak, właśnie taką.
Minęło sporo czasu, nim Atrehu - ku uciesze Itami - doszedł do siebie. Unormował oddech i zmazał z siebie ślad lubieżnego uśmiechu, którym mógł darzyć Itami przez cały czas, ale ten nie mógł stać w miejscu, więc z teorii, prędko przeszli do praktyki. Minęło następne dwie godziny, kiedy minęło młode popołudnie, a wraz z nim zdobyli okazję, by wcielić teorię w praktykę. Na niewielkiej łące, bogatej w soczystą trawę i bujnie kiwającą się na wietrze paproć, spostrzegli szarego młodego królika. Młodość zawsze szła w parze z brakiem doświadczenia ofiary. Nieznane jej były śmiertelne zagrożenia, a także wyglądało na to, że szarak ignorował otaczający go świat. Dla Itami to była nie lada okazja, by sprawdzić to, czego nauczył ją Atrehu. 
— A teraz - szepnął jej do ucha samiec - sprawdź, czy stoisz po właściwej stronie wiatru.
Stali po stronie zawietrznej, co oznaczało, skonstatowała w myślach Itami, że ofiara nie wyczuje jej zapachu. Następnie położyła uszy po sobie, robiąc dokładnie tak, jak samiec przed chwilą.
— Tyłek niżej - dopowiedział przypominająco Atrehu, uśmiechnięty kokieteryjnie - nie musisz go eksponować na całą watahę.
Itami spaliła buraka, ale nie odpowiedziała na zaczepkę samca. Doskonale wiedział, jak wpływał na nią, kiedy raczył sobie mówić o jej kobiecych kształtach, czy to w żartach, czy też będąc pod wpływem ekscytacji. Przełknęła ślinę i posłusznie wykonała polecenie, a Atrehu z aprobatą kiwnął głową. W oczach samca wyczytała coś jeszcze... pewną satysfakcję z faktu, że jest mu posłuszna.
— Teraz jest spokojny - wymruczał samiec — serce bije mu spokojnie. Raczej nie spodziewa się zagrożenia. Teraz powoli, bezszelestnie zbliżmy się do niego. Ja ci powiem, kiedy masz się zatrzymać, a potem ocenisz szansę.
— S-szansę na co? - zająknęła się Itami. Zawsze, kiedy ktoś każe jej samodzielnie podejmować decyzję, albo oceniać swe szanse w zamiarach, zwłaszcza w takich, których nie potrafi sobie poradzić, denerwuje się i traci pewność siebie.
— Szansę na to, czy dystans między tobą a ofiarą jest odpowiedni do prawdopodobieństwa, że zdołasz go dopaść. Jeśli nie złapiesz go od razu, będziesz musiała podjąć się pościgu. I pazury miej wyciągnięte. Ona zapewnią ci przyczepność, gdy będziesz wpadać w ostre zakręty. Pamiętaj też o ogonie. On odpowiedzialny jest za to, że nie wywalisz się na pysk, on odpowiada za utrzymanie równowagi.
Kiwnęła ze zrozumieniem głową, choć głowę nadal zaprzątały jej myśli tego, co Atrehu przed chwilą powiedział. Jak ona nawet nie potrafi zdecydować się w doborach dawki leków przeciwbólowych i musi do tego prosić Tegaję, najlepszej przyjaciółki, by jej w tym pomogła, a co dopiero samodzielnie ocenić szansę powodzenia. Niepewnie podrapała się po szyi, która ze zdenerwowania zaczęła ją swędzieć.
— Sama nie wiem... - odburknęła w końcu. — Jak ja mam ocenić, czy mi się uda albo nie?
— Nie martw się. To jest bardzo proste, bo widzisz, każdy psowaty ma coś takiego, jak percepcję. Dzięki niej w naturalny sposób ocenisz, czy znajdujesz się blisko bądź daleko, by pochwycić ofiarę.
Itami kiwnęła znowu głową, choć słowa samca wcale jej nie uspokoiły. Nic na to nie mogła poradzić, że jej wiara we własne możliwości była tak niska, że aż szorowała po dnie porażki. Westchnęła cicho i spojrzała na szaraka, który obecnie zajęty był sprawdzaniem, co znajdowało się między krzewami dzikich malin. W sumie, gdyby na to spojrzeć realnym okiem, odstęp między nią a ofiarą dzielił niecałe kilka metrów. Spokojnie mogłaby się znaleźć obok zająca w dwóch susach, ale wystarczyłby mały błąd, niewielki szelest, by spłoszyć szaraka. Zbliżyła się jeszcze troszkę, zręcznie omijając leżącą gałązkę, która zaalarmowałaby suchym trzaskiem, gdyby opacznie na niej stanęła. Nie ośmieliła się tracić z oczu ofiary, bała się, że przeoczy jakiś szczegół w jej ruchach... zając nieświadomie skrócił dystans, podchodząc do soczyście rosnącej trawy, za którą kryła się Itami. To była jej szansa. Wybiła się w powietrze w prężnym skoku, w który włożyła tyle sił, ile drzemało w mięśniach łap. I zanim zając się zorientował, samica spadła na niego, jak pikujący orzeł i przygwoździła go masywem swego i tak niewielkiego ciała. Mimo tego szarak i tak miał problem, by wydostać się z opresji.
— Udało się! - krzyknęła Itami podekscytowana. Radość, jaka się w niej wezbrała, była tak silna, że miała ochotę jeszcze raz krzyknąć. — Udało się!
— Brawo - przemówił Atrehu, wyłaniając się zza wysokiej trawy.
— I co teraz?
— Zabij go - odpowiedział samiec takim tonem, jak gdyby było to coś naturalnego. Itami zamarła przez chwilę, balansując na krawędzi między radością, a górującą powoli powściągliwością. Itami spojrzała na szamoczącego się w jej uścisku zająca, w jego pełne przerażenia i rozpaczliwej chęci przeżycia oczy, i już wiedziała, co miała zrobić. Zwolniła uścisk i zając śmignął ku zaroślom w podskokach, jak wystrzelony bełt. Nie miała żadnych wyrzutów sumienia, nawet ucieszyła się, że to nie ona odebrała biedakowi życia. Atrehu patrzył na nią zdziwiony. Jak gdyby przyłapał Itami na czymś, czego nie mógł do końca zrozumieć. Czasami Itami zastanawiała się, czy to, czego nie potrafiła zrobić, zgodnie z obowiązującym prawem dżungli, to wina jej przeklętej wrażliwości na cudzą krzywdę.
— Upsss, wymknął mi się - powiedziała tylko i uśmiechnęła się niewinnie.
— Itami, czy ty tego nie zrobiłaś specjalnie?
Itami przełknęła ślinę, ale próbowała jeszcze ratować sytuację.
— Nie, ja... ja na prawdę... on wymknął się po prostu. Był zbyt silny.
Atrehu spojrzał na nią ostro, uniósł brwi i mruknął coś pod nosem, co jednocześnie potwierdziło, że samiec mimo wszystko jej nie wierzył. Itami westchnęła w końcu i spuściła wzrok, zatrzymując go na swoich łapach.
— No dobrze, wypuściłam go specjalnie. A to wszystko przez to, że... nie umiałam mu odebrać życia.
—   Jeśli chcesz polować, musisz liczyć się z koniecznością odebrania komuś życia. To nie oznacza, że robisz coś złego. Nie jesteśmy bezwzględnymi potworami, tylko łowcami i to w naszej krwi jest, by żywić się innymi zwierzętami. Czy zdajesz sobie sprawę, co by się stało, gdybyśmy wszyscy wypuszczali swoje ofiary?
— Umarlibyśmy z głodu. Mimo wszystko, ciężko jest mi to zaakceptować. Ja nie potrafię!
Atrehu westchnął po chwili. Dało się w tym wyczuć ciężkie brzmienie, bo ewidentnie samiec zastanawiał się, co powiedzieć. Położył się na bujnej trawie, równając się z Itami wzrokiem i rzekł już nieco spokojniej.
—  To dobrze, że jest ci z tym ciężko - mówił to już lekko uśmiechnięty. Pogładził Itami po bujnej grzywce i kontynuował. — Ten, kto zabija bez najmniejszego wahania, ma cudze życie za nic, nie ma do niego najmniejszego szacunku. Ty jednak masz. Jeśli nie jesteś w stanie się do tego zmusić, to nie musisz. Może zamiast polowania, mógłbym nauczyć cię czegoś innego?
Itami spojrzała na niego i już mnie skrępowana, kiedy spostrzegła uśmiech na pysku i łagodne iskierki w jego oczach, pocałowała go w policzek.
— Dziękuję - kciukiem przejechała czule po policzku Atrehu - że mimo wszystko mnie rozumiesz.
Samiec zaśmiał się krótko, spoglądając na Itami z ukosa uśmiechnięty kokieteryjnie. Itami aż na wylot znała ten uśmiech i podejrzewała, co też zaraz się stanie.
— Ale.. ale, muszę cię jakoś ocenić. Złapałaś zdobycz, a to najważniejsze, zasługuje na ocenę bardzo dobrą, ale... wykonanie już nieco kiepskie... co masz zamiar zrobić, by się poprawić?
Mówił uwodzicielsko, niemalże mrucząc samicy do ucha, które później uszczypnął delikatnie zębami. Itami przeszyły ciarki, przez zgrabny kark i grzbiet, aż po czubek puchatego ogona. W następnej chwili, przygryzła lekko wargę, doskonale wiedząc, że samiec lubił ten widok.
— Myślę, że zaliczenie ustne zda egzamin?
Samiec znów zamruczał wyraźnie zadowolony. Powstał nagle niepostrzeżenie, pchnięciem nad wyraz lekkim przewrócił Itami na plecy. Kiedy okrył ją cień samca, ten zacisnął palce na jej nadgarstkach, jak gdyby chciał uniemożliwić samicy ucieczkę. Mogła spoglądać jedynie w jego rozpalone oczy i na chylące się ku niej usta. Poczuła na wargach jego ciepły oddech, lekki jak obłoczek mgiełki i czekała, aż samiec połączy się z nią w rozpierającym i gorącym pocałunku. Atrehu, jak zwykle, brał jej usta, jak najsłodszy owoc i próbował w tylko jemu ulubiony sposób. Ich usta nieustannie łączyły się ze sobą w tańcu języków i wzajemnym smakowaniu tej chwili, rozpalającej oba ciała do czerwoności, jak gdyby były stopami rozgrzanego metalu. 

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2002
Ilość zdobytych PD:1001 PD + 200 PD  + 30% ~ 300 PD
Łącznie: 2203 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz