Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

piątek, 6 grudnia 2024

Od Sybira ciąg dalszy Tegai ~ "Opatrzność losu"

Nóż wchodził w warstwę skóry i mięsa tak gładko, jakby pieczeń była miękkim masełkiem. Tegaja wróciła niebawem, taszcząc za sobą koszyczek z warzywami i zabrali się razem do gotowania, śmiejąc się i żartując nad aromatycznie pachnącymi przyprawami. Niebawem kuchnię wypełniła woń pieczeni i dźwięki bulgoczącego specjalnie przygotowanego do niej sosu grzybowego. Sybir musiał przyznać, że w swoim życiu nigdy nie czuł się tak bezpiecznie, jak teraz - tutaj, w tym domu, przy waderze, którą dopiero poznał. Bezpieczeństwo i ciepło, a więc to oznaczało mieć dom. Przy kimś takim, jak Tegaja, to słowo brzmiało, jak spełnienie marzeń. 
Kiedy był szczeniakiem, mieszkał z liczną rodziną, ale wtedy był jeszcze zbyt młody, by pojąć tak szczególne uczucie.
Kiedy sprzątnął obierki, pościerał ślady kropel sosu grzybowego i wsadził brudne naczynia do wody, zerknął ukradkiem na siedzącą w zamyśleniu Tegaję. 
— W porządku? 
Tegaja skinęła głową. A potem zaczęła dzielić się z Sybirem wspomnieniami, sięgającymi odległych czasów, kiedy jako szczenię gotowała wraz ze swoim nieżyjącym już ojcem. Sybir przerwał mycie naczyń, z uwagą spojrzał na Tegaję, podpierając podbródek o mokrą łapę. Opowiadała, jak jej ojciec, złożony chorobą, nie chciał przyjmować pomocy medyków. Do czasu, aż choroba go nie zjadła, ale przedtem zdradził Tegai swój sekret.
—  Zastanawiam się czasami, czy to z powodu jego miłości do mojej matki. Ona zmarła przy porodzie, zawsze wspominał ją z taką miłością... Ale nigdy nie zdradził mi jej imienia. - wyznała z błyskiem w zielonych oczach. Były takie rozmarzone, a zarazem ciepłe. A potem powiedziała, rozglądając się po kuchni.

— Muszę przyznać, że nie pamiętam, kiedy tu było tak czysto.
Sybir odpowiedział jej uśmiechem. Zamyślił się po chwili, a po dłuższym rozmyślaniu, spytał. 
— Jak przeżyłaś odejście ojca? 
— Cóż, a jak miałam to przeżyć? Byłam załamana tym, to fakt, ale potem zdałam sobie sprawę, że zmarli tak na prawdę żyją w naszej pamięci, jakby to paradoksalnie nie zabrzmiało. 
Sybir przyglądał się jej przez chwilę, mrużąc lekko swoje błękitne oczy, które odbijały złoty błysk neferów. 
— Kiedyś - powiedział po chwili - kiedy jeszcze służyłem w wojsku, poznałem takiego dziwaka, który dzień w dzień harował, nawet wtedy, kiedy inni balowali przy ognisku albo popijali w rytmie muzyki. Pewnego dnia zapytałem się go, czemu tak się zamęcza pracą, skoro może przyłączyć się do nas i odpocząć. On wtedy uśmiechnął się tylko i rzekł mi, że życie to długa droga cierpienia pełna skrótów i tylko od nas zależy, czy to cierpienie będzie lżejsze, czy też cięższe. 
— A ty, co mu odpowiedziałeś? - zapytała zaciekawiona Tegaja. 
— Że życie to na prawdę gówniana sprawa, że trzeba wybierać, jak mamy cierpieć. A on wtedy roześmiał się i wrócił do pracy, a ja z podziwem musiałem stwierdzić, że miał rację. Możesz dalej opłakiwać i wspominać z tęsknotą ojca, ale twoje cierpienie będzie trwało tak długo, aż nie wybierzesz drogi na skróty - pogodzić się z tym i żyć dalej. 
— Pogodziłam się z jego stratą. Co nie oznacza, że nie mam go w sercu, bo znajdzie on tam zawsze miejsce, ale... czasami na prawdę mi go brakuje. 
— W to nie wątpię, Tegajo. - odparł z przekonaniem Sybir. — W to nie wątpię. 

1. 
Nocne niebo było czyste i rozgwieżdżone, jak ekskluzywna suknia sypnięta brokatem. A Sybir po raz pierwszy od kilku tygodni leżał w świeżej pościeli i nie mógł uwierzyć, że opierał głowę o miękką, pulchną od pierzy poduszkę. Pościel może nie była jedwabna w dotyku, jak w królewskich alkierzach, ale za to rozbrajająco przyjemna - może to odczucie, spowodowane koniecznością spania gdzie popadnie, najczęściej pod gołym niebem. Otaczająca go błogość z każdej strony działała na niego tak odprężająco, że oczy same miały ochotę się zamknąć. Już miał ochotę odpłynąć w objęcia Morfeusza, gdy zza krawędzi framugi ujrzał powoli wysuwającą się główkę Tegai, nieśmiało zerkającą do środka. Przewrócił się na bok, ku jego przeuroczej gospodyni i przywitał ją wdzięcznym, ciepłym uśmiechem. Oczy miał jednak lekko zmrużone ze zmęczenia, jak gdyby wrócił z całodziennego podziwiania słońca w pełnej krasie. Choć i tak to porównanie nie potrafiło oddać skali tego, jak bardzo organizm Sybira domagał się snu, ale myślami wrócił do wadery, która stała teraz w progu, odziana jedynie w przewiewną, delikatną opończę nocną. 
— I jak się czujesz? 
Sybir z przekonaniem uśmiechnął się szerzej, kiwając wdzięcznie głową. 
— Wspaniale. 
Odsunął się o kilka cali na bok, ruchem lewej łapy odgarnął kołdrę, ukazując miejsce blisko siebie, jak gdyby basior proponował - z naciskiem na to słowo - jej, by położyła się obok. Jak dwuznacznie by to nie brzmiało, Sybir jednak powiedział coś, co jednocześnie przekreśliło wszystkie domysły o romantycznej scenie zakochanych. 
— Usiądziesz obok? 
Wadera nie była zaskoczona tym pytaniem, wkroczyła pewna swych kroków. Bez odgarniania opończy, zajęła miejsce obok Sybira, choć basior mógł przysiąc o wszystkie świętości tego świata, że wadera zadrżała. Postanowił jednak udać jelenia i ułożył z powrotem głowę na pierzastej poduszce. 
— Chciałbym Ci jeszcze raz podziękować za pomoc. Jutro zamierzam nauczyć się co nieco o pracy na roli. 
Tegaja zachichotała krótko, przybliżając łapę do wzniosłości pod kołdrą, dokładnie w tym miejscu, gdzie znajdował się ogon Sybira. 
— Może nie tak prędko, co? Najpierw moglibyśmy zrobić coś razem, by jeszcze bardziej się poznać. Nasza obiadowa pieczeń wyszła nam przecudownie, objadłam się za wszystkie czasy. Jutro postaram się uprzątnąć troszkę strych, a jakbyś tylko miał ochotę...
—... pomogę - zapewnił Sybir. — Moje mięśnie i upór są do twojej dyspozycji. 
Tegaja zachichotała znowu, tym razem nieco dłużej. Ten dźwięk był symfonią dla uszu Sybira. Symfonią, którą mógłby wysłuchiwać godzinami, aż do zatracenia świadomości. W tamtym momencie Sybira dopadła myśl, aby pochwycić Tegaję za łapę, doszukując się międzyczasie w jej oczach pozwolenia. Miała tak smukłe i łagodne kończyny, że mógłby je pieścić i tulić do siebie, byleby samicy nie stała się żadna krzywda... po czym pociągnął ją lekko do siebie. Samica lekko zaskoczona poczynaniami Sybira, opadła na pościel obok niego, wzdychając cicho. 
— Spokojnie - wymruczał Sybir kokieteryjnym tonem — teraz jesteśmy współlokatorami, prawda? Chciałem tylko, byś... położyła się obok. Nie mam nic zdrożnego na myśli, po prostu... chciałbym, żebyś była tutaj, aż nie zasnę. 
— Yhmmm, no dobrze - odparła już nieco mniej pewnym tonem, układając głowę na miękkiej poduszce. Idealnie, pomyślał Sybir. Miał ochotę zbliżyć łapę do policzka Tegai, potem zjechać nim po zgrabnej szyi samicy, w jedynym znanym tylko jemu celu; poczuć dotykiem jej obecność. Przed snem ujrzeć jej pełne ciepła spojrzenie, które tak bardzo polubił. Ostatnia osoba, która w taki sam sposób na niego spojrzała, była jego matka - i bardzo za nią tęsknił. 
— Wszystko w porządku? - zapytała, szepcząc. 
— Jak nigdy w życiu - odparł, nie spuszczając z niej zmęczonego spojrzenia. Zamrugał słabo kilka razy, a potem... opadł na niego błogi sen, ukołysany aksamitnym zapachem Tegai. Spał i śnił o niedostrzegalnych i nieodkrytych zakątkach świata, i modlił się, aby ta chwila nie nigdy się nie skończyła. 
<Tegaja?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1092
Ilość zdobytych PD: 546 PD + 100 PD  + 150% ~  819 PD
Łącznie: 3138 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz