Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

wtorek, 29 października 2024

Od Wichny ciąg dalszy Sybira ~ "Za przelaną krew"

– Do cholery jasnej…
W mroku pomieszczenia rozległo się wściekłe syknięcie, a po nim huk przerzucanych, którym udawało prześlizgnąć się przez nie dość szczelnie zasunięte zasłony. Promyki tańczyły po kruczej szacie wilczycy, która walczyła z przytłaczającą ją zawartością schowka. Mimo porannego chłodu w domu panował zaduch. Powietrze trąciło dymem i ostrymi aromatami dekoktów, które od kilku dni panowały nad myślami Wichny. Wszystko zaczęło się, gdy natrafiła w bibliotece miejskiej na tajemniczy rękopis. Miała szczęście, że światła w rzadko odwiedzanych zakamarkach przybytku nie były regularnie zapalane, inaczej najprawdopodobniej nawet by go nie zauważyła. W mroku jednak poczuła jego elektryzującą obecność i nie musiała długo zastanawiać się nad podniesieniem go. Ku zdziwieniu jej, jak i bibliotekarza, zwoju nie było w katalogu bibliotecznym. Wzięła go zatem ze sobą, zostawiwszy wcześniej w bibliotece swoje miejsce pobytu, gdyby jednak odnalazł się właściciel. Nie spodziewała się, żeby to się jednak wydarzyło. Rękopis był stary i nie czuć było na nim zapachu żadnych żywych stworzeń, jakby nikt nie dotykał go od lat.
W powietrze wzbiła się chmura gęstego kurzu, gdy Wichna szarpnęła za coś leżącego na dnie sterty czegoś, co było niegdyś prawdopodobnie czyjąś garderobą. Po przyłączeniu się do watahy wadera podjęła decyzję o zajęciu stanowiska młodszego maga i uczeniu się od innych wilków w okolicy. Nie miała zbyt wielu obowiązków, przynajmniej na razie, więc korzystała z wolnego czasu, badając zaklęcia i zwoje, które do tej pory pozostawały zakopane w jej jukach i czekały, aż Wichna odkryje ich tajemnice. Wadera zawsze miała słabość do nauki, do której prawa odmawiano jej w dzieciństwie.
Długi ogon zadrgał, naprężył się i nagle stos materiału, pod którym znajdowała się wilczyca, runął. Zakurzone szmaty walały się już po całym domu, ale Wichna nic sobie z tego nie robiła. Tak naprawdę prawie nie zauważała brudu panującego w pomieszczeniu, które wynajęła przelotnie i to za bezcen. Dla niej liczył się tylko wschodni kąt pokoju, w którym rozłożyła swoją przenośną pracownię. Tam, jak żołnierze w równych rządkach, poukładane były fiolki, moździerz, mały kociołek, kilka deseczek do krojenia i misek zapełnionych drogocennymi składnikami. Leżał tam i on, ów tajemniczy zwój. Wichna otrząsnęła głowę z pajęczyn i piachu i uśmiechnęła się do siebie. Pierwszego dnia, gdy weszła do tego zapyziałego mieszkania, podejrzewała, że tylko kwestią czasu jest, aż ktoś ją tu okradnie. Schowała więc kilka niezbędnych rzeczy na później, w jedynym miejscu, którego sama wolała nie tykać. Nakazała cieniom przenieść kamienie runiczne, roślinne rzemienie i zęby na blat. Poczuła drugą parę zadowolonych oczu za sobą, ale zdecydowała się je zignorować. Istota podążyła jednak za nią.
– Mógłbym ci pomóc z tym zwojem…
Nie odpowiedziała. Obok jej ucha rozległ się szeleszczący chichot. Prawdą było, że nie potrafiła rozszyfrować całego rękopisu, ale nie zamierzała uciekać się do pomocy tego… czegoś. Kogoś. Sama nie wiedziała.
Nawlekła zęby na rzemień i sięgnęła do misy z dekoktem. Chwyciła łyżkę i już miała polać wywarem rzemień, gdy…
– Na twoim miejscu by tego nie robił…
– Czego właściwie ode mnie chcesz, co? - wadera odwróciła się gwałtownie i stanęła twarzą w twarz z mroczną istotą – Wleczesz się za mną i tylko gadasz i gadasz, i gadasz. Nie radzę, nie robiłbym tego, uważaj… Nigdy nie powiesz mi jednak niczego konkretnego. Przyczepiłeś się do mnie, jak rzep, a jak właściwie nie wiem, dlaczego. Dlaczego?
Ciemność zawirowała, a Wichnie zdało się, że poczuła na boku delikatne muśnięcie.
– Jeśli tego nie wiesz, to znaczy, że nie jesteś jeszcze gotowa na prawdę. Bądź jednak pewna, że nie zamierzam zrobić ci krzywdy. Zależy mi na tobie.
– Zwykle tylko szepczesz w mojej głowie. Dlaczego nagle zachciało ci się rozmawiać?
– Skąd wiesz, że to wszystko nie dzieje się w twoim umyśle? Czy ktoś jeszcze jest tutaj i może potwierdzić, że rozmawiam z tobą, że możesz mnie usłyszeć? Nie wydaje mi się. - ponownie usłyszała śmiech. Od zawsze grał na jej emocjach, a od kiedy trafiła tutaj, pojawiał się coraz częściej.
– W porządku. Przydaj się więc na coś i wytłumacz, dlaczego postąpiłbyś inaczej.
– Tym… czymś, co masz w tej misce, tylko wypalisz iskrę, którą zaplątałaś w amulecie. Masz ją rozniecić, a tak… zabijesz się, przy okazji narażając siebie na okaleczenie.
Wichna zamyśliła się. Przebiła się do rdzenia rzemienia, a potem powąchała jeszcze raz wywar i rzeczywiście, coś nie pasowało. Nie wiedziała jednak co.
– Co zatem należy tu poprawić?
– Sugerujesz, że wiem więcej o magii od ciebie? - zapytał chytrze głos.
– Tak. - odpowiedziała tylko. Nie zamierzała grać w jego grę, w te podchody, w które on bawił się od miesięcy.
– Musisz wzmocnić iskrę. Potrzebujesz duszy, moja droga. To znajduje się we fragmencie, którego nie potrafiłaś przeczytać, i który postanowiłaś mimo wszystko pominąć.
– Czyjej duszy?
– Im silniejsza dusza, tym stabilniejsza będzie magia amuletu. To starożytna magia, podejmując ją, igrasz z innymi siłami niż te, których wykorzystuje się w konwencjonalnych zaklęciach.
Nie musiał jej tego tłumaczyć. To nie pierwszy zwój, który mówi o wykorzystaniu duszy, jednak wszystkie poprzednie nie stanowiły dla niej problemu. Ten musiał być zatem o wiele starszy. Myśl o użyciu starożytnej magii podnieciła ją i wiedziała, że teraz już nie ma odwrotu.
– Muszę zatem zdobyć duszę.
Zarzuciła na plecy juki i wrzuciła do nich wisior oraz kilka niezbędnych przedmiotów.
– Od razu?
– Tak. Możesz mi pomóc lub nie. - odparła, po czym wyszła, trzaskając drzwiami.
*
Nim opuściła zabudowany teren, słońce było już wysoko na niebie. Odcienie różu zniknęły, pozostawiając nieboskłon czysty i błękitny. Wichna pragnęła jak najszybciej znaleźć się w cieniu lasu. Na otwartej przestrzeni czuła przez cały czas dziwne mrowienie w żołądku.
Nie miała jeszcze pewności, jak zdobędzie duszę. Nie chciała nikogo zabijać, a nie była pewna, czy duch niewielkiego zwierzęcia, na które zwykła polować, nada się. Nie było tajemnicą, że energia wilków i innych dużych drapieżników różniła się od tej kłębiącej się niespokojnie w wiecznie czujnych roślinożercach, nie mówiąc już o mniejszych stworzeniach. Nie zamierzała jednak wracać do pracowni, póki nie znajdzie tego, czego potrzebuje.
Wędrowała aż do południa, gdy trafiła na strumień przecinający las. Odpoczywając, zdała sobie sprawę z tego, że przez kilka godzin nie nikogo nie napotkała. Zwykle o tej porze las tętnił życiem i zdarzało jej się mijać nawet pobratymców. Tymczasem bór był cichy, a kiedy skupiła się na tej myśli, zrozumiała, że nie słyszy nawet ptaków. Jedynie szum lasu. Wbrew zdrowemu rozsądkowi czuła się jednak zupełnie bezpiecznie i domyśliła się, dlaczego. Nie powiedziała jednak słowa. Nie zamierzała dawać mu okazji do nawiązywania kontaktu częściej, niż to było konieczne.
Po kilkudziesięciu minutach ruszyła w dalszą drogę i nie zatrzymywała się aż do późnego wieczora, gdy zaczął zapadać mrok. W ciemności wilczyca ułożyła się pod korzeniami wielkiego drzewa i położywszy się na jukach, zasnęła.
Gdy tylko zamknęła oczy, opadł na nią sen. Niespokojny, koszmar może nawet, bo słyszała w nim krzyki, czuła w powietrzu woń krwi. Nie widziała nic, prócz kilku srebrnych błysków, ale to wystarczyło, by odczytała, że patrzy na walkę. Nie wiedziała kto, walczy, przeciwko komu, ani po co, ale poczuła, że powinna znaleźć to miejsce, które wydawało jej się znajome. Musiała tamtędy przechodzić, gdy wchodziła na terytorium watahy.
Obudziła się i nie myśląc długo, wstała i ruszyła przed siebie. Była wstrząśnięta. Ledwo mogła nabrać powietrze w płuca. Te obrazy nie pochodziły z jej umysłu, ale wiedziała, że są prawdziwe.
– To ty mi to pokazałeś, tak? - rzuciła w przestrzeń, nie wiedząc nawet, czy istota jest w pobliżu. Nie otrzymała odpowiedzi. Nie obchodziło jej to.
Jeśli obrazy były prawdziwe, musi dotrzeć na tamto miejsce i… I co właściwie? Dobije kogoś, kto dogorywa i wyrwie z niego duszę? Nieistotne! Może pomoże rannym, może znajdzie pomoc… Nie miała pojęcia, co zrobi, gdy już tam dotrze, ale miała przynajmniej cel podróży. W tyle jej głowy kołatała również świadomość, że jej towarzyszowi musi bardzo zależeć na zdobyciu przez nią duszy, skoro aż tak się angażuje.
*
Wreszcie dotarła na miejsce. Poznawała tę okolicę, rzeczywiście musiała być niedawno w pobliżu. Poczuła krew, bardzo dużo krwi. Podążyła za jej śladem. Wciąż nie wyczuwała wokół życia, ale słyszała ptaki. Nie chroniła jej już jego bariera. A co, jeśli ci, którzy walczyli, wciąż są w pobliżu i ją również zaatakują? Cóż, sprzyjał jej mrok, ale noc nie będzie trwać wiecznie. Nim cokolwiek znajdzie, może minąć wiele godzin.
Usiadła w miejscu, nie zważając na to, że jest na otwartej przestrzeni. Sięgnęła daleko swoimi mackami, próbując wybadać teren. Nie minęło dużo czasu, nim trafiła na coś… ledwo żywego. Wilka, i to bardzo silnego. Włosy stanęły jej na karku z ekscytacji, a obok siebie poczuła mroczną obecność.
– Pośpiesz się, może nie mieć zbyt wiele czasu.
Pobiegła w kierunku nieprzytomnego basiora. Leżał rozciągnięty na ziemi, oddychał niespokojnie. Nie wiedziała, czy jest ranny, ale na pewno był wyczerpany. Kilka metrów od niego znalazła ciało drugiego wilka. Było już jednak zimne i mokre od krwi.
Trąciła basiora łapą, a gdy się nie poruszył, poczęła przeszukiwać juki, by po chwili wyciągnąć z nich sole trzeźwiące.
– Co ty robisz? - zasyczał głos, znalazłszy się nagle tuż obok niej.
– Cucę go, nie widać?
– Miałaś go dobić, a nie ratować! Nie po to go znalazłem.
– Nieważne. - pragnęła zdobyć duszę, ale nie mogła zdobyć się na zabicie nieprzytomnego wilka – znajdę inną duszę, a on mi w tym pomoże.
Podetknęła wilkowi fiolkę pod nos. Po kilku sekundach zamrugał i zaczął kichać, wyczuwszy ostrą woń płynu. Mętnym wzrokiem popatrzył na nią. Zerwał się z miejsca, ale nogi ugięły się pod nim i przysiadł, zachowując jednak bezpieczną odległość.
Wichna przyglądała mu się bez słowa. Wiedziała, że powinna być ostrożna i że w bezpośrednim starciu z nim nie ma szans na przeżycie. Coś jej jednak mówiło, że wilk jest po jej stronie. W końcu przemówiła.
– Mam wodę, jeśli chcesz. Podejrzewam, że przydałby mi się ten, kto cię zaatakował, co robi z nas sojuszników. Mam na imię Wichna.

< Sybir? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1586
Ilość zdobytych PD: 793 PD + 150 PD + 150% ~ 1190 PD
Łącznie: 2946 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz