Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

poniedziałek, 21 kwietnia 2025

"Im większe kłamstwo, tym łatwiej je łykną"

Luma
Nie posiada zdrobnień.

Płeć: Wadera | Wiek: 3 lata | Rasa: Wilk |  
Ranga:
Albadio |  Profesja: Młodszy zielarz |   Poziom: 1 (0/3000 PD) |  

Kontakt:
 [DISCORDlumosek |
Autor: Art należy do właściciela postaci | 

sobota, 19 kwietnia 2025

Od Itami ciąg dalszy Atrehu | Calem ~ "Druga strona róży"

  Przyjemna fala zalała ją, kiedy cień samca padł na nią całą i poczuła, jak tulił swoją pierś do jej grzbietu. Zadrżała i zamruczała mimo woli, kiedy jej biodra wręcz wtuliły się między uda Atrehu, czując tym samym przyjemne ciepło. W tamtym momencie pragnęła go. Po tylu miesiącach rozłąki miała go tylko dla siebie i szczerze pragnęła, by jego misja była tą pierwszą i ostatnią - kiedy Atrehu działał poza granicą Dailoran, ona wręcz nie umiała wypełnić pustki w sobie w żaden sposób. Z każdym kolejnym dniem pustka ta przybierała głęboką, jak morska toń, przepaści. Znów czuła się tą samą małą, strachliwą i szarą myszką... Po chwili oboje znaleźli się pod prysznicem; co prawda w jego trakcie wstydziła się i czerwieniła, jak dojrzały pomidor, ale wystarczyła chwila, by poczuć nieco swobody.
— Co wy robiliście na tej misji, że twoje futro jest takie lepkie?
— Szkoda o tym mówić - odparł Atrehu, rozsmarowując balsam o aksamitnej aloesowej woni w szyję Itami - Wszystko było na mojej głowie. Tyle nerwów straciłem na tym nieudaczniku, Laresie. Nerwów i stresu, bo oczywiście pertraktować musiałem ja, a on spoczął na laurach.
— Już, skarbie. Jesteś już w domu, koło mnie i to jest najważniejsze - odparła, próbując wyszorować lepką warstwę brudu. Woda spływała z samca szaroburym wodospadem, zmieszanym z pienistym szamponem. 

— Tak długo na to czekałem. I choćby nie wiem co, nawet Alfa nie będzie w stanie mnie oderwać od ciebie. 
Zabrzmiało to dość dwuznacznie, ale Itami stłumiła kolejną falę ciepła i zaburzyła myśli. 
— Też czekałam, aż się pojawisz - oznajmiła, spłukując pianę ze zmierzwionego futra na grzbiecie Atrehu — W końcu. Doczekałam się. 
— Tak - zgodził się Atrehu — W końcu jesteśmy razem. 
Po chwili wycierali się białymi ręcznikami z aksamitnego lnu. Jego ruchy były nad wyraz delikatne i czułe, pomimo tego, jak potężnym był samcem. Za każdym razem kiedy ją dotykał, drżała. On uśmiechał się szarmancko i mruczał przyjemnie. Widział ją taką niewinną. 
Drżącą, a jednocześnie usatysfakcjonowaną. 
— To może idź się prześpij, dobrze? Ja postaram się skończyć pracę, a potem... spróbuję coś dla ciebie ugotować. Choć, co prawda do tego, jak i do polowania, mam dwie lewe łapy. 
— Zjem wszystko, co dotykały twoje łapki, skarbie. 
— Czy ty nie zbyt bardzo mi pochlebiasz, Atrehu? 
— Od przybytku głowa nie boli, a ty Itami umiesz gotować. Tylko, że nikt Ci tego nie mówił, prawda? 
— Pewnie tak. 
Odprowadziła go do sypialni. Atrehu westchnął cicho i opadł na futra, wyraźnie bez sił, a sen pochłonął go nie wiadomo kiedy. Itami przysiadła się na prawej krawędzi łóżka, przez moment przyglądała się z przekrzywioną głową na pogrążonej we śnie twarzy Atrehu. Patrzyła na niego z miłością i z niemalże matczynym ciepłem, po czym złożyła na jego policzku delikatny pocałunek.  
*

czwartek, 17 kwietnia 2025

Od Itami | Naharys'a ciąg dalszy Dante ~ "Jak lis do lisa" [+16]

 Naharys 

Tak jak biały samiec zakładał, obyło się bez większych komplikacji. Znajomy mu skrzydlaty podziękował medyczce za opiekę, pożegnał ją pocałunkiem w łapę - wydawać się mogło, że zrobił to nad wyraz zmysłowo - i wyszedł. Po chwili zostali sam na sam, wśród woni ziół i leków i... rozkosznego zapachu, jaki wydzielała Itami. W tym momencie mogła przyjąć do siebie samca i w przyszłości zostać mamą. Stała się dojrzałą samicą.
Mimo tego Naharys nie przyszedł tu po to, aby nad tym wszystkim rozmyślać. Wiedział, że Itami, mimo wiążącej ich ciepłej relacji, nie była w jego guście. Świadomość, że jego kumpel Atrehu, zbyt często kręcił się w jej pobliżu tylko go w tym utwierdzała. Minęła godzina... a potem druga, nim Naharys zorientował się, że w trakcie zawoalowanej rozmowy z młodą medyczką, kompletnie zapomniał o trwającym już treningu wojowników. Półgodziny spóźnienia, jak nic, będzie miał dopisane w rejestrze, ale nie musiał się o to w szczególności martwić. Nigdy wcześniej nie zdarzało się mu spóźniać i prawdopodobnie Alfa, przy odpowiednim podejściu, zdoła przymknąć oko na tę niedogodność. Ewentualnie wywinie się od problemów, tłumacząc się harmiderem, jakim miał miejsce tutaj, a za potwierdzeniem jego wersji miało być dwóch świadków zdarzenia. Itami i samiec o imieniu Dante. Wojownik z ulgą na sercu i skrytym uśmieszkiem, pożegnał się z medyczką i ruszył w stronę poligonu, usadowionego gdzieś u stóp góry Dailoran. Nie widział w tym wypadku żadnego sensu, zwłaszcza patrząc na fakt, że w pobliżu górzystych terenów możliwe są wystąpienie lawin i osuwisk skalnych, przez co generowało ryzyko grożące życiu uczestników treningu. Ale cóż on, szary wojak, mógłby powiedzieć na lekkomyślne decyzje, pochodzące od samego Alfy? Wojownik nie myśli. Wojownik wypełnia polecenia. Wojownik nie narzeka. Wojownik działa. Rozmyślenia, wyrzuty sumienia i duma odstawiane są na boczny tor, zaraz po służbie. 

Itami 

sobota, 12 kwietnia 2025

Od Shori ciąg dalszy Białego ~ “Nie denerwuj starego wilka”

Shori jak to ma ostatnio w zwyczaju, spędza większość doby poza domem rodzinnym. Nie podoba się to jej ojcu i najstarszemu z braci, natomiast ma to swoje uzasadnienie. Do niedawna Chmurka była zbyt mała, by samej spędzać czas gdziekolwiek poza domem czy Smoczym Zaciszem. Mieszkała wprawdzie w pół drogi do… wszędzie. Tak w zasadzie to wszędzie miała blisko, zwłaszcza że młoda wilczyca już prawie opanowała tajniki lotu. Dom rodzinny Shori znajduje się w Południowych Krańcach kilkaset metrów od Jeziora Arkane. W tym pięknym mieszanym lesie jest pełno zwierzyny, ziół, grzybów i innych roślin, idealnie by być samowystarczalnym i w mieście nie musieć się praktycznie pojawiać. Shori jednak ciągnęło do świata. Życie w “kolorowej bańce” nagromadziło wiele pytań, na które sama chciała zdobyć odpowiedzi. Cóż to też czas, gdy należy się pomału rozglądać za przyszłym zawodem, poszukiwaniem mentora i szukać w sobie tę moc, która momentami jest wyczuwalna w postaci ciepła w organizmie szczeniaka, jednak nieważne jak Shori się starała, nie była w stanie tej energii w żaden sposób ukierunkować. Bunia powiedziała jej, że to dlatego, iż szczeniaki dopiero są kształtowane przez dar Sol i nie mogą z nich korzystać szybciej niż w okolicach drugich urodzin. Jest to spowodowane niestabilnymi przepływami energii w ich organizmie, która koliduje z duszą i fizycznymi zmianami w ciele dojrzewających wilków. Nie zniechęciło to Shori do prób. W czasie medytacji lub podczas wielkiego skupienia, wadera czuje to “magiczne” ciepło. No cóż, przynajmniej coś.
Wybierała się właśnie na drugi kurs polowania na Nadbrzeżu Arayona. Nieopodal mieszka “dziwny” wilk będący lokalnym pustelnikiem. Yoshi często odwiedza starzyka, przynosząc mu w skrócie najważniejsze informacje, czyli np. zarządzenia króla, czy też alfy, które mogłyby kolidować z trybem życia wilka. Brat opisuje pustelnika jako cichego i spokojnego. Nie odzywał się do niego żadnym słowem. Po przekazaniu “towaru” dziękuje gestem głowy, po czym brat po prostu odchodzi. Raz zdarzyło się, że pustelnik poważniej skaleczył się w łapę. Gdyby Yoshi nie zareagował, nie wiadomo czy stary wilk nie straciłby jej albo życia przez zakażenie. Starzec bowiem nie zamierzał się wybierać do lecznicy. Po całej akcji był wdzięczny Yoshimitsu i bardziej na siebie uważa. Brat Shori twierdzi, że starzyk ma w sobie tyle życia, że nie zdziwiłoby go, gdyby z opatrznością Sol przeżył nas wszystkich.

niedziela, 6 kwietnia 2025

Od Białego do kogoś ~ "Nie denerwuj starego wilka"

"Stary wilk dziś mocno śpi. My się nie boimy, podkopy robimy. Jak się zbudzi, będzie źle."
To nuciły małe kręciątka, robiąc to, co umieją najlepiej. Kopiąc. I miały rację, a zarazem były w błędzie. Stała się rzecz straszna, bardzo, bardzo zła. Jednego z ich kolegów spotkał straszny los, okrutna śmierć. Jego drobniutkie ciałko zostało rozsmarowane po całej powierzchni nory, do której się dokopali, i z której podkradali jedzenie. Ich właściciel, wilk nie taki stary, nie spał. Widząc, jak maluchy podkradają jego zapasy grzybów, nie był w sosie. Nie był też w nastroju do bycia pobłażliwym i pouczania, gdyż to nie pierwszy raz jak coś mu ubyło. Zauważywszy sprawców, od razu dał im do zrozumienia, że muszą się wynieść, albo polecą kolejne główki. Rozsmarował małego krecika jak pasztet po ścianach nory, a to, co zostało z jego ciałka, odrzucił z powrotem do dziury, z której go wyrwał, jako znak.
– I żeby mi to było ostatni raz! - warknął. – Małe szkodniki.
Przed wyjściem z nory, zarzucił na siebie torbę i wyłożył ją wiklinowymi koszami po obu stronach. Otrzepał łeb z piasku, który spadł na niego przez kreciki, równocześnie zdradzając ich obecność. Poza norą przywitały go pierwsze promienie słoneczne. Był lekki przymrozek, jednak dzień zapowiadał się dobrze, w sam raz. Będzie idealny, jeśli Białemu uda się coś zebrać. Zaczął szukać pod skałami, między pniami, pod leśną ściółką. Pomimo wiosny, miał nadzieję znaleźć jakieś, jakiekolwiek małe zalążki grzybów. Miał nadzieję, że uda mu się choć trochę uzupełnić to, co zeżarły te kopiące szczury. Oj, naprawdę nie był w nastroju. Ze wszystkiego, co miał, musiały zjeść akurat grzyby. Cóż, nic dziwnego, że były takie nieskoordynowane i jeden nawet dał się złapać (zrobił wykop na górnej ścianie i dosłownie wypadł przed łapami wilka). Dałby mu odejść, no ale akurat trafiło się czasem na przemianę. I na wielkie zapotrzebowanie na grzyby. Teraz Biały musi liczyć na łut szczęścia albo na szybkie znalezienie podobnie działającego zamiennika. I to jak najszybciej, bo znając los, zaraz przyleci ktoś z raną poważną, i tego kogoś trzeba będzie jakoś uspokoić, nim zacznie się na nim czarować. Słońce już ładnie oświetlało mu poniektóre kapelutki, nawet poczuł cieplutką bryzę pędzącą ku Nadbrzeżu. Minął się z chatą Pustelnika Arayona, przystanął, nie wszedł do niej, tylko zerknął z oddali. Ogień w ognisku dawno przygasł, a samego Pustelnika nie było śladu widać. Nasz bohater sięgnął do swej torby i wyjął z niej sakiewkę. Była w niej szałwia. Od czasu do czasu zostawia coś samotnemu wilkowi. Robi to... jako akt współczucia? Solidarności samotnych samców? Czy też uznaje to za zwykłą sąsiedzką powinność? Nie mnie o to pytać ani na ten temat stawiać odpowiedzi. Być może jest ta trzecia teza, gdyż Biały pomieszkiwał w norze na Przybrzeżu i często spotykał na swej drodze trop Arayona. Sam trop, nie spotkali się jeszcze tak dobrze, żeby porozmawiać. Słyszał o Pustelniku, że ceni sobie własny spokój, więc postanowił nic nie wymuszać, tylko dawać znać o swojej obecności i braku negatywnych zamiarów. Skierował się dalej w kierunku Samotnej Góry. Obmyślił szybki plan. Pójdzie w stronę miasta i, jeśli po drodze nie zdoła napełnić swoich sakiew, tam dokupi brakujące składniki. W drugiej prawie pustej torbie zawsze trzyma pod koszami kilka diamencików na ewentualne nagłe potrzeby tak jak ta. Przyśpieszył kroku. Obliczył, że taki wypad w tę i z powrotem powolnym truchtem może zająć mu cały dzień. Nie ma tyle czasu. Zostało mu jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia, między innymi przygotowanie jedzenia. Ostatnio stadko dorodnych kóz górskich pojawiło się na zboczach Sol Illustris, musi się tam pokręcić jeszcze dzisiaj, by skalkulować atak na nie. Na pewno pod uwagę musi wziąć, ilu jest tam obecnych samców, kto jest najsłabszą jednostką, oraz jak ją oderwać od reszty stada. Tyle do zrobienia, a tak mało czasu. Biały nagle stanął jak wryty, gdyż przed sobą prawie wpakował się w innego wilka. Wiatr wiał ze wschodu, wilk nadszedł z zachodu, nie mógł go wyczuć. Poczuł, jak jego torby zahuśtały mu się na plecach, a jak opadły, zrobiły się lżejsze.
– Szlag. - burknął do siebie. Rzucił wyczekujące spojrzenie niespodziewanemu wędrowcy, czy też wędrowczyni. Trudno było to określić, słońce skrywało jego lub jej tożsamość. Skinął łbem i lekko uniósł lewą wargę, pokazując zęby w geście "jestem nastawiony pokojowo, ale lepiej idź stąd czym prędzej". Jeszcze tego brakowało, by wdawać się w bójki, lub co najgorsza w nieuniknione rozmowy z przypadkowymi przechodniami. Jeszcze jego grzybki się poobijały.

< Ktoś, coś? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 722
Ilość zdobytych PD: 361 PD + 70 PD  + 150% ~ 542 PD
Łącznie: 973 PD

sobota, 5 kwietnia 2025

"Nie silny ten, kto słabszego gnębi, lecz ten kto staje w jego obronie"

Biały
Przeważnie nazywają go Biały, gdyż... jest biały. Prawdziwego imienia nie zdradził i nie zdradzi.

Płeć: Basior | Wiek: Przez klątwę przeskakuje między 3 lata za dnia a 9 lat w nocy |
Rasa:
 Wilk księżycowej Zatoki |  Ranga: Albadio |  Profesja: Młodszy zielarz |  

Poziom: 1 (0/3000 PD) |  Kontakt: [HOW] Gejsza. | [DISCORD] Gejjsza |
Autor: Art by Terry Cloth | Toriko Wiki | Fandom | 

niedziela, 30 marca 2025

Od Dantego ciąg dalszy Naharysa | Itami ~ “Jak lis do lisa”

Samce przyglądali się sobie nawzajem badawczym i czujnym wzrokiem. Biała niczym świeże mleko sierść podkreślała jadeitowe, zielone oczy. Tak ten kolor nie był mu obcy, ciało naznaczone bliznami, wyraźnie zarysowane mięśnie. Stał przed nim doświadczony w boju wojownik. Widząc i wyczuwając jednak pewną więź znajomości pomiędzy Itami i Naharysem, jak wywnioskował z rozmowy, uspokoił się nieco. Nie zapowiadało się na kolejną walkę.
– Owszem. Nie ma się Pan już czym martwić. – Lis odpowiedział na pytanie. Gwałtownie wciągnął powietrze i zwrócił pysk w kierunku Itami, która sprawnym ruchem kończyła zakładanie szwów. ~Kiedy ona to zrobiła? Z niedowierzaniem pomyślał, gdy wadera obmywała delikatnie resztki krwi z rany.
– Ma Panienka prawdziwy talent do medycyny. – Uśmiechnął się do samiczki. – Dziękuję bardzo i liczę na kolejne spotkanie w nieco spokojniejszych okolicznościach. Nie będę już Państwu przeszkadzał. – Podniósł i ucałował łapę Itami, po czym skinął głową w kierunku Naharysa.
– Proszę przyjść do lecznicy w razie jakiś komplikacji, oraz na kontrolę i być może ściągnięcie szwów za dwa tygodnie. – Dante dostrzegł delikatne wypieki na twarzy samiczki. Przytaknął na usłyszaną informację po czym pożegnał się jeszcze raz słowem. Opuścił lecznicę oraz powolutku ruszył w stronę Varony. Musi kupić sobie coś pożywnego w karczmie, po czym chyba zmuszony będzie zamknąć bibliotekę na kilka dni. ~Może poproszę Marine o pomoc? Dokumenty dalej mogę w końcu wypełnić, a ta urocza burza energii mogłaby mi pomóc z wydawaniem cięższych ksiąg. Ahh… Głupio, że musze prosić o pomoc waderę.~ To nie tak, że Dante uważa je za słabsze, czy gorsze, ale uczono go iż cięższych prac po prostu nie wypada powierzać delikatnym samicom. Może to wpłynąć zarówno na samopoczucie jak i urodę. Świetnym tego przykładem są samotne handlarki, albo rzeźniczki. Psowate zahartowane przez życie. Widać, że mimo młodego wieku ich skóra jest zmęczona i marszczy się szybciej. Ponadto tak mocno zarysowane mięśnie, również nie wyglądają zbyt urokliwie. Przynajmniej w odczuciu lisa. Westchnął ciężko, gdy w końcu stanął w progu swej ukochanej biblioteki.
– Długo Cię nie było Dante. – Błękitny kolor mignął gdzieś z boku pola widzenia, aż po chwili nieco niższa od niego Marine stanęła przed nim. – Zaczynałam się martwić i chyba słusznie. – Wilczyca przyjrzała się opatrunkom lisa.
– Wejdźmy proszę, zaparzę herbaty i porozmawiamy na spokojnie. – Lis, szczerze mówiąc, nie miał specjalnie siły na nic więcej. Już w samej drodze powrotnej pogrążony był w myślach wokół dzisiejszych zdarzeń. Nic więc dziwnego, że uderzyło w niego zmęczenie z całego dnia. Nie spodziewał się spotkać Panienki Itami. Ta walka i później poznanie jej znajomego, którego same spojrzenie mogło by zabić, gdyby tylko wilk chciał. Aura emanująca od samca była niezwykle silna, a jednak nastawiona była bardziej na obronę samicy niż do bezmyślnej walki. Przynajmniej takie wnioski wyciągnął podczas drogi skrzydlaty. Naharys to intrygujący i zdecydowanie silny osobnik. Dante poczuł coś w swego rodzaju ukłucia, gdy zrozumiał iż Itami otacza się silnymi basiorami.
Z kłębu myśli lisa wyrwał delikatny dotyk i ciepło niebieskiej wilczycy. Uświadomił sobie, że już od jakiegoś czasu znajdują się w salonie skrzydlatego, na poddaszu biblioteki, czyli w jego pokaźnym apartamencie. Siedzieli na niewielkim, drewnianym podeście w kształcie okręgu, który był wyłożony drogocennymi poduszkami i kocami z jedwabiu. Obiekt był niczym innym, jak wielkim łożem, usytuowanym pod niewielkim oknem, we “wnęce” w tylnej części pomieszczenia. Znajdowało się ono na wprost od schodów, u których podstawy były drzwi dzielące bibliotekę od strefy mieszkalnej. Na stoliku po prawej stronie od wejścia, znajdowały się dwie filiżanki z herbatą oraz talerzyk z ciasteczkami. Po lewej stronie stała ściana z otwartym przejściem do kuchni oraz dwiema parami zamkniętych drzwi. Jedne z drzwi prowadziły do sypialni, a drugie do łazienki. Psowate siedziały na salonowym legowisku. Za plecami lisa znajdowało się okno, dające jeszcze dosyć światła by nie musieć aktywować naładowanych magią nefrytowych lamp. Słońce chyliło się ku zachodowi.
Słodki i zatroskany głos Marine w końcu dotarł do uszu samca.

wtorek, 25 marca 2025

Od Itami ciąg dalszy Miguela ~ "Światło w ciemności"

 "Itami... Naprawdę zależy mi na tobie. Mogę ci obiecać, że jeśli z tego nie wyjdzie nic więcej niż przyjaźń, to ja i tak będę gotowy oddać za ciebie życie. To moja obietnica dla ciebie." Te słowa nie dawały jej spokoju.  Bo nie spodziewała się ich kiedykolwiek usłyszeć, a bynajmniej, nie od Miguela. Znali się przecież krótko. Zbyt krótko, by cokolwiek sobie przyrzekać. Nie miała pojęcia, co najlepszego uczyniła, ale Sol jej świadkiem, nie chciała go w jakikolwiek sposób skusić do takich radykalnych - aż bała się tego słowa użyć - przysięg. 
Nawet Atrehu, mimo że znała się z nim tyle czasu i łączyło ich niejedno, nigdy nie odważył się powiedzieć coś podobnego. 
Kiedy dotarli na brzeg, zorientowali się, że nie wzięli ze sobą ręczników. Ze zmokniętymi, ociekającymi wodą i przylgniętymi do ich ciał futrami, potruchtali w stronę lecznicy, gdzie mogli spokojnie się wytrzeć i wysuszyć. Miguel, kończąc wycierać Itami białym, bawełnianym ręcznikiem, zauważył też, że zostawili za sobą mokre ślady łap i parsknął cicho. Rzucili przemoczone ręczniki obok i na prośbę Itami, Miguel usiadł naprzeciw okna, zatapiając się w złotym świetle słońca, aby mieć lepszy widok na jego futro, kiedy będzie je rozczesywać. I wtedy znów, o ironio! Przypomniała sobie pierwsze chwile z rudym samcem, tyle że na jego miejscu siedział właśnie on. Jej wdzięczny pacjent i serdeczny przyjaciel. A być może i partner, gdyby tylko odważyła się powiedzieć jedno słowo. Z pozoru dziecinnie łatwe, a zarazem ciężkie do wypowiedzenia. 
Nie miała odwagi poruszać tego tematu bez wcześniejszej rozmowy z Atrehu. Chciałaby wiedzieć, co on miałby do powiedzenia i czy podziela jej światopogląd, bo nigdy wcześniej z nim o tym nie rozmawiała. Niby oficjalnie nie są parą, ale mimo wszystko czuła, że przez wzgląd na rozsądek, powinna mu powiedzieć o wszystkim. 
Jednakże nie było go obecnie w watasze. Był zaś Miguel niecierpliwie wyczekujący jej odpowiedzi. Miała poczucie, że przez taką zależność została rozpruta na dwie części. Ba, nie była nawet w stanie pozbierać się przed takim faktem. Zacznijmy więc od tego, by Itami jakoś spróbowała przedstawić Atrehu jej nowego... adoratora? Uczucia miała bardziej niż mieszane. To była kompletna mieszanka wybuchowa, która nie oszczędzi nikogo w polu rażenia. 
— Miguel? - odezwała się po chwili ciszy, która nieznośnie przeciągała się i drażniła między kolejnymi ruchami grzebienia wzdłuż grzbietu Miguela. — Czy... czy... yhmmm... 
— Tak, Itami? 
Zadrżała na dźwięk jego spokojnego tonu. Bała się, że może go zaburzyć, jeśli tylko wspomni Miguelowi o Atrehu. 
— Ja... chciałabym cię komuś przedstawić. Chcę byś wiedział, że ta osoba jest bardzo bliska mego serca. Nie wyobrażam sobie życia bez tego wilka... więc, no... yghmmm... 
— Tak? 
— Chciałabym, abyś tego wilka zaakceptował w moim życiu jeśli tak bardzo zależy Ci na bliskich stosunkach ze mną... 
Cisza zapadła, jak makiem zasiał. Itami, wyczekując w napięciu odpowiedzi samca, grzebień zatrzymał się w pół drogi. Po chwili samiec nabrał w płuca powietrze głębokim haustem i odparł. 
— Dobrze. Piszę się na to. 
— Dziękuję. 

< Miguel? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 476  
Ilość zdobytych PD: 238 PD + 40 PD + 30% ~ 71 PD
Łącznie: 1409 PD

poniedziałek, 24 marca 2025

Od Atrehu ciąg dalszy Itami ~"Druga strona róży" [+14]

Dni mijały, pogoda się zmieniała tak, jak pora roku. To, co początkowo miało być krótką misją, zamieniło się w kilku miesięczną męczarnię. Na domiar złego z przydupasem Salema na czele. Gościu, już mocno mnie wkurzał. Choć mógłbym tu użyć dużo mocniejszego słowa — wkurwiał. Tak, to idealnie określało uczucia, które do niego żywiłem. Gdybym wiedział, że będzie takim wrzodem na zadzie i że, o ironio, w niczym mi nie pomoże, a raczej spierdoli zadanie na każdej płaszczyźnie, jakoś ubłagałbym Alfe, by dał mi Naharysa zamiast niego. Ah, co mi tam, każdego, tylko nie jego. Na moje szczęście kontakt się powiódł. Wygląda na to, że przywódca szakali docenił moje starania, ba, propozycja Salema była nad wymiar kusząca i opłacalna. Szakale wszakże żyły z takim umów. Ulżyło mi, gdy podpisał umowę swoim nazwiskiem. Nawet na koniec zorganizowana została kolacja pożegnalna. Napitek i jadło podawano do później nocy, a przyjemna muzyka i niezwykle urodziwe towarzystwo, umilało mój czas. Szczególnie spodobała mi się samiczka z nieodgadnionym wyrazem pyska. Była bardzo małomówna, za to bystra i szczera. Nie dowiedziałem się wiele, lecz połączyła nas pasja. Była niczym wulkan, uśpiony pod powierzchnią jej duszy. Choć doprowadziłem do wybuchu, nie zdołałem przedrzeć się przez magmę.
— Znów bujasz w obłokach? - drwiący głos Lares'a przeszył powietrze. Nastroszyłem futro, zaciskając mocno szczękę. — Oh, widzę, że nadal jesteś zły.
— Nie jestem w nastroju na pogaduszki.
— Doprawdy? - zaśmiał się szyderczo. Nie musiałem na niego patrzeć, by widzieć jego paskudny, pewny się uśmieszek. Pełen wyższości i dupkowatości. — Cóż, niech będzie. Gdy tylko wrócimy, zamelduje o powodzeniu misji. Ty nie musisz dołączać.
— I chwała Sol. Nie będę musiał oglądać twojej parszywej gęby!
— Haha, szczeniak próbuje ugryźć? Ciekawe.
— Żebyś się nie zdziwił. Najchętniej przegryzłbym ci tchawicę...
— Ale tego nie zrobisz. Za bardzo boisz się wygnania. Zbyt mocno martwisz się o swoją kizie z lasu. - Całym sobą powstrzymałem warknięcie. Ten kutafon mówił o Itami, jakby była dziwką, a to mi się nie podobało. Nikt nie miał prawa mówić o niej takim tonem. — Będziesz grzeczny.
— Pierdol się.
— Jak wrócę do domu, to możesz być pewny, że tak właśnie będzie. Salem zawsze nagradza mnie za dobrze wykonane zadanie...
— Ciebie? - wkurwiłem się nie na żarty. Odwracając się do niego z wystającymi kłami, zrobiłem pewny krok w jego stronę. — O ile mnie pamięć nie myli, to ja załatwiłem nam tę umowę.
— Hehe, jesteś tego taki pewny? Ciekawe, co na to Alfa.
— Nie ośmielisz mu się kłamać! - Tym razem to Lares zrobił krok. Stanął niebezpiecznie blisko mnie, po czym szepnął do ucha.
— To się okaże, rudasku. - Jego ciepły oddech połaskotał mi małżowinę. Nie ruszyłem się jednak ani o milimetr, patrząc mu głęboko w oczy. Obrzydzenie. To czułem, wbijając pazury w ziemię.
— Spróbuj tylko... Salem nie jest głupi.
— Oczywiście, że nie. Ale... na moje szczęście, jesteś dla niego nikim. - Uśmiechnął się, po czym ruszył w dalszą drogą. Zacisnąłem zęby. Potrzebowałem chwili, by się uspokoić. Wziąwszy głęboki wdech, uspokoiłem myśli. ~ A niech sobie robi, co chce. Wali mnie to. ~ Pomyślałem, oddychając świeżym powietrzem. Umysł wypełnił jeden obraz. Pięknej i ponętnej. Słodkiej i uroczej jednocześnie. Uśmiechnąłem się na te wizje. Tereny watahy tuż tuż. Czwarty dzień podróży, więc niewiele brakowało. Zarys miasta majaczył w oddali. I choćby stąd czułem jej woń. Tej, dla której mocniej biło mi serce. Ah, jak ja za nią tęskniłem!

niedziela, 23 marca 2025

"Siła to nie tylko kły i pazury. To także zdolność dostrzegania tego, czego inni nie widzą. Tylko ten, kto patrzy uważnie, może naprawdę chronić"

Volar
Nie posiada przezwiska

Płeć: Basior | Wiek: 4 lata 3 miesiące| Rasa: Wilk | 
Ranga: Albadio |  Profesja: Młodszy Powietrzny Zwiadowca | Poziom: 1 (0/3000 PD) | 

Kontakt: [E-MAIL] ewiolin@gmail.com [DISCORD] ziraee |

Autor: Art by Little-Mav | 

sobota, 22 marca 2025

Od Miguela ciąg dalszy Itami ~ "Światło w ciemności"

Uśmiechnąłem się, czując, jak Itami oparła głowę o moje ramię. Ponowiłem pieszczotę, ciesząc się uczuciem jej miękkiego futra między moimi palcami.
— Wiesz, jesteś pierwszą waderą... W sumie to pierwszym wilkiem i wszystkim, kto tak skutecznie rozbija moje dotychczasowe mury. Nikomu nie przychodziło to z taką łatwością. - mruknąłem, czując, jak to dotychczas nieznane mi uczucie nasila się coraz bardziej. Westchnąłem i z delikatnością niczym piórko, poprowadziłem łapę do boku szyi Itami. Czułem, jak drżała pod moim dotykiem. Niemal hipnotyzowała mnie swoimi reakcjami.
— Miguel... - szepnęła cicho, ale nie dokończyła. Widziałem, jak bardzo czuje się zdenerwowana. Widziałem, jak jej oczy błyszczały, przyciągając mnie jeszcze bardziej.
— To nie tak, że nie będę sobą albo będę działał wbrew sobie. Nie jestem przyzwyczajony do tego, że można kochać wielu. Ale ta wizja mnie nie zniechęca, wręcz przeciwnie. Motywuje mnie do tego, bym bardziej otwierał się na świat, na ciebie. - odparłem i pogłaskałem jej zarumienione policzki. Itami milczała, lecz czułem, że to nie było milczenie sugerujące, że zaraz wszystko pęknie. Oparłem czoło o jej i przymknąłem oczy.
— Itami... Naprawdę zależy mi na tobie. Mogę ci obiecać, że jeśli z tego nie wyjdzie nic więcej niż przyjaźń, to ja i tak będę gotowy oddać za ciebie życie. To moja obietnica dla ciebie. A ja nigdy nie złamałem danego słowa. - odparłem i złożyłem na jej czole pocałunek. Serce waliło mi jak szalone, myśli gnały w różnych kierunkach, ale ja uparcie tkwiłem w tej chwili. Nie chciałem zbyt jej przytłaczać, nawet jeśli ciało wolało o wiele innych rzeczy. Itami była dla mnie jak najwspanialszy klejnot, jak delikatny kwiatek, który wymaga delikatnej opieki, a ja przysięgam, że to właśnie będę jej dawać. Tak jak ona opiekowała się mną, tak ja będę opiekować się nią. Nie ważne czy jako partner, czy przyjaciel.
— Ja nie chcę, byś musiał się zmieniać. - szepnęła, a ja uśmiechnąłem się lekko. To było dziwne uczucie, ale bardzo miłe. Czułem przy niej dziwną bezbronność. Chociaż byłem większy i silniejszy, miałem wrażenie, że ona złapała mnie w pułapkę bez wyjścia. Położyłem łapy na jej policzki i skierowałem tak, by spojrzała mi w oczy, choć mimo to, jej wzrok wciąż chciał uciec.
— Przestań mówić głupoty, zgoda? To moje postanowienie. Kieruję się tym, co czuję. Robię to dla siebie i ciebie. - odparłem i nie mogąc się powstrzymać, pocałowałem ją w nos. Nie chciałem jej za bardzo przytłaczać. Widząc jej stan, czułem się trochę winny, że to ja to sprawiłem, ale jednocześnie poczułem się dumny.
— Zastanów się nad tym Itami. Jestem gotowy czekać nawet wieczność. - odparłem spokojnie i delikatnie wtuliłem głowę w zagłębienie jej szyi. Zacząłem cieszyć się jej kojącym zapachem. Po chwili odsunąłem się, by dać jej przestrzeń.
— Może wracajmy? Już wystarczająco długo odciągam cię od twoich obowiązków, ale przyznam, że dla mnie to niezwykle przyjemny czas. - odparłem z uśmiechem. Widząc, jak samica zakłopotana unika mojego wzroku, zaśmiałem się cicho. Nim Itami zdążyła odpowiedzieć, ja postanowiłem zrobić coś, co zrodziło się w mojej głowie dosłownie przed sekundą.
~ W jej towarzystwie zaczynam czuć się czasem jak szczeniak ~ pomyślałem, nurkując, co widocznie zaskoczyło Itami. Wynurzyłem się tak, by samica opadła na mój grzbiet.
— Miguel! - zawołała drżącym głosem, ale chwyciła się mojego grzbietu. — C-co ty chcesz zrobić?!
— Tylko wyciągam cię na brzeg. - odparłem z uśmiechem. — Trzymaj się. - dodałem i ruszyłem w kierunku brzegu.

< Itami? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 539
Ilość zdobytych PD: 270 PD + 50 PD  + 150% ~ 405 PD
Łącznie: 1523PD

czwartek, 20 marca 2025

Od Itami ciąg dalszy Miguela ~ "Światło w ciemności"

 Jej serce zabiło coraz mocniej, przeszył ją nagły nieprzyjemny dreszcz. Pomimo, że czuła ciepło ciała basiora, nie potrafiła opanować drżenia. Nie mogła zrozumieć, czego tak bardzo się bała, ale odsunęła się nieco od Miguela. Wcześniejsze słowa samca zdołały wyparować pod wpływem rosnącego chaosu w głowie, przyśpieszonego pulsu w skroniach. To nie tak, że nie potrafiła znaleźć miejsca dla Miguela w swoim sercu. Tak zazwyczaj zwykła reagować na nowe okoliczności, które w jakiś sposób zdołały zaburzyć obecny stan świadomości Itami. Wadera nie lubiła zmian, zwłaszcza tak gwałtownych. On będzie o nią zabiegać, obiecał, że dostosuje się do jej poglądu na związek miłosny. Potrafiła pokochać niejednego samca... zwłaszcza, że tylko tak mogła odnaleźć większe poczucie bezpieczeństwa.
Potrzebowała odrobinę czasu, by przyswoić to, co przed chwilą usłyszała - Miguel przyznał się do swego uczucia, jakim ją darzył. W dość pięknym, zmyślnym i poetyckim stylu. 
Zbliżyła się znów, opanowała oddech, westchnęła po raz ostatni i spojrzała na policzki samca. Nie potrafiła popatrzeć mu w oczy. Jeszcze nie teraz.
— Ja... yhmmm... 
Tylko tyle zdołała wydusić. ~ Głupia i tchórzliwa ja, pomyślała z przekąsem w myślach. Zrugała się w duchu, że nie była zdolna do czegoś więcej. ~ Ty biedna idiotko.
— Itami, jeśli tylko nie czujesz się na siłach, by... 
— Nie, nie, to nie tak, tylko...
Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Zamiast słów, wolała przejść do czynów. Owinęła łagodnie ramię wokół karku samca i przytuliła się do niego. Zadrżał, ewidentnie nie spodziewając się takiego ruchu medyczki. Miguel był dobrym wilkiem, emocjonalnym, jak na swój groźny wygląd. Czuła właśnie, jak jego emocje wzbierają się w mocnych, napinających się pod skórą mięśniach. Ten bez słowa przygarnął ją do siebie, tak, że ich ciała pod wodą ułożyły się swobodnie w jedność, jak dwa elementy układanki. — Miguel, mogę ci powiedzieć, że - zdołała wydusić z siebie z trudem ułożoną w głowie formułkę - w moim sercu znajdzie się miejsce i dla ciebie. Jednakże nie musisz dla mnie się dostosowywać. Chciałabym, abyś żył zgodnie ze swoim sumieniem. Żyj tak, abyś później nie prosił nikogo o wybaczenie.

wtorek, 18 marca 2025

Od Tegai ciąg dalszy Sybira ~ "Opatrzność losu"

 Czułam się całkowicie zagubiona i nie potrafiłam pojąć tego, co się działo wokół mnie. Dziwne uczucie zagrożenia zaczęło mi towarzyszyć. Wizyta wilków, zachowanie Sybira, to wszystko wpłynęło na mnie bardziej, niż chciałabym przyznać. Nie wiem, jak Sybir to uczynił, ale skutecznie zburzył moją pewność siebie, wprowadzając chaos myśli.
— Tak... Wracajmy - szepnęłam cicho i ze skulonym ogonem i zgarbioną postawą, ruszyłam ponownie na strych. Jednak wciąż nie mogłam poukładać myśli. Mimo iż chciałam je oczyścić i skupić się na sprzątaniu, na wypieraniu mrocznych obaw dotyczących samca, nie byłam w stanie tego zrobić. Patrząc na Sybira, czułam teraz niepokój i zwątpienie. Cóż, tak naprawdę wciąż nie znałam go zbyt dobrze, ale na pierwszy rzut oka wydał mi się naprawdę w porządku. Polubiłam go i widziałam w nim kandydata na przyjaciela... No... I muszę przyznać się bez bicia, że zaimponował mi też w innych kwestiach, ale teraz to wszystko straciło znaczenie. Wilki z watahy ostrzegały przed niebezpieczeństwem. Może i nie jestem jedną z najbardziej inteligentnych w watasze, ale łącząc wszystkie kropki, widziałam, że może szykować się zagrożenie. Ale czy nie pędziłam myślami zbyt pochopnie? Gdyby Sybir chciał zrobić mi krzywdę, już dawno by mnie zabił lub zranił. Ale on tego nie zrobił. Zamiast tego pomaga mi z moimi gratami na strychu. Czy tak robią mordercy? Pomagają ofiarom?
— Hej, jesteś tu? - usłyszałam jego głos, co wyrwało mnie z fali moich zmartwień i myśli. Niemal wpadłam w szafę, która stała w kącie. Zerknęłam na Sybira, który wciąż się uśmiechał, ale jego uśmiech dziwnie mnie niepokoił.
— Ja... Tak, przepraszam. Zamyśliłam się, wiesz, jak to jest.- odparłam, próbując brzmieć swobodnie, lecz mój głos lekko drżał. Samiec przyglądał mi się przez chwilę. Czułam, jak krople potu pojawiają się na moim karku. Zrobiłam się nerwowa.
— Tak, wiem, ale musisz uważać. Bujanie w obłokach w takiej chwili może być niebezpieczne.- odparł, a w jego głosie wyczułam coś na wzór troski, lecz teraz wszystko stało dla mnie pod znakiem zapytania. Mimo to uśmiechnęłam się i nerwowo zachichotałam.
— Tak, masz rację. Postaram się być uważana. - odparłam i starałam się skupić na sprzątaniu. Razem z Sybirem zanieśliśmy niepotrzebne rzeczy na dół. Samiec skupił się na ciężkich meblach, a ja czasem mu pomagałam, a gdy dawał radę sam, znosiłam drobiazgi. Wszystko znalazło się przed moim domem. Spojrzałam na ogromną stertę.
— Okej, niektóre rzeczy nie nadają się do oddania w mieście. - odparłam, podchodząc do stolika. Delikatnie położyłam łapę na jego górnej części, która była uszkodzona.
— A co gdyby spróbować dać im drugie życie? - spytał Sybir i oparł się o inny stolik, który był pęknięty w nogach. Uśmiechnęłam się nieco.
— Masz ochotę pobawić się w złotą rączkę? - spytałam nieco spokojniejsza. W moim głosie znów była słyszalna nuta żartobliwości. Niebieskooki zaśmiał się i przeturlał stolik na bok. Ja zrobiłam to samo z tym bliżej mnie. Poddaliśmy wszystko segregacji. Patrząc na stertę zepsutych mebli, uśmiechnęłam się. Sybir pomógł mi przygotować nowy stolik, z dwóch, które były zniszczone. Po wszystkim spojrzałam w niebo.

niedziela, 9 marca 2025

Od Miguela ciąg dalszy Itami ~ "Światło w ciemności"

Drgnąłem nieco, gdy fale różnych emocji zalewały mnie jedna po drugiej. Na początku nadzieja, potem żal, aż w końcu zaskoczenie i iskra. Nigdy nie czułem w sobie takiego chaosu. Wiadomość, że Itami już jest blisko z innym... Cóż, myślałem, że jasno skreśli moje nadzieje, lecz po następnych słowach Itami, znów poczułem to ciepło. Jej serce jest gotowe, by pomieścić wielu. To sprawiało, że czułem się nieco zagubionym. "Możliwość kochania wielu", to było dla mnie całkiem nowe. Nie spotkałem się z tym wcześniej. Byłem raczej otoczony ścisłymi tradycjami, ale świat mknie do przodu, prawda? Niepewnie spojrzałem w jej oczy. Mógłbym się w nich zgubić. Były jak drogowskazy, światła w mroku. Westchnąłem i spojrzałem w taflę wody, która otaczała moje ciało. Chwilą ciszy stawała się coraz bardziej niekomfortowa. Czułem to, lecz wciąż gubiłem się w swoich myślach. W końcu zrozumiałem, że nie mogę dłużej milczeć. Czułem, że jeżeli czegoś nie zrobię, stracę szansę.
— Itami... Ja... Ja muszę to przetrawić. To nie tak, że ja czuję coś złego. - zacząłem niepewnie i wziąłem głęboki oddech, by uspokoić szalejące myśli. Delikatnie wziąłem jej łapy w swoje.
— To, co mi ujawniłaś, jest dla mnie całkowicie nowe. Nie jestem pewien, czy ja... Czy ja jestem gotowy na pojęcie tego. Nigdy nie miałem styczność z możliwością kochanka wielu. Mam swoje obawy, dotyczące tego rodzaju miłości. Może zabrzmię jak egoista, ale czy w takich związkach wystarcza miłości dla każdej ze stron? - spytałem, nie w porę pojmując, że wyznałem swoje obawy otwarcie przed waderą, która tak skutecznie skradła moje serce. Uśmiech Itami był lekki jak wiosenny wiaterek, ale jednocześnie ciepły jak letnie słońce. Czułem, jak bardzo serce wali mi w piersi. Bałem się, że być może to nie do końca normalne. Na szczęście miałem przed sobą panią medyk, która tak naprawdę była powodem mojego dziwnego stanu.

Podsumowanie miesiąca ~ Listopad + Grudzień + Styczeń + Luty

Cześć wam, drodzy pisarze!
Ostatnie miesiące były naprawdę pracowite i niezmiernie cieszymy się, że jesteście razem z nami! Zapewne wielu z was ma sporo rzeczy na głowie, co przyjmujemy oczywiście ze zrozumieniem i zachęcamy do dalszej aktywności!
2024 rok zakończył się dla nas z wynikiem 180 postów, z czego najbardziej aktywne i produktywne postacie zasługują na pochwałę i uznanie. Szczególne podziękowania należą się naszej medyczce Itami, bo pożegnała ten rok z wynikiem aż 16 opowiadań! To samo tyczy się naszej ukochanej Tegai, bo dzięki jej kreatywności ten blog wzbogacił się o 11 opowiadań. Dziękujemy jeszcze raz obu paniom za ten produktywny wkład, a reszcie członkom życzymy, aby ten Nowy Rok 2025 był spełnieniem wszystkich marzeń, inspiracją do pisania i powodem do radości.  Przygotujcie się na nowości i jeszcze więcej wspólnej zabawy <3

Wiosna na blogu zagości u nas do końca Kwietnia. Pamiętajcie, by dokończyć swoje opowiadania lub przyśpieszyć czas do obecnej pory roku. Do opowiadań, które dzieją się wciąż w zeszłym roku należy podać informacje o porze roku. 

Ogłaszamy także przedłużenie eventu halloweenowo-bożonarodzeniowego do końca Kwietnia. Dziękujemy wszystkim aktywnym członkom i serdecznie zapraszamy chętnych do wzięcia udziału w zabawie. Niestety bardzo zasmucił nas fakt tak niskiej ilości uczestników eventu. Zaczynamy też się zastanawiać nad sensem tworzenia w przyszłości dalszych eventów. Przed nami jeszcze wiele pracy nad blogiem, bowiem szykują się jeszcze wiele zmian, które sprawią, że zabawa na blogu stanie się bardziej urozmaicona. 
PODSUMOWANIE MIESIĄCA - LISTOPAD
Silvan -  0 opowiadań;
Tegaja - 3 opowiadania;
Miraż - 0 opowiadań;
Calem - 0 opowiadań;
Miguel -  2 opowiadania;
Dante Eziosso -  1 opowiadanie;
Atrehu - 0 opowiadań;
Itami -  2 opowiadanie;
Naharys - 1 opowiadanie;
Tuna - 0 opowiadań;
Wichna - 0 opowiadań;
Midnight - 0 opowiadań;
DOLLY - 0 opowiadań;
CARLOS - 0 opowiadań;
SHORI - 0 opowiadań;
Callas - 0 opowiadań;
SYBIR - 4 opowiadania. Postać awansuje na poziom [2]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;

PODSUMOWANIE MIESIĄCA - GRUDZIEŃ
Silvan -  0 opowiadań;
Tegaja - 2 opowiadania;
Miraż - 0 opowiadań;
Calem - 1 opowiadanie;
Miguel -  1 opowiadanie;
Dante Eziosso -  0 opowiadań;
Atrehu - 1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom [8]. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Itami -  4 opowiadania;
Naharys - 0 opowiadań;
Tuna - 0 opowiadań;
Wichna - 0 opowiadań;
Midnight - 0 opowiadań;
DOLLY - 0 opowiadań;
CARLOS - 0 opowiadań;
SHORI - 0 opowiadań;
Callas - 0 opowiadań;
SYBIR - 3 opowiadania. Postać awansuje na poziom [3]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;

PODSUMOWANIE MIESIĄCA - STYCZEŃ
Silvan -  0 opowiadań;
Tegaja - 1 opowiadania;
Miraż - 0 opowiadań;
Calem - 0 opowiadań;
Miguel -  1 opowiadanie;
Dante Eziosso -  0 opowiadań;
Atrehu - 0 opowiadań;
Itami -  1 opowiadanie;
Naharys - 0 opowiadań;
Tuna - 0 opowiadań;
Wichna - 0 opowiadań;
Midnight - 0 opowiadań;
DOLLY - 0 opowiadań;
CARLOS - 0 opowiadań;
SHORI - 0 opowiadań;
Callas - 0 opowiadań;
SYBIR 0 opowiadań;
PODSUMOWANIE MIESIĄCA - LUTY
Silvan -  0 opowiadań. Postać nie napisała ani jednego opowiadania od 8 miesięcy;
Tegaja - 1 opowiadanie;
Miraż - 0 opowiadań;
Calem - 0 opowiadań;
Miguel -  0 opowiadań;
Dante Eziosso -  0 opowiadań;
Atrehu - 0 opowiadań;
Itami - 0 opowiadań;
Naharys - 0 opowiadań;
Tuna - 0 opowiadań;
Wichna - 0 opowiadań;
Midnight - 0 opowiadań. Postać nie napisała ani jednego opowiadania od 8 miesięcy;
DOLLY - 0 opowiadań;
CARLOS - 0 opowiadań;
SHORI - 0 opowiadań. Postać wzięła udział w evencie, lecz nie napisała ani jednego opowiadania głównego od 8 miesięcy;
Callas - 0 opowiadań;
SYBIR - 0 opowiadań;

środa, 22 stycznia 2025

Od Sybira ciąg dalszy Tegai ~ "Opatrzność losu"

 — Musisz mieć doświadczenie w ratowaniu Wader w opałach. 
Sybir przekrzywił nieco głowę, pobłażliwie uśmiechnięty. Był wychowany na żołnierza, wojownika, czyli kogoś, kto nie tylko walczył na rozkaz. Uczony był, by walczyć w obronie tych, którzy obronić się nie mogą. Mimo wszystko nonszalancko wyszczerzył się, wadera zaś ze spalonym burakiem, odwróciła głowę zawstydzona. Potem zaproponowała przerwę na herbatę, on zgodził się natychmiast, choć przeczuwał, że za tym stało coś jeszcze. 
Dowiedział się też, że Tegaja to bardzo pomysłowa wadera. Z uznaniem słuchał jej pomysłów odnośnie odnalezionych wśród sterty śmieci gratów, które posłużyły waderze za zamienniki codziennych przedmiotów. Zauważył też, że czym bardziej skracał dystans między nim a waderą, ta trzęsła się z fali gorąca, którą wyczuwał w powietrzu wokół. Jego cel został osiągnięty. Owinął ją sobie wokół palca, gdyby chciał, Tegaja mogłaby mu jeść z łapy, ale nie zamierzał jej w żaden sposób krzywdzić. Chodziło mu o zapewnione bezpieczeństwo i liczył, że wadera nie wpakuje w żadną kabałę. Wiedział, że znajduje się na terenie zastrzeżonym, bez zgody ogółu i Alfy, był personą non grata. Niczym ukryty zbrodniarz... ścigana zwierzyna. 
Gdyby chciał wykorzystać Tegaję, zrobiłby to tu i teraz...
Zamierzał utrzymać ciepły kontakt ze swoją gospodynią, przynajmniej do czasu, aż nie otrzyma odpowiedzi od dowództwa. A to mogło nastąpić w każdej chwili... i za wszelką cenę będzie próbował utrzymać anonimowość.
Kiedy był już dostatecznie blisko, powiedział.
— Chodźmy wypić herbatę. Potem pomogę ci znieść te starocie. Przyda ci się silna łapa samca, prawda? - jego ton był przyjemny, ciepły, a przynajmniej starał się, aby tak zabrzmieć. 
Zwrócił się w stronę schodów, prowadzących w dół do salonu, zanim zszedł na dół, powiódł spojrzeniem do Tegai. A kiedy zniknął jej z oczu, ten usłyszał za sobą kroki, które towarzyszyły mu w drodze do kuchni. 
Kiedy położyli się obok na poduszkach, z kubkami pełnymi parującej herbaty, samiec zauważył kątem oka intensywny błysk spojrzenia Tegai.
— Co robisz? - spytał, przechylając głowę. 
— Słyszałam, że niektóre wilki mają zdolność odgadnięcia intencji innego wilka, poprzez patrzenie mu

sobota, 18 stycznia 2025

Od Itami ciąg dalszy Miguela ~ "Światło w ciemności"

— Ja nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje... Nie potrafię zrozumieć ciepła, które czuję w piersi. To pierwszy raz, gdy czuję się w ten sposób Itami. To uczucie, które jest tak skomplikowane, że sam nie potrafię pojąć, czy jest przyjemne, czy dziwne, czy jakieś jeszcze inne. - Miguel mówił z niewyobrażalnym spokojem. Jak gdyby sam fakt, że otworzył się przed nią, nie stanowił dla niego żadnego problemu. A Miguel nie wyglądał na zbytnio wylewnego wilka. Jego ton był czysty, kojący i nawet nie zatrzymywał się, aby zastanowić się nad dalszymi słowami. To tylko dowodziło, jak inteligentnym samcem był Miguel. — Wiem tyle, że to ty sprawiasz, że tak się czuję. Twój słodki i delikatny jak chmury uśmiechem, oczy tak błękitne, jak woda w czystej rzece lub oceanie, słowa, które są jak lek na wszystko... Jesteś dla mnie ważna Itami, ale to już chyba przekroczyło granice przyjaźni.
Kiedy jej to wyznawał, nie tracił ją z oczu. Itami mogłaby przysiąc, że nie spostrzegła w nich nic, poza ciepłem, szczerością i wyczuciem. Chwilę później zaskoczona, chciała się odsunąć, ale plecami naparła na kamienną, szorstką ścianę. Dotknął jej policzka. Poczuła, jak delikatny potrafił być Miguel, mimo tak szorstkiej skóry opuszków. Nie wiedziała szczerze, co powinna teraz zrobić, była kompletnie sparaliżowana obecną sytuacją, dodatkowo niepewna dotyku samca. To nie było tak, że się brzydziła... 
Spojrzenia, dotyki i nadmiar uczucia to nie było coś, co Itami zderzała się na co dzień. Zwłaszcza, że wtedy odzywała się w niej ta skryta, introwertyczna natura, która nakazywała jej chować głowę w piach. Podejrzewała, że jedynym, racjonalnym posunięciem z jej strony, byłoby nieco wyjaśnić samcowi kilka spraw. 
— Miguel - zaczęła, ale obecna sytuacja sprawiła, że miała problem ze swobodnym wyartykułowaniu myśli — Ja... wiem, co to może być. Myślę, że to uczucie jest stare, jak świat. Znane każdemu. 
Jaa... jednakże, cóż... nie wiem, co by na to wszystko powiedział Atrehu. 
— Kim jest Atrehu? - zapytał wyraźnie wybity z pantałyku. 
— Mój... 
Zastanawiała się, jak prawidłowo określić przed Miguelem samca, który był dla niej nie tyle przyjacielem - zresztą, przeszli ze sobą tyle, że jej uczucie do niego wykraczała skalę przyjaźni - co kochankiem. Częścią jej serca, które z wytęsknieniem biło tętnem tęsknoty i pustki, którą po sobie pozostawił. 

poniedziałek, 13 stycznia 2025

Od Tegai ciąg dalszy Sybira ~ "Opatrzność losu"

— Mylisz się. Ochroniłeś mnie. Wszystko mogło skończyć się dużo gorzej. - odparłam nieśmiało i zaczęłam pocierać łapą podłogę. Nieśmiało podniosłam wzrok na Sybira, który zdawał się pochłonięty w ponownym segregowaniu staroci. Po chwili dołączyłam do niego. Zauważyłam lekką zmianę w jego zachowaniu. Byłam ciekawa, czy to przez nasz 'mały wypadek'. Postanowiłam jednak pozwolić nam ochłonąć po przygodzie. Dlaczego zawsze się peszyłam w takich sytuacjach? Jeśli sięgnąć by dalej, zawsze peszyłam się w zbyt bliskiej obecności samców. Cóż, nie wiedziałam co na to poradzić. Gdy udało nam się nieco ogarnąć ogromną stertę, zaczęłam segregować starocie. Część z nich była do wyrzucenia, druga do dalszego przechowywania, trzecia do sprzedaży lub oddania. Spojrzałam na samca z nieśmiałym uśmiechem.
— Można by rzec, że część pracy mamy za sobą. Trzeba by znieść te rzeczy, które nadają się do wyrzucenia i na sprzedaż. - odparłam i westchnęłam. Stanęłam przed wyborem, skierowana tyłem do niego. Przyglądałam się stertom, gdy nagle poczułam, jak coś kręci mnie w nosie. Nim się obejrzałam, kichnęłam, aż cofnęłam się o kilka kroków. Wpadłam na Sybira, a samiec ochronnie położył mi łapę na ramieniu. Spojrzałam na niego, a na moim pyszczku rozlał się rumieniec. Zachichotałam zawstydzona i spojrzała w bok.
— Wybacz, nie planowałam tego. Los chyba lubi pchać mnie w twoje ramiona. - odparłam, wstając i nerwowo stawałam z łapy na łapę.
— Musisz mieć doświadczenie w ratowaniu Wader w opałach. - spróbowałam zażartować, by nieco ochłonąć, choć miałam wrażenie, że ciało Sybira odbiło piętno na moim. Czułam dziwne ciepło w miejscach, w których mogłam go wcześniej poczuć. Co się ze mną działo? Dalej nie miałam pojęcia. Wiedziałam tylko, że coraz częściej zawstydzałam się z powodu bliskości.
— Cóż, proponuję małą przerwę na herbatę, potem możemy wrócić, zdjąć te graty i część z nich wywieźć do miasta. Może uda nam się je sprzedać lub oddać. Te, które są do wyrzucenia, można sprawdzić. Może z niektórych uda się zrobić, jakieś pożyteczne rzeczy.
— Z tych starych gratów? - spytał, a ja skinęłam głową.
— Tak, jedna ze starych misek posłużyła mi jako doniczka.- odparłam z uśmiechem i zamerdałam ogonem, dumna z mojej pomysłowości. Samiec zauważył to. Dostrzegłam cień uśmiechu na jego pyszczku, nim podszedł bliżej. Im bliżej podchodził, tym bardziej czułam gorąc narastający w mojej piersi. Sybir zatrzymał się tuż przede mną i pochylił się, że byliśmy prawie nos w nos.
— Chodźmy wypić herbatę. Potem pomogę ci znieść te starocie. Przyda ci się silna łapa samca, prawda? - odparł i odszedł, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Gdy zniknął mi z pola widzenia, wypuściłam oddech, który nie wiedziałam, że wstrzymuję. Miałam wrażenie, że Sybir rozgrywał między nami jakąś grę. Zamyślona ruszyłam do kuchni. Starałam się pojąć, o co chodzi. Mimo iż bardzo chciałam znaleźć odpowiedź lub chociażby wskazówkę, nie miałam bladego pojęcia, o co chodzi. Może po prostu się wygłupiał, a ja za dużo myślę? Znając mnie, to mogło być to. Otrząsnęłam się i z ciepłym uśmiechem weszłam do kuchni. Przygotowałam nam herbaty, a następnie wspólnie wygodnie ułożyliśmy się na poduszkach, by wypocząć. Leżałam obok Sybira, mogąc patrzeć mu w oczy. Wpatrywałam się w jego tęczówki, poszukując tego, co się za nimi kryje. Sybir zauważył moje wyraźne skupienie i przechylił głowę na bok.
— Co robisz? - spytał.
— Słyszałam, że niektóre wilki mają zdolność odgadnięcia intencji innego wilka, poprzez patrzenie mu głęboko w oczy. - odparłam, nie przerywając mojego 'ataku'.
— I jak ci idzie? Wiesz już co mi siedzi w głowie? - spytał z lekkim rozbawieniem, które było wyczuwalne w jego głosie.
— Czy myślałeś o tym, że masz ochotę wytarzać się w kwiatkach? - spytałam, a Sybir roześmiał się na moje pytanie. Uśmiechnęłam się zadowolona, że udało mi się go rozbawić. Mój ogon drgnął z zadowolenia.
— Po twojej reakcji spodziewam się, że wolisz jednak jesienne liście. - odparłam, wciąż żartując, a następnie napiłam się herbaty.

<Sybir?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 613 
Ilość zdobytych PD: 307 PD + 60 PD + 30% ~ 92 PD
Łącznie: 459 PD

piątek, 10 stycznia 2025

Od Miguela ciąg dalszy Itami ~"Światło w ciemności"

 Na pytanie Itami westchnąłem. Zamknąłem oczy, pozwalając, by promienie wiosennego słońca opatuliły mój pysk. Po chwili spojrzałem w jej oczy.
— Cóż... To trochę wyprzedzone pytanie. Będąc szczerym, sam nie wiem. - odparłem i spojrzałem w niebo. Po chwili ciszy znów zacząłem mówić.
— Nie jestem pewien, czy moje serce będzie spokojne. Bo wiesz... Te dranie zabrali mi wszystko, co było dla mnie ważne w tamtym czasie. Jeśli zaznam spokoju, chcę się jakoś przydać watasze. Wiem już, że na oku mam stanowisko wojownika. Wydaje mi się, że najlepiej się tam nadaję. Moim celem będzie, jak najbardziej przysłużyć się watasze. - odparłem. Po krótkiej przerwie znów przenosiłem.
— Jeśli taka forma ukarania ich nie przyniesie mi spokoju... - zacząłem, a mój wyraz pyska stał się znacznie poważniejszy. W duchu wiedziałem, że nie uda mi się wtedy zaznać spokoju i pewnie do końca życia, będę pluł sobie w brodę, że nie zabiłem tych potworów osobiście. Ale nie mogłem tego przyznać Itami, prawda? Zawsze była kruchą w moich oczach i silną zarazem, choć częściej ukazywała mi tę kruchą stronę. Właśnie dlatego nie chciałem jej tego powiedzieć w taki sposób. Zamiast tego postanowiłem go zachować dla siebie, a jej odpowiedziałem w żarcie.
— Wtedy pewnie będę często odwiedzał cię i wpadał na herbatki uspokajające. - Odparłem i poczułem satysfakcję, gdy na pyszczku Itami dostrzegłem uśmiech. Wadera zachichotała i pokręciła głową.
— Dobrze, że mnie poinformowałeś, będę mogła się na to przygotować w razie potrzeby. - odparła, a radosne płomyki zatańczyły w jej pięknych oczach. Znów poczułem, jak się w nich gubię. To tak, jakbym wracał do nastoletnich lat, gdy byłem przepełniony wigorem, którego starałem nauczyć się opanować.
Miguel opanuj się do jasnej...~
— Miguel? Wszystko w porządku? Już drugi raz mi odpływasz. - wyrwałem się z zamyślenia, gdy słodki głos Itami obił się o moje uszy. Gdy pojąłem znaczenie jej słów, dałbym sobie łapę odciąć, że się zarumieniłem jak nastolatek.
— To nic takiego.- mruknąłem, licząc na to, że tak jak wcześniej uniknę tematu. Jednak tym razem Wadera nie dała za wygraną.
— O nie mój drogi. Drugi raz już cię takiego przyłapuję. Dlatego wiem, że coś jest na rzeczy. Proszę, powiedz, o co chodzi. - odparła i nieco zbliżyła się, a ja poczułem, jak wytworzona przez nią mała fala, uderza w moje gardło, podwajając uczucie powstałej tam guli. Gdy znaleźliśmy się prawie nos w nos, zacząłem mieć problemy z oddychaniem.
— Ja... - zacząłem, lecz do licha nie wiedziałem, jak mam kontynuować. ~Jeśli wyznam jej prawdę, to co pomyśli? Nie będę dla niej dziwakiem i zboczeńcem? Nie znamy się zbyt długo. Nie było na to medycznej tezy? Ofiara zakochuje się w uzdrowicielu? Ale czy aby na pewno to miłość? Może zauroczenie? Dlaczego nigdy wcześniej nie mogłem tego przejść, by chociaż się w tym odnajdować?!~ karciłem się w myślach, lecz wciąż pozostawałem milczący. Mimo chaosu w mojej głowie musiałem się ruszyć i coś wymyślić.
— Ja nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje... Nie potrafię zrozumieć ciepła, które czuję w piersi. To pierwszy raz, gdy czuję się w ten sposób Itami. To uczucie, które jest tak skomplikowane, że sam nie potrafię pojąć, czy jest przyjemne, czy dziwne, czy jakieś jeszcze inne. Wiem tyle, że to ty sprawiasz, że tak się czuję. Twój słodki i delikatny jak chmury uśmiechem, oczy tak błękitne, jak woda w czystej rzece lub oceanie, słowa, które są jak lek na wszystko... Jesteś dla mnie ważna Itami, ale to już chyba przekroczyło granice przyjaźni. - wyznałem, wpatrując się w jej oczy. Moja łapa instynktownie powędrowała do jej nieco mokrego policzka. Futro na jej szyi było mokre, układając się w dziwnie kuszący sposób. Zatrzymałem łapę cal od jej policzka, czekając na reakcję, która mogła dać szansę temu, co czułem, lub mogło doprowadzić mnie twardo na ziemię.

<Itami?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 606
Ilość zdobytych PD: 303PD + 60 PD  + 150% ~ 455 PD
Łącznie: 818 PD