– Mam nadzieję, że nie masz przez to problemów z oczami, co? – zapytał Kaberu, wyrywając ją z rozmyślań. Było coś dziwnego w jego tonie, nie wydawał się pytać z troski, a przynajmniej nie wyłącznie. To oczywiste, że obraz jest nieco zniekształcony po wystawieniu na intensywne światło, że w polu widzenia pojawiają się ciemne plamy. O co więc chodziło basiorowi? Czy to jakiś rodzaj reakcji na jej kolor oczu? Wiedziała, że ich intensywna czerwień wprawiała czasem inne wilki w dyskomfort, zwłaszcza w półmroku. Teraz jednak świeciło słońce, a Kaberu nie wydawał się spięty... Chociaż nie była aż tak dobra w odczytywaniu emocji, może jednak coś jej umykało. Przyjrzy się temu w przyszłości, jeśli nadarzy się okazja.
– Nie, wszystko w porządku. - Odpowiedziała na pytanie. – Przyznam, że to całkiem przydatne... zwłaszcza w trakcie pojedynku. Uważnie dobierała słowa, starając skupić się na pozytywach. Wiedziała, że bywała zbyt bezpośrednia, a inne wilki często raziły szczere i krytyczne opinie o ich talentach i zachowaniu, zwłaszcza, jeśli były to znajomości powierzchowne. Rozkładanie magicznych zdolności na czynniki pierwsze i komentowanie ich niedoskonałości raczej nie było dobrym tematem rozmów na pierwsze spotkanie, to zdążyła już zrozumieć. Wydawało się jej, że w takim razie dobrze poszło jej z wyrażeniem opinii... Chociaż następne słowa Kaberu wywołały u niej zwątpienie.
– Miałem okazję i zaszczyt poznawać tych, dla których moje moce były nijakie, w porównaniu z ich mocami. Ale to byli weterani wielu ciężkich bitew. Mordercze treningi pozwoliły im wyważyć nieco kunszt swoich mocy. A ty? Pochwalisz się czymś? Czy powiedziała coś, co kazało mu przyznać, że jego zdolności można odeprzeć albo zignorować, jeśli jest się wystarczająco potężnym? Czy też zrobił to sam, wykazując docenianą przez wilczycę samoświadomość? Asenath zawsze była zagubiona w takich sytuacjach i miała problem ocenić, na ile jest za nie odpowiedzialna. Kaberu dał jej na szczęście okazję do skierowania tematu na jej własne zdolności. Na szczęście jak na szczęście. - Moce Asenath nie były wybitnie efektowne ani potężne, zwłaszcza jak na wybrane przez nią stanowisko maga. Były po prostu przydatne, a ona wiedziała, jak korzystać z nich możliwie najskuteczniej. Potrafiła sprawiać wrażenie potężniejszej, niż była w rzeczywistości – jedyny rodzaj manipulacji, jaki w miarę jej wychodził. Nie wydawało jej się jednak, by w tej sytuacji było to potrzebne. Może po prostu być szczera.
– Lepiej zaczekajmy, aż dotrzemy na plażę. - Odpowiedziała. – Co prawda nie jest sucho, ale każda opiekunka powie ci, że lepiej nie bawić się ogniem w lesie. Przyspieszyła kroku, chcąc szybciej pokonać ostatni dzielący ich od plaży odcinek.
– Ach, a więc władasz magią ognia? - Upewnił się Kaberu, doganiając ją i patrząc na nią z zainteresowaniem.
– W istocie. Nie spodziewaj się jednak zbyt wiele, nie rzucam płonącymi kulami ani nie tworzę ognistych tornad. - Poinformowała. – Moja moc jest dużo prostsza.
– Ktoś z takim zainteresowaniem magią jak ty musi trzymać jakieś asy w rękawie. - Odparł basior, uśmiechając się lekko.
– Zwykle rozwiązuję problemy z wrogami, podrzucając im przeklęte przedmioty. - Rzuciła w odpowiedzi, wzruszając ramionami.
– W takim razie lepiej nie mieć w tobie wroga. - Zauważył Kaberu, na chwilę uśmiechając się szerzej. Potem jego mimika zmieniła się, a na pysku pojawił się wyraz zamyślenia.
– To był żart! - Poinformowała wilczyca. Może wcześniej dbała o staranne formułowanie wypowiedzi, ale teraz dała się nieco ponieść rozmowie. Co nie wyszło najlepiej, jak powinna się była spodziewać. – Wybacz, mam specyficzne poczucie humoru. Poza tym podrzucanie przeklętych przedmiotów to nie najlepszy sposób radzenia sobie z wrogami. Najlepszy wróg to taki, który nie wie, że jest twoim wrogiem. Przeklęte przedmioty od razu rzucają podejrzenia na magów i handlarzy, przez co łatwo wyśledzić, kto za tym wszystkim stoi.
– Intrygujące spostrzeżenie. - Przyznał jej rozmówca. Asenath wydało się, że chciał dodać coś więcej, ale wtedy uderzył w nich mocniejszy niż wcześniej powiew wiatru. Ścieżka pod ich łapami przed chwilą stała się piaszczysta, teraz minęli ostatnie drzewa. Przed nimi rozciągała się szeroka plaża, za którą aż po horyzont ciągnęło się ciemnoseledynowe morze, poprzecinane białymi grzbietami fal.
– Jesteśmy na miejscu. - Oznajmił Kaberu. Asenath potwierdziła przyjęcie informacji skinieniem głowy, skupiając większość uwagi na widokach. Piasek pod jej łapami wyglądał nietypowo – był drobny, szary i połyskujący łagodnie w promieniach słońca, odbijając światło podobnie do pereł. W oddali po prawej i lewej stronie wilczycy majaczyły wysokie szczyty gór, wznosząc się stromo nad samym morzem. Asenath wybiegła do przodu, chcąc mieć lepszy widok na cały uderzająco piękny krajobraz. Zatrzymała się tuż przed miejscem, gdzie suchy piasek stawał się mokry, i spędziła kilka chwil podziwiając odczuwalny wszystkimi zmysłami majestat natury.
– To niesamowite miejsce! - Powiedziała, kiedy dołączył do niej Kaberu, nie odrywając wzroku od sięgających fal gór. Nigdy nie odczuwała potęgi natury przy dobrej pogodzie tak bardzo, jak patrząc na masywy górskie wznoszące się nad samym morzem, a przypominający popiół piasek dodawał tylko efektowności. – Wygląda surowo, ale jednocześnie pięknie.
– Cieszę się, że dobrze zaczęliśmy naszą wycieczkę. - Basior uśmiechnął się w odpowiedzi. – Wydaje się też dobrym miejscem na romantyczne spacery o zachodzie słońca albo pikniki z przyjaciółmi. - Asenath zmrużyła oczy, rozglądając się po plaży. Doceniała jej piękno, ale sama nie przepadała nad spędzaniem czasu w takich miejscach. Piasek ciężko wytrzepywało się z futra, a morska woda zwykle osiągała odpowiednią do kąpieli temperaturę tylko w letnie wieczory, po całym dniu absorbowania słonecznego ciepła. Jednak dla kogoś, kto miał większą tolerancję na niskie temperatury...
– Rzeczywiście wygląda jak dobre miejsce do spędzania wolnego czasu. - Przyznała. – Myślisz, że można się tam wspiąć? Wskazała ruchem pyska jedno z pasm górskich. Kaberu podążył za jej spojrzeniem, a potem uśmiechnął się trochę szerzej.
– Nie jestem pewien, ale chętnie się przekonam. To może być nasz następny punkt wycieczki. Ale najpierw obiecałaś, że pochwalisz się swoimi zdolnościami. Asenath skinęła głową, a potem cofnęła się kilka kroków, zwiększając dystans między sobą a Kaberu.
– Cóż, to w zasadzie coś takiego. - Powiedziała, na ostatnie słowo uderzając przednimi łapami w podłoże. Buchnęły spod nich płomienie, wznosząc się na wysokość głowy po obu jej stronach. Kaberu wzdrygnął się, na chwilę odwracając spojrzenie, potem jednak ponownie podniósł wzrok. Asenath wiedziała, jak jej oczy odbijają światło i tym razem była pewna, że wzbudziło to zainteresowanie basiora. Płomienie przygasły, nie znajdując w piasku pożywnej podpałki, a Asenath przekręciła głowę z zaciekawieniem.
– Wydajesz się być bardzo zainteresowany utrzymywaniem kontaktu wzrokowego. - Stwierdziła. – Coś cię zastanawia. Pytaj śmiało. Wiem, jakie wrażenie wywołują moje oczy. Basior wyglądał na delikatnie zaskoczonego, ale zareagował szybko.
– Chyba niemądrze byłoby nie skorzystać z okazji. - Przyznał z delikatnym uśmiechem. Subtelna mieszanka pewności siebie i inteligencji okazana za pomocą jednego zdania i postawy. Asenath to doceniała. Innym waderom Kaberu pewnie wydałby się czarujący. – Tak intensywnie czerwonych oczu nie spotyka się często, w dodatku inaczej odbijają światło, niż zwykle się widuje. Zastanawiało mnie, czy nie jest to spowodowane jakąś chorobą?
– Nie. - Asenath pokręciła głową. – One po prostu takie są. Niektóre wilki mają skrzydła, inne rogi, jeszcze inne futro w kolorze krwi, a ja mam upiorne czerwone oczy, które działają zupełnie normalnie. No, może widzę odrobinę lepiej w nocy niż większość wilków, ale to ledwie zauważalne różnice. Jeśli zaspokoiłam twoją ciekawość, proponuję ruszać dalej. Dni są długie, ale takie bywają też wspinaczki. Wolałabym nie zdawać się na moje “ponadprzeciętne” widzenie w ciemności na wąskich górskich ścieżkach.
<Kaberu?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1326
Ilość zdobytych PD: 663 PD + 130 PD + 150% ~ 995 PD
Łącznie: 1788 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz