— Atrehu, proszę, chodźmy stąd... - szeptała do rudego samca, szturchając go w bok czubkiem nosa. On nadal stał niewzruszony.
A potem pojawiła się ona - Reiko. Wadera, którą poznali wcześniej na targowisku. Była tak samo, jak Atrehu, niewzruszona tą sceną. Itami była nawet pewna, że przyłączy się do zgromadzenia i na równi z resztą, będzie wykrzykiwać te bezsensowne hasła o czystości krwi. Jednakże nie. O dziwo twardo stała obok nich i sypała sarkastyczne obelgi w stronę agresorów. Oberwała za to równie mocno, co oni, ale Reiko nie przejmowała się tym... ani trochę. W oczach Itami ta wadera zyskała nowy szacunek i nie mogła wyjść z podziwu nad jej odwagą. Po co jednak narażała się na społeczny ostracyzm dla pary obcych jej hybryd? Mało kto zdecydowałby się na taki ruch - wbrew wyraźnym statystykom, które mówiły, że co trzeci magiczny wilk miał w rodzinie mieszańca... ale cóż? "Nie moja rodzina, nie moja sprawa" tak zazwyczaj tłumaczą sobie Ci, obojętni na krzywdę innych.
— Atrehu, chodźmy stąd... - powtórzyła jeszcze ciszej. Nie rozumiała całej tej bierności ukochanego - przecież mogli odwrócić się i odejść, kompletnie ignorując to całe zajście. Samiec nawet nie zareagował na jej rozpaczliwe błaganie. Na co on czekał? Aż krzyki i obelgi zamienią się w coś gorszego. W coś, o czym w ogóle bała się pomyśleć. Jeszcze tego by brakowało, żeby ta wściekła tłuszcza zlinczowała ich na środku ulicy. Atrehu jednak nie dawał za wygraną - stał twardo i nieugięcie przyglądał się wyjącym wilkom. W pewnym momencie, jak gdyby tego było mało, całość sceny dopełniła obecność kogoś, kto wzbudzał u Itami niemalże paniczny strach. Na jego widok, krzyki ustały tak nagle, jak się pojawiły, a ślepia zgromadzonych wilków zalśniły w mroku zachwyconymi płomykami, gdy tylko spostrzegły opasłą, wysoką i masywną sylwetkę Alfy Salema. Itami wydawało się, że serce niebawem podjedzie jej do gardła i nie wiedząc kiedy, skuliła się jeszcze bardziej i gdyby mogła, zniknęłaby w futrze Atrehu. Przesunęła się w tył, byleby zniknąć Alfie z oczu, które lśniły złowieszczo, ponuro, kpiąco. Wystarczył jeden jego rozkaz, rzucony od niechcenia, a zgromadzona tłuszcza rozgromiła się, niczym pył na silnym wietrze, skamląc i podziwiając opasłą osobistość Alfy. Po tym, jak ją i Atrehu zgromił jadowitym spojrzeniem, uwagę przeniósł na Reiko, a jego wyraz zmienił się diametralnie. Zaczęło się od komplementów, a skończyło na propozycji wspólnego towarzystwa Alfy w jego pałacowych komnatach, na co Reiko skwitowała go pogardliwie...
Szczerze powiedziawszy, Itami była pewna, że Salem, po tym, co od niej usłyszał, wpadnie we wściekłość i raczy się wyżyć na Reiko w najbardziej brutalny sposób, jaki mu przyjdzie do głowy. A zamiast tego, zaaprobował jej hard ducha, aż Itami ze zdumienia opadła szczęka. Ona była niesamowita... skontrowała Salema z taką łatwością, bez wahania, jednym tchem - musiała być szalenie odważna, albo obłąkana. Przecież jeszcze dziś tej nocy mogłaby wylądować w lochu za obrazę głowy Dailoran! Itami założyłaby się, że gdyby to chodziło o nią albo Atrehu, nie minęłaby chwila, a oboje wąchaliby więzienną posadzkę. Salem lubił pokazywać, kto tu tak na prawdę trzęsie Dailoran i to w sposób bardzo adekwatny... Cóż, przynajmniej w jego rozkładzie kar nie figurowała wzmianka o karze śmierci.
— Atrehu, chodźmy stąd... - mruknęła Itami gdy zorientowała się, że ulica opustoszała nagle - wszyscy bowiem poszli w ślad za Salemem. Atrehu zerknął ze zmartwieniem na Itami, wydawał się tak wściekły, że nie wiedział już, co zrobić. Stojąca obok Reiko jednak wiedziała i zbliżyła się do nich.
— Widowisko skończone. Nic tu po nas.
Rudy samiec delikatnie, czule, popchnął Itami ogonem i oboje skierowali się ku ulicy mieszkalnej, a Reiko szła w ślad za nimi. Szli w milczeniu. Itami cały czas miała przed oczami tę scenę, a w uszach dźwięczały te nienawistne krzyki, wyzwiska i rasistowskie hasła. Serce do tej pory waliło jej w piersi i podjeżdżało powoli do gardła, kiedy pomyślała o tym, jakie nieszczęście jeszcze przyniesie im jutro.
— Atrehu? Itami? - odezwała się po chwili Reiko. — Chcielibyście pogadać o tym, co zaszło przed chwilą?
Atrehu zatrzymał się, odwrócił powoli głowę, a wzrok miał zmęczony, jakby przygaszony i zrezygnowany. Reiko nie musiała słyszeć słów sprzeciwu, odczytała to po błyskach w oczach samca, a mimo tego odpowiedział spokojnie.
— Nie, dzięki, Reiko. Już dość na dziś sensacji - podniósł lekko głowę i pociągnął głęboki haust zimnego, wieczornego powietrza w płuca - a ty co powiesz? Wspaniałego mamy Alfę, nieprawdaż?
— Taak, powiedzmy, że czarujący z niego egzemplarz - odparła z nieskrywaną wzgardą.
— Masz może ochotę na herbatę albo coś? - zapytała Itami.
— Nie, widzę, że macie już dość. Z chęcią was odprowadzę, a najwyżej umówimy się na kolejny dzień. Co wy na to? Jak na razie jesteście moimi pierwszymi znajomymi w tym... miejscu.
— Cieszymy się, że mogliśmy cię poznać i... wybacz za to, co musiałaś oglądać.
— Nie przepraszajcie, bo nie macie za co. Prawdę powiedziawszy, ten obraz idiotyzmu i społecznego zakonserwowania nawet mnie rozbawił. Nie często widzi się bandę rozdartych pajaców z których można się pośmiać.
— Spłynęło to po tobie? - Itami wychynęła zza Atrehu, przyglądając się jej mocnym, zdecydowanie stąpającym łapom.
— Oczywiście, Itami. Po tobie też to powinno spłynąć, ale widziałam, że strasznie to przeżywałaś. Nie możesz pokazywać, że się boisz, mała, bo to tylko zachęta, by gnębiono cię jeszcze bardziej.
— Itami jest... - Atrehu zaczął, ale urwał nagle, szukając odpowiednich słów -... dość wrażliwa.
Reiko jeszcze raz zerknęła na Itami, pełna zrozumienia i znacząco kiwnęła głową, puszczając przy tym w jej stronę oczko.
— Wrażliwa i urocza. Głowa do góry, Itami i nie dobieraj sobie do głowy czyjeś szczekanie.
Itami w odpowiedzi nieznacznie kiwnęła głową i na nowo skryła się za rudego samca. Nie potrafiła się jeszcze przekonać do towarzystwa Reiko - może z biegiem czasu to się zmieni. Teraz pragnęła domowego ciepła, przyjemnego dotyku pościeli, skulić się w niej i przestać myśleć o czymkolwiek.
— Możemy spotkać się dopiero pojutrze. Jutro mam do załatwienia kilka spraw, które nie mogą czekać - powiedziała po chwili ciszy Reiko. — Gdzie zabierzecie mnie tym razem?
— To być może jest tajemnica - odparł Atrehu, starając się, by jego uśmiech przybrał choćby namiastkę kokieteryjności. Zmęczenie i rozdrażnienie jednak paskudnie psuło ten efekt. — Do następnego razu, Reiko.
*
— Na prawdę chcesz się z nią spotkać? - zapytała Itami, kiedy razem przekroczyli próg mieszkania. Myślała nad tym dość długo w trakcie ich drogi powrotnej. Reiko nie wydawała się być złą waderą, ale odwaga, duma i siła, jaka się z niej wylewała w dziwny sposób ją przytłaczała. Pomyślała nawet, że bardzo chciała być, tak jak ona, ale dobrze wiedziała, że to się nigdy nie spełni. Dlatego wydawać się mogło, że towarzystwo Itami nie pasowało do Reiko, tak samo, jak nie pasuje niewłaściwy puzzel do układanki. Atrehu i Reiko to silne osobowości i wiedziała, że jako ta słaba, zawsze będzie trzymać się w ich cieniu. Niedopasowana, odrzucona. Atrehu z początku zaskoczony tym pytaniem, przekrzywił nieco głowę i pytająco spojrzał na Itami.
— Coś się stało, maleńka? Masz coś przeciwko Reiko?
— Nie, nie... ale, no... sama nie wiem, jak to powiedzieć, byś zrozumiał.
— Mówiłem Ci już. Gadaj mi wszystko, jak leci, bo tylko wtedy mogę być blisko ciebie. I razem stawić czoło problemom.
Itami przekrzywiwszy nieco głowę, przez chwilę biła się z kotłującymi myślami i zastanawiała, jak poprawnie wyartykułować to, co czuła.
— Wydaje mi się, że... ja, no... nie pasuję do was.
Oczy samca, wcześniej zmęczone i zrezygnowane, obudziły w sobie namiastkę dawnego blasku, zmarszczył lekko brwi i przybliżył się do niej, łapą chwycił lekko Itami za podbródek i stanowczo zmusił ją, by spojrzała na niego.
— Większej głupoty nie mogłem od ciebie usłyszeć - powiedział jednym tchem, niskim, nieznoszącym sprzeciwów tonem. To był jeden z takich momentów - jakich było wiele - gdy Itami ożywczo chłonęła każde słowo Atrehu. — Nigdy nie byłaś, nie jesteś, i nigdy nie będziesz dla mnie odrzutkiem. Nie wiem, skąd Ci to przyszło do tej twojej ślicznej główki.
Z każdym wyraźnym słowem, jego usta zbliżały się do jej warg, aż Itami odczuła na nich jego oddech, ciepły, słodki, podniecający. Kiedy skończył, ich wargi niemal stykały się ze sobą, ale Atrehu z naciskiem mierzył waderę spojrzeniem, nadal z iskrzącym wewnątrz źrenic dzikim blaskiem.
— A teraz chodź do mnie.
Całował ją jak zwykle, jakby kosztował najsłodszego owocu. Ona poddała się mu od pierwszej chwili, a potem przylgnęła piersią do jego piersi i uwięziona w uścisku silnych łap, oddawała się jego pocałunkom. Gorąc narastał wokół ich ciał, które ożywione, stały się wrażliwe na każdy czuły, pieszczotliwy dotyk. Atrehu głaskał futro na jej karku, zatapiał głęboko palce, zaciskając je lekko. Potem pociągnął do tyłu i odchylił głowę Itami lekko do tyłu, uwalniając tym samym jej usta od swoich ust.
— Nigdy więcej nie myśl w taki sposób, jasne?
Nie zdążyła mu nawet odpowiedzieć, kiedy usta Atrehu pojawiły się nagle przy jej szyi, a ona poczuła, jak jego zęby delikatnie chwytają skórę. Z gardła samca wydobył się cichy warkot, gdy jego język przejechał wzdłuż całej szyi, jak gdyby każdy centymetr ciała miał znaczenie. Gorąc sięgał granic szczytu, a ona wręcz trzęsła się z narastającej wewnątrz podniecenia. Na tamten moment w okamgnieniu wyrzuciła z pamięci wspomnienia krzyków i nienawistnych spojrzeń pod bramą miasta, jak gdyby to były nic niewarte drobnostki. Zapomniała, że świat istnieje, bowiem wszystko to, co miało dotychczas sens, zatonęło wraz z kolejną falą zbliżającej się namiętności. Z przedpokoju szparko przenieśli się do sypialni, opadli ciężko na futra i zatopieni nawzajem we własnych spojrzeniach, momentalnie zapomnieli o tym dniu. W blasku neferów Itami skonstatowała, że cały gniew, rozdrażnienie, bezradność, zmęczenie na twarzy basiora, momentalnie zastąpiła niczym niezmącona euforia. Teraz tylko zastanawiała się, jaki będzie ich następny ruch pod koniec tego ciężkiego wieczoru.
< Atrehu | Reiko? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1633
Ilość zdobytych PD: 817 PD + 160 PD + 30% ~ 245 PD
Łącznie: 1222 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz