Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

środa, 6 sierpnia 2025

Od Naharys'a | Kaberu ciąg dalszy Reiko ~ "Tam, gdzie szumi wiatr"

~ Naharys
Kiedy się obudził, poranek powitał go złocistymi promieniami, wpływającymi przez otwór namiotu. Był to poranek, jak każdy inny; wnet zarejestrował dźwięk dzięcioła, stukający rytmicznie w pień pobliskiego drzewa. Śpiew ptaków brzmiał kojąco, lecz to nie ono zaskoczyło go tak, jak fakt, iż obok niego nie było nikogo. Niósł głowę z myślą, że wadera prawdopodobnie uciekła. A powód jej ucieczki pozostawał dla basiora tajemnicą. A być może Reiko po prostu suszy teraz o coś pustelnikowi głowę. Jego słuch jednak nie zarejestrował niczyich głosów, zaledwie szept liści, poruszanych lekko przez łagodny wiatr, a w jego rytmie, gałęzie, niczym zdrewniałe, pokrzywione palce, drapały się nawzajem. Wstał i zsunął z siebie futra, które nosiły woń wadery, dość łagodny i przyjemny dla nosa.. ot tylko to po sobie zostawiła. Żadnej kartki, żadnej wiadomości wyjaśniającej. Nic.
Tego ranka pustelnik postanowił pospać nieco dłużej, dlatego Naharys postanowił sam rozpalić ognisko i przygotować wodę na śniadanie. Wrzucił mięsiwa do wrzątku, trochę przypraw i pokrojonych w różnorodne kształty warzywa, nieco przecieru, co by wywar nabrał koloru. Kiedy wywar był prawie gotowy, Naharys postanowił za ten czas rozejrzeć się za Reiko. Nie śpieszył się, wiedział, że zwabiony zapachem wywaru pustelnik zbudzi się, prędzej czy później, i to on przejmie pałeczkę. Wadera zostawiła za sobą świeżą woń, za którą Naharys podążał ochoczo, przedzierając się przez wysoką trawę i żywopłoty krzewów dzikich malin, jeszcze mokrych od porannej rosy. Gdy ją ujrzał, ulga, choć nieznaczna, była na tyle odczuwalna, że uśmiechnął się na widok Reiko.
— Myślałem, że odeszłaś... - powiedział. Starał się, aby jego ton zabrzmiał rzeczowo.
— Gdybym chciała odejść, zrobiłabym to w nocy.
Reiko była ciekawą rozmówczynią. Zwłaszcza, że w jej tonie dawało się poznać kokieteryjny ton, co w gruncie rzeczy nieco śmieszyło Naharys'a. Reiko też cieszyła się sporym poczuciem humoru, z chęcią przekomarzała się z samcem, nawet w drodze powrotnej do legowiska pustelnika.
Jak wcześniej przypuszczał Naharys, wzbudzony zapachem parującego wywaru, starzec wybudził się i w tym momencie krzątał się po kuchni polowej, mrucząc coś pod nosem.
— Jeszcze chwila i zacznę do was rzucać przyprawami.
Naharys stwierdził, że z pustelnikiem nie można się nudzić. Cała trójka w mig pochłonęła się w przygotowaniu śniadania, które... omal nie spaprali doszczętnie. Niebawem smród spalenizny rozniósł się po leśnej kniei, jak przeklęty grzech. Przekomarzaniom i żartom nie było końca, co też starcowi wyszło na dobre, bo śmiał się razem z nimi, a nawet rzucał od czasu do czasu różnymi anegdotkami.
Kiedy zjedli niezbyt udane śniadanie, pożegnali się z pustelnikiem, po czym ruszyli przez bezdroża ku zachodowi. Południowe krańce to dolina ciągnącego się lasu, drzewa w tych okolicach rosły niemalże przytulone do siebie, przez co niemalże szczelny baldachim rozciągał się nad ich głowami. Korzenie, szarozielone i powykręcane w różne pozycje, wystawały z miękkiej ziemi, a nazbierane od niepamiętnych wieków próchno skrzypiało pod ich łapami. Nie rozmawiali zbytnio, co najwyżej posyłali sobie zdawkowe, aczkolwiek ciepłe spojrzenia, z czego jedno z nich oblewało się gorącym rumieńcem. Niekiedy opowiadali sobie żarty, a ich śmiechy wnosiły się ponad korony wysokich, starych drzew. Skryte między gałęziami puszczyki odprowadzały dwójkę wilków uważnymi, błyszczącymi w cieniu spojrzeniami.

— Niebawem powinniśmy być koło Jeziora Arkane, odbijemy potem na północny wschód, tam dotrzemy do Varony, a wtedy będziesz mogła wynająć sobie pokój w "Prymusie". To taka nasza miejscowa gospoda, której najwyższym osiągnięciem jest dystrybucja regionalnej wódki. Po prawdzie nie jest taka zła, jeśli się ją zagryza owocami albo czymś słodkim. 
— Będę ją więc musiała spróbować - oznajmiła Reiko, tajemniczo uśmiechając się pod nosem. 
— Tam żyje się inaczej. Nieco w biegu, ale można tam dobrze zarobić, o ile się wie, jakie wybierać ogłoszenia. Bo reszta to zbieranina bazgrołów i nic niewartych papierów... na jak długo zamierzasz zatrzymać się u nas? 
— To zależy. 
— Od czego? - dopytał Naharys, zerknąwszy na waderę z uwagą. 
— Od tego, czy nie pogna mnie czas.
— A może zamiast kręcić się po gospodach, dołączysz do Dailoran. Miałabyś zapewnione mieszkanie i stały dochód. Zajęcie wedle twoich umiejętności i wiedzy. 
— Jeszcze nie zdecydowałam, co zrobię - Reiko opuściła głowę. — Będę musiała przemyśleć kilka spraw. 
— Rozumiem. 
Kiedy przekroczyli granicę lasu, ich oczom ukazał się obraz skrzącej w świetle słońca, błękitnej wody Jeziora Arkane. Przez ponad dwadzieścia minut szli wzdłuż jej brzegu, aby potem odbić ku gościńcowi, który ponownie zanurzał się w głąb lasu. Przynajmniej będą mogli iść normalnie wytyczoną ścieżką, aniżeli przebijać się na oślep przez wysokie krzewy. Potem w trakcie wędrówki wznowili rozmowy, dotyczące dalszych poczynań wadery, choć często sprowadzało się to wymijających odpowiedzi Reiko, która niezbyt chętnie gadała o swojej przyszłości. 
— Pożyjemy, zobaczymy - odpowiadała za każdym razem, gdy Naharys pytał ją o plany na następny dzień. 
Basior przekrzywił usta i uzmysłowił sobie, że ich rozmowa jakoś nie mogła się skleić. Rano jeszcze u pustelnika śmiali się i żartowali, a teraz, jak gdyby opadła na nich zła klątwa, milczeli, a basior zastanawiał się, jak mógłby dalej poprowadzić rozmowę. 
— Jeśli dobrze się złoży, zapoznam Cię z moimi znajomymi, którzy zazwyczaj przesiadują w "Prymusie" powinnaś ich polubić, nie są aż takimi nudziarzami, co ja - powiedział z cieniem lekkiego uśmiechu. Wadera parsknęła i na nowo odwzajemniła uśmiech. 
— Jak na takiego nudziarza, nie jest tak źle. Często tak masz? 
— Tylko wtedy, jak mam ochotę na miejscowy zgiełk. Czyli nigdy - odparł Naharys.

 ~ Kaberu
Kiedy Kaberu się obudził, słońce sięgnęło zenitu, co niekoniecznie spodobało się mu ten obrót sprawy. Rozumiał, że wczoraj, do późnego wieczoru, musiał pełnić służbę w mieście, ale nie przypuszczał, że poczuje się potem, jak potrącony. Za oknem słyszał miejski gwar, który rozkręcił się na dobre, co nie było w tym nic dziwnego. Już przed świtem miasto budziło się do życia; mieszkańcy pracujący w tutejszym przemyśle, musieli być na nogach wraz z niechętnie wyglądającym zza wschodniego horyzontu słońca, handlarze rozkładali swoje towary na straganach nieopodal bram ratusza. A on musiał to wszystko przespać. Nie lubił spać do późnych godzin, ale cóż... musiał sobie wybaczyć ten pierwszy i ostatni raz. Po zażytej kąpieli, wysuszeniu i odpowiedniemu ułożeniu futra, Kaberu zamknął pokój, który akurat wynajmował w "Prymusie". Pod koniec zmiany stwierdził, że nie będzie kręcił się po nocy, by dotrzeć do własnego mieszkania, więc wolał pójść drogą na skróty. 
Kiedy zamówił sobie coś do jedzenia, wtenczas rozejrzał się za jakimś wolnym miejscem, i akurat spotkał dwójkę wilków. Naharys'a i tajemniczą damę, którą widział pierwszy raz. 
— Cześć, Naharys. Mogę przysiąść się do was? Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
— To już raczej pytanie do tej oto damy. - odparł z uśmiechem biały basior i parsknął cicho, rzucając z ukosa spojrzenie do siedzącej obok wadery. 
— Tylko jeśli nie zamierzasz czuć się z nami dobrze, drogi panie. - oznajmiła 
Kaberu zajął miejsce naprzeciw wadery, którą dyskretnie zmierzył badawczym spojrzeniem. Była smukłą i urokliwą samicą, z sierścią, układającą się w burzliwą grzywkę, która lekko przysłaniała lewe ametystowe oko. Łapki drobne, choć zwinnie chwytały za kubek przed nią, wypełnionym zapewne ciepłą herbatą, albo coś w tym stylu. Nie była brzydka, ba! Swoją urodą zapewne potrafiła przyciągnąć uwagę niejednego samca. Szczególnie czarujące były jej mocno ametystowe oczy, w których iskrzyły się wyraźne, zawadiackie płomyki. 
— Mów mi Kaberu - powiedział samiec i bez pytania chwycił za stojący po środku blatu dzban z herbatą i nalał sobie do kubka, który wcześniej wziął od karczmarza. — Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem. Naharys oprowadza Cię po terenach, czy coś w tym stylu? 
— Powiedzmy, że dotrzymuje mi serdecznego towarzystwa. - odparła samica, unosząc lekko podbródek. Oczy tym bardziej błysnęło zawadiacko, co nieco spodobało się Kaberu. — Jestem Reiko, miło poznać. 
Przez te kilka dni, odkąd należał do Watahy, poznał wiele ciekawych wader, ale żadna nie miała tak ciekawego spojrzenia, te fioletowe źrenice, rozpalone zawadiackim płomieniem, aż chciało się w nich zatopić, spłonąć na popiół. Kiedy skończył nalewać, spojrzał na prawie pusty kubek herbaty Reiko i zbeształ się w duchu za to, że nie zaczął od niej. Herbata już jednak się rozlała. Reiko jednak na ten gest posłała ku Kaberu wdzięczny uśmiech, podziękowała skinieniem głowy, po czym upiła łyk, nie tracąc samca z czujnego spojrzenia. Samiec oparł podbródek o łapę i zapytał; 
— Co cię u nas sprowadza, Reiko? 
— A wiesz... jak to na wolnego ptaka przystało, podróżuję to tu, to tam, zwiedzam świat i poznaję nowe osobistości. 
— Noo, smykałka do podróżowania. To tak, jak u mnie. 
— No, no - parsknął Naharys, zanurzając pysk w swojej herbacie — Za niedługo będę musiał was rozdzielić. 
— Śmieszkuj dalej, Naharysie. Ale nic nie wzbudza u mnie szacunek do drugiego wilka, jak chęć podróżowania. - oznajmił Kaberu, posyłając ku Reiko perskie oczko. — Kto wie, może kiedyś wybierzemy się na jakąś przechadzkę po tutejszych liniach górskich... albo odkryjemy głębię lasu wokół. Cokolwiek, byleby nie stać w miejscu. 
— To może was kiedyś zaproszę na moją rodzinną wyspę, na północy od waszej Watahy?
— Opowiesz nam coś o niej? - zapytał Naharys, opierając łapą podbródek, tak jak Kaberu. Obaj wlepili ciekawe i wyczekujące spojrzenia w samicę. Ona zaś chwyciła za parujący kubek i wzięła dwa spore łyki herbaty. 
— To dość górzysta dolina. Łańcuchy górskie rozciągają się aż po horyzont. Rosną tam drzewa, których liście przybierają błękitne, granatowe, a nawet fioletowe barwy. Jeśli kiedyś uda mi się jeszcze na nią wybrać, to pokażę wam spływające z gór wodospady, a woda jest tam tak czysta i orzeźwiająca, że można ją pić litrami. Stałym elementem krajobrazu są kozice, które mieszkają w górach i to głównie nimi żywią się inne wilki - opowiadała bez przerwy ze wzrokiem wbitym w swój kubek herbaty — południową część doliny przecinają potoki górskich wód, bogatych w minerały. Wataha z której wcześniej pochodziłam, jest bogata w tradycje, które dla nas są świętością.
— Jakie tradycje na przykład? - spytał Naharys, nabierając łyk ze swojego kubka. 
— A choćby na przykład taką, że wadery też są kowalami własnego losu. Jedne, jeśli chcą, zajmują się domem i wychowują szczeniaki, a drugie zaś, jeśli mają na tyle honoru, wstępują w szeregi wojowniczek, co z resztą w walce mało kto jest im w stanie dorównać. 
— Dobra, jestem zainteresowany - powiedział po chwili Naharys. 
— Ja też - dodał Kaberu, nie spuszczając spojrzenia z ametystowych oczu Reiko. — Na pewno podróż w twoje rodzinne strony, będzie niezapomnianą częścią naszej znajomości. Zdrówko!
I z tymi słowy zderzyli się kubkami, rozlewając po troszku herbaty na drewniany blat. 
— A tak na marginesie - powiedział Kaberu, kiedy już wytarł brodę, mokrą od herbaty - jakie masz plany, Reiko? Gdybyś chciała zostać tu na dłużej, proponuję kolejne spotkanie. Co wy na to?

< Reiko? >
PODSUMOWANIE
Naharys: 848
424 + 80 PD + 30% ~ 255 PD
Kaberu: 829
415 + 80 PD + 150% ~  1244 PD
Łącznie:
Naharys: 759 PD
Kaberu: 1739 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz