— Dzień dobry. - odparłem, patrząc w jej kierunku.
— Dzień dobry. Jak się dziś czujesz? - spytała, zatrzymując się przy mnie. Widziałem, jak przygląda się moim ranom i bandażom. Choć wciąż trzymała bezpieczny dystans. Wiedziałem, że wczoraj musiałem mocno na nią wpłynąć. Nie byłem z tego dumny, ale co się stało, już się nie odstanie. Musiałem pogodzić się z wynikami moich zachowań.
— Jest dobrze. Tylko lekki ból przy karku. - odparłem, a ona skierowała swoją uwagę na mój kark. Przyjrzała się mu uważnie, po czym skinęła głową.
— Miałeś tam dość głęboką ranę, trochę zajmie, zanim całkiem się zagoi, ale na razie wszystko goi się prawidłowo.
— W to nie wątpię. Masz talent do tego, co robisz. Czułem się bezpiecznie pod twoim okiem. - wyznałem, chcąc w pewien sposób zapewnić ją, że naprawdę żałuję tego, co zrobiłem i że jestem wdzięczny za to, że mimo wszystko wciąż mi pomagała. Nie odpowiedziała na moje słowa. Zamiast tego była skupiona na ranie.
— Coś jeszcze cię boli? - spytała, a ja zaprzeczałem ruchem głowy.
— Nie, nie licząc karku to wszystko w porządku. - odparłem. Ona skinęła i po chwili podeszła do półek z różnymi ziołami.
— A... A jak ci się spało? - spytała cicho, nie patrząc w moim kierunku. Widziałem kątem, że przygotowywała jakąś mieszankę ziół.
— Dobrze, czuję się w końcu wypoczęty. - przyznałem.
— To dobrze. To ważne byś dobrze się regenerował. Czujesz się na siłach, by iść do alfy? - spytała.
— Tak, nie chcę tego dłużej przeciągać. - wyznałem i westchnąłem cicho. Powoli wstałem i próbowałem wyprostować nogi. Itami jeszcze raz zerknęła na bandaże, po czym zaprowadziła mnie przed oblicze alfy.
Wysłuchałem wszystkiego, a także sam (niechętnie) opowiedziałem o swoich przeżyciach. Widziałem, że samiec jest specyficznym. Nie wydawał się zbyt zainteresowany tym, co mówiłem. Dlatego skróciłem historię najbardziej, jak mogłem. Krytycznym spojrzeniem ocenił mnie i ostatecznie zgodził się, bym dołączył do jego watahy i zapewnił, że mordercy zostaną należycie ukarani. Musiałem przyznać, że w duchu czułem dziwny niepokój, będąc przy nim. Czułem, że coś się skrywa w jego wnętrzu, lecz tylko temu uczuciu musiałem zaufać, gdyż basior nie wykazywał nic szczególnego, co mogłoby mnie zaniepokoić. Ale jego oczy ukazywały skrawek duszy. Nie zajmowałem się tym na co dzień, więc nie wiedziałem co z tym zrobić. Byłem także zaskoczony tym, że samiec alfa jest taki... Przy kości. Spodziewałem się raczej samca silnie zbudowanego, który w każdej chwili poprowadzi swoich poddanych do boju, ale tę uwagę zachowałem dla siebie. Po dość specyficznym spotkaniu i wybraniu stanowiska jako młodszego łowcy, wróciłem z Itami do lecznicy. Milczeliśmy. Ja wciąż pogrążony w rozmyśleniach na to, co się stało, a ona? Sam chciałbym wiedzieć. Po wszystkim znów położyłem się na wskazanym przez nią legowisku.
— Jeśli wszystko będzie dobrze, niedługo cię stąd wypuszczę. - odparła cicho.
Dni mijały, a ja zawsze próbowałem jakoś zagadywać Itami, by odbudować naszą wcześniejszą relację. Po kilku dniach miałem wrażenie, że chyba moje wysiłki i próby nie poszły na marne i przyniosły oczekiwane owoce. Itami z czasem coraz swobodniej ze mną rozmawiała i znów patrzyła mi w oczy, co było dla mnie wielką ulgą. Nie wiem dlaczego, ale poczułem, że jest ona wyjątkowo mi bliska. Może to dlatego, że zawdzięczam jej życie ? W końcu to ona mnie znalazła i mi pomogła. Zaopiekowała się mną i doprowadziła do tego stanu, w który niedługo wrócę do pełni sił. Pewnego dnia, gdy weszła do lecznicy, po wstępnym obejrzeniu mnie, oznajmiła, że mogę opuścić lecznicę. Nie wiedziałem, czy czułem wtedy ulgę, czy lekkie rozczarowanie. Podziękowałem jej i wyszedłem. Pierwszym moim celem było znalezienie domu. Skupiłem się na sobie i znalazłem sobie przytulny kącik. Nie byłem pewien, czy ktoś mieszka w pobliżu, ale cieszyłem się ciszą, jaką oferowało mi to miejsce. Dni mijały, a ja powracałem myślami do medyczki, która mnie poskładała. W końcu zebrałem się w sobie i postanowiłem ją odwiedzić. W duchu miałem nadzieję, że nie będę jej przeszkadzać. Na pewno nie chciałbym być utrapieniem, bądź przyczyną jej dekoncentracji. W drodze napotkałem się na zbiorowisko stokrotek. W tle usłyszałem głos podświadomości, który doradził mi, by podziękować w bardziej oficjalny sposób. Zwykłe „dziękuję” miało wyrazić moją wdzięczność za uratowanie życia? Trochę mało, więc zdecydowałem się posłuchać głosu. Stokrotki wydały mi się idealne dla niej. Drobne, kruche, ale piękne i jednocześnie wytrwałe, podobnie jak ona. Zerwałem kilka stokrotek i ponownie ruszyłem w kierunku lecznicy. Miałem nadzieję, że ją tam znajdę, ponieważ nie wiedziałem, gdzie mieszkała. Moje łapy niepewnie przekroczyły próg lecznicy.
— Itami? - spytałem dość głośno, lecz mój głos był nieco zakłócony przez bukiecik w moim pysku.
— Już idę! - zawołała z pomieszczenia obok. Przysiadłem, czekając na nią. Już po chwili jej zgrabna sylwetka znalazła się naprzeciwko mnie.
— Dzień dobry... Ja mam coś dla ciebie. Naprawdę chciałem ci podziękować za ratunek. Gdyby nie ty, pewnie byłbym już martwy. Chciałem też dodać, że jestem twoim dłużnikiem. - odparłem, lekko pochylając głowę w ramach gestu potulności.
< Itami? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1014
Ilość zdobytych PD: 507 PD + 100 PD + 150% ~ 761 PD
Łącznie: 2320 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz