Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

poniedziałek, 9 czerwca 2025

Od Itami ciąg dalszy Atrehu ~ "Druga strona róży"

Nie chciała złamać danego słowa, ale druga jej strona wręcz wołała, by iść na spotkanie. Choćby nawet dlatego, że przysięgła przyjść. Wadera wyglądała na taką, co nie znosiła jakichkolwiek przejawów sprzeciwu. Biło od niej siłą, dość rzadko spotykaną - na pewnie nie u pierwszego lepszego wilka. To w jaki sposób mówiła, było uzależniające i dość mocne. Poza tym była ciekawa, co też mogłaby zdradzić o Atrehu rzekoma Liliana... skąd się znają... jakie miała relacje z samcem oraz kim ona była - albo jest - dla niego. Z drugiej strony to niemalże błagalne gadanie Atrehu, zupełnie jakby ostrzegał ją przed zagrożeniem. "Nie możesz tam pójść". Wnętrze podpowiadało jej, że mimo wszystko postanowiła nie złamać danego słowa waderze, kimkolwiek by ona nie była. Jednakże strasznie się tym wszystkim denerwowała - nawet tej Liliany nie znała, nie wiedziała, czego powinna się po niej spodziewać, ani jak powinna prowadzić rozmowę, aby w razie wpadki nie zdenerwować wadery...
Wyglądała na taką, co często dawała upust swojemu niezadowoleniu. To był typ samicy, wokół której wszystko powinno toczyć podłóg jej rytmu, twardo stąpającej po ziemi. A także takiej, która wiedziała, czego chce od losu. Nie była tak zagubiona i cichutka, jak ona.. mała Itami. I jak mała Itami czuła się, gdy wychodząc z mieszkania Atrehu, kompletnie sama, wraz ze swoimi myślami, które kotłowały się w niej, jak wściekły rój os. "Nie możesz tam pójść". Cholernie się bała - z jednej strony dlatego, że obawiała się Liliany, a z drugiej, że nigdy nie będzie mieć pewności, co do Atrehu.
" Jestem tutaj, aby przestrzec cię przed Atrehu." - wciąż ta sama myśl kotłowała się w niej, jak zamknięty w klatce bulterier. Kłótnia myśli nie dawała jej spokoju i to właśnie w takich momentach czuła się najbardziej bezradna - wahała się między jedną a drugą myślą. "Iść czy nie iść" W takich właśnie momentach żałowała, że nie ma przy niej Atrehu... 
Ale on jej w tej bitwie myśli nie pomoże - on jakby coś ukrywał. W końcu nie wyjaśnił jej, kim dla niego była ta cała Liliana. Musiała być dla niego kimś bliskim, skoro wie o przeszłości Atrehu. Wie to, czego ona nie wiedziała. Wiedziała coś, co Atrehu przed nią ukrywał i raczej nie zapowiadało się, aby to miało się zmienić. Nie łudziła się, że samiec zdradzi jej swoje sekrety po dobroci. Dowiedzieć się tego podstępem też nie chciała, bo też nie wiedziała, jak podejść do tego typu sprawy. Mimo wszystko chciała posłuchać Atrehu i nie przejmować się Lilianą - być może to jakaś oszustka albo zazdrosna stalkerka, która pragnie odebrać jej to, co tak los obdarzył ją z uśmiechem - jej ukochanego Atrehu. 
Nie wiedzieć kiedy, Itami spostrzegła, że znajduje się na drodze, wiodącej ku lecznicy - tak mocno zaaferowała się we własnych myślach, że nawet nie zorientowała się, gdzie idzie. Księżyc już dawno zajął godne mu miejsce na niebie, wśród rozsypanych wokół mrugających gwiazd. Wzięła głęboki wdech, aby uspokoić myśli, dać ukojenie skołatanym nerwom, choć miała niemiłe przeczucie, że każdy jej ruch jest śledzony. Jeśli wcześniej Liliana wiedziała, gdzie jest, może to wiedzieć i teraz... być może skryta gdzieś za szatą mroku, która opadła na okolicę, nie wiedząc gdzie, Liliana obserwowała ją. Mówiła, że będzie na nią czekać przy Jeziorze Arkane... Przy zachodniej stronie. A mimo wszystko szła, nie wiedząc czemu, prowadzona przez tajemniczy impuls - spowodowany może chęcią wiedzy albo strachem przed gniewem? "Bądź punktualna, bowiem nie przywykłam do tego, by nadwyrężać moją cierpliwość, jasne?" przypomniały się jej kolejne słowa, których nie powinna bagatelizować. Ten natłok myśli stawał się nie do zniesienia, miała ochotę uciec i to jak najprędzej. Odwołać to spotkanie i w ogóle, nie miała ochoty niczego wiedzieć, ale nie wydawało się jej, by na tym cokolwiek zdziałała. Takim samicom, jak Liliana nie powinno się odmawiać. 
— No, w końcu jesteś! - powitała ją wychodząca, niczym zjawa, z wysokiej trawy Liliana. — Spóźniłaś się dziesięć minut. A mówiłam wyraźnie, że nie przywykłam do czekania. 
Jej słowa były ostre niczym klinga miecza, który w tym momencie zawisł nad głową Itami - a przynajmniej takie miała wrażenie. Itami przełknęła bezgłośnie ślinę i odbiegła spojrzeniem gdzieś w bok, byleby uniknąć oskarżającego spojrzenia Liliany. W rzeczywistości jednak jej oczy były spokojne, wyrażały wręcz niczym nieskrępowaną oazą. 
— Ja... przepraszam. - odparła Itami, zaciskając mocno palce w bujnej trawie — nie mogłam przyjść szybciej. 
— Nieważne. - prychnęła wadera i z głośnym trzaskiem wstrząsnęła ogonem, po czym usiadła, w sposób wielce dystyngowany i pełny gracji. Widząc też, że Itami stała, cała napięta i roztrzęsiona, dodała nieco łagodniejszym tonem. — Usiądź proszę. Chcę, abyś to, co za chwilę do ciebie dotrze, odebrała w dogodnych tobie warunkach. 
Itami, w przeciwieństwie do Liliany, usiadła bez jakiegokolwiek wigoru, wciąż wpatrzona w swoje łapy. Dlaczego ten strach był w takich momentach obezwładniający, tego Itami nigdy nie zdołała zrozumieć. Sol jej świadkiem, że serce niebawem jej przez gardło wyskoczy, jeśli zaraz nie ucieknie. 
— A więc, zacznijmy od tego, że... Atrehu zdradził Ci może o swoim pochodzeniu?
— Nie, proszę pani. 
— Spójrz mi w oczy, jak do mnie mówisz - odpowiedziała spokojnym tonem, choć i tak Itami odczuła, jak słowa kąsają ją w głąb jej duszy. Uniosła lekko głowę i zerknęła nieśmiało na Lilianę. Siedziała dumnie wyprostowana, z piersią wypiętą dumnie, a jej długi puchaty ogon, lekko i z gracją unosił się i opadał. Jak gdyby Liliana chciała tym samym okazać swoją pozycję - to ona tu rozdawała karty. 
— I przestań mi mówić per "pani". Mówiłam Ci, że daruję te wszystkie tytuły z racji, iż nie znajduję się w swojej watasze. Poza tym, czuję się, jakbym prowadziła przybytek płatnej miłości, gdy się do mnie tak zwracasz. Mam na imię Liliana, w skrócie Lili, jasne? 
— Tak, Lili - odparła Itami lekko przygarbiona. 
— A więc... Atrehu jest synem Alfy... 
Itami zadrżały uszy. Te słowa uderzyły w nią z siłą pędzącego tarana - znieruchomiała kompletnie i oniemiała. Wszystkie te myśli, które wcześniej szalały w jej głowie, zatrzymały się nagle i skupiły na tej jedynej "Atrehu jest  synem Alfy". W rzeczy samej, to stwierdzenie nawet pasowało do obecnej rzeczywistości - choćby nawet spojrzeć na Atrehu. Porusza się z wdziękiem, ma w głosie niemalże królewski ton i podniosły wdzięk. Kiedy mówił, przez ciało Itami zawsze przepływały przyjemne ciarki. Było w jego głosie coś, co zmuszało do wsłuchiwania się w niego bez końca. Jego spojrzenie, pełne pewności siebie, odwagi i determinacji tylko podkreślały jego sylwetkę - sylwetkę wyżej urodzonego. 
— A czy nie zdradził Ci czegoś więcej? Wiedziałaś, że wisi nad nim jarzmo, którego nie da się zmyć w żaden sposób? Jak myślisz, co taki wilk, jak Atrehu, musiałby zrobić, by odziedziczyć władzę? Jakim trzeba być ambitnym i śmiałym, by posunąć się do zbrodni na własnym rodzicielu? 
— Zaraz, że co? - wyrzuciła z siebie z trudem. Czuła, jak gardło zaciskało się mocno, blokując natłok słów, które gubiła i które zalegały jej głęboko. 
— Atrehu to morderca - Liliana dobitnie podkreśliła ostatnie słowo i z namaszczeniem przyglądała się reakcji Itami. 
Atrehu to morderca. To, co przed chwilą powiedziała Liliana, nijak miało się do obecnego stanu rzeczy. Czemu miałaby wierzyć w coś takiego, kiedy Itami zdołała wyrobić sobie zdanie na temat rudego samca - a był on najwspanialszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkała. Mógł rzeczywiście być tym wysoko urodzonym Alfą. Nigdy jednak nie traktował innych z wyższością, czy też odnosił się protekcjonalnie - Nie, Atrehu to samiec o złotym sercu, który wolał odjąć sobie od ust, byleby dać drugiemu, widziała to bardzo dobrze i to właśnie przy nim czuła się najlepiej. Spędzony z samcem czas tylko uświadamiał ją w przekonaniu, że... cóż... Liliana myliła się. 
— Kłamiesz, Liliano - odparła w końcu Itami, drżąc przy tym, jak osika na mrozie. — Atrehu... nie jest... 
— Jest mordercą - weszła jej w słowo — i nie tylko ja tak twierdzę. Zapytaj się o niego kogokolwiek, kto przybył do waszej watahy z dalekich krajów. Imię Atrehu do dziś jest wymawiane z pogardą. A to dlatego, że wolał zamordować własnego ojca i przejąć po nim władzę. 
— Atrehu nie jest taki! 
— Atrehu jest taki, bo chce, byś widziała go takiego, jaki jest obecnie. To krętacz i manipulator. Dla ciebie będzie dobrze, jeśli odsuniesz się od niego... 
— Dlaczego mi to wszystko mówisz? Dlaczego chcesz mnie przed nim strzec? Jaki masz w tym interes? - ton Itami drżał, jak rozklekotany taboret. Na prawdę chciała brzmieć groźnie, ale poszło coś nie tak. Znowu poczuła się, jak mała, skulona w kącie myszka, której jedynie, co pozostaje to siedzieć cicho. 
— Dlatego, że nie dam temu bydlakowi zniszczyć kolejnej niewinnej ofiary. Zapobiec tragedii...
— Ale bzdury. 
Głos zabrzmiał z zarośli. Dla Itami tak bardzo znajomy, że aż sparaliżował ją doszczętnie. On tu jest. A co jeśli przez ten cały czas słuchał tego wszystkiego. Co ona teraz zrobi? Zdawał się jeszcze bardziej wysoki, gdy wyłaniał się zza kurtyny wysokiej trawy. Nastała między wilkami zimna, niczym nieskrępowana cisza, że aż szept wody z pobliskiego jeziora zdawał się być wyrazisty. Tym razem nie spojrzał na nią. Jego wzrok wyraźnie szpilował wciąż rozluźnioną i pewną siebie Lilianę, która przerwała milczenie długim jęknięciem. 
— Ah, oto i on. Nasz kochany Atrehu. Jak Ci się żyje w nowej Watasze? 
— Na tyle dobrze, by pozwolić Ci to wszystko zniszczyć, rozumiesz?
— Ah, czyli jednak złamałaś mój warunek. Miałaś mu nie mówić o tym spotkaniu, rozumiesz?! 
— Nie podnoś na nią głosu, Lili - nie krzyknął, lecz syknął i to wyraźnie poirytowany. — Nie odbierzesz mi tego, co udało mi się zdobyć i nie wracaj do tego, co już pochowałem. 
— Jak tam sobie chcesz, ale pamiętaj - od przeszłości nigdy nie uciekniesz. Nie wyszczerzaj na mnie tych swoich kiełków, bo nic nie zdziałasz, Atrehu. Wystarczy, że krzyknę, a moi przyjaciele, oddaleni nieco na pewno mnie usłyszą, a wtedy zrobią z ciebie krwawą miazgę. Z ciebie i tej twojej Itami. Choć podejrzewam, że zabawę z nią mieliby przednią. 
— Ani mi się waż zbliżać do Itami... Itami! Do mnie, już! 
Atrehu nie krzyknął, ale twardo odwarknął każde słowo. Nie pozostało jej nic innego, jak posłuchać. Zbliżyła się do samca, który ten zasłonił ją swym ciałem, a ona spoglądając zza pleców Atrehu, widziała pełną satysfakcję w oczach Liliany. Zdawać się mogło, że chyba osiągnęła to, co zamierzała. 
<Atrehu? Proszę, niech kara będzie łagodna xD>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1631
Ilość zdobytych PD: 816 PD + 160 PD + 30% ~ 245 PD
Łącznie: 1759 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz