To był jej pierwszy poranek jako członkini Watahy Dailoran. Terytoria stada znajdowały się kilka dni drogi od jej starego domu – wystarczająco daleko, by nie natknąć się przypadkiem na jakiegoś zabłąkanego znajomego, a zarazem wystarczająco blisko, by w razie potrzeby móc wrócić... Albo przynajmniej o tym pomarzyć. Ostatnim, co Asenath byłaby gotowa zrobić, było przyznanie się do tęsknoty, jednak to właśnie czuła. Nigdy nie uważała się za osobę sentymentalną, lecz teraz, znajdując się po raz pierwszy tak daleko od domu, zupełnie sama, pośród tych obcych widoków, obcych zapachów... Brakowało jej Gale’a. Brakowało jej ich pracowni, gdzie spędzali dnie, studiując magię. Brakowało jej nawet ojca, nieważne, że tyle złego wyrządził. Przecież ją wychował... Jeszcze jeden głęboki wdech, obcy zapach, powolny wydech. Coś się kończy, coś się zaczyna. To nie jest jej wataha, jej dom, nie. Ale nie musi nim być. To ma być miejsce, gdzie zdobędzie nowe doświadczenia, może rozwinie się, opanuje nowe umiejętności. Ma być inne. Nie musi przynosić jej komfortu. Najsilniejsze wilki nie mają komfortowego życia; są wystawiane na próby i muszą tym próbom podołać. I nie poddawać się tak błahym uczuciom jak tęsknota. Emocje nie czynią cię słabszą, Sennie – usłyszała w swojej głowie wyimaginowaną odpowiedź Gale’a.
– Racja, słabością jest jedynie brak kontroli nad nimi – odpowiedziała, jakby stał obok i mógł ją usłyszeć. Nie musiał. Znała go wystarczająco dobrze, by móc wymyślić, co powiedziałby dalej.
Utrata kontroli nie zawsze jest czymś złym, Sennie. Może powstrzymując łzy albo furię rzeczywiście
łatwiej osiągniesz cel, ale czy śmiech i trochę dobrej zabawy naprawdę jest takie złe? – Wiedział, że nie. Oboje wiedzieli. Tylko ona nadal była niechętna, by to przyznać. – Szeroko pojęta siła jest przydatna Asenath. Ale przyjaźni też są ważne. Przypomnij sobie, jak wspólnie obroniliśmy watahę. Relacje mogą zmienić wynik bitwy.
Miałby na myśli innych członków watahy, przez których był adorowany nie tylko z powodu magicznych umiejętności, ale również z powodu samego sposobu bycia. Tych, z którymi wymieniał pozdrowienia i wypytywał o samopoczucie i inne drobiazgi. Tych, którzy w jego trosce i szlachetnym sercu dostrzegli znamiona lidera, kogoś godnego ich poparcia. Jego aktywne poparcie dla ich Alfy ocaliło młodą przywódczynię przed śmiercią, a watahę przed zniszczeniem albo tożsamymi z nim rządami ojca Asenath. Ale relacją, która zmieniła wynik bitwy, była ta między Gale’m a Asenath. Gdyby w stu procentach była córką swojego ojca, Gale zginąłby w pożarze. Wataha nie zjednoczyła by się, Alfa zostałaby zabita, a Amaranth przejąłby władzę, inteligentny, śmiały i bezwzględny. Uosobienie szeroko pojętej siły, potęgi zamkniętej w jednym wilku. Jako jednostka przewyższał umiejętnościami każdego innego członka watahy, a mimo to jego plan się nie powiódł. Nie został Alfą i, chociaż nie zostało wykryte, że to on stał za spiskiem, raczej nim już nie zostanie. Nie w tamtej watasze. Gale zbyt umocnił pozycję Alfy. A to wszystko mogło się stać przez jego przyjaźń z Asenath. Miałby rację. Przyjaźni też są ważne. Obiecałaś mi, że spróbujesz się z kimś zaprzyjaźnisz, pamiętasz, Sennie? No dobra, przyjaźń, duże wyzwanie dla ciebie, ale jacyś znajomi chociaż? Żebym się nie martwił, że nie ma kto Ci przynieść jedzenia, jeśli oberwiesz starodawną klątwą próbując złamać starożytną pieczęć...
Potrząsnęła głową. Wyimaginowane rozmowy z Gale’m pomagały jej w trudniejszych chwilach w ciągu ostatnich dni, ale zaczynały brnąć trochę za daleko. Sprawa z pieczęcią miała miejsce, kiedy mieli za sobą zaledwie kilka miesięcy nauki. Teraz wiedza Asenath była większa, a jej osąd własnych umiejętności zdecydowanie bardziej adekwatny do rzeczywistości. Nie popełniłaby już podobnego błędu. Ale przyjaciel miał rację, powinna zaznajomić się z innymi, jeśli nie dla pomocy w przypadku wypadku, to dla... cóż, tego, co Amaranth i Gale byli w stanie zrobić, mając poparcie innych wilków. I może dla możliwości odegrania własnej roli w tym wszystkim. Poza tym obiecała Gale’owi, że spróbuje się z kimś zaprzyjaźnić, a nie jest swoim ojcem, by składać obietnice bez pokrycia na prawo i lewo. Westchnęła. Znajomości... Nigdy nie była w tym dobra. Kontakty ograniczała do nauczycieli i uczących się z nią młodych magów, którzy przyzwyczaili się do jej specyficznego sposobu bycia. Jej rozmowy z innymi członkami watahy zwykle nie przebiegały zbyt pomyślnie. Teraz nie była nawet pewna, co powinna zrobić. Jak wilki nawiązują kontakty? Gale’owi konwersacja przychodziła z łatwością, zawsze wiedział, co powiedzieć i jak zareagować na odpowiedź rozmówcy. Czy byłaby w stanie go naśladować? Dlaczego ktoś miałby z Tobą porozmawiać, Asenath? – tym razem w jej umyśle rozbrzmiał głos ojca. To nie był przytyk, jedynie rzeczowe pytanie, a ona miała znaleźć na nie odpowiedź. Zmrużyła oczy. Jest nowym wilkiem w watasze, nie zna tu nikogo, ale nie zna też terenów. A chociaż kuszącą perspektywą byłoby odkrywanie ich samej, lepiej znaleźć kogoś, kto wie, jakich miejsc należy unikać i w jakich powinno mieć się na baczności. Może więc znaleźć kogoś, kto mógłby ją oprowadzić.
Prawie poczuła na sobie wzrok kiwającego z aprobatą ojca. Powód do rozmowy już ma, teraz wystarczy znaleźć odpowiedniego kandydata. Poprawiła maźnięcie ochrą na pysku, tego dnia biegnące przez lewe oko i kończące się nisko na policzku, zabrała torbę z potencjalnie przydatnymi drobiazgami i ruszyła w kierunku centrum watahy Dailoran. Po kilkuminutowym spacerze otaczał ją gwar głosów i mieszanina nieznajomych zapachów. Trzymając się nieco z boku, możliwie najbliżej drzew, przyglądała się mijającym ją wilkom. Niektóre prowadziły rozmowy z innymi, inne pędziły gdzieś, widocznie z ważnymi zadaniami do wypełnienia. Asenath rozglądała się za kimś stosunkowo niezajętym. Już miała podejść do brązowej wadery, kiedy podbiegły do niej dwa szczeniaki, widocznie jej dzieci. Cóż, matka na pewno nie będzie miała czasu na oprowadzenie nowych po terenach. A nawet jeśli, Asenath nie była wielką fanką szczeniąt i podejrzewała, że szybko miałaby dość takiej wycieczki.
W pewnym momencie jej wzrok zatrzymał się na oglądającym zbroje basiorze o szkarłatnym futrze.
Wysoki i muskularny musiał swoim wyglądem przykuwać uwagę wader. Tym jednak, co zainteresowało Asenath, było jego podejście do oglądania pancerzy – łagodne zaciekawienie, jakby próbował ocenić wyrób w celach rozpoznania jego jakości, ale nie dokonania zakupu. Musiał znać się na rzeczy i... nie być stąd? W dodatku nie mieć wcześniej okazji obejrzenia pracy miejscowych rzemieślników... Basior z uprzejmym uśmiechem pożegnał się ze sprzedawcą. Asenath błyskawicznie podjęła decyzję i szybkim krokiem pokonała dzielący ich dystans.
– Przepraszam, czy miałbyś kilka godzin wolnego czasu? - zapytała. Samiec zatrzymał się, patrząc na nią z pewnym zdumieniem. Wyraz jego pyska był jednak łagodny i chyba delikatnie rozbawiony, co upewniło Asenath, że podjęta przez nią próba, nawet jeśli okaże się nieskuteczna, była potencjalnie dobrym pomysłem.
– To chyba zależy, na co chciałabyś poświęcić te kilka godzin. - odpowiedział.
– Jestem nowa w watasze, nazywam się Asenath – przedstawiła się. – Szukam kogoś, kto mógłby oprowadzić mnie po terytorium.
– Ja jestem Kaberu. Niestety sam jestem nowy i znam tylko kilka najważniejszych miejsc. Ale... -zastanowił się. – Może miałabyś ochotę na wspólne odkrywanie terenów?
Asenath rozważyła jego propozycję. Był to bardziej niebezpieczny pomysł niż jej pierwotny plan, ale w
dwa wilki zawsze łatwiej wyjść z potencjalnych kłopotów. Poza tym będąc tak wysokim musiał być
wilkiem czystej krwi, a to oznaczało, że będzie mogła z nim porozmawiać o magii. Jego żywiole, zdolnościach, sposobie, w jaki je najczęściej wykorzystuje...
– W zasadzie domyślałam się, że jesteś tu krótko, tutejsze zbroje zdawały się dla ciebie nowością. -przyznała. – A w kwestii wspólnego odkrywania terenów, słyszałam, że takie aktywności pomagają stworzyć więzi. A dobrze mieć więzi z innymi członkami watahy. Więc tak, chętnie zobaczę te miejsca, które już znasz, i odwiedzę te, których jeszcze oboje nie znamy.
<Kaberu?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1221
Ilość zdobytych PD: 611 PD + 120 PD + 150% ~ 917 PD
Łącznie: 1648 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz