— Itami. - szepnął z trudnym do opanowania drżeniem głosu i wbił się w jej słodkie usta. W przypadku rudowłosego basiora nie próbowała się nawet przed nim bronić, nie chciała odpychać od siebie samca, do którego czuła obecnie coś więcej, niż tylko ogólnie pojmowaną sympatię. Wpijał się, jak w soczysty owoc, Itami chciała objąć jego szyję i przycisnąć swą pierś do jego piersi. Rozchyliła nieco usta, aby basior mógł cieszyć się swobodą. W trakcie gdy Atrehu rytmicznie poruszał lekko głową ich języki tuliły się do siebie, ocierały namiętnie i z pasją. Przyciśnięta potylicą do pnia drzewa Itami mogła jedynie chłonąć jego pocałunki.
~ Dlaczego mu na to pozwalasz, głupia! Robisz z siebie idiotkę! ~
Poczuła się niepewnie, ulegle na karcący dźwięk jej wewnętrznego głosu.
Mimo iż czuła do Atrehu coś więcej, niż tylko przyjaźń, nie potrafiła go dopuścić do siebie, bo któż mógłby wiedzieć, czy...
Mimo iż czuła do Atrehu coś więcej, niż tylko przyjaźń, nie potrafiła go dopuścić do siebie, bo któż mógłby wiedzieć, czy...
~ Dam sobie radę! ~Oznajmiła w myślach wadera. Niepewność kłuła ją w serce, które rozszalałe niczym dziki ogier, waliło w jej piersi. Aż dziw, że nie wyskoczyło z trzaskiem żeber na zewnątrz. Wiedziała dokładnie, że rudowłosy to dobry basior, nie byłby w stanie wyrządzić jej krzywdy, nawet jeśli by na to zasługiwała. To niebywałe, że zdołała się o nim dowiedzieć tyle rzeczy, i to w niespełna dwa dni. Przyciskał się do jej ciała, oddychał gwałtownie, jakby przebiegł morderczy maraton, wchłaniając jej zapach z lubieżną zachłannością, a gdy rozdzieliwszy swe języki, Itami spostrzegła w jego oczach płonący namiętnością płomień, podjudzany trudną do opanowania jurnością.
~ Czy on mnie pragnął? Mojego ciała? ~ Odpowiedź natychmiast pojawiła się, gdy nagle coś dźgnęło ją w podbrzusze. Spojrzawszy w dół, poczuła jak rumieniec, który zalewając całą powierzchnię jej piegowatych policzków, uszczypnął ją nieznośnie. Swąd podniecenia rwał jej sercem, gdy ujrzała jego narastający wzwód. Trudno jej było powiedzieć cokolwiek, już nie mówiąc o przełknięciu śliny. Za każdym razem, gdy samiec dźgał ją w podbrzusze, wydawała z siebie tylko ciche jęki.
~ Nie wierzę własnym oczom. On otworzył przede mną całe swoje ciało! Nie wstydził się ani trochę. ~ Myśli szumiące jej w głowie, chciały doszczętnie rozwalić jej czaszkę, a gdyby tego było mało, Atrehu ocierał się o nią swą twardością. Czuła, jak pulsuje. Uniosła głowę ku oczom basiora, w których widziała pełne przyzwolenie na to, aby patrzyła i korzystała z przyjemności. Nieśmiało zbliżyła łapę do jego pulsującej męskości. Chciała go dotknąć, ale z drugiej strony nie mogła sobie pozwolić na taką zuchwałość.
~ Atrehu, dlaczego mi to robisz?! ~Nie zauważyła nawet kiedy łapa Atrehu delikatnie chwyciła za jej drobny nadgarstek i przyłożyła palce do grubiejącego czubka. Był ciepły, wilgotny i twardy. Czuła cały zapach jego ciała, chciała się w nim zanurzyć i utkwić na wieki. Wpatrywała się mu w oczy. Modliła się, aby nie odwracał od niej wzroku. Narastało w nich ciepło i satysfakcjonująca lubieżność, gdy wadera poczęła go masować, wspomagana łapą basiora.
~ On chyba to zaplanował... ~
Lecz owe myśli nie były już tak ważne, tylko jego oczy, które darzyły ją uczuciem. Równie ciepłym i przyjemnym. Czegoś takiego nie mogła dostrzec u Sagel'a. On był zimnym, impertynenckim i krótkowzrocznym draniem, który nie widział jej cierpienia. Podejrzewała, że gdyby Itami dała Atrehu jakikolwiek znak, że cierpi, z pewnością odsunąłby się na bezpieczną odległość. Wrodzona niepewność i nieufność zakłócała jednak to, co między nimi tężało już od jakiegoś czasu. Basior odsunął się nieco, gdy ta naparła na niego swą łapą, dając znak, aby przestał. Z biegiem czasu nie poczuje się z tym dobrze, ale...
~ Cholera jasna! Nie potrafię! ~ Westchnęła tylko, ale nie potrafiła spojrzeć na Atrehu z dezaprobatą, a co gorsza... z wrogością.
— Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała niepewnie Itami, chwytając się za łapę, która go dotykała. Pragnęła, oj wierzcie mi, pragnęła przyłożyć ją do nosa i nasilić się zapachem. Zamiast tego wpatrywała się w Atrehu z potężnym rumieńcem na policzkach, dysząc szaleńczo.
~ Czy on mnie pragnął? Mojego ciała? ~ Odpowiedź natychmiast pojawiła się, gdy nagle coś dźgnęło ją w podbrzusze. Spojrzawszy w dół, poczuła jak rumieniec, który zalewając całą powierzchnię jej piegowatych policzków, uszczypnął ją nieznośnie. Swąd podniecenia rwał jej sercem, gdy ujrzała jego narastający wzwód. Trudno jej było powiedzieć cokolwiek, już nie mówiąc o przełknięciu śliny. Za każdym razem, gdy samiec dźgał ją w podbrzusze, wydawała z siebie tylko ciche jęki.
~ Nie wierzę własnym oczom. On otworzył przede mną całe swoje ciało! Nie wstydził się ani trochę. ~ Myśli szumiące jej w głowie, chciały doszczętnie rozwalić jej czaszkę, a gdyby tego było mało, Atrehu ocierał się o nią swą twardością. Czuła, jak pulsuje. Uniosła głowę ku oczom basiora, w których widziała pełne przyzwolenie na to, aby patrzyła i korzystała z przyjemności. Nieśmiało zbliżyła łapę do jego pulsującej męskości. Chciała go dotknąć, ale z drugiej strony nie mogła sobie pozwolić na taką zuchwałość.
~ Atrehu, dlaczego mi to robisz?! ~Nie zauważyła nawet kiedy łapa Atrehu delikatnie chwyciła za jej drobny nadgarstek i przyłożyła palce do grubiejącego czubka. Był ciepły, wilgotny i twardy. Czuła cały zapach jego ciała, chciała się w nim zanurzyć i utkwić na wieki. Wpatrywała się mu w oczy. Modliła się, aby nie odwracał od niej wzroku. Narastało w nich ciepło i satysfakcjonująca lubieżność, gdy wadera poczęła go masować, wspomagana łapą basiora.
~ On chyba to zaplanował... ~
Lecz owe myśli nie były już tak ważne, tylko jego oczy, które darzyły ją uczuciem. Równie ciepłym i przyjemnym. Czegoś takiego nie mogła dostrzec u Sagel'a. On był zimnym, impertynenckim i krótkowzrocznym draniem, który nie widział jej cierpienia. Podejrzewała, że gdyby Itami dała Atrehu jakikolwiek znak, że cierpi, z pewnością odsunąłby się na bezpieczną odległość. Wrodzona niepewność i nieufność zakłócała jednak to, co między nimi tężało już od jakiegoś czasu. Basior odsunął się nieco, gdy ta naparła na niego swą łapą, dając znak, aby przestał. Z biegiem czasu nie poczuje się z tym dobrze, ale...
~ Cholera jasna! Nie potrafię! ~ Westchnęła tylko, ale nie potrafiła spojrzeć na Atrehu z dezaprobatą, a co gorsza... z wrogością.
— Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała niepewnie Itami, chwytając się za łapę, która go dotykała. Pragnęła, oj wierzcie mi, pragnęła przyłożyć ją do nosa i nasilić się zapachem. Zamiast tego wpatrywała się w Atrehu z potężnym rumieńcem na policzkach, dysząc szaleńczo.
— Itami, ja... Wybacz mi, ale działasz na mnie mocno. - przyznał basior z nieukrywaną sympatią w głosie. Sympatią i czymś jeszcze... — Bardzo bym chciał sprawić, abyś była szczęśliwa.
— Jestem szczęśliwa. - odparła, wstając na równe łapy, a gdy podeszła do lekko zdezorientowanego basiora i uraczyła go niewinnym całusem w wargi, co też Atrehu odebrał to nieco inaczej, bowiem momentalnie chciał zaprosić ją do tańca języków, ale Itami szybko się odsunęła.
— Idziemy dalej? Za chwilę Amaru opuści lecznicę i... - Atrehu wtem przerwał jej miłym tonem.
— Pewnie - uśmiechnął się do niej zalotnie i pozwolił jej prowadzić, ale miała co do niego inne plany. Z rozpędu i w prężnym skoku Itami wskoczyła mu na grzbiet, na co on przyjął to z lekkim zdziwieniem.
~ Dziwne. ~ Pomyślała Itami. Nawet w stosunku do własnego ojca nie poczułaby takiej śmiałości, co do Atrehu. Czuła, że jest w stanie znaleźć dla niego szczególne miejsce w jej sercu i pamięci. Poza tym zdołali się tak zbliżyć do siebie, że pewnie basior nie będzie miał nic przeciwko na jej zwariowany plan. Z tymi myślami wtuliła policzek w jego gęste futro na mocnym karku. Jak przypuszczała, nie sprzeciwiał się, nawet lepiej, przyjął Itami ze śmiechem zadowolenia, po czym ruszył w drogę.
— Lubię cię, Atrehu. - wyznała w końcu te kilka słów, które zalegały jej w gardle i dały ulgę sumieniu. — Lubię cię bardziej niż Sagel'a. Mojego pożal się Sol narzeczonego. Ty nie jesteś taki jak on.
— Cieszę się, że mimo tego... co się przed chwilą stało... nie jesteś na mnie zła. - odparł basior. W jego tonie wyczuła lekką nutkę poczucia winy. ~ Oh, nie... Atrehu, nie czuj się winny, proszę! ~— Jestem szczęśliwa. - odparła, wstając na równe łapy, a gdy podeszła do lekko zdezorientowanego basiora i uraczyła go niewinnym całusem w wargi, co też Atrehu odebrał to nieco inaczej, bowiem momentalnie chciał zaprosić ją do tańca języków, ale Itami szybko się odsunęła.
— Idziemy dalej? Za chwilę Amaru opuści lecznicę i... - Atrehu wtem przerwał jej miłym tonem.
— Pewnie - uśmiechnął się do niej zalotnie i pozwolił jej prowadzić, ale miała co do niego inne plany. Z rozpędu i w prężnym skoku Itami wskoczyła mu na grzbiet, na co on przyjął to z lekkim zdziwieniem.
~ Dziwne. ~ Pomyślała Itami. Nawet w stosunku do własnego ojca nie poczułaby takiej śmiałości, co do Atrehu. Czuła, że jest w stanie znaleźć dla niego szczególne miejsce w jej sercu i pamięci. Poza tym zdołali się tak zbliżyć do siebie, że pewnie basior nie będzie miał nic przeciwko na jej zwariowany plan. Z tymi myślami wtuliła policzek w jego gęste futro na mocnym karku. Jak przypuszczała, nie sprzeciwiał się, nawet lepiej, przyjął Itami ze śmiechem zadowolenia, po czym ruszył w drogę.
— Lubię cię, Atrehu. - wyznała w końcu te kilka słów, które zalegały jej w gardle i dały ulgę sumieniu. — Lubię cię bardziej niż Sagel'a. Mojego pożal się Sol narzeczonego. Ty nie jesteś taki jak on.
— Nie jestem. Prawdę powiedziawszy, podobało mi się. Gdyby było inaczej, odepchnęłabym cię od siebie. - Itami przybliżyła się bliżej szyi basiora. — Przez te dwa dni okazałeś się dla mnie lepszy od mojego ojca i Sagel'a. Tatko ciągle bawi się w rebelię o wolność hybryd, a Sagel dogląda każdej okazji, aby potraktować mnie, jak kawał soczystego mięsa.
— Dlaczego? - spytał zaniepokojony Atrehu. — Skrzywdził cię?
— Próbował. - odparła ze smutkiem Itami na wzmiankę o wczorajszym wydarzeniu w lesie, gdy wracała z gospody, gdzie Atrehu wynajął swój pokój. Do jej uszu trafił niewyraźny pomruk wściekłego warknięcia, rude futro na grzbiecie wyraźnie się nastroszyła, a mięśnie pod grubą skórą basiora napięły się groźnie. Wyobrażała sobie jego oczy ogarnięte płomieniem wokół rozszerzonych źrenic, rozpromienione blaskiem gniewu. Kiedy wtuliła swój policzek w gęsty puch futra na jego karku, ten jakby oddał całą jej złość, uspokoił się nagle.
— Jeśli go spotkam, odpłacę mu za ciebie! - Basior niemal warknął mściwie, a jego chód przybrał nieco innych charakter. Atrehu stawiał sztywne, ciężkie kroki niszcząc z szelestem przy tym zaścielony dywan zbrązowiałych liści, które opadły poprzedniej jesieni.
— Nie, Atrehu, proszę cię! - powiedziała pośpiesznie Itami. - On... on jest wyszkolonym mordercą. On zabijanie ma we krwi. Zabijanie przychodzi mu równie łatwo, co oddychanie.
— Uwierz, że mi też! - rzucił wściekle Atrehu. — Nikomu nie pozwolę, aby ktoś krzywdził wadery. Nawet jeśli robi to czyiś narzeczony. Itami, też cię lubię, ba! Nawet zdążyłem cię zaakceptować jako przyjaciółkę! - to słowo wprawiło Itami w niezwykłe zaskoczenie. — Powstrzymuje mnie tylko to, że masz narzeczonego i nie chcę rozbijać ci związku, ale... jeśli go dorwę, dostanie za twoje cierpienie, przysięgam Ci!
~ Co miał na myśli, że powstrzymuje go mój związek z Sagel'em? ~ Pomyślała przelotnie Itami.
— Nic nie musisz przysięgać. Atrehu, on cię zabije!
— Nie chcę o tym słyszeć! - Atrehu odwarknął stanowczo, a Itami nie miała już odwagi się mu sprzeciwiać. I znów pojawiła się ta kłująca w serce niepewność, mieszająca myśli w głowie. W żaden sposób nie potrafiła jej wyplewić i żałuje, że nikt nie był w stanie jej pomóc. Ze smutkiem oparła policzek o kark samca, którego gniew nie opuszczał jeszcze przez dłuższy czas. Jego woń dawała o tym się we znaki. Aura wściekłości basiora kąsała ją w skórę.
*
Od zamknięcia lecznicy dzieliła ich kwestia kilku minut, więc można było podejrzewać, że Amaru niezbyt ciepło przyjmie dwójkę przyjaciół. Tak, jak Itami przypuszczała, basior prychnął jedynie ze wzgardą i czekając na zewnątrz, z tonem iście nieprzyjemnym, ponaglał ją z niecierpliwym wzrokiem wbitym w ziemię. Nic sobie nie robił z uwag Atrehu ma temat przyzwoitości i grzeczności wobec wader, kręcił jedynie głowę i krzywił ponuro minę. Kiedy odnalazła to, czego szukała, wsunęła zioła ostrożnie do swojej torebki medycznej. Uprzejmie, tak jak nakazywały zasady dobrego wychowania, ciepło podziękowała Amaru za wyrozumiałość, na co temu drgnęła jedynie dolna powieka.
Dalsza ich wędrówka skończyła się przy niewielkim gospodarczym domku, w którym mieszkała wraz z rodzeństwem i na tę chwilę samotną mamą. Nieopodal rozbrzmiewał delikatny szum wody jeziora Arkane. Od północy dały się słyszeć szepty drzew pobliskiego lasku, bogatym w olszynę, berberysy, pełnym w słodkie i kuszące kolorem jagody.
Dalsza ich wędrówka skończyła się przy niewielkim gospodarczym domku, w którym mieszkała wraz z rodzeństwem i na tę chwilę samotną mamą. Nieopodal rozbrzmiewał delikatny szum wody jeziora Arkane. Od północy dały się słyszeć szepty drzew pobliskiego lasku, bogatym w olszynę, berberysy, pełnym w słodkie i kuszące kolorem jagody.
— Przyjemna miejscówka. Teraz już wiem, gdzie mogę cię odwiedzić, kiedy będzie ku temu sposobność. — skomentował Atrehu tkliwym tonem, aczkolwiek dało się w nim wyczuć szczyptę romantyzmu, podsycanego wspomnieniami ostatnich wydarzeń.
— Zapraszam ciepło. Z chęcią zaparzę herbatkę, mam coś pysznego i ten... ugoszczę cię po królewsku! — odparła Itami, akcentując ostatnie słowo krótkim, piskliwym chichotem, na co basior zareagował lekkim dreszczem. Chyba mu się to spodobało. W tym też momencie przypomniała sobie fragmenty rozmowy z dzisiejszego dnia, gdy wychodząc z audiencji Alfy, podejrzewała Atrehu o wyższe pochodzenie. Był pewny siebie, a władczość dźwięczała w jego barytonie wyraźnym brzmieniem. — Atrehu?
— Tak, Skowronku? — była zbyt przejęta swymi myślami, aby zareagować na odzywkę Atrehu, przybliżyła się do jego mocnej siły. Twardość jego mięśni, gotowych w każdej chwili do działania wprawiały ją w nie lada oczarowanie. Z przytulonym policzkiem do jego gęstej, bujnej sierści, zapytała nieśmiało.
— Nauczysz mnie być pewną siebie? Odważną? Taką, jakim jesteś ty? — może brzmiało to dziecinnie, co też mówiła mina basiora, gdy ten zerknął na nią zza ramienia. Czułość w jego oczach biła wyrazistymi iskrami, a na widok płomieni tańczących wokół źrenic, ciepło w jej sercu budziło się na nowo.
— Pomyślimy o tym jutro, a tymczasem... — odparł troskliwie basior, pomagając Itami zejść z jego grzbietu. — Szoruj do domu się wyspać. Jutro czeka nas kolejny dzień pełen przygód.
— Ale... nie mówisz "nie", prawda? — Atrehu odpowiedział jej ciepłem w oczach. Śmiało schylił głowę i złożył Itami ciepły pocałunek między oczami, na co ta zareagowała krótkim drżeniem.
— Ale... nie mówisz "nie", prawda? — Atrehu odpowiedział jej ciepłem w oczach. Śmiało schylił głowę i złożył Itami ciepły pocałunek między oczami, na co ta zareagowała krótkim drżeniem.
— Nie, nie mógłbym ci odmówić. A teraz idź, choć wiedz, że trudno mi się z tobą rozstawać. — na te słowa obdarzyła Atrehu wdzięcznym uśmiechem i skocznym truchtem pobiegła w stronę domu. Unikając przy tym pytań matki, która zamartwiała się o córkę, która w gruncie rzeczy, wróciła tak późno do domu. Nie odpowiadała też na pytania o Atrehu, którego zapach wyczuła na futrze Itami. Usiadła jedynie przy stole, obok zajętej pochłanianiem kolacji siostry i z rozmarzona myślała o rudowłosym basiorze. O Sagel'u kompletnie zapomniała.
*
— Może ci pokażę, gdzie twoje miejsce!? - Itami zwróciła głowę w stronę tajemniczego krzyku, który wydobywał się z głębi wysokich zarośli i normalnie ominęłaby to miejsce szerokim łukiem, gdyby nie fakt, że wyczuła dwie znajome wonie. Jeden z nich niewątpliwie należał do jej przyjaciela.— Śmiało, ale to nie ja będę zaraz płakał. - odezwał się waleczny ton, który od razu bezproblemowo rozpoznała. Przedzierała się przez wysoką trawę i gęstą kurtynę paproci, omal przy tym nie wpadając w niewielki wykrot, pozostawiony po powalonym przez wicher młodym drzewie. Jego dno było kompletnie pochłonięte przez zieleń, a obok zawalonego drzewa stało naprzeciw siebie dwóch samców — I o dziwo obu rozpoznała od razu. Na ten widok serce Itami podskoczyło gwałtownie do góry i utkwiło w okolicy przełyku, dające wrażenie nieprzyjemnej guli, która boleśnie utkwiła jej w gardle.
— Sagel? Atrehu? Co wy robicie? - rzekła jednym tchem Itami. — Przestańcie natychmiast! - reakcja obu basiorów na jej obecność była natychmiastowa — Sagel otworzył szeroko oczy, ale groźna prezentacja jego groźnych zębów nadal nie znikała za kurtyną mięsistych warg. Atrehu rozwarł lekko ze zdziwienia pysk, lecz dyskretnie zamachał ogonem na jej widok, co niestety umknęło uwadze małej wadery.
— Itami? - warknął Sagel. — Znasz tego leszcza?
— I kto to mówi? - odciął się jadowicie Atrehu. — Kompletna ofiara losu. - Sagel zwrócił się w stronę rudego i próbując ratować honor, kłapnął gniewnie uzębioną paszczą.
— Chcesz mi powiedzieć! - zaczął znowu jej narzeczony. — Znasz go?! - bezceremonialnie podszedł do niej i bez żadnego ostrzeżenia zbliżył nos do jej futra. Zadrżał gniewnie, wyszczerzając zęby jeszcze szerzej i warcząc cicho. ~ On musiał wyczuć jego zapach... Zapach Atrehu! ~ — Ty suko! Zdradzasz mnie z nim?! Z NIM! - warknął na Itami, a ta w akcie desperackiej uległości, skuliła się w miejscu, jak bezbronne szczenię. Czując, że serce zaraz wyskoczy jej przez gardło, zacisnęła powieki. Nienawidziła, jak ktoś wrzeszczy, zwłaszcza na nią. Wtem niewidzialna pętla pod nazwą ogólnie znanego strachu, paniki, zaciska się niemiłosiernie w piersi jak pętla na szyi wisielca, a przy tym wszystkim towarzyszy nieokiełznany płacz. Niemal spłaszczona przed wściekłym Sagel'em, ukryła pysk w gęstej trawie. Ten widok prawdopodobnie wystarczył, aby Atrehu zareagował z całą swoją siłą.
— Ty skur****nu! - Itami w jednej sekundzie usłyszała głośny zryw Atrehu, któremu towarzyszył odgłos wzbijających się w górę tumanów ziemi. Szybki szelest zielonej trawy, ocierającej się o łapy i zderzenie się potężnych ciał obu wilków. Na jej oczach rozgrywały się owe sceny, które zapamięta na tyle długo, że będzie mogła opowiedzieć o nich swym dzieciom. Atrehu zdzielił w pysk Sagel'a zamaszyście swą potężną łapą, na co ten zareagował natychmiastowo, jak to na szkolonego żołnierza — mordercę przystało. Na cios odpowiedział ciosem. Łapą zbrojną w długie i ostre pazury przejechał po brzuchu Atrehu, rozlewając przy tym jego krople krwi na pobliską trawę. Rudy nie pozostał mu dłużny i wygiąwszy się zręcznie, jak szamocząca się w sieci ryba i zanurzył swe kły w szyi Sagel'a. Trzymał, szarpał, gryzł i znów szarpał, aż nie powalił go na grzbiet. Drugi wykorzystał okazję i wgryzł się w pierś Atrehu, wydzierając tym samym krzyk bólu z jego gardła. Atrehu wnosząc się na dwóch łapach, jak wściekły ogier i siłą nacisku swych przednich kończyn, przygniótł brązowowłosemu brzuch. I tak swą walką wzbijali w powietrze kurze, szalejące w smudze złotego światła słońca. Warknięciom i odgłosom rwanej skóry nie było końca, a z biegiem czasu na pobliskiej, wygniecionej ciężkimi ciałami obu rosłych basiorów trawie odznaczały się wyraźnie ślady juchy. Atrehu i Sagel'a. Żaden nie chciał odpuścić. Wynik bitwy jak na razie nie był znany Itami, aczkolwiek w głębi serca, z zaciśniętymi łapami i ze szczękiem zębów, kibicowała Atrehu. Obaj byli pokiereszowani. Sagel obficie krwawił z rozciętego ramienia, jego brązowe gęste futro w okolicy szyi, a jego lewe oko było mocno podbite. Atrehu zaś przyciskał łapę do krwawiącej piersi. Z ciarkami na grzbiecie Itami spostrzegła paskudną szramę na udzie rudego. Z rany powolnym strumykiem sączyła się jasnoczerwona krew, która znaczyła pod łapą wygniecioną ziemię.
— Sagel? - wyszeptała przerażona Itami, ale ten zwrócił na nią swój mściwy, pełen gniewu wzrok.
— Z tobą mała kur**ko, policzę się później!
I z tymi słowy zerwał się z miejsca i umknął w gęstwiny, rozwlekając za sobą plamy krwi i roznosząc jej zapach po lesie. Całe to zdarzenie zawirowało Itami w głowie. Serce wręcz trzęsło się ze strachu i gorzkiego smutku ~ Nazwał mnie prostytutką... Wcale go nie zdradziłam. Nie zasłużyłam sobie na takie miano! ~ łza pociekła jej po piegowatym policzku.
— Ty płaczesz? - zjawił się przy niej rudy basior, który uniósł Itami na równe łapy i przygarnął do swej krwawej piersi. Nie zauważyła, jak jej biel na szyi i piersi plami szkarłat Atrehu, ale nie obchodziło ją to w tym momencie.
— Nie zwracaj na to uwagi. - mruknęła, gdy odsunęła się od Atrehu i wytarła łzy nadgarstkiem. — Chodź, muszę cię pozszywać. Mówiłam ci, żebyś się nie mieszał! Sagel to niebezpieczny morderca!
— Raczej leszcz, który obraża wadery! - rzucił mściwie Atrehu.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, sięgnęła łapą do swej torebki medycznej. Z jej trzewi wyciągnęła mętną substancją zamkniętą w małym, poręcznym flakoniku i drobny zestaw lekarski, składający się z jałowych wacików i bandażu z delikatnego materiału.
— Co to takiego? - zapytał Atrehu, wskazując podbródkiem na odkorkowany flakonik.
— Wyciąg z wierzby - odparła bezbarwnym tonem Itami, nalewając nieco leku na jałowy wacik drżącymi łapami. — Tak bardzo cię przepraszam, Atrehu!
— Za co ty mnie przepraszasz? - zapytał ponownie basior, tym razem mocno zdziwionym tonem, przysiadając na zadzie, by ułatwić Itami opatrzenie rany na udzie.
— Przeze mnie musisz tak cierpieć! - Itami poczuła nagle, jak silna łapa Atrehu chwyciła ją za podbródek, zamarła przez chwilę w bezruchu, widząc zaciętość i powagę w oczach rudowłosego osobnika.
— Co to takiego? - zapytał Atrehu, wskazując podbródkiem na odkorkowany flakonik.
— Wyciąg z wierzby - odparła bezbarwnym tonem Itami, nalewając nieco leku na jałowy wacik drżącymi łapami. — Tak bardzo cię przepraszam, Atrehu!
— Za co ty mnie przepraszasz? - zapytał ponownie basior, tym razem mocno zdziwionym tonem, przysiadając na zadzie, by ułatwić Itami opatrzenie rany na udzie.
— Przeze mnie musisz tak cierpieć! - Itami poczuła nagle, jak silna łapa Atrehu chwyciła ją za podbródek, zamarła przez chwilę w bezruchu, widząc zaciętość i powagę w oczach rudowłosego osobnika.
— Nie możesz w żadnym wypadku tak mówić ani myśleć! Słyszałaś, jak on cię nazwał? Według mnie ta gnida nie zasługuje na to, by żyć... a tym bardziej...
— Huh? - mruknęła Itami.
— Na małżeństwo z tobą. Zasługujesz na kogoś lepszego niż... eghhh! — Warknął z zaciętością w tonie, westchnął głośno, po czym syknął kiedy nasączony wyciągiem wacik dotknął krwawiącej rany. Starała się by jej dotyk był delikatny, czuły, jak na medyczkę przystało. Jej łapy wykonywały zręczne, wyuczone ruchy, kiedy bandaż owijał się wokół mocnego uda, co też w gruncie rzeczy wprawiło Itami w mocny podziw.
— Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć... za to, co dla mnie zrobiłeś. - wymruczała niewinnym głosem, choć nie podejrzewała, że Atrehu może ten przekaz jakoś inaczej zrozumieć. Poczuła jego dotyk na drobnej łapce. Zacisnął ją w delikatny, czuły uchwyt, a ona czując przepływ ciepła i przyjemnych dreszczy w okolicy szyi i piersi, oddała się w całości jego pieszczotom.
— Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć... za to, co dla mnie zrobiłeś. - wymruczała niewinnym głosem, choć nie podejrzewała, że Atrehu może ten przekaz jakoś inaczej zrozumieć. Poczuła jego dotyk na drobnej łapce. Zacisnął ją w delikatny, czuły uchwyt, a ona czując przepływ ciepła i przyjemnych dreszczy w okolicy szyi i piersi, oddała się w całości jego pieszczotom.
< Atrehu >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2849
Ilość zdobytych PD: 1425 + 280 PD (bonus za każde 100 słów) + (bonusowy Booster) 150% ~ 2138 PD
Łącznie: 16710 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz