Być może, gdy natrafią na niego, będzie już w stanie zaawansowanego rozkładu.
– Pić... - Wycharczał słabo, na co podała mu przygotowany specyfik. Wilk w następnym momencie wrócił do snu, który tym razem zmieni się w wieczny. To była kwestia paru chwil, nim on nieświadomie utraci życie, za to samica już znajdzie się poza prowizorycznym lokum, żeby zmierzać w kierunku pewnego rodzaju skupiska wilkopodobnych, które wyglądało jej na najbardziej obiecujące z usłyszanych (w tawernie usłyszała tylko strzępy, kochanek z natomiast powiedział jej więcej, bo nie pałał sympatią do żadnego ugrupowania).
–Tsk. - Wydała cichy dźwięk w trakcie sprawnej kąpieli w nurcie rzeki. Całe szczęście nie było sezonu na ruję u niej, inaczej odczuwałaby do siebie ponowny wstręt narzuconego z góry noszenia i wydania na świat takich genów. Wolała mieć jednak pewność, że jest w pełni czysta, dlatego prawie godzinę siedziała w wodzie.
– Koleżance nie za zimno? - Zażartował basior, który przechodził obok z waderą i szczeniętami.
– Nie, wszystko gra. - Posłała mu przyjazny uśmiech i wyciągnęła koniuszek ogona nad taflę. – Zanim go wyczyszczę, trochę minie.
– Oooooch! Jaki długi i piękny! - Zachwyciła się towarzyszka rozmówcy. Zaraz zwróciła się do niego. – Kochanie, chodźmy. Oporządzanie długiego ogona wymaga precyzji i cierpliwości. Nawet moja babka z długim ogonem, ledwo sięgałaby połowie tej długości! Nowy rekord jak dla mnie naocznego dowodu!
Podczas gdy rodzina odchodziła podczas żywej rozmowy o waderze w wodzie, ta uśmiechnęła się w duchu. Od zawsze wiedziała, że ma niespotykany ogon i budził pozytywne zainteresowanie u innych, nigdy nie odczuwała kompleksów na jego punkcie.
Tamten też zdawał sobie sprawę, chociaż dla niego liczyły się jej wpływy, nie mógł oderwać od niej wzroku. Szkoda tylko, że okazał się miernotą na przejętym stanowisku siłą i trzeba było się go pozbyć, czym radośnie zajęła się część wilków z rodzinnej watahy. Wszelkie pozostawione po nim ślady również.
Teraz czytelniku, skoro mamy tło poprzedzających wydarzeń, możemy przenieść się w czasie do momentu, kiedy nasza bohaterka znajduje się, przechodząc w obrębie pasma górskiego o nieznanej nazwie, tylko po to, by zatrzymać się nad skrajem niejakiego zapadliska i dostrzec tam na dnie, nieprzytomnego wilka. Nawet z kilkumetrowego dystansu wysokości między nimi mogła zauważyć, że jest większych rozmiarów niż tych, których mogła już poznać w przeszłości. Bystry wzrok zarejestrował również niewielką kałużę przy jego głowie oznaczającą zranienie.
Ojojoj, taki pech musiał go dopaść. Szkoda patrzeć.
Z drugiej strony... Chłodna kalkulacja wzięła górę. Mocne ciało, subtelna aura otaczająca basiora dawała znaki, że warto przemyśleć go na sojusznika, nawet tymczasowego. Mimo kurzu i ogólnego poturbowania był zadbany fizycznie, co oznaczało, że musiał należeć do tutejszego ugrupowania. Nieznajomy, toż to wielkie szczęście ciebie i jej spotkało — nawet nie wiesz, jak właśnie ukróciłeś działanie tej tu wadery.
Spojrzała w kierunku, z którego musiał nadejść po ułożeniu leżącego tam na dnie ciała: w tle migały poruszające się punkty, jednak były za daleko, aby nawiązać z nimi kontakt głosowy. Pozostawało kwestią do kilku godzin, nim dotrą w to miejsce, ale dla nieprzytomnego czas może być policzony.
Cóż, posiadanie długu wdzięczności daje tymczasowe chody, czyż nie?
Zbliżał się świt.
Potrzebowała asysty dla osiągnięcia niezaprzeczalnego faktu. Po drodze widziała zabłąkanego niedźwiedzia o cechach zaawansowanej wścieklizny, wszystko przez ilość wyciekania z pyska piany i przekrwionych oczach. Dla niej liczyła się nadpobudliwość i fakt, że zdawał się chcieć atakować wszystko, co się ruszało w promieniu kilkunastu metrów, jak nie kilkudziesięciu. Musiał zostać odosobniony dla bezpieczeństwa innych, jak wspaniale.
Nie musiała nawet prowokować bestii do pościgu, ponieważ niedźwiedź ledwo ją zobaczył i już ruszył w jej kierunku z wyraźnym zamiarem rozszarpania istoty, która go rozsierdziła swoją obecnością. Jeszcze chwila i... Tak, teraz mogła ruszyć biegiem przed siebie w stronę tamtej grupy wilków. Naturalnie, zaczęła wołać o pomoc i uciekać w stronę trasy z przeszkodami dla efektu spowolnienia. Nieznane wilki złapały bakcyla, gdyż ruszyli z odsieczą. Chociaż tamci byli dosyć daleko, na spokojnie dopadną osobnika i dobiją go, tym samym skracając mu cierpienia. Oh, myślałeś czytelniku, że samica użyje do swojego planu innego stworzenia, bez żadnego pomysłu do kryteriów? Nic bardziej mylnego. Sztuka obcowania z większym dobrem, a on tylko niepotrzebnie się męczy. Stawiając na osobnika z ciężką wścieklizną, tym samym dała mu wariant szybkiego zgonu i to w miarę humanitarnego.
W końcu wpadła na szukaną wyrwę, oczywiście po uprzednim naznaczeniu swoim zapachem jak największej ilości przeszkód. Wydała z siebie zduszony okrzyk, wierząc w swoje kalkulacje, jednak została zaskoczona i złapana przez basiora, który odzyskał przytomność. Raczej poświęcił się na stanie się chwilowo wielką poduszką do złagodzenia upadku, przyjmując siłę uderzenia na siebie.
– Miło poznać... - Wydał z siebie coś na wzór jęku przy gruntownym nawiązaniu kontaktu wzrokowego, nim odpłynął.
~ Nie jest źle. ~ Pomyślała, schodząc z nieszczęśnika. Zaraz uważnie go obejrzała po stanie fizycznym, doszukując się innych widocznych ran. Poza tym ambitnym rozcięciem na głowie nie było widać żadnego innego przerwania tkanki skórnej, tym lepiej dla niego. Mimo wszystko, z pewnością doznał wstrząsu mózgu własnym upadkiem. Bez słowa chwyciła zębami za nakrętkę małego bukłaka wody i po nawilżeniu prowizorycznym opatrunkiem z mchu, zaczęła czyścić ranę i w miarę na szybko ją przykryła tym samym środkiem. Zanim się z powrotem ocknie, brzegi rany powinny się zasklepić ze sobą, tym samym nie wykwituje od wykrwawienia.
Udzieliła mu pierwszej pomocy, zatem teraz pozostawało jej tylko czekać.
Z ciekawości wyciągnęła ogon na pełną długość bez wykorzystania jednej ze swoich zdolności, którym to spróbowała sięgnąć do jednej wyrwy gruntu w ścianie, mniej więcej powyżej wysokości ściany zagłębienia, w jakim się oba wilki znajdowały. Mogłaby sięgnąć, gdyby tylko wydłużyłaby ogon, tym samym dałaby radę się rozkołysać, wisząc i wydostać się — nie zrobiła tego. Pozwoli sobie być także damą w opałach, nie spieszy się jej aż tak.
Nastały godziny popołudniowe.
Kiedy w końcu otworzył z powrotem oczy, mogła tym powiedzieć, że mimo ogólnych potłuczeń, kurzu i zacieku krwi z rany na głowie, był całkiem przystojny. Oh, każdy przecież może być prostą istotą — Filonoe bez dwóch zdań przyznała w duchu, ale nigdy na głos.
– Wszystko w porządku? - Zapytała się łagodnym tonem głosu, kiedy zaczął ją obserwować, ewentualnie lustrować. – Obudziłeś się już. Masz moją wdzięczność.
– Drobiazg. - Powiedział bardzo ostrożnie, starał się przy tym się zbyt nie ruszać.
Filo, zajęła bliższe jemu miejsce i przyjrzała się ranie na głowie. Bardzo ładnie się zalepiła, ale naruszenie jej skutkowałoby ponownym otworzeniem. Nawet nieźle, że mech usunęła niespełna kwadrans wcześniej, zrobił niezłą robotę.
– Nieźle się potrzaskałeś, bratku. - Powiedziała, wysoko unosząc brwi. Raczej nie musi wiedzieć, że zaraz po jego utracie przytomności, dokonała gruntownych oględzin jego stanu fizycznego.
– Trafne spostrzeżenie. - Nieznajomy próbował się zaśmiać, ale prędzej brzmiało to, jakby wchodziło w jęk. – ... Normalnie wybitni medycy by się nie połapali.
– Ale, jak widać, cięty języczek ci pozostał, wybawco. Zawsze jesteś taki bystry?
– Szczerze? Nie zawsze... jak widać. - Basior powolnym ruchem uniósł powoli łapę i pomacał swoją ranę na skroni. Raczej na pewno poczuł miękki strup, nadal wilgotny od osocza i krwi, który zdążył mu się tam utworzyć przez ten czas.
– Nie dość, że kaleka, ale za to jaki wygadany. - Rzuciła z lekkim uśmiechem. Nie majaczył, zatem nie było to aż tak poważny wstrząs. Z racji, że podążał wzrokiem za nią, oczywiście, w miarę możliwości, nie widział podwójnie. Najpewniej tylko będzie narzekał jakiś czas na solidny ból głowy i targające nim mdłości, ale przeżyje. Czas przejść dalej. – Nie dotykaj rany, ledwo co się zasklepiła. Chyba nie chcesz znowu być umorusany krwią? Tamten mech, który użyłam, już nie nadaje się do ponownego wykorzystania.
– To znaczy... - Wydawało się, że jeszcze ciężko mu się myśli po tym urazie. – Pomogłaś mi?
– Nie za wiele. - Powiedziała zgodnie z prawdą. – Ale ranę oczyściłam i opatrzyłam. Powinno, póki co wystarczyć.
– Masz moją wdzięczność. - Powiedział, posyłając słaby uśmiech. Zaraz przygasł. – Nie wiem, na ile się to zda. Jeśli się nie wydostaniemy, kij w oko z każdą chęcią.
– O to się nie martw. Zanim tu wpadłam, gonił mnie niedźwiedź, ale w oddali jakieś wilki nas zauważyły, więc pewnie szukają mnie. Powinni niedługo tu się znaleźć. - Powiedziała, spoglądając w górę. Jeśli poprawnie oszacowała, za kilka minut powinni byli już słyszeć ich zbliżanie się.
– Mówisz? - Zapytał słabo, kładąc przy tym głowę na przednich łapach.
– Tak. - Krótko potwierdziła go w swoich słowach. Nieco wyciągnęła ku niemu swoją głowę. – Jak się poza tym czujesz...?
– Pewnie przez jakiś czas odechce mi się górskich wycieczek... Właśnie! Gdzie moje maniery. Siedzimy w tym dołku razem, a się nie znamy. - Prawie poderwał głowę, czego zaraz pożałował. Posłał przepraszający uśmieszek. – Zwą mnie Naharys.
– Filonoe. - Odparła mu.
Po kilku sekundach usłyszeli w oddali nawoływania.
< Naharys? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1570
Ilość zdobytych PD: 785 +150 PD + (bonusowy Booster) 150% ~ 1177 PD
Łącznie: 2112 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz