Jeśli ktoś spyta mnie kiedyś, który dzień zapadł mi szczególnie w pamięci, bez wahania wskażę właśnie ten dzień. W jednej chwili spokojnie zajmowałam się codzienną rutyną, w drugiej zostałam ogłuszona, a potem zmuszona do gaszenia pożaru w moim własnym domu. Nigdy w życiu nie czułam się tak przerażona. Nie wiedziałam, kim są napastnicy, nie znałam tych wilków. Niewiele pamiętam z tego, co mówili. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, zostałam ogłuszona, a później obudziłam się związana.
Gdy Sybir wydał mi jasne polecenie, bym została, wiedziałam, że powinnam go posłuchać. Tak też zrobiłam. Pozostałam w kuchni w kącie, licząc na to, że nikt tu nie zajrzy. Czułam, jak strach paraliżuje moje ciało. Trzęsłam się z przerażenia. Odgłosy walki z zewnątrz nie pomagały mi. Martwiłam się o to, czy Sybir na pewno sobie poradzi. To nie tak, że w niego nie wierzyłam, ale dla mojego racjonalnego myślenia wizja wilka walczącego w pojedynkę z gromadą innych... Jasno nakazywało mi mieć pewne obawy.
W pewnym momencie poczułam znajomą woń. Gdy tylko rozpoznałam zapach, modliłam się do bogini, by nos mnie nie mylił. Wolnym i niepewnym krokiem zbliżyłam się do wyjścia.
~Sol błagam, miej mnie w swojej opiece i wybacz mi moją głupotę.~ pomyślałam i z ostrożnością zająca rzuconego w siedlisko wilków zaczęłam się rozglądać dookoła. Nagle zauważyłam to znajome rude futro. To było to, czego potrzebowałam. Mój najdroższy przyjaciel, któremu ufałam ponad życie.
— Atrehu! - zawołałam, a mój głos załamał się w połowie. Rudy samiec gwałtownie odwrócił głowę w moim kierunku.
— Tegaja! Jesteś cała?! - spytał, podbiegając do mnie. Dużo nie myśląc, wpadłam w jego ramiona i wtuliłam pysk w jego ramię. Czułam, jak łzy ulgi zebrały się w moich oczach. Trzęsłam się jak galareta, ale w końcu poczułam, choć cień spokoju i ulgi.
— Nic mi nie jest. Bogini dzięki, że tu jesteś.
— Widziałem unoszący się dym. To naturalne, że musiałem się upewnić, czy wszystko w porządku. - odparła i odsunął się nieco, uważnie badając mnie wzrokiem. — Kim są te kundle? - spytał i spojrzał mi głęboko w oczy, a ja poczułam, jak dreszcz przechodzi przez mój kręgosłup. Łapa Atrehu spoczęła na moim policzku.
— Ja... Ja nie wiem. Nie znam ich. - zaczęłam gorączkowo tłumaczyć. — Byłam w kuchni, potem straciłam przytomność i obudziłam się związana z... - zamarłam i odsunęłam się od Atrehu bardziej. Pospiesznie zaczęłam rozglądać się po otoczeniu, a moje serce zamarło, gdy dostrzegłam nieprzytomnego samca.
— Sybir! - podbiegłam do niego, a Atrehu ruszył zaraz za mną.
— Kim jest Sybir? - spytał stanowczo, a ja zaczęłam się gubić w całej sytuacji. Jak miałam prosić Atrehu o pomoc i jednocześnie zadbać o to, by Sybir na tym nie ucierpiał? Czułam, że znalazłam się między młotem i kowadłem.
— To mój dobry znajomy. Pomagał mi na farmie w zamian za nocleg. - odparłam cicho i patrzyłam w bok niezdolna spojrzeć Atrehu w oczy. Mogłam wyczuć, jak rozczarowanie rośnie jego postawie, ale potem usłyszałam pełne rezygnacji westchnienie.
— Wy wadery naprawdę będziecie zgubą samców. - odparł, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Atrehu uśmiechał się lekko i podszedł bliżej.
— Nic mu nie będzie. Wyliże się z tego. Zabierzemy go do lecznicy. Ale Tega... - odparł, a jego ton diametralnie się zmienił. Spojrzał na mnie poważnie i stanowczo, a ja poczułam, jak wstyd opanowuje cały mój pysk.
— Tak? O co chodzi Atrehu? - spytałam cicho, licząc na to, że jeśli będę udawać niewiedzę, nie będzie na mnie aż tak zły.
— Żeby mi to był ostatni raz, gdy ty narażasz się w ten sposób. Wiem, że jesteś niezwykle otwarta na pomoc innym, ale Sybir... On jest tu nielegalnie. Nie znamy go ani jego zamiarów. Nie można obcym ślepo wierzyć.
— Dużo łatwiej byłoby mu zaufać, gdyby dołączył do watahy lub gdyby spytał o możliwość pobytu, prawda? - spytałam cicho, kładąc po sobie uszy.
— Sama widzisz. Zawsze należy zachować ostrożność. No, a teraz uszy do góry, bo wyglądasz jak zbity szczeniak. Zabierzemy go do lecznicy, a później chętnie sobie z nim porozmawiam.
— Atrehu? - wtrąciłam cicho.
— Tak? - spytał, zerkając na mnie, gdy podszedł do nieprzytomnego samca.
— Jeszcze raz przepraszam. On naprawdę wydawał się przyjazny. Nie zranił mnie w żaden sposób i mi pomógł. - zapewniłam. Atrehu skinął głową z ciepłym uśmiechem, który podniósł mnie na duchu. Potem jego wyraz przybrał poważną nutę.
— Chodźmy. Zabierzemy was do lecznicy.
— Ale nic mi nie jest. - zapewniłam, podchodząc do Atrehu.
— Nie zaszkodzi się przebadać na wszelki wypadek. Na pewno jesteś też tym wszystkim roztrzęsiona. Potrzebujesz chwili, by ochłonąć.
— Cóż... Masz rację. - przyznałam. Atrehu wziął Sybira i przerzucił go sobie na barki.
— Kawał wilka. - mruknął cicho i ruszył przed siebie.
Gdy dotarliśmy do lecznicy, Itami od razu obdarowała nas zaniepokojonym spojrzeniem.
— Wszystko w porządku? Jesteś ranna? - spytała samica, a ja po prostu nie mogłam się powstrzymać i przytuliłam ją. Od razu poczułam ulgę, ponieważ Itami zawsze emanowała dla mnie aurą pociechy i spokoju.
— Jestem cała i zdrowa kochana. - odparłam i po chwili niechętnie się odsunęłam.
— Ach, nie ma piękniejszego widoku od dwóch pięknych pań tulących się przede mną. Ale niestety praca wzywa. - odparła Atrehu i wskazał ruchem głowy nieprzytomnego Sybira. Itami zamrugała z przejęciem, ale potem dostrzegłam w jej spojrzeniu determinację. Skinęła głową i wskazała wolne miejsce dla nowego pacjenta. Drugie zajęłam zaś ja. Wiedziałam, że Sybir jest w poważniejszym stanie. Czekałam cierpliwie na swoją kolej, ale w duchu martwiłam się o to, co teraz go spotka. ~Jeśli obudzi się, zostanie pociągnięty do wzięcia odpowiedzialności? Zaciągnął go przed oblicze alfy? Może go wygnają? A co jeśli karzą go stracić za złamanie prawa?~ pogrążona w negatywnych myślach nie zauważyłam, kiedy Atrehu położył się obok mnie.
— Nasza Itami dobrze się nim zajmie. Kazała mi ruszyć tyłek i jej nie przeszkadzać, więc pomyślałem, że sprawdzę co u ciebie. - odparł rudy samiec. Spojrzałam na Atrehu z uśmiechem i westchnęłam.
— Wiesz... Miałeś rację. Potrzebuję odpoczynku. To wszystko chyba mnie przytłoczyło. - wyznałam. Nagle Atrehu przyciągnął mnie łapami do swego boku.
— No już, no już. Wypłacz się w jakże męską pierś. Ja już zadbam o to, byś odpoczęła. - odparł samiec z uśmiechem.
— Bardzo śmieszne! Nie jestem samicą w opałach! - zaprotestowałam i pozwoliłam sobie na cichy śmiech. Atrehu rozjaśnił się zadowolony, że uzyskał pożądany skutek.
— A komu uratowałem śliczny tyłek? Już zapomniałaś, kto przyjął rolę rycerza w lśniącej zbroi? - spytała z łobuzerskim uśmiechem. Prychnęłam, udając obrażoną, ale po chwili swobodniej oparłam się o bok Atrehu.
— Dziękuję, że mi pomogłeś. Doceniam to. - wyznałam.
Po tym, co mogło wydawać się wiecznością, Itami powróciła z pola bitwy. Widać było zmęczenia, ale i satysfakcję na jej pyszczku.
— Jak się miewa nasz gość? - spytał Atrehu, wstając.
— Zrobiłam, co mogłam. Teraz potrzebuje nieco czasu na regenerację. Teraz mogę zająć się tobą. - odparła ciepło Itami.
— Spokojnie kochana. Ja już się nią dobrze zająłem. - wyznał Atrehu z szerokim uśmiechem. Itami skarciła go wzrokiem, a ja roześmiałam się cicho. Samiec dumnie machnął ogonem.
— Okej, okej. Rozumiem. Pójdę sprawdzić, czy się gdzieś nie zgubiłem. Ale wrócę. Nie mogę zostawić was bez opieki w jego towarzystwie. - odparł już poważniej. Po chwili Atrehu opuścił lecznicę, a Itami skupiła się na mnie.
— Wiesz, kim jest ten wilk? - spytała, a ja skinęłam głową.
— Poznałam go jakiś czas temu. Mieszkał u mnie. - wyznałam i spuściłam głowę ze skruchą.
— Tega? Czy to ten wilk, który przebywa u nas nielegalnie? - spytała cicho Itami. Nie odpowiedziałam, ale samica już wystarczająco długo pracowała z wilkami, by wiedzieć, że coś ukrywałam.
— Zrobię ci herbaty. Nie masz poważniejszych ran. Zrobię ci maść leczniczą, zaparzę herbatę uspokajającą i będę mieć na ciebie oko.
— Dziękuję Itami. Jesteś złotą wilczycą. - odparłam z ciepłym uśmiechem. Itami odwzajemniła mój uśmiech i byłam przekonana, że udało mi się ją zawstydzić. Ruszyła do pracy, a po wszystkim razem piłyśmy herbatę. Niedługo potem dołączył do nas Atrehu tak, jak obiecał. Czekaliśmy na to, aż Sybir odzyska przytomność.
Sybir?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1257
Ilość zdobytych PD: 629 PD + 120 PD + 30% ~ 189 PD
Łącznie: 938 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz