Jej pytanie wciąż wisiało w powietrzu jak szept niedokończonej modlitwy. ~ Kim jestem dla ciebie, Atrehu? ~ Cisza między nami nie była pusta, a wręcz przeciwnie — nabrzmiała od napięcia, emocji i pragnienia. Patrzyłem na nią, na jej pełne wahania spojrzenie i poczułem, jak coś we mnie drga. Nie było to tylko serce. To było coś głębiej, jakby sama dusza szarpnęła się w odpowiedzi. Nie sądziłem, że ten jeden wieczór może tak wytrącić mnie z równowagi. Nie przez walkę, nie przez krew. Przez nią. Przez miękkie spojrzenie Itami i to niepozorne pytanie, które rozdarło mnie od środka.
Powoli, niemal z namaszczeniem, uniosłem łapę i otuliłem ją, przyciągając do siebie tak, że jej pysk spoczął pod moim. W powietrzu zaiskrzyło. Czułem, jak napięcie między nami przeskakuje w drobnych impulsach, jakby ciśnienie gwałtownie wzrosło — zbyt gęste od emocji, zbyt trudne do opanowania. Jej ciało zadrżało, a przez kręgosłup przeszedł impuls elektryczny. Oczy Itami, szeroko otwarte z niedowierzania, przymknęły się dopiero wtedy, gdy mój pysk zsunął się ku jej uchu, muskając je oddechem.
~ Czy ty... myślisz, że nadawałabym się dla ciebie? ~ W tych słowach drgała nadzieja, jak żagiel w pierwszym tchnieniu wiatru, i coś jeszcze — obawa, że odpowiedź przyniesie więcej bólu niż ulgi. Serce zatrzymało się na moment. Wstrzymałem oddech. W głowie przemknęły obrazy — każdy dzień, w którym była obok. Gdy śmiała się pod nosem, łatając mi rany po treningu. Gdy czesała moje futro i udawała, że nie czuje, jak drży moje ciało, a dusza wyrywa się w jej kierunku. Gdy zasypiała, przytulona we mnie, jakby to było jej jedyne bezpieczne miejsce. Nie byłem dobry w słowach, ale wiedziałem, co czuję i czego pragnę.
— Itami... - Wyszeptałem niskim, miękko wibrującym głosem, przesuwając łapę po jej plecach i czując, jak lekko się napina. — Ty się pytasz, czy cię chcę? - Zbliżyłem się, aż nasze oddechy się zlały, aż serca biły w tej samej pieśni. Przełknęła ślinę i przygryzła wargę. Ten drobny gest — tak bezbronny sprawił, że zadrżało we mnie coś pierwotnego. Jak zahipnotyzowany, śledziłem ruch jej ust. — Jesteś moja, Itami. Od dawna należysz do mnie. Nie jak przedmiot. Jak ktoś, kogo świat mi dał, a ja już nigdy nie pozwolę odejść. Należysz do mnie tak, jak moje własne serce. I nikt cię nie dostanie. Żaden cień, żaden ból, żadna przyszłość, która nie ma mojego zapachu. Nawet jeśli jeszcze tego nie czułaś... to teraz ci to pokażę. - Nie czekając na jej odpowiedź, gwałtownie wpiłem się w jej usta, ssąc i gryząc — głęboko, z dzikością, z głodem, który trawił mnie od miesięcy. Rozkoszowałem się smakiem, rozchylając je wargi, zmuszając do ustąpienia. Przyciągnąłem ją bliżej. Objąłem zdecydowanie, ale delikatnie, wtulając jej ciało w swoje, aż zabrakło przestrzeni. Czułem, jak się rozpada pod tym pocałunkiem. Nie z lęku, ale z ulgi. Jakby wreszcie ktoś pozwolił jej czuć. Jęknęła w moje usta. Warknąłem w odpowiedzi na ten dźwięk.
Iskry wybuchły między nami ze zdwojoną siłą. Uczucie gorąca rozlało się po moich żyłach, jakby coś pierwotnego we mnie obudziło się na jej głos. Nie musiała nic mówić. Ja już wiedziałem. I chciałem, żeby czuła się bezpieczna. Chciana. Kochana. Zsunąłem ją z krzesła na podłogę, zmuszając do kroku wstecz. Czułem drżenie — lekkie, jak trzepot skrzydeł — które przeszło przez jej barki i zatrzymało się na mojej piersi. Jej oddech przyspieszył, a oczy rozszerzyły się w zdumieniu, niemal jakby nie wierzyła w to, co właśnie miało miejsce. Oderwałem się, by zaczerpnąć powietrza. Zbliżyłem pysk do jej ucha, muskając je ciężkim oddechem.
— Moja... - Powtórzyłem jeszcze raz, wolniej, niżej, jakby to słowo miało się w niej zagnieździć na zawsze. Itami nie odpowiedziała, zbyt zdezorientowana, zbyt przytłoczona emocjami. Ale nie musiała. Wystarczyło, jak jej oczy, wciąż szeroko otwarte, zaczęły powoli się przymykać, jakby w końcu pozwoliła sobie uwierzyć, że to wszystko jest prawdziwe. W tej chwili nie potrafiłem już dłużej się powstrzymać. Naprężenie — to buzujące napięcie między nami eksplodowało. Nasze usta znów się odnalazły. Nasze ciała splatały się w rytmie przyspieszonego oddechu. Walka języków, zetknięcie dusz. Czułem, jak jej łapy zaciskają się na moim karku, a ciało, choć jeszcze przed chwilą drżało z niepewności, teraz wtapia się we mnie całkowicie. Nasze oddechy stawały się urywane, ciężkie. Jakbyśmy walczyli z tym, co czuliśmy — z tą falą emocji, która nas oboje porywała. Wargi oddalały się i stykały raz po raz. Łapy błądziły po ciele, muskając wrażliwe miejsca. Wreszcie oderwałem się na ułamek sekundy, łapiąc powietrze, i spojrzałem jej prosto w oczy. Bez słowa przemieściliśmy się na łóżko, wciąż blisko, splątani jak dwa splecione żywioły, które w końcu znalazły wspólne ujście. Oparłem się na boku, ramieniem otulając drobną sylwetkę Itami. Moja łapa wolno sunęła po jej grzbiecie, zataczając kojące kręgi, aż do łopatek i z powrotem. Czułem pod palcami ciepło jej skóry, drgające mięśnie pod futrem, każdy jej oddech zsynchronizowany z moim. Jej oddech cicho łaskotał mój kark, jej ciało przyciśnięte do mojego jak idealny kawałek układanki, którego brakowało przez całe cholerne życie.
— Itami... - Mruknąłem z szorstką czułością, głosem chrapliwym od pragnienia. — Ty jeszcze nie wiesz, co ze mną robisz. Jesteś niesamowita. - Sapnąłem, pochylając się, by musnąć jej szyję. Tam, gdzie powinno znajdować się moje oznaczenie. Drapię zębami jej skórę, a z jej ust wydobywa się pisk. Śmieje się cicho, liżąc to wrażliwe miejsce. — Nie wiem, co bardziej mnie rozczula... ten cudowny pisk, który wydajesz, gdy cię łaskoczę, czy to, jak chowasz pysk w mojej sierści, gdy tylko rzucę jakiś niewinny komplement. - Itami tylko cicho stęknęła i jakby na potwierdzenie moich słów, zanurzyła swój pyszczek głębiej w moją pierś. Zaśmiałem się pod nosem, nie mogąc się powstrzymać.
— A może jedno i drugie? - Dodałem z uśmiechem, muskając nosem czubek jej ucha. — Wiesz, że te twoje rumieńce robią ze mną rzeczy, których nie wypada opisywać na głos. - Zachichotała cicho, ale nie odpowiedziała. Zamiast tego lekko przygryzła mój bok. Nie mocno, ale wystarczająco, by dać mi znać, że zna moją grę. A ja? Ja tylko bardziej się rozpromieniłem. — Ała. To miało być ostrzeżenie? - Spytałem z udawanym oburzeniem. — Bo jeśli tak, to bardzo kiepskie. Trochę mnie to... nakręciło.
Czułem, jak jej ciało napina się ze wstydu, a potem... te znajome, rozkoszne drżenie. Tak, znałem ten objaw. To była moja wina. I byłem z tego dumny.
— Atrehu... - Wymruczała, a ja usłyszałem w jej głosie to, co kochałem najbardziej — tę walkę między przyzwoitością a ciekawością. — Ty naprawdę nie masz żadnych hamulców, prawda?
— Tylko przy tobie, kochana. - Pochyliłem się i wyszeptałem tuż nad jej uchem: — Bo gdy zaczynasz oddychać tak szybko, że aż twoje futerko drży... wiem, że trafiam w samo sedno.
Itami jęknęła cicho i znów schowała się we mnie, próbując się ukryć, ale ja już czułem, jak jej ogon zadrżał, jak jej opuszki łap mocniej zacisnęły się na moim boku. Jej nos buszował przy klatce piersiowej, wciągając mój zapach. Byłem jej ukojeniem... ale też jej szaleństwem. I zamierzałem to wykorzystywać do ostatniego drżenia. — Jeśli będziesz tak reagować na każdą moją zaczepkę, Itami... - Wyszeptałem wprost do jej ust. — to boję się, co będzie, gdy naprawdę postanowię... się postarać.
Spojrzała na mnie jednym, zawstydzonym, roziskrzonym okiem. Tylko na chwilę, ale dla mnie — to była najpiękniejsza chwila w życiu. Była taka miękka, taka delikatna, a mimo to potrafiła sprawić, że czułem się, jakby świat miał przestać istnieć, gdy tylko oderwała ode mnie spojrzenie. A teraz… była tylko moja. Moje łapy objęły ją mocniej, aż mruknęła cicho, w tym przyjemnym, łamiącym się tonie, który wprawiał moje serce w galop.
— Wiesz, że jak tak leżysz przy mnie, taka ciepła i cicha, to mam wrażenie, że mógłbym zostać tutaj na zawsze? - Szepnąłem, a mój głos zawibrował między jej łopatkami. Poczułem, jak jej ciało napięło się nieznacznie — czuła każde słowo, każdą nutę mojego tonu. Delikatnie przejechałem opuszkami po jej boku, zatrzymując się na krzywiźnie jej biodra. Jej oddech urwał się na ułamek sekundy. Tak... zaczynała się rozpływać. — I jeszcze to twoje futerko... pachnie jak dym i coś słodkiego. Jak zakazane pragnienie, do którego nie powinienem się zbliżać... a jednak... - Przysunąłem się jeszcze bliżej, niemal oplatając ją całym sobą, aż nie pozostało miejsca na coś innego. — nie potrafię się powstrzymać.
Jej ogon delikatnie poruszył się pod moim brzuchem, a palce zadrżały na moim karku. Wiedziałem, co robię. I wiedziałem, że chce więcej.
— Atrehu... - Wyszeptała z trudem. — Ty naprawdę potrafisz...
— ...rozpalić każdą komórkę twojego ciała? - Dokończyłem z uśmiechem i przesunąłem nosem po jej szyi, aż do miejsca tuż za uchem, gdzie wiedziałem, że jest najbardziej wrażliwa. Wypuściła z siebie drżący oddech, a ja usłyszałem, jak jej serce bije szybciej. Przesunąłem łapę niżej, sunąc po szerokich biodrach, a potem dalej, zatrzymując się z premedytacją między jej udami. Spięła się w oczekiwaniu, mocniej, sapiąc i wtulając się we mnie. Wiedziałem, czego chce i gdzie pragnie, bym ją dotknął. — Wiesz, Itami... - Mruknąłem, a mój głos stawał się coraz niższy, bardziej ochrypły. — czasem mam wrażenie, że jesteś stworzona tylko dla mnie.
Itami uśmiechnęła się miękko, przygryzając wargi i przymykając przy tym oczy. Jej łapy objęły mnie mocno, z lubieżnością i zaborczością. Żądza rozprzestrzeniała się jak ogień. Coraz trudniej przychodziło jej myśleć. Instynkt brał górę nad rozumiem. Jej palce wsunęły się w gęste futro, gładząc je w równym rytmie, jakby każde pociągnięcie uspokajało nie tylko moje serce, ale też jej własne.
— Myślisz, że zawsze będziemy mieć takie chwile? - Zapytała cicho, prawie nieśmiało, jakby bała się odpowiedzi.
— Jeśli tylko będziesz chciała... będziemy mieć ich tysiące! - Odpowiedziałem od razu, bez wahania. — Każdą noc. Każdy poranek. Każdy oddech, jeśli pozwolisz.
Jej pysk spoczywał na mojej piersi, wtulona tak mocno, jakby świat poza nami miał przestać istnieć. Gładziłem ją po grzbiecie — powoli, świadomie, czując pod opuszkami drżenie delikatnego ciała. Moje palce błądziły, jakby chciały zapamiętać każdą linię, każdą drobną nieregularność jej futra, każdy dreszcz, który podążał za moim dotykiem niczym echo. — Zawsze jesteś taka ciepła… - Mruknąłem przy jej uchu, pozwalając by ciepło mojego oddechu otuliło jej szyję. — Chyba się do ciebie przyzwyczaję. Choć… mam wrażenie, że już za późno na odwyk. - Zamruczała coś pod nosem, ale nie dosłyszałem — jej pysk skrył się głębiej, jakby chciała uciec od własnego rumieńca. Uśmiechnąłem się pod nosem. Uwielbiałem, gdy tak reagowała. — Co tam skrywasz, słoneczko? - Szepnąłem, muskając opuszkami łapy jej kark. — Twój oddech przyspiesza, serce wali jak szalone. Chyba ktoś się zarumienił.
— Ty… jesteś niemożliwy… - Wymruczała, a jej głos był jak ciepły miód — pełen zawstydzenia, ale też czegoś więcej… oczekiwania? Nie przestawałem jej dotykać. Każde muśnięcie, każdy szept miał być niczym płomień muskający skórę. Sunąc jeszcze raz wzdłuż jej ciała, torowałem sobie drogę. Jej jądro, tak gorące, tak cudownie wilgotne tylko czekało. Gładziłem wewnętrzną stronę jej ud, wędrując to w górę, to w dół, a potem z powrotem, powolnie, tak jakby każdy milimetr miał znaczenie. Jej ciało lekko się napięło, sapnęła, ale nie cofnęła się. Przeciwnie — jeszcze bardziej się wtuliła, cicho pomrukując pod wpływem moich pieszczot. W pokoju zrobiło się gorąco. Oddechy stały się urywane. Mieszały się ze sobą. Napiąłem mięśnie, patrząc jej głęboko w oczy...
[...] Dalszy opis zawiera tekst nieprzeznaczony dla dzieci, więc nie zostanie oficjalnie dodany.
< Itami? >
PODSUMOWANIEIlość napisanych słów: 1775
Ilość zdobytych PD: 888 PD + 170 PD + 30% ~ 266 PD
Łącznie: 1324 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz