Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

sobota, 27 maja 2023

Od Naharys'a ciąg dalszy Atrehu | Itami ~ "Czerń i biel"

— Już to zrobiłem. - Odparł Naharys na konkluzję związaną z fatygowaniem się do Alfy o przyzwolenie na wykonanie misji, na co ten zerknął nań dość niepewnie. Było też wiele powodów, dla których tutejsza władza nie znosiła pomysłów samotnych wędrówek, dlatego białemu wilkowi przyszedł do głowy niezły pomysł. — W gruncie rzeczy owszem. Wyprawa wymaga większej ilości w składzie, bo Salem rzadko kiedy pozwala opuścić watahę pojedynczo. A o ile nie masz teraz warty...
— Gdybym miał plan na najbliższy tydzień. - Rzekł rudy basior, przewracając znacząco swymi płomiennymi oczami. — Nie traciłbym czasu na przeglądanie ogłoszeń.
Naharys spuścił nieco podbródek i ukradkiem spojrzał na zaciekawioną Itami.
— W takim razie audiencja jest niepotrzebna. Wystarczy, że wyruszycie ze mną.
— Pod twoją komendą? - Ton Atrehu nabrał nieco buntowniczego tonu, ale biały wilk rozumiał go nieco. Nie znali się zbyt dobrze, ciężko by było przyjmować rozkazy od kogoś, z kim zamieniło się jedynie kilka zdań. Uśmiechnął się lekko, bez nadmiernej przesadności, pokręcił głową, zerkając z powrotem na Atrehu.
— I tak, i nie. Jako że to ja otrzymałem zezwolenie, będę za was odpowiedzialny. Jeśli coś się wam stanie, to ja osobiście za to odpowiem. Jeśli zaś chodzi o to, czy będziecie podlegać pode mnie... Nie. Wyruszamy jako grupa. Nie zamierzam się rządzić.
— Cieszy mnie to. - Powiedział dobitnie rudy basior, a Naharys uniósł dyskretnie lewą brew, odczytując z jego twarzy pewną cechę. Lubił dominować. Czuł to w jego zapachu, a stojąca obok wadera wydawała się przy nim odprężona, spokojna, wyluzowana. — I doceniam. No dobrze, rozumiem. - Dodał z nagłą, niespodziewaną nutką niepewności w tonie.
— W czym rzecz? - Zapytał spokojnie Naharys.
Atrehu stwierdził, że nie jest pewien tego, co powinien zabrać w podróż, która w tym momencie wydawała im się tajemnicza — nie wiadomo jakie zagrożenia napotkają na swojej drodze, z czym będą musieli się mierzyć, gdy zrobi się gorąco. Ogólną mgłę konkluzji rozwiała Itami, która zaoferowała swoje wsparcie medyczne, gdy któryś z wojowników odniesie uszczerbek po walce z jakąś bestią, na co obaj panowie przyjęli ten pomysł z uśmiechem. Atrehu obdarzył ją nawet znaczącym... aczkolwiek ciepłym, romantycznym spojrzeniem, na co ta odpowiedziała nagłymi rumieńcami na piegowatych policzkach.
— Mmm... Medyczka na wyprawie to podstawa udanych łowów. - Podkreślił Atrehu, wyszczerzając na wierzch swe długie kły.
— Gdy któryś z nas będzie ranny, będziesz mogła się nim zaopiekować, a drugi w tym czasie stanie na straży. - Podsumował rzeczowo Naharys.
— Zgadzam się. - Atrehu kiwnął głową z zadowolonym grymasem na masywnym pysku. — W kwestii pożywienia proponuje polować na bieżąco. Mięso nie wytrzyma takiej drogi, tym bardziej że nie mamy przenośnej lodówki.
— To prawda. Pozostaje kwestia broni.
— Chyba żartujesz.
Naharys zerknął na niego z rosnącym zdziwieniem.
— W sensie... Spójrz na to z tej strony, iż posługiwanie się bronią w walce jest trudne. Największą zaletą bycia drapieżnikiem jest to, że mamy ostre jak brzytwa kły i długie pazury, mogące zadać dużo większe obrażenia.
— Nie powiedziałbym. - Rzekł z przekonaniem biały wilk i chwyciwszy za skórzany worek, w których trzewiach skrywał się cały jego dobytek, mogący mieć znaczące zastosowanie w trakcie wykonywania misji. Jednym z nich był długi, dobrze wyważony i imponująco ozdobiony ornamentami sztylet, którym spektakularnie obrócił w łapie. — Dobra broń w odpowiednich łapach potrafi być równie śmiercionośna, co nasze pazury i kły. Zwłaszcza jeśli chodzi o skrytobójstwo.
Atrehu mimo wszystko nie był zbyt przekonany do propozycji Naharys'a, ale ten wiedział, że zmieniłby zdanie, gdyby ujrzał, co takie cudeńko potrafi uczynić. Precyzyjne dźgnięcie w kręgosłup, równomierne przekręcenie klingą spowodowałoby przerwanie rdzenia i natychmiastowe unieszkodliwienie przeciwnika. Bądź szybkie i finezyjne cięcie w arterię, aby zadać komuś szybką i spektakularną śmierć.
— Nie zapomnijcie chłopcy o swoich zdolnościach. - Dodała Itami, przerywając niezręczne milczenie między basiorami. — Proponuje, by przed wyruszeniem każdy pokazał swoje umiejętności. W razie walki będziemy wiedzieć, co kto potrafi i na bieżąco planować strategie.
Naharys przyznał Itami pełną rację, bowiem z doświadczenia wiedział, że dobrze przemyślana strategia, znajomość swych możliwości i wystrzeganie się błędów, które mogą doprowadzić do niechybnej śmierci, to podstawa w pomyślności zadania.
— Zgoda. W takim razie, o czym jeszcze zapomnieliśmy? - Zapytał Atrehu i w oczekiwaniu na odpowiedź zerkał po kolei, to na Naharys'a, a to na Itami, która przybrała grymas głębokiego zastanowienia.
— Musimy zadbać o wodę. - Odparł z przekonaniem Naharys, lecz po chwili, na jego ustach pojawił się zacięty grymas zawodu. — Tyle, że mam tylko jeden bukłak. Gdybym wiedział, że będzie nas więcej...
— Nie trzeba. - Zapewnił natychmiast Atrehu. — Ja mam dwa. Dla siebie i Itami.
Po chwili Atrehu znów rzucił waderze pełne znaczenia spojrzenie, z którego Naharys wyczytał, że  wystarczyłby jeden bukłak na ich dwa pyszczki. Czyżby wyczuwał jakąś chemię między nimi? A to ciekawe, pomyślał, unosząc na ten widok lewą brew. Rudy spostrzegł to i biały wilk nie wiedział sam, jakimi zamysłami kierował się rudy, bo nagle przygarnął Itami do siebie, z rozrysowującym się uśmiechem, pełnym zdecydowania. Tak, między nimi musiało coś iskrzyć.

*

Wspólna wyprawa była idealnym momentem, który mógłby popchnąć tę trójkę wilków ku lepszej kooperatywnej znajomości. Znajomości pełnej ciepła, zrozumienia i wzajemnej pomocy, a przynajmniej taką nadzieję miał Exan. Z drugiej jednak strony nie mógł chwalić dnia przed zachodem słońca, ta wyprawa bowiem może sprawić, że wspólną sympatię może trafić szlag. A powodów może być wiele. Naharys wiedział, że wystarczy jedno nieopaczne słowo, by zwrócić Atrehu przeciw sobie, a nie daj naturo, także tę słodką Itami, która nie odstępowała rudego basiora na krok. Zdarzyło mu się przysłuchiwać ich rozmowom, a były one pełne prostych, czasami też podsyconych dwuznacznymi, aczkolwiek subtelnymi anegdotkami, które wywoływały u wadery szczery śmiech. Widział, jak basior reaguje na nią. Gdy się śmiała, z rozmarzeniem przyglądał się jej oczom, a kiedy Itami dopadało lekkie przygnębienie, samiec szepcze do ucha Itami pokrzepiające słowa. Naharys mało co mówił, obserwował jedynie i analizował. Granice Dailoran mieli już za sobą, przemierzali dokładnie wytyczoną ścieżkę przez Las Kirana, gdzie listowia drzew, które szeptały coś niezrozumiale pod wpływem wiatru, miały intensywnie szkarłatny kolor — Wtedy Naharys wyobraził sobie taki obraz, że owe drzewa, miast wody, z gleby pochłaniają krew. W gęstej masie krzewów i zarośli szeleściły nieostrożne bażanty, za zasłoną koron drzew dźwięczał śpiew gąsiorków, a w przestrzeni rozbrzmiewał harcowniczy stukot dzięcioła o pobliską korę. W oddali odezwał się ryk samców jeleni, ogłaszając wszem i wobec, że są gotowi na pokrycie i przekazanie materiału genetycznego kolejnemu pokoleniu jeleniowatych. Nie byli głodni, więc i nie było potrzeby polowania na dorodne okazy.
Aby zabić nieco czasu w trakcie podróży do Reachower, Naharys zaproponował zabawę polegającą na tym, aby każde z trojga opowiedziało jakąś historyjkę poruszającą ciekawość i wyobraźnię. Itami na start spasowała, zarzekając się, że jest urodzoną nudziarą. Atrehu natomiast chciał zarezerwować kolejkę po Naharys'ie, któremu jak na złość, nic godnego uwagi nie przychodziło do głowy, więc ostatecznie zrezygnowali z pomysłu.
— Historyjki są dobre dla szczeniaków! - Oznajmił Atrehu. — Poza tym mieliśmy pokazać, co umiemy. Jakieś pomysły?
— Może trening? Warto spróbować się rozerwać przed akcją. Z tego, co się orientuję, Las Kirana jest spokojnym miejscem. Nie powinniśmy zwracać niczyjej uwagi naszym sparingiem. Co ty na to, Atrehu?
— Jak dla mnie bomba. Z chęcią pokażę ci, co potrafię! - Atrehu zaowocował swój ton w nutkę hardości. Po chwili uśmiechnął się złośliwie. — Jeśli będziesz grzeczny, nauczę cię kilku sztuczek.
— Albo ja ciebie. - Odgryzł się z zadzierżystym uśmiechem Naharys.
— I nie pozabijajcie się w trakcie tej... - Tutaj wadera zachichotała słodko. — ...nauki.
Samotne łyse wzgórze, gdzie na jego grzbiecie rósł jedynie samotny młody dąb, okazało się wyśmienitym miejscem na trening walki. Itami zaznaczyła na wstępie, że nie jest najlepsza w walce, więc jedynie, co uczyniła, to przysiadła zgrabnie w cieniu dębu, owijając przy tym swe łapki puchatym ogonem. Naharys zaobserwował w niej duszyczkę nieśmiałą, mało wierzącą w swoje siły i ewidentnie miewała pewne problemy z zaakceptowaniem siebie samej — spostrzegł to w pewnym momencie ich wędrówki, kiedy Itami szeptała coś Atrehu do ucha. Naharys miał na tyle czuły słuch, że zdołał przechwycić niektóre słowa. Nie była pewna swej pozycji w tej podróży, sama nie wiedziała, czy podoła trudom, które prędzej czy później rzuci im los pod lapy. Chciał ją pokrzepić kilkoma ciepłymi słowami, lecz wtedy wydałoby się jego niechcące wścibstwo.
— Bijemy się na żarty. - Przypomniał Atrehu. — Żeby się nawzajem czegoś od siebie nauczyć, pokazać swoje umiejętności.
— Nie będziesz zawiedziony. - Naharys oznajmił z tymi słowy swą gotowość.
Atrehu na znak całkiem niegroźnej prowokacji, wyszczerzył chytro swój pysk, obnażył rząd zębów, które błysnęły złotem w świetle słońca. Itami obserwowałam, jak dwójka basiorów naskakują na siebie nawzajem, okładając się lekkimi ciosami i wykonując pozbawione zbędnej widowiskowości uniki, aż w końcu przeszli do prezentacji swych umiejętności. Naharys napiął mięśnie swych łap, jedną tupnął mocno, aż spod jego palców posypały się iskry i nagle całe jego ciało stanęło w gwałtownym płomieniu. Rudy basior cofnął się, ale tylko trochę. Wydawało się, iż chciał pokazać, że takowe sztuczki nie robią na nim żadnego wrażenia.
— Poczekaj. - Odparł przekonująco Naharys, zmierzając ku Atrehu. — Aż nastanie noc. Wtedy będę miał wam coś więcej do pokazania.
— Dobra, teraz pokażę ci coś, co sprawi, że zaraz zgaśniesz. - Odparł rudy basior, hardo zadzierając podbródek do góry. Po chwili też wstrząsnął lekko futrem, które zafalowało majestatycznie, mieniąc się jednocześnie czerwienią i złotem. Mogło się wydawać, że ocierające się o siebie grube włosia kumulują wokół masywnego ciała basiora iskrzące się wiązki elektryczne. Postąpił w stronę Naharys'a kilka kroków, po czym, nagle jak strzał pioruna, zniknął mu z oczu, bo po chwili pojawić się za plecami białego basiora. Gdyby to była walka na śmierć i życie, Naharys leżałby z przebitą tętnicą szyjną, przygnieciony przez masyw ciała Atrehu. A jedynie co, rudy basior przyłożył mu łapę do gardła, zacisnął nań palce i uśmiechnął się z czystą satysfakcją, że mógł pochwalić się takowymi umiejętnościami. Tak, zdecydowanie Atrehu lubił dominować. Zapisał w pamięci Naharys. Za to on, trzymając w zanadrzu asa, jego łapa buchnęła szaleńczym płomieniem i pchnął nią rudowłosego. Ciało otoczyła fala płomieni, która później uformowała się w szalejący jasny okrąg, zamykając w sobie Atrehu i wznosząc się na kilka w powietrze.
— A co to, do cholery? - Zapytał z wnętrza ognistej pułapki Atrehu.
— Mój faworyt. - Odparł Naharys, zadzierając głowę w górę. — Gdybyśmy walczyli na serio, wnętrze pułapki wypełniłoby się wulkanicznym pyłem, uniemożliwiającym oddychanie. Udusiłbyś się w kilka minut.
Pułapka po chwili zniknęła i rudowłosy basior upadł na lekko ugiętych łapach, zamiatając przy tym trawiastą ziemię swym długim, puchatym ogonem.
— A pokażecie może jakieś sztuczki? - Zapytała z góry Itami.
— Czemu nie? Przynajmniej nauczymy się od siebie nowych rzeczy. - Odparł z entuzjazmem Atrehu.
Naharys stanął nagle w nieco dziwnej pozycji. Rozstawił tylne łapy dość nierównomiernie, tak by ciężar ciała przechodził na lewą kończynę, a przednie zaś mocno wszczepił w ziemię. Uniósł hardo głowę, choć zdawkowo wykrzywił usta w znaczący uśmiech.
— Możesz doskoczyć do mnie i zaatakować, a ja spróbuję wybronić się i przy okazji sprowadzić cię do parteru.
— Ha, ha! Możesz spróbować szczęścia. Chociaż dam sobie oczy wydłubać, że nie zdołasz zrobić nawet półkroku.
~ To się przekonamy, gagatku. ~ Pomyślał Naharys, wyszczerzając się do Atrehu. Na twarzy rysowała się zadzierżystość, częściowo pewnie podsycana chęcią namiętnej rywalizacji. Puścił się pędem w stronę Naharys'a, nie wyglądał, aby dawać białemu wilkowi jakiekolwiek fory. Naharys również i jemu nie zamierzał ich okazywać. Kiedy rudy wybił się w prężnym skoku, unosząc wysoko łapę gotową zadać cios. Naharys odczekał na odpowiedni moment, a musiał wyczuć go w ułamku, inaczej Atrehu przygwoździ go do ziemi. Wysunął się energicznie w bok i chwycił w szczęki opadającego Atrehu za kark i wykorzystując siłę jego pędu, napiął mocno mięśnie szyi i powalił go wprost pod własne łapy i przygwoździł nimi leżącego basiora. Przez chwilę wzrok Atrehu spotkał się z jego. Wyraził on tym samym chęć jak najszybszego rewanżu, lecz i w pewnym sensie Naharys spostrzegł w jego oczach błysk uznania. I zniknął mu z oczu.
~ Teleportacja ~ Przemknęło mu przez myśl w chwili, gdy łapa Atrehu świsnęła w powietrzu. Biały wilk dostałby, gdyby w porę nie wykonał przewrotu w bok.
— Kurcze, szybki jesteś! Jak się domyśliłeś? - Zapytał zaskoczony Atrehu.
— Szybko się uczę. - Naharys odparł z enigmatycznym uśmiechem. 
— Skoro tak mówisz, to może teraz ja nauczę czegoś ciebie. - Atrehu oznajmił rozentuzjazmowanym tonem, odpowiadając jednocześnie na uśmiech Naharys'a krótkim, psotnym mrugnięciem oka. Na ten gest Naharys zmazał migiem swój uśmiech, na twarzy pojawił się nagły grymas niezdecydowania. 
~ O! Cholercia. ~ Mruknął w myślach Naharys. Oby tylko nie pożałował tej lekcji. 
Atrehu wręcz wyglądał na takiego, co uwielbiał mścić się za nadszarpnięcie, choćby minimum jego dumy, zwłaszcza w towarzystwie wadery, która przyglądała się im z ciekawością, rozłożona w cieniu, niczym zrelaksowana łania. Leżała ze skrytymi pod sobą przednimi łapami, z lekko przymrużonymi oczami starała się chwycić każdy szczegół w ich ruchach. Być może i ona się czegoś nauczy od wyszkolonych wojowników, któż to wie? Trzeba będzie tylko popracować nad jej siłą i pewnością siebie, stwierdził z przekonaniem Naharys w głębi swych myśli. Przy kimś takim, jak Atrehu, powinna szybko się wyrobić, bowiem ten samiec miał w sobie coś z przywódcy - biła od niego aura Alfy. Tak jasna i wyraźna, jak owe promienie słońca, które ozłacały zewsząd dolinę. 
— Zaczynamy? - Zapytał zniecierpliwiony Atrehu. — Stań na przeciw mnie i spróbuj zamachnąć się pazurami. Nie przejmuj się, nie musi być lekko, zdążę się obronić. 
— Skoro tak mówisz. - Mruknął zdecydowany Naharys. — Tylko potem nie każ mi szukać twoich zębów w chaszczach. 
Atrehu odpowiedział na tę ripostę zaciętym uśmiechem. Naharys wykonał wszystko zgodnie z poleceniem rudego basiora. Pazury napędzone siłą mięśni świsnęły w powietrzu, tuż przed nosem Atrehu, który wykonawszy nagły zryw do przodu, przechwycił jego atakującą kończynę, uwięził ją w stalowym uścisku masywnej łapy, po czym z łatwością przerzucił basiora przez ramię. Przed oczami białego wilka świat zawirował nagle, poczuł na swym gardle ciężar łapy Atrehu, który znów stanął nad nim władczo, ratując tym samym swą dumę. Symbolicznie zwrócił wzrok ku Itami, jakby chciał upewnić się, czy widziała całe to widowisko ze wszystkimi szczegółami. Wadera leżała, z zadowoleniem przewracając swój puchaty ogon w tę i we w tę stronę, wzburzając osadzone na trawie pyłki w powietrze. 
— Popisałeś się przed swoją panną? To może teraz łaskawie zejdziesz ze mnie? 
Atrehu dość dwuznacznie zareagował na komentarz z jego strony. Wpierw zerknął ponownie na waderę i uśmiechnął się dosłownie rozmarzony, lecz po chwili potrząsnął swą rudą czupryną, jakby chciał odpędzić od siebie natrętne muchy. Potem westchnął tylko, co mogło oznaczać wiele - coś, co spotyka się tylko u zauroczonych w sobie par. Zauroczonych, to dobre słowo! Naharys uśmiechnął się lekko, uniósł znacznie swą lewą brew. 
*
 Trening przemijał im dość szybko. Ostatnia godzina przed nastaniem wieczoru przyniosła z zachodu spokojny, ciepły wicherek który przyjemnie mierzwił im futra. Naharys zerkał co jakiś czas na swoje własne, aby spostrzec jakieś początkowe zmiany w kolorystyce. Wiedział bowiem, że z nastaniem zmroku, śnieżna biel futra niknęła w rozlewającym się głębokim, mrocznym granacie. Tylko nie był w stanie przewidzieć, jak zareagują na tę zmianę jego współtowarzysze? 
— Ciekawe, jaki jest tamtejszy Alfa? - Zapytał z ciekawością Atrehu. 
— Jest... - Zaczęła Itami, ale miała wyraźne zahamowania, co do udzielenia dostatecznie rzetelnej odpowiedzi. — Jest.. nieco inny, niż reszta włodarzy pod komendą Lorund'a. Jest wrażliwy na swój sposób. Chwali sobie sztukę malowaną i większość dzieł, które wyszły spod jego łapy można podziwiać w stolicy. Ma przychylny światopogląd wobec hybryd i... cóż... 
— Hmm? - Atrehu i Naharys zwrócili w stronę wadery wyczekujące spojrzenia. 
—... ma bardzo liczne potomstwo. -Ddokończyła Itami. — Kocha życie i chce być kochanym. Lubi także dzielić się nim z innymi. Oh, Atrehu, nie patrz się na mnie z takim zdziwieniem. Żyje w Dailoran od urodzenia, więc wiem co nieco o sąsiadujących z nami Alfach. 
— Miejmy nadzieję, że szanuje także obcych. - Odparł spokojnie Naharys. — Śledztwa to nie kwestia jednego dnia. Musimy się przygotować na egzystencję w obcej watasze nawet kilka dni. 
— Jego partnerka jest bardzo ładna. - Ciągnęła dalej Itami, tym razem bardziej rozmarzonym tonem. — Jest niską waderą, ale wyróżnia się na tle innych samic. Swym delikatnym wzrokiem... pamiętam, jak ja i wszystkie moje koleżanki, gdy byłyśmy jeszcze nastolatkami, zazdrościłyśmy jej urody. To było w dniu dyplomatycznego spotkania Salem'a z Alfą Reachower, a ona towarzyszyła mu u jego boku. 
— Ty też jesteś piękna. - Wymruczał ciepło Atrehu, ocierając się swym bokiem o brzuch wadery, ale tego Naharys nie zdołał ujrzeć. Być zajęty zastanawianiem się, jak wytłumaczyć się przed nimi ze swojej zmiany futra - a przybierało już ono coraz to ciemniejsze barwy, począwszy od czubka ogona. Jadowita zieleń w jego oczach powoli mieniła się złotem, kiedy zaobserwował w połowie skryty talon słońca za widnokręgiem. Miesiączek już srebrzył się słabo na powoli granatowiejącym niebie, pierwsze gwiazdy wyłoniły się, jak rozrzucone po aksamicie diamenty. 
—... a ty, co myślisz? - Pytanie Atrehu kompletnie wyłoniło go z rozmyślań. 
— Hmmm, co? 
— Pytaliśmy się, co myślisz o zwyczajach w Reachower? 
— Hmm, nie wiem, nie znam tej watahy. - Odparł z dezorientacją w tonie. 
— Właśnie przed chwilą o nich mówiliśmy. Ktoś tu chyba przebił głową chmury.  - Atrehu i Itami zachichotali synchronicznie, zerknęli sobie w oczy i obdarowali się nawzajem ciepłym spojrzeniem. 
— Dotrzemy tam to przekonamy się na własne oczy. Jak na razie słyszałam jedynie pogłoski, że szczeniakom nie nadaje się imion, jak mają w zwyczaju inne Watahy. Dopiero po uzyskaniu nastoletniego wieku, sami decydują jakie imię przyjmą w 'Ceremonii Nadania". Jest tylko jeden problem. W przeciwieństwie do Dailoran, Reachower zakazało praktykowania poligamii. 
— Dlaczego? - Spytał zdziwiony Atrehu. - Zaraz... W naszej Watasze istnieje poligamia? 
Zapytał to z takim tonem, jakby właśnie odkrył niesamowity gatunek diamentu, który może wzbogacić go na całe swoje życie. Itami pokiwała z uśmiechem głową, a Naharys zaś przegryzł w zamyśleniu dolną wargę. Czerń nocy powoli opadał na ukwieconą dolinę, niknęła w nieprzeniknionym mroku, który rozegnał Atrehu swym płomieniem. Cóż, jak się okazuje, on też potrafił władać ogniem. Był też zajęty rozmową i wspólnym przekomarzaniem się z Itami, że obojga nie dostrzegli nawet, jak kroczący tuż obok wilk stracił całą swą biel. 

<Atrehu/Itami?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2891
Ilość zdobytych PD: 1446 + 280 PD (bonus za każde 100 słów) +  150% ~ 2169 PD
Łącznie: 10017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz