Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

sobota, 19 kwietnia 2025

Od Itami ciąg dalszy Atrehu | Calem ~ "Druga strona róży"

  Przyjemna fala zalała ją, kiedy cień samca padł na nią całą i poczuła, jak tulił swoją pierś do jej grzbietu. Zadrżała i zamruczała mimo woli, kiedy jej biodra wręcz wtuliły się między uda Atrehu, czując tym samym przyjemne ciepło. W tamtym momencie pragnęła go. Po tylu miesiącach rozłąki miała go tylko dla siebie i szczerze pragnęła, by jego misja była tą pierwszą i ostatnią - kiedy Atrehu działał poza granicą Dailoran, ona wręcz nie umiała wypełnić pustki w sobie w żaden sposób. Z każdym kolejnym dniem pustka ta przybierała głęboką, jak morska toń, przepaści. Znów czuła się tą samą małą, strachliwą i szarą myszką... Po chwili oboje znaleźli się pod prysznicem; co prawda w jego trakcie wstydziła się i czerwieniła, jak dojrzały pomidor, ale wystarczyła chwila, by poczuć nieco swobody.
— Co wy robiliście na tej misji, że twoje futro jest takie lepkie?
— Szkoda o tym mówić - odparł Atrehu, rozsmarowując balsam o aksamitnej aloesowej woni w szyję Itami - Wszystko było na mojej głowie. Tyle nerwów straciłem na tym nieudaczniku, Laresie. Nerwów i stresu, bo oczywiście pertraktować musiałem ja, a on spoczął na laurach.
— Już, skarbie. Jesteś już w domu, koło mnie i to jest najważniejsze - odparła, próbując wyszorować lepką warstwę brudu. Woda spływała z samca szaroburym wodospadem, zmieszanym z pienistym szamponem. 

— Tak długo na to czekałem. I choćby nie wiem co, nawet Alfa nie będzie w stanie mnie oderwać od ciebie. 
Zabrzmiało to dość dwuznacznie, ale Itami stłumiła kolejną falę ciepła i zaburzyła myśli. 
— Też czekałam, aż się pojawisz - oznajmiła, spłukując pianę ze zmierzwionego futra na grzbiecie Atrehu — W końcu. Doczekałam się. 
— Tak - zgodził się Atrehu — W końcu jesteśmy razem. 
Po chwili wycierali się białymi ręcznikami z aksamitnego lnu. Jego ruchy były nad wyraz delikatne i czułe, pomimo tego, jak potężnym był samcem. Za każdym razem kiedy ją dotykał, drżała. On uśmiechał się szarmancko i mruczał przyjemnie. Widział ją taką niewinną. 
Drżącą, a jednocześnie usatysfakcjonowaną. 
— To może idź się prześpij, dobrze? Ja postaram się skończyć pracę, a potem... spróbuję coś dla ciebie ugotować. Choć, co prawda do tego, jak i do polowania, mam dwie lewe łapy. 
— Zjem wszystko, co dotykały twoje łapki, skarbie. 
— Czy ty nie zbyt bardzo mi pochlebiasz, Atrehu? 
— Od przybytku głowa nie boli, a ty Itami umiesz gotować. Tylko, że nikt Ci tego nie mówił, prawda? 
— Pewnie tak. 
Odprowadziła go do sypialni. Atrehu westchnął cicho i opadł na futra, wyraźnie bez sił, a sen pochłonął go nie wiadomo kiedy. Itami przysiadła się na prawej krawędzi łóżka, przez moment przyglądała się z przekrzywioną głową na pogrążonej we śnie twarzy Atrehu. Patrzyła na niego z miłością i z niemalże matczynym ciepłem, po czym złożyła na jego policzku delikatny pocałunek.  
*
Po niecałej godzinie skończyła służbę. Bardzo wyczekiwała końca, zwłaszcza, że miała ochotę przed pójściem do domu odwiedzić Atrehu. Ciekawa była, czy śpi do tej pory, czy już krzątał się po kuchni, zajadając się pysznościami, jakich mu brakowało, będąc na zagranicznej misji. Tak czy siak, postanowiła zamówić coś do jedzenia u okolicznego właściciela tawerny "Prymus" i wziąć na wynos dla samca. Kiedy zmierzała dobrze znaną jej trasą, trzymając w pyszczku ciepły pakunek z wędzoną wieprzowiną w wonnym, ziołowym sosie, przeczytała kilka artykułów, opisujących wydarzenia z ostatnich dni, przywitała się z nieznajomym samcem, któremu dwa tygodnie temu nastawiała nadgarstek i w sumie cieszyła się, że wszystko toczyło się spokojnym i leniwym rytmem. Od dawna też nie słyszała, aby gdzieś w mieście nie wybuchły jakieś zamieszki na tle rasowym. Nikogo też nie napotkała, aby ktoś krzywo spojrzał na nią ze względu na jej geny - mieszkańcy byli tak zalatani i zajęci własnymi sprawami, że nawet nie zwracali na nikogo uwagi. 
Zmienić to się miało, kiedy przekroczyła granicę miasta i skręciła ścieżką w lewo, ku lasu, który rozciągał się, aż do Dailoran. 
— Hej, a kogo my tu mamy? 
Odezwał się jakiś wilk. Cicho odchrząknęła, kiedy go zauważyła i przekręciła lekko głowę. Skądś go kojarzyła, ale nie bardzo wiedziała skąd. W pierwszej chwili miała ochotę uciec, a potem zastanawiała się, czy to rzeczywiście było do niej, bo rozejrzała się wokół. Nikogo nie było. Tylko ona i ten wilk. 
— Nasza mała medyczka. Jak się czuje twój rudy kochaś? 
— O kim pan mówi? - Próbowała udawać, ale doskonale wiedziała, że była marną autorką do odgrywania sztucznych emocji. 
— Myślałem, że wy, mieszańce o profesji medycznej dysponujecie szerszym rozumem. Domyśliłem się, że będziesz się zgrywać. Przyślij pozdrowienia ode mnie i powiedz mu, że mam wiele powodów, abym mógł go zastąpić. 
Wilk niebywale szybko i z gracją skrócił między nimi dystans, na co Itami poczuła niemiły uścisk w sercu. 
— Choćby nawet dlatego, że wadery nie narzekają na moje towarzystwo. 
— Przeprasza, śpieszę się. Nie chciałabym się spóźnić. 
— A może ten rudas Ci nieźle płaci, że się tak koło niego kręcisz. No, przyznaj się. Z niebywałą łatwością podbiję jego cenę, byle bym mógł obracać tobą na wszystkie strony. 
Itami wbiło momentalnie w ziemię i spuściła wzrok, trzęsąc się z przykrością na jego słowa.
— Nic pan o mnie nie wie - wydarła z siebie Itami, panując ledwo nad tonem. — I chyba ma pan jakiś problem. Mogę go dla pana stworzyć. 
Itami nie zdziwiło to, że samiec wyśmieje jej żałosną groźbę. A potem wysłuchiwała inwektywy na temat Atrehu i jego pochodzenia. 
— I nie zapomnij. Gdybyś szukała prawdziwego basiora, jak Ci się znudzi ten rudas, wiesz, gdzie mnie szukać. 
— Bo ty kiedyś widziałeś prawdziwego basiora. - odezwał się za wilkiem czyiś zimny głos. Itami skonstatowała od razu kto to był i szczerze była uradowana widokiem wysokiego, czarnowłosego samca, nawet jeśli był to jedyny suk**syn w całej watasze. Calem świdrował samca swoim obojętnie lodowatym spojrzeniem i zastanawiała się, czy aby nie wykorzystać okazji na ucieczkę. 
— A ty kim jesteś? Kim jesteś, że mi się stawiasz? 
— Podejrzewam, że rodzice powinni Ci o tym powiedzieć, kim jesteś. Chyba, że zrodziłeś się z pierdu komara. 
— Czy ty chcesz mnie wkur**ć? 
— Nie, chcę tylko, byś się ulotnił, jak na pierd przystało. Tylko z daleka ode mnie, byś mi nie zapaskudził powietrza. 
Wilk niemalże kipiał ze wściekłości, jak przeciążony barometr. Właśnie ktoś, na oczach Itami i jego potencjalnej ofiary kpin, upokorzył go od czubków uszu, aż do puchatego ogona. Na odchodne rzucił jeszcze kilka przekleństw i odszedł w stronę miasta. Zostało ich tylko dwoje. 
— Ja... - była tak przejęta tą całą sceną żenady i pulsującym bólem żalu w piersi, że nie wiedziała, jak składać zdania. — Ja... dziękuję, Calem. 
— Daruj sobie. Po prostu nienawidzę, jak ktoś znęca się nad słabszymi. 
Itami nie wiedziała, czy uznać to za pochlebstwo czy obelgę. Mimo wszystko kiwnęła tylko głową, z lekkim uśmiechem minęła samca i ze spuszczoną głową podreptała w stronę lasu. W kompletnej zadumie przemierzała znaną jej ścieżkę, nie zastanawiając się zbytnio, gdzie idzie. Słowa Calema i tego drugiego wilka kołatały się w jej głowie i nie potrafiła ich odpędzić. Zdecydowanie za bardzo dobierała sobie wszystko do głowy. 
Kiedy dotarła do drzwi Atrehu, zapukała trzy razy i czekała. Nic. 
Być może jeszcze się nie obudził, pomyślała Itami, ale dla pewności zapukała jeszcze raz. Cisza była jej przyzwoleniem do wejścia. Atrehu spał w najlepsze, tak jak się tego spodziewała. 
— Ciekawe, czy to Ci posmakuje, Atrehu - mruknęła pod nosem. Już w kuchni przygotowała warzywa na parze, aby urozmaicić samcowi posiłek, a na popitkę nalała mu czerwonego wina, które znalazła w zakurzonej szafie. Pewnie zapomniał, że w ogóle je miał, ale woń czarnej porzeczki i winogron był kuszący. Gdyby nie fermentacja. 
Wieprzowinę umieściła w specjalnym podgrzewaczu, aby pokarm utrzymał stałą temperaturę, nie miała bowiem sumienia budzić Atrehu ze snu. A dla zabicia czasu, pozwoliła sobie na wybór książki z kolekcji, z półki w przedpokoju, która pod nieobecność właściciela zdążyła się mocno zakurzyć. Dante zachęcił ją, aby zainteresowała się własnym pisaniem, czytała więc jeszcze częściej niż kiedykolwiek w życiu. Rozdział po rozdziale... tytuł po tytule. 
*
— Dzień dobry, skarbie - rzekł po tym, jak ziewnął przeciągle - co takiego porabiasz? 
— Czytam. Nie wiedziałam, że interesują cię klasyczne romanse. I znalazłam trochę zwojów o faktach sprzed dekad. Gustujesz w literaturze faktu? 
— Kiedy nie wiem, co ze sobą zrobić, to rzucam od czasu do czasu okiem na to i owo. Co tu tak pachnie? 
— Obiad dla ciebie. Co prawda nie zrobiłam tego, ale... cóż. Smacznego. Mam nadzieję, że ci to posmakuje. 
— Mmmm - zamruczał zawadiacko Atrehu, wpijając nos we futro za uchem Itami - nic tak nie może polepszyć humoru, jak jedzonko na dzień dobry. Jesteś wspaniała, Itami. 
— Do wspaniałości mi daleko, ale staram się. Czasami aż za bardzo. 
— Nie opowiadaj bzdur. Jesteś wspaniała i koniec kropka. A teraz idę jeść. Ciebie też chcę mieć przy sobie. 
— Jako deser? - Itami uniosła znacząco brew i uśmiechnęła się. 
— Zazwyczaj desery zjadam przed obiadem, ale że to niezdrowo, ciebie zostawię po obiedzie. Umieram z głodu. 
Zwrócił się w stronę kuchni, spojrzał na nią w połowie drogi, i ruchem głowy przywołał ją do siebie. Na ten gest Itami przygryzła lekko dolną wargę. Uwielbiała, kiedy jej samiec, nawet w tak najdrobniejszych sytuacjach okazywał swą dominację. 
— Zostawię trochę dla ciebie i potowarzyszysz mi przy stole, co ty na to? 
— Nie widzę przeciwwskazań, ale... ja to wszystko zamówiłam dla ciebie. 
— A więc podzielę się z tobą. Smacznego. 
Mięso, jak zwykle, było soczyste i nieco gąbczaste, ale Itami nie uważała tego za minus. Atrehu specjalnie posadził ją obok siebie, aby mieć na nią oko. Obserwował ją, a ona jego i budziło się w niej wrażenie, że poza oczami Atrehu, wszystko inne przestało istnieć. Nie potrafiła jednak dłużej utrzymać kontaktu i zawstydzona pierwsza opuszczała spojrzenie, udając że interesuje się swoim jedzeniem. 
— Jak ci smakuje? - spytała, ot tak dla zabicia ciszy. 
— Wiedziałaś, co zamówić. To wszystko jest wyśmienite. 
— Mówisz tak, by mnie podnieść na duchu, czy rzeczywiście byłeś taki głodny? 
— Z tym drugim się zgodzę. A tak na prawdę intuicja cię nie zawodzi. 
— Dziękuję - odparła, biorąc kolejny kęs mięsa do ust. Z błogością poczuła, jak mięso tryska sokiem i kompozycyjnie łączy się z sosem. Eksplozja smaku sprawiła, że Itami mimo woli mruknęła z zadowolenia. Niby zwyczajna reakcja na pyszne jedzenie, ale nie spodziewała się, że to tak zadziała na Atrehu. Kiedy zerknęła na niego kątem oka, spostrzegła z niekrytym zaskoczeniem iskrzące się płomienie w spojrzeniu Atrehu. Bez żadnego ostrzeżenia przysunął się bliżej, łapą odsunął talerz Itami, aby mieć więcej przestrzeni dla siebie i wbił się w jej usta. Na początku ich wargi oddalały się i stykały, wprawiając swe języki w namiętne tarcie o siebie. O najwyższa Sol, jak mi jest dobrze... na moment przerwali tę walkę języków, aby spojrzeć na siebie, nasycić żądzę swoim widokiem. 
— Atrehu? - wymruczała po chwili napiętej ciszy. — Czy ty... yhmmmm... myślisz, czy nadawałabym się dla ciebie... no wiesz? Czy ty uważasz mnie za swoją? Nie mam na myśli tutaj o przyjaźni. Tylko coś więcej?
<Atrehu?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1747 
Ilość zdobytych PD: 874 PD + 170 PD  + 30% ~ 262 PD
Łącznie: 2306 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz