Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

piątek, 9 sierpnia 2024

Od Naharys'a ciąg dalszy Midnight ~ "Nowy początek"

 – Zajmiesz się tą znajdą! - z ust Alfy to brzmiało bardziej, jak rozkaz niż prośba. Naharys, choć miewał w życiu chwile kompletnego zadziwienia, nie poruszył ani jednym mięśniem twarzy. Choć bardzo tego chciał. Zostawił malca na chwilę samego, by mógł przedyskutować tę kwestię z przywódcą... i choć miał szczere chęci, klął pod nosem szeptem. Pierwszy raz go zobaczył, jak przemierzał leniwie leśną, niewyraźnie przysłoniętą paprocią dróżką. Poczuł go już z kilku sążni odległości, pomimo pomieszanych leśnych zapachów, jak perfumy ekskluzywnej markietanki. 
 – Wybacz Alfo, ale chyba się przesłyszałem - odparł z niedowierzaniem Naharys. – Jak to mam się nim zająć?
– No, chyba mówię wyraźnie - warknął Salem. – I powtarzać też nie mam zamiaru. A kiedy oprowadzisz go po terenach i jeśli uznasz, że jest gotów, wyszkolisz go, jasne? 
– Myślę, że mam inne plany, niż niańczenie sierot. 
Brew Salema uniosła się niebezpiecznie. Naharys zaklął powtórnie. 
 – Czy ty mi się właśnie sprzeciwiłeś? 
~ Gdybyś nie był Alfą i żył na północy, nikt nie powstrzymałby mnie, bym powiesił Cię za gałęzie, jak suchą kukłę, zdarł skórę z pleców i zostawił na pożarcie krukom. 
Naharys wziął jednak głęboki oddech i opanowawszy nerwowo spięte mięśnie, burknął pod nosem. 
 – Jak sobie życzysz... 
 – Tak też myślałem. Jeszcze kolejna sprawa. Będziesz za niego w całej rozciągłości odpowiedzialny.

Jeśli coś przeskrobie. Jeśli kogoś okradnie, podpali jakiś dom albo wda się w awanturę, w pierwszej kolejności ty pierwszy zarobisz tydzień pierdla, a szczeniak wyląduje w sierocińcu w Varonie. 
 – To chyba jakaś cholerna kpina... czemu mi to mówisz, Alfo? 
 – Bo mam taki kaprys - warknął, opluwając siarczyście poręcze tronu gęstą śliną. – Precz! 
Naharys wstał, celowo pominął ustawowy ukłon pożegnalny, ale chciał niejako pokazać Salem'owi, że gardził nim. A to, czy on zrozumie mowę jego ciała, to już inna para broszek. 
Przemierzył korytarz wzdłuż, między podpierającymi łukowate sklepienie kolumnami, w świetle rzucanym przez nefery. Paskudnie klął i to tak siarczyście, że sam Salem by się powstydził ich użyć w czyjejkolwiek obecności. Nim przebył większą połowę drogi, jego uszu dobiegł czyiś wściekły, oskarżycielski krzyk. Wtem pomyślał o malcu i przyspieszył kroku. Stanął przy schodach, zjeżdżających na główny dziedziniec pałacu Salem'a i spostrzegł w oddali dwie postacie wilków - małego i dorosłego. Dorosły wrzeszczał na małego, wyzywał od spiskowców i podpalaczy.
– Przysięgam, naprawdę. Chciałem tylko poćwiczyć – Malec ewidentnie chciał się wytłumaczyć przed kremowym basiorem.
– Taaaaak? Jasne, jeszcze czego! Chciałeś najpierw podpalić gałęzie, a potem roznieść ogień na budynek. To spisek, wiedziałem! Chcesz nas podpalić, pozbyć się nas! - krzyknął Wilk.
– Nie sądzę – odezwał się Naharys. – Midnight jest bardzo młody, myślę, że nie zdołałby rozpalić tak dużego ognia ani go kontrolować.
Tyler, bo tak zwał się ten rozhisteryzowany drań, spojrzał mu prosto w oczy, jakby niedowierzał, prychnął cicho i warknął na odchodne.
– Ty także dajesz się mu zwieść! Zobaczycie wszyscy, on okaże się szpiegiem! 
Tyler prychnął raz jeszcze w stronę przerażonego malca i oddalił się w stronę drzwi pałacu Alfy. Tacy jak on, są wyjątkowo mściwi, najchętniej obarczaliby innych za swoje życiowe nieszczęście, na jakie skazał go los, kiedy połamał obie łapy, które później źle się zrosły i uniemożliwiały mu w pełni korzystać z mocy.
– Wybacz, mały. Tyler to niezrównoważony psychicznie wilk, który frustruje się, bo posiada tylko jedną zdolność, jaką jest ukrywanie się w cieniu, mimo swych ośmiu skończonych lat. Poza tym wyraźne kazałem ci się nie oddalać, nasza wataha jest spora i łatwo jest się w niej zgubić. - powiedział Naharys.
– Przepraszam, Nudziło mi się, a chciałem zrobić coś przydatnego. Na przykład poćwiczyć – wytłumaczył młody z poczuciem winy na pysku.
– Już dobrze, nie szkodzi.
~ A jednak, gdyby coś Ci się stało - pomyślał przelotnie Naharys ~ Albo gdybyś przez przypadek nawet wywołał pożar swoimi iskierkami, to ja bym miał kłopoty. Nie powiedział tego na głos, chowa gniew głęboko i unosi nieco pysk do góry. 
– Chciałbyś coś zjeść czy najpierw poznać swoją nową rodzinę? - spytał basior. Kiedy Naharys wspomniał coś o jedzeniu, młodemu, jak na rozkaz, poczęła kapać ślina z pyska.
– To chyba oznacza jedzenie. - zaśmiał się wilk, a młody delikatnie podniósł kąciki warg w małym uśmiechu. – Chodź, mały, pójdziemy się najeść.
– Czy mógłbyś nie mówić na mnie mały? Za niedługo będę duży... tylko - przerwał, kiedy z głębi jego brzucha wydobyło się przeciągłe burczenie. - Muszę coś zjeść. 
– Dlatego zabieram Cię do naszej watahowej jadłodajni. Do Varony zajęłoby nam półgodziny drogi, a ty jak mniemam masz ochotę na ciepłego udźca już teraz? 
– Pytanie, Umieram z głodu! 
– Chodź głodomorku, tuż za rogiem jest "Ciepłe skrzydełka" tam najesz się do syta. 
Przybytek "Ciepłe skrzydełka" wyglądał na jedynie budkę z ciepłym jedzeniem z rozłożonym szeroko bawełnianym baldachimem, dający kojący cień. W dalszej partii budynku znajdowała się już tylko część mieszkalna. Prowadzenie domowego interesu wydawała się spokojną i inwestycyjną perspektywą, co też pokrywało się z rzeczywistością, bo przewijało się tu mnóstwo klienteli. 
– Coś dla was? - zapytała całkiem młodziutka wadera o delikatnym pyszczku i serdecznym spojrzeniu. 
– Dla tego głodomora krojoną wieprzowinę w sosie cebulowym, a dla mnie coś do picia. Obojętnie co. 
Naharys został szybciej obsłużony, dostał wysoki kufel słodkiego i zimnego soku jabłkowego, a z wnętrza kuchni niebawem zaczęła wydobywać się woń smażonej cebuli i wieprzowiny. Midnight z głodu począł przebierać łapami, ślina gęstymi strugami skapywała mu z pyska na ziemię, a brzuch coraz głośniej domagał się żarcia przeciągłymi burknięciami. 
– A więc mały... ups, przepraszam, miałem tak nie mówić. Midnight, a więc skąd tu się w ogóle wziąłeś, co? 
– Jaa... yhmmm. Uciekłem. Szukałem schronienia i azylu przed najeźdźcami, którzy zajęli moją watahę. 
– A kim są Ci najeźdźcy? - spytał Naharys, pociągając łyk soku. 
– Czy moglibyśmy to omówić po jedzeniu? 
Naharys kiwnął głową, ale nie stracił z malca wzroku. Jak na małego wilczka, młodzik umiał się treściwie i logicznie wysławiać. Czyżby wcześniej pobierał u kogoś jakieś nauki? Z jego dykcją i elokwencją mógł wyrosnąć na porządnego urzędnika... albo przynajmniej na asystenta medycznego. Dwadzieścia minut później, Midnight dostał obiecaną wieprzowinę, którą gdyby mógł wciągnąłby nosem i zanim Naharys się obejrzał, miska lśniła pustką. 
– Na święte skrzydła Freyi, ty rzeczywiście byłeś głodny. Może chciałbyś dokładkę albo coś do picia? 
Midnight odpowiedział już tylko przeciągłym ziewnięciem przez co Naharys uzmysłowił sobie, że młodemu przydałaby się chwila drzemki. Odliczył potrzebną należność za posiłek i picie, po czym wsadził sennego malca na swój grzbiet i nakazał, by mocno chwycił się jego futra. Droga do domu nie była długa, zaledwie przeszedł kilka metrów, skręcił w lewą dolną uliczkę i na samym jej końcu doszli pod zamknięte drzwi. W środku panował półmrok, ale Naharys chuchnął w pobliski wetknięty w żeliwo nefer i korytarz zajaśniał złotym światłem. Czyniąc tak z pozostałymi, dom stał się jasny, jak ten dzień, odsłonił okna lekkimi pociągnięciami futrzanych zasłon. Zajrzał do sypialni - tam już nie musiał oświetlać, nie było potrzeby - i postawił malca na miękkim, zasłanym futrami łóżku. 
– No to dobranoc, mały. Wyśpij się, a później opowiesz mi wszystko, dobrze? 

<Midnight?> 
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1106
Ilość zdobytych PD: 553 PD + 110 PD + 30% ~ 166 PD
Łącznie: 829 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz