Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

sobota, 3 sierpnia 2024

Od Atrehu ciąg dalszy Naharys'a | Calem'a | Indiany ~ "Charakterni" [+12]

< Akcja wątku dzieje się na wiosnę 210 roku >
Gniew buzował we mnie. Byłem bliski wybuchu i tylko cud mógłby sprawić, bym powstrzymał się od zamordowania tego bursztynowego wilka i Salema przy okazji. Co dawało mu prawo, by nami tak pomiatać? To oni pierwsi zaczęli. I nijak nie dało się wyjść z tego bez walki. Co oni mają do nas — hybryd? Nie jesteśmy wcale tacy słabi jak rzeczą. Sam nie uważam się za potężnego, ale wiem, jak się bronić, używać swych umiejętności. Potrafię walczyć, a gdybym chciał, mógłbym ich zdominować głosem. ~ I jednocześnie ujawnić prawdę. ~ Cichy głos w głowie odezwał się nieproszony. Zacisnąłem wargi. Chciałem po prostu żyć, nie musieć obawiać się wiecznie o swoje bezpieczeństwo. Mieć pracę, stanowić część społeczeństwa. Pragnąłem nie być na każdym kroku opluwanym i wyzywanym za to, że po prostu istnieje! Czy to tak wiele? Za co jesteśmy zaganiani i krytykowani? Nie prosiłem się na ten świat. To moi rodzice postanowili się połączyć. A ja muszę płacić za ich decyzję. Ja oraz wielu innych w podobnej sytuacji.
– Ziemia do Atrehu, odezwij się! - z warkotem spojrzałem na Naharys'a. Z jego oczu bił zły blask. Nawet nie pytając, mogłem stwierdzić, że był tak samo zirytowany i zły, jak ja. Wydawał się być także zmartwiony. Chyba odleciałem na nieco dłużej. Westchnąłem ciężko, rozglądając się smętnie. Przed nami wiele godzin pracy. Siedzieliśmy w tym razem. I chyba czekała nas przeprawa przez mękę. – Grosik za twoje myśli?
– Nie stać Cię na mnie, Naharysie. - odpowiedziałem mu, kręcąc łbem. Zaśmiał się na moje stwierdzenie, jednocześnie kiwając łbem w przód.
– Pewnie nie, ale im szybciej się za to zabierzemy, tym lepiej.
– Słyszałeś, ile tu jest sal?
– Tak, akurat słuch mam dobry. Nie marudź, tylko bierz się do roboty. - biały basior szturchnął mnie lekko, samemu wstając ze swojego miejsca. Spochmurniałem, oceniając stan samych podłóg. Wyszorowanie tych kafelek zajmie tygodnie! Że o ścianach nie wspomnę. Ewidentnie lochy nie widziały mopa od lat.
– Jak mamy niby to zrobić? - zajrzałem do pierwszego pomieszczenia, cofając się niemal natychmiast. Śmierdziało moczem i śmiercią, jakby coś niedawno tu zdechło. I jeśli oczy mnie nie myliły, w kącie dostrzegłem martwego szczura....
– Mnie się pytasz? - Naharys spojrzał równie zrezygnowany. W przeciwieństwie jednak do mnie chyba naprawdę chciał się wziąć do roboty. Westchnął po chwili, chodząc od kąta w kąt, na końcu stając i stukając pazurami o podłoże.
– Nie, tego tam, ciskającego gromy. - wskazałem łbem na Calem'a, nurkującego właśnie w jakiejś zatęchłej dziurze. Z warkotem się wycofał, słysząc moje słowa.
– Nie jesteś lepszy ode mnie. Marudzisz jak baba! Zamiast czekać na zbawienie, zrób cokolwiek! Ja, przynajmniej jeśli cię to interesuje, szukam jakiś szmat.
– Nie wydaje mi się, żeby tutaj coś takiego istniało. Mam zawołać tego przydupasa Salema?
– NIE! - jednym głosem zagrzmieli oboje, po czym spojrzeli po sobie. Calem mruknął do siebie, a następnie zniknął w czymś wyglądającym na schowek.
– Dobra, ok, zrozumiałem...
– Sami sobie poradzimy. - oznajmił Naharys, przekraczając próg celi obok. Wzdrygnął się na smród i widok, jaki tam zastał. – Ogarnięcie tego łatwe nie będzie.
– No co ty nie powiesz? - rzuciłem z sarkazmem, mijając go. Następna cela nie wyglądała lepiej od poprzedniej, lecz dało się dostrzec zmianę nieco dalej. Wyglądało na to, że więźniowie byli przetrzymywani albo na początku, albo dużo głębiej w lochach. Pomieszczenia pomiędzy były dużo czystsze. Odetchnąłem z niewielką ulgą, gdy brzdęk spadającego czegoś, zwrócił naszą uwagę. Echo rozeszło się błyskawicznie.
– Znalazłem! - Calem wyszedł z pomieszczenia z drewnianym wiadrem na grubym rzemyku, który z pewnością widział lepsze dni. – Są tam też jakieś dziwnie śmierdzące detergenty. Chyba z jakichś roślin.
– Jeśli przebije się przez ten brud, to warto skorzystać.
– Yhym... Uważaj, bo wyżera nos. - basior skrzywił się, kierując się w stronę, z której przyszliśmy. O ile mnie pamięć nie myliła, mijaliśmy jakiś kran, czy coś podobnego do zlewu. Woda się przyda. Żałowałem, że nie mam tego żywiołu. Mógłbym go teraz użyć. Byłoby o wiele łatwiej.
– Ught, zdecydowanie nie jest to płyn, z którym chciałbym obcować na co dzień. - kiwnąłem przyjacielowi łbem, że zgadzam się z nim w pełni, po czym wytaszczyłem ów detergent na środek pomieszczenia. Ostra woń kuła w gardło. Miałem nadzieję, że to tylko na początku. Zmiesza się z wodą i będzie lepiej.
– Zgadzam się. Nie mniej musimy to zrobić. Inaczej spędzimy w tym miejscu resztę życia.
– Nawet nie strasz. Sam fakt, że tu jesteśmy, jest dostatecznie przerażający.
– Czyżbyś bał się lochów, Atrehu? - spojrzał na mnie kątem oka, uśmiechając się drwiąco. Westchnąłem, prychając na jego słowa. Wyprostowałem się, dumnie podnosząc podbródek.
– Nie? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. – Być tutaj, a mieć za zadanie posprzątać na błysk tyle sal...
– Nie przypomi...
– K*rwaaaaa! - ryk Calema słychać było chyba w całym zamku. Spojrzeliśmy na siebie z Naharysem. To nie brzmiało dobrze. – Woda nie leci!
– Jak nie leci? - odkrzyknął mu biały basior, ruszając w kierunku krzykacza. Podążałam za nim, zaciskając mocniej zęby. Na pewno coś spieprzył i teraz udaje głupszego, niż był. Byleby nie zgrywał niewiniątka. Ught, jak on mnie często wkurza!
– No, do chuja Pana, nie leci!
– Szlag...
– A odkręciłeś na maksa kran? - zaszydziłem z niego, zerkając na zlew. Nie był co prawda w najlepszym stanie, lecz po coś go tu zainstalowano. Więc nie było mowy, aby woda nie leciała. – Może się coś zaklinowało? Nie leci ani kropla?
– Masz mnie za tępego!?
– Owszem. - zripostowałem mu, po czym spojrzeliśmy sobie w oczy, gotowi w każdej chwili rzucić się na siebie. Od początku ta relacja była skazana na zagładę. Calem był dupkiem do kwadratu, a uważał się, za nie wiadomo kogo. Nie będzie podnosił na mnie głos. Kimże on jest?!
– Pierdol się, Atrehu! - basior syknął, robiąc krok w moją stronę. Zjeżyłem sierść, uśmiechając się szeroko. Ja również zrobiłem krok. Nie bałem się go. 
– Chętnie, ale byle nie z tobą!
– DOŚĆ! - Naharys wrzasnął, spoglądając na naszą dwójkę z trwogą. Jego oczy świeciły niemiłosiernie zielonym blaskiem. Sierść się zjeżyły, a mięśnie napięły. Przypominał teraz białego niedźwiedzia, gotowego w każdej chwili ukręcić łeb. – Mamy dość problemów, a jakbyście nie zauważyli, siedzimy w tym razem. I albo zaczniecie ze sobą współpracować i jakoś ogarniemy w końcu te jebane pokoje — bo dla waszej niewiedzy, ja chcę to skończyć i wrócić do domu, albo będziemy tutaj siedzieć do usranej deski. Chcecie tego?!

< Naharysie? Calemie? >
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1005
Ilość zdobytych PD:  503 PD +  100 PD (bonus za każde 100 słów) + (bonusowy Booster) 30% ~ 151 PD
Łącznie:  1879 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz