— Już to zrobiłem. - Odparł Naharys na konkluzję związaną z fatygowaniem się do Alfy o przyzwolenie na wykonanie misji, na co ten zerknął nań dość niepewnie. Było też wiele powodów, dla których tutejsza władza nie znosiła pomysłów samotnych wędrówek, dlatego białemu wilkowi przyszedł do głowy niezły pomysł. — W gruncie rzeczy owszem. Wyprawa wymaga większej ilości w składzie, bo Salem rzadko kiedy pozwala opuścić watahę pojedynczo. A o ile nie masz teraz warty...
— Gdybym miał plan na najbliższy tydzień. - Rzekł rudy basior, przewracając znacząco swymi płomiennymi oczami. — Nie traciłbym czasu na przeglądanie ogłoszeń.
Naharys spuścił nieco podbródek i ukradkiem spojrzał na zaciekawioną Itami.
— W takim razie audiencja jest niepotrzebna. Wystarczy, że wyruszycie ze mną.
— Pod twoją komendą? - Ton Atrehu nabrał nieco buntowniczego tonu, ale biały wilk rozumiał go nieco. Nie znali się zbyt dobrze, ciężko by było przyjmować rozkazy od kogoś, z kim zamieniło się jedynie kilka zdań. Uśmiechnął się lekko, bez nadmiernej przesadności, pokręcił głową, zerkając z powrotem na Atrehu.
— I tak, i nie. Jako że to ja otrzymałem zezwolenie, będę za was odpowiedzialny. Jeśli coś się wam stanie, to ja osobiście za to odpowiem. Jeśli zaś chodzi o to, czy będziecie podlegać pode mnie... Nie. Wyruszamy jako grupa. Nie zamierzam się rządzić.
— Cieszy mnie to. - Powiedział dobitnie rudy basior, a Naharys uniósł dyskretnie lewą brew, odczytując z jego twarzy pewną cechę. Lubił dominować. Czuł to w jego zapachu, a stojąca obok wadera wydawała się przy nim odprężona, spokojna, wyluzowana. — I doceniam. No dobrze, rozumiem. - Dodał z nagłą, niespodziewaną nutką niepewności w tonie.
— W czym rzecz? - Zapytał spokojnie Naharys.
— Gdybym miał plan na najbliższy tydzień. - Rzekł rudy basior, przewracając znacząco swymi płomiennymi oczami. — Nie traciłbym czasu na przeglądanie ogłoszeń.
Naharys spuścił nieco podbródek i ukradkiem spojrzał na zaciekawioną Itami.
— W takim razie audiencja jest niepotrzebna. Wystarczy, że wyruszycie ze mną.
— Pod twoją komendą? - Ton Atrehu nabrał nieco buntowniczego tonu, ale biały wilk rozumiał go nieco. Nie znali się zbyt dobrze, ciężko by było przyjmować rozkazy od kogoś, z kim zamieniło się jedynie kilka zdań. Uśmiechnął się lekko, bez nadmiernej przesadności, pokręcił głową, zerkając z powrotem na Atrehu.
— I tak, i nie. Jako że to ja otrzymałem zezwolenie, będę za was odpowiedzialny. Jeśli coś się wam stanie, to ja osobiście za to odpowiem. Jeśli zaś chodzi o to, czy będziecie podlegać pode mnie... Nie. Wyruszamy jako grupa. Nie zamierzam się rządzić.
— Cieszy mnie to. - Powiedział dobitnie rudy basior, a Naharys uniósł dyskretnie lewą brew, odczytując z jego twarzy pewną cechę. Lubił dominować. Czuł to w jego zapachu, a stojąca obok wadera wydawała się przy nim odprężona, spokojna, wyluzowana. — I doceniam. No dobrze, rozumiem. - Dodał z nagłą, niespodziewaną nutką niepewności w tonie.
— W czym rzecz? - Zapytał spokojnie Naharys.