Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

środa, 22 stycznia 2025

Od Sybira ciąg dalszy Tegai ~ "Opatrzność losu"

 — Musisz mieć doświadczenie w ratowaniu Wader w opałach. 
Sybir przekrzywił nieco głowę, pobłażliwie uśmiechnięty. Był wychowany na żołnierza, wojownika, czyli kogoś, kto nie tylko walczył na rozkaz. Uczony był, by walczyć w obronie tych, którzy obronić się nie mogą. Mimo wszystko nonszalancko wyszczerzył się, wadera zaś ze spalonym burakiem, odwróciła głowę zawstydzona. Potem zaproponowała przerwę na herbatę, on zgodził się natychmiast, choć przeczuwał, że za tym stało coś jeszcze. 
Dowiedział się też, że Tegaja to bardzo pomysłowa wadera. Z uznaniem słuchał jej pomysłów odnośnie odnalezionych wśród sterty śmieci gratów, które posłużyły waderze za zamienniki codziennych przedmiotów. Zauważył też, że czym bardziej skracał dystans między nim a waderą, ta trzęsła się z fali gorąca, którą wyczuwał w powietrzu wokół. Jego cel został osiągnięty. Owinął ją sobie wokół palca, gdyby chciał, Tegaja mogłaby mu jeść z łapy, ale nie zamierzał jej w żaden sposób krzywdzić. Chodziło mu o zapewnione bezpieczeństwo i liczył, że wadera nie wpakuje w żadną kabałę. Wiedział, że znajduje się na terenie zastrzeżonym, bez zgody ogółu i Alfy, był personą non grata. Niczym ukryty zbrodniarz... ścigana zwierzyna. 
Gdyby chciał wykorzystać Tegaję, zrobiłby to tu i teraz...
Zamierzał utrzymać ciepły kontakt ze swoją gospodynią, przynajmniej do czasu, aż nie otrzyma odpowiedzi od dowództwa. A to mogło nastąpić w każdej chwili... i za wszelką cenę będzie próbował utrzymać anonimowość.
Kiedy był już dostatecznie blisko, powiedział.
— Chodźmy wypić herbatę. Potem pomogę ci znieść te starocie. Przyda ci się silna łapa samca, prawda? - jego ton był przyjemny, ciepły, a przynajmniej starał się, aby tak zabrzmieć. 
Zwrócił się w stronę schodów, prowadzących w dół do salonu, zanim zszedł na dół, powiódł spojrzeniem do Tegai. A kiedy zniknął jej z oczu, ten usłyszał za sobą kroki, które towarzyszyły mu w drodze do kuchni. 
Kiedy położyli się obok na poduszkach, z kubkami pełnymi parującej herbaty, samiec zauważył kątem oka intensywny błysk spojrzenia Tegai.
— Co robisz? - spytał, przechylając głowę. 
— Słyszałam, że niektóre wilki mają zdolność odgadnięcia intencji innego wilka, poprzez patrzenie mu

głęboko w oczy. - odparła.
Sybir z zainteresowaniem zapytał, jak jej poszło odczytywanie to, co zamierzał Sybir. W duchu jednak zaniepokoił się i mimowolnie zastanowił się, w którym momencie ujawnił samicy powód do wątpliwości w jego nie do końca szczere intencje. Póki co, nie uraził jej ani nie uchybił godności... 
Nagle samiec posłyszał głośne, stanowcze pukanie do drzwi. Wbrew woli, Sybir wpadł w pełną gotowość bojową, przywarł do ściany i posłał waderze przywołujące spojrzenie.
— Jak myślisz? Kto to może być? 
— Czemu się tak denerwujesz? - spytała Tegaja, wyraźnie zaniepokojona jego nagłą zmianą zachowania. 
— Gdyby się ktoś pytał o coś dziwnego, albo czy widziałaś jakiegoś obcego osobnika, powiedz, że nic nie wiesz, dobrze? Zrobisz to dla mnie? 
— Sybir, ale dlaczego... 
— Zrobisz to dla mnie? - samiec nie dał jej skończyć, obejmując policzki Tegai w delikatny, czuły uścisk. Patrzył jej w oczy, modląc się w duchu, by w jej mniemaniu wyszedł przekonująco. Nakreślił ścieżkę pod powiekami samicy kciukami. Tego rodzaju pieszczota, jak Sybir zakładał, miała wzmocnić jego dobre intencje. W końcu samica, jak oczarowana, podeszła do drzwi, rozległ się szczęk rygla i skrzypnięcie otwieranych drzwi. 
— Dzień dobry - usłyszał głos Tegai. 
— Witaj. Jesteśmy tutaj przelotnie, więc nie zajmiemy zbyt wiele czasu. Od niedawna w okolicy daje się wyczuć jakiś dziwny, obcy zapach... 
Sybir przełknął bezgłośnie ślinę, przylgnął do ściany i mimowolnie zmaterializował przed sobą długi, na ponad sześćdziesiąt centymetrów szeroką klingę miecza. Użyje go w ostateczności, nie wcześniej, ani nie później. ~ Tegajo, proszę cię, nie wydawaj mnie - pomyślał z naciskiem Sybir. 
— ... mamy obawy, że ktoś niepowołany kręci się w okolicy. Zapach rozciąga się, aż do twojej zagrody. Czy wiesz coś na ten temat? 
Sybir wstrzymał oddech, zamknął oczy. 
— Yhmmm... prawdę powiedziawszy, też odczuwam dziwny zapach, ale... nie, nikogo nie widziałam. 
— Mamy podejrzenia, że kręci się tu jakiś dziwny osobnik. Poza tym, niedaleko Dailoran doszło do dziwnego incydentu. Padły trupy... mówiąc wprost, doszło do czegoś złego i naszym obowiązkiem jest...
— Doskonale zdaję sobie z tego sprawę - odparła Tegaja. — Nikogo nie widziałam, niestety. 
—  Albo raczej stety - odpowiedział drugi głos jakiegoś basiora. —  Podejrzewamy, że ów zapach należeć może do kogoś niebezpiecznego. Jeśli spotkasz kogoś obcego, pod żadnym pozorem nie rozmawiaj z nim, a tym bardziej, nie udzielaj schronienia. Boimy się, że ów obcy może nie cofnąć się przed niczym. 
— Rozumiem. 
— To tyle z naszej strony. Żegnaj i uważaj na siebie, Tegajo. 
— Wy też uważajcie na siebie i bądźcie zdrowi! 
Nim Sybir usłyszał odpowiedź, dźwięk zamykanych drzwi rozległ się ze skrzypieniem zardzewiałych zawiasów. Odetchnął z ulgą i nim Tegaja zdołała się zorientować, miecz rozpłynął się, niczym rozegnana przez wiatr mgła. Kiedy wadera zjawiła się na powrót, już się nie uśmiechała, nie miała już tych znanych mu dobrze ciepłych iskierek w jej oczach.
— Sybir, czy mógłbyś ze mną szczerze porozmawiać? 
Jej ton również się jej nie spodobał. Momentalnie postanowił przenieść strategię na nieco inny tor. Nieco mniej przyjemny tor. 
— Szczerze to nie wiem - odparł na nowo uśmiechnięty, jak gdyby przed chwilą nic złego się nie stało. — Szczerze jednak powiem Ci, że z chęcią wrócę do porządkowania gratów. 
— Sybir, nie zachowuj się tak, jakby się nic nie stało - odparła Tegaja. 
— Ale przecież nic się nie stało - zaoponował basior, uśmiechając się jeszcze szerzej. Skrócił też nieco dystans między sobą a nią, a efekt tego był taki, jaki się tego spodziewał. Wadera, cofając się, zetknęła się zadem ze ścianą, przez co samiec mógł podejrzewać, że skumulowana pewność siebie w Tegai, zmniejszy się odrobinę. Albo nawet więcej niż odrobinę. — Coś Ci powiem, Tegajo. Na prawdę nie ma żadnego powodu czy sensu, by zagłębiać się w coś, co nas kompletnie nie dotyczy... 
Ostatnie, dobitnie kończące całość tej konwersacji, słowo wyszeptał, zbliżając usta do Tegai. 
— Rozumiesz? 
Kiedy rozgrywał cały ten teatrzyk przed nią, ani na moment, bez najmniejszej przerwy, nie spuszczał z niej wzroku. Nie mrugał ani nie zastanawiał się nad doborem słów... 
Kiedy uczył się pod okiem wyszkolonych wojowników, jedynych znanych pod względem walki psychologicznej specjalistów, dowiedział się, że utrzymanie nieprzerwanego kontaktu wzrokowego bez najmniejszego mrugnięcia, wzmaga w ofierze niepewność i zagubienie. Połączenie tego z naruszeniem przestrzeni osobistej dawało wyczekiwany efekt. Świdrował ją tak twardym, a zarazem ciepłym spojrzeniem do czasu, aż Tegaja nie uległa. 
— Chyba masz rację - przyznała w końcu, wypuszczając ciężko powietrze. 
Sybir uniósł podbródek, w duchu jednak pochwalił się za bezkonfliktowe rozwiązanie problemu. 
— To jak? - Spytał Sybir, wracając już do normalnego, rozpromienionego tonu. — Wracamy dalej do pracy? 

<Tegaja?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1039
Ilość zdobytych PD: 520 PD + 100 PD  + 150% ~ 780 PD
Łącznie: 1400 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz