— Ja nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje... Nie potrafię zrozumieć ciepła, które czuję w piersi. To pierwszy raz, gdy czuję się w ten sposób Itami. To uczucie, które jest tak skomplikowane, że sam nie potrafię pojąć, czy jest przyjemne, czy dziwne, czy jakieś jeszcze inne. - Miguel mówił z niewyobrażalnym spokojem. Jak gdyby sam fakt, że otworzył się przed nią, nie stanowił dla niego żadnego problemu. A Miguel nie wyglądał na zbytnio wylewnego wilka. Jego ton był czysty, kojący i nawet nie zatrzymywał się, aby zastanowić się nad dalszymi słowami. To tylko dowodziło, jak inteligentnym samcem był Miguel. — Wiem tyle, że to ty sprawiasz, że tak się czuję. Twój słodki i delikatny jak chmury uśmiechem, oczy tak błękitne, jak woda w czystej rzece lub oceanie, słowa, które są jak lek na wszystko... Jesteś dla mnie ważna Itami, ale to już chyba przekroczyło granice przyjaźni.
Kiedy jej to wyznawał, nie tracił ją z oczu. Itami mogłaby przysiąc, że nie spostrzegła w nich nic, poza ciepłem, szczerością i wyczuciem. Chwilę później zaskoczona, chciała się odsunąć, ale plecami naparła na kamienną, szorstką ścianę. Dotknął jej policzka. Poczuła, jak delikatny potrafił być Miguel, mimo tak szorstkiej skóry opuszków. Nie wiedziała szczerze, co powinna teraz zrobić, była kompletnie sparaliżowana obecną sytuacją, dodatkowo niepewna dotyku samca. To nie było tak, że się brzydziła...
Spojrzenia, dotyki i nadmiar uczucia to nie było coś, co Itami zderzała się na co dzień. Zwłaszcza, że wtedy odzywała się w niej ta skryta, introwertyczna natura, która nakazywała jej chować głowę w piach. Podejrzewała, że jedynym, racjonalnym posunięciem z jej strony, byłoby nieco wyjaśnić samcowi kilka spraw.
— Miguel - zaczęła, ale obecna sytuacja sprawiła, że miała problem ze swobodnym wyartykułowaniu myśli — Ja... wiem, co to może być. Myślę, że to uczucie jest stare, jak świat. Znane każdemu.
Jaa... jednakże, cóż... nie wiem, co by na to wszystko powiedział Atrehu.
— Kim jest Atrehu? - zapytał wyraźnie wybity z pantałyku.
— Mój...
Zastanawiała się, jak prawidłowo określić przed Miguelem samca, który był dla niej nie tyle przyjacielem - zresztą, przeszli ze sobą tyle, że jej uczucie do niego wykraczała skalę przyjaźni - co kochankiem. Częścią jej serca, które z wytęsknieniem biło tętnem tęsknoty i pustki, którą po sobie pozostawił.
— Rozumiem - dokończył Miguel, odwróciwszy powoli głowę w bok. Łapy nie zabrał z jej policzka, jak gdyby starał trzymać w garści jeszcze cień szansy. Itami zerkała nieco smutnym spojrzeniem, czując w głębi duszy poczucie winy. Miguel starał się jej przekazać coś, co kręciło go już od jakiegoś czasu, miał nadzieję. Itami nie wiedziała jednak, jaką basior miał nadzieję; że oświadczy się jej i uczyni z niej swoją życiową miłość, jeśli tylko zgodzi się być przy nim. Na możliwość założenia własnej rodziny już nie wspomni.
— Jest kimś, kto już dawno przekroczył granicę przyjaźni - dopowiedziała po chwili milczenia. Ukradkiem spojrzała na twarz samca, ale ku jej zaskoczeniu, jego wyraz pozostawał niezmienny, kamienny, bezemocjonalny. — Jednakże...myślę, że w moim sercu może znaleźć się więcej miejsca.
Tego też nie mogła się spodziewać, ale samiec drgnął, ale niewyraźnie westchnął i mrugnął żywo oczami. ~ Ciekawe, co on sobie teraz o mnie pomyślał? - spytała w myślach Itami i przesunęła spojrzeniem po powierzchni wody. Niektórzy nie pochwalają poligamii, a większość nawet myśli, że jest tożsama z prostytucją... zaczęła w myślach pluć sobie w brodę, że obnażyła przed nim tajemnicę. W towarzystwie innych samców czuła się bezpieczniej, liczyła na to, że będzie dla nich równie ważna, co oni dla niej, jeśli ją zaakceptują i pokochają. W końcu Itami chwyciła samca za ramię, powoli, troskliwie, zmysłowo przeczesując jego mokre futro między palcami. Zawsze tak robiła, gdy chciała okazać komuś wsparcie i ciepło. Łapa zatrzymała się na karku zaskoczonego samca.
— Chciałabym - zaczęła, odpychając się od szorstkiej ściany głazu i podpływając bliżej samca, aż jej pierś zetknęła się z jego piersią. Miguel drgnął. —... Chciałabym, byś wiedział, że każdego potrafię zaakceptować. Jeśli ktoś jest dobrym wilkiem. Ty, Miguel, nie jesteś złym wilkiem. Jesteś kimś, kto w życiu doznał wiele cierpienia, po którym niejeden by się złamał, możesz mi wierzyć. W lecznicy widziałam wielu, którzy złamani przez życie, wykazywali więcej obojętności, było im już wszystko jedno, czy zdołam ich uratować, czy nie. Ty, mimo cierpienia, trwasz na twardej ziemi i stąpasz po niej. - zbliżyła drugą łapę, musnęła kciukiem jego dolną wargę, delikatnie, z wyczuciem. Samiec zadrżał. Wpiła palce drugiej łapy w futro pod uchem Miguela.
— Zasługujesz na coś więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz