— Cóż... Nie chcę być wścibska, ale jak ci się to stało? - spytała basiora dość nieśmiało, a on, jakby powiedziała coś obraźliwego, znów spojrzał na nią swoim chłodnym spojrzeniem. Ciarki ponownie zadrżały ciałem małej wadery.
— Myślisz, że ci się wygadam? Może jeszcze poklepiesz mnie po ramieniu i zaczniesz wmawiać, że wszystko będzie dobrze? - spytał widocznie już zirytowany. Itami miała ochotę obrócić oczami już lekko zmęczona wrogim nastawieniem pacjenta, ale bała się, że to go może rozgniewać jeszcze bardziej. ~ Nie, chcę tylko ustalić, jak zostałeś zraniony! - pomyślała z przekąsem Itami. Pozostało jej tylko skulić się w niemocy na nagłe huknięcie basiora na nią, ale jak się potem okazało, zrozumiał co zrobił i zmieszał się lekko. Usłyszała tylko westchnienie, a zaraz potem nieco spokojniejszy ton Miguela.
— Wybacz... Nie jestem przyzwyczajony do tego, że jestem w centrum uwagi - samiec zerknął w bok, na wyłożone w starannym ładzie szklane naczynia z lekami na niewielkim, dębowym regale. Jakby chciał uniknąć spojrzenia Itami. Wypuścił ciężko powietrze i zamarł tak przez niedługą chwilę.
— Wędrowałem razem z moim stadem po okolicach. Nie byliśmy do końca watahą. Prowadziliśmy koczowniczy styl życia. Naszą przewodniczką była Stella, starsza wadera, która widziała w nas swoje dzieci. Dziwne nie powiem, ale to ona sprawiła, że zbłąkane wilki odnajdywały swoją oazę. - zaczął swoją opowieść, przerywając ją, co prawda, kilkoma pauzami. Na twarzy basiora zaczął jawić się cień rozpaczy, co nie umknęło uwadze Itami. Potrząsnął głową.
— Nie bądź dla siebie zbyt surowy, każdy popełnia błędy.
Usiadła naprzeciwko, przyglądała się mu z uwagą godną uniwersyteckiej słuchaczki - splotła ze sobą palce u łap i oparła o nie podbródek. Samiec długo milczał, jakby nie dawał żadnych oznak zainteresowania jej pokrzepiającym słowom. W końcu zerknął na nią, wzrokiem już mniej chłodnym, lecz nadal nieufnym.
— Ale za mój błąd całe stado zapłaciło życiem. - Itami usłyszała ciche warknięcie. Potem ciężkie westchnięcie.
— Pomyliłem drogę powrotną. Przez to szedłem dwa razy dłużej. Gdybym wrócił na czas. Zdołałbym im pomóc. Odwrócić uwagę wroga. A oni zdążyliby uciec. - ciągnął dalej. Ton mu się załamywał jeszcze bardziej, gdy zagłębiał się w opowieść. Potem znów usłyszała westchnienie. Kiedy Miguel zmierzał już u kresu opowiadania, Itami przełknęła cicho ślinę, nie mogąc sobie nawet wyobrazić faktu, że tu, w tej watasze, czają się gdzieś potwory w wilczych skórach. Zaniepokojona znów zerknęła na okno, przez które wcześniej spoglądała. Nie czuła się już bezpiecznie.
— Teraz czeka mnie bezczynność. Nie cierpię bezczynności. - mruknął i spojrzał w bok.
— Przede wszystkim - miejmy nadzieję- jesteś tu bezpieczny, ale... - urwała Itami niezbyt pewna tego, co przed chwilą powiedziała. —... z tego, co mi przed chwilą opowiedziałeś, wynika, że gdzieś tutaj krążą bezwzględni przestępcy. I to trzeba zgłosić Alfie, jak najprędzej, zanim znów stanie się komuś krzywda.
— To ja już wiem - odparł dobitnie Miguel. — Tylko jak mam to zrobić? Z tymi bandażami... i jeszcze tym temblakiem na goleni? No, chyba, że będę musiał się do waszego Alfy czołgać.
— Nie ma takiej potrzeby, zaraz poinformuję kogo trzeba.
Itami odwróciła się w stronę drzwi i już miała postąpić ku nim krok, gdy nagle basior zatrzymał ją uściskiem na bark. Uścisk był niebywale silny i stanowczy, który nie pozwolił jej poderwać się z miejsca. Zaskoczona wadera błysnęła na niego morskimi oczami. Błysnął w nich strach.
— Gdzie się wybierasz? - spytał zaskoczony Miguel. — A co będzie ze mną?
— Zostaniesz tu na jakiś czas - wyjaśniła Itami, a w zamian usłyszała od basiora jeszcze głośniejsze westchnięcie. — Nic tu Ci się...
— To nie chodzi o to, czy mi się tu stanie, czy nie... nie obawiam się, że nagle spod łóżka wyskoczy gnom i kopnie mnie w zad, ale o to, że gdy ty będziesz działać, a tamte sucze syny panoszą się po okolicy, ja leżę bezczynnie i marnuję czas.
Itami już sama nie wiedziała, co w takim razie miała zrobić. Owszem, w swoim życiu spotkała już tak narwanych, natchniętych szczeniacką werwą pacjentów i za każdym razem znajdowała sposoby, by zapanować nad sytuacją. W tym momencie czuła się kompletnie bezradna. Wstała z miejsca, ominęła stolik wąskim półkolem i przysiadła na brzegu łóżka Miguel'a. Samiec zareagował lekkim zdziwieniem na ten niespodziewany gest Itami.
— To mam tu zostać z tobą? - spytała. Nie patrzyła mu w oczy. Nie lubiła tak robić, kiedy z kimś rozmawiała. Czuła się wtedy nieswojo, wówczas ściskał ją irracjonalny niepokój. Aby usprawiedliwić swoją nagłą zmianę miejsca siedzenia, zaczęła dość sprawnie udawać, że poprawia bandaże na umięśnionym udzie pacjenta. Oczekiwała jednak odpowiedzi od samca. Próbowała w jego oczach odczytać zgodę na jej propozycję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz