Wraz z zapadającym wieczorem, cienie okolicznych drzew rosły jak gigantyczne i nienamacalne kolosy. Słońce, koloru świeżej krwi, nieśmiało zerkało zza poszarpanych górzystych zębów na dolinę Dailoran, racząc ją swymi ostatnimi promieniami do czasu, aż horyzont nie pochłonie je w całości. Calem, choć niechętnie, uraczył rudowłosego basiora gościną w swoim tymczasowym domu. Samiec zdecydował się na to słowo, bowiem nie potrafił zatrzymać się w jednym miejscu, decydując się na dwudniowy nocleg w leśnej ziemiance, której poświęcił wiele czasu. Bądź zadowoli się skromnym pokoikiem w miejskiej gospodzie, a mieszkanie przydzielonego przez władze Dailoran niezbyt mu odpowiadało. Może dlatego, że było przesadnie jasne i przestronne, ubogie w podstawowe umeblowanie, ale nie to było w tym wszystkim najgorsze. Miał przeczucie, że trzewia tego staromodnego domu wydawały się mu kompletnie obce, bez względu na to, ile czasu by w nich spędził. Podsunął Atrehu kubek parującej herbaty ziołowej, wzbogacony aromatem jabłek i cynamonu - który swoją drogą był cholernie kosztowny - i usiadł na przeciw niego, wpatrując się, jak samiec dmuchał unoszącą się parę i próbował pić. Siedział, wpatrywał się i myślał.
— Powinniśmy stworzyć krąg podejrzanych - odezwał się po chwili Calem. Powiedział to, jak zwykle swoim zimnym tonem, ale poza tym był też spokojny i oficjalny. Tak, jakby przemawiał do adwokata, niż zmartwionego i stęsknionego za przyjaciółką - bądź kochanką - rudowłosego samca. Atrehu uniósł pysk znad kubka herbaty i zerknął na Calem'a pytająco, ale nic nie odpowiedział. Calem kontynuował.
— Podejrzewasz kogoś z watahy, kto mógłby porwać Itami?
Atrehu był chyba mocno zamyślony, a być może to zmartwienie, które tak mocno dręczyło go ze zrozumiałego mu powodu. Uniósł głowę znad herbaty i spojrzał na Calem'a. Jego wyraz był wielce skonsternowany, jakby dosłownie przed sekundą usłyszał jakiś ponury żart.
— Podejrzanych?
— No, witamy w naszym świecie. Tak, podejrzanych. Kogoś, komu chcąco bądź niechcąco naraziła się Itami do takiego stopnia, że ten ktoś chciałby jej krzywdy. Spotykałeś się z nią dość często, by coś o tym wiedzieć. Rusz tą pacynką, a ja idę sprawdzić, czy jest coś jeszcze do jedzenia.
Kiedy wstał, odepchnął krzesło do tyłu energicznym ruchem łapy i ze smakiem na pieczony udziec - obojętne mu było z jakiego zwierzęcia, byleby był obrośnięty grubą warstwą mięcha - skierował się w stronę spiżarni. Kiedy zerknął do niej, wszelkie myśli o jedzeniu przeminęły z wiatrem. No tak. W tamtym momencie zdał sobie sprawę z nieprzyjemnego faktu, że dość dużo czasu spędzał poza domem i nigdy nie natrafił na sposobność, by uzupełnić zapasy. Z rezygnacją westchnął i zatrzasnął drzwi od spiżarni - a zrobił to z hukiem tak głośnym, że Atrehu podskoczył w miejscu. Wrócił do stołu w jeszcze paskudniejszym humorze, ale przysiągł sobie w duchu, że tym razem będzie panował nad emocjami. Emocje bywają niekiedy zgubne i sprawiają, że w końcu przestanie myśleć racjonalnie ~Jednak w tym stwierdzeniu było coś na rzeczy - pomyślał kiedy pusty żołądek, domagając się wypełnienia, zaburczał nagle, jak rozwścieczony ropuch. Atrehu, pogrążony w głębokim zastanowieniu, nie odzywał się, Calem był mu za to wdzięczny. Wsłuchiwał się w szum wiatru, który przerywał ciszę, obserwował jak za oknem wyginał wierzchołkami sosen i targał za liście młode, niewyrośnięte brzózki. Ze świstem dobijał się przez jedno z nieuszczelnionych okien, ale to nic. To pozwoliło mu uspokoić nerwy.
— Musimy stworzyć krąg podejrzanych o porwanie - powiedział po chwili Calem. Ton był nieco spokojniejszy, choć szczerze powiedziawszy, miał ochotę odpocząć. Zdrzemnąć się na kilka godzin.
— Tyle tylko, że Itami nie zadarła z nikim, a bynajmniej nie w Dailoran - powiedział Atrehu, upijając kolejny łyk naparu.
— Na tym świecie - odparł Calem, kładąc łokieć na blacie stołu, a policzki opierając o łapę. — Nie istnieje wilk, który by komuś nie nadepnął na odcisk. Itami musiała coś zrobić, powiedzieć bądź wiedzieć o czymś, co nie do końca spodobało się porywaczowi, bądź osobie, zlecającej porwanie. Dlatego próbuję dowiedzieć się czegoś od ciebie. Znacie się już dość długo, do jasnej, ciężkiej cholery. — Itami może i była winna, ale wyłącznie temu, że żyje w ciągłej niepewności i lęku przed jutrzejszym dniem. To niegroźna, wiecznie wystraszona ciepła kluseczka, która muszki by nie skrzywdziła...
Atrehu urwał pod koniec zdania, na jego licu zaczął rozrysowywać się grymas głębokiego zastanowienia. Calem nie popędzał, oparł się o oparcie krzesła i czekał cierpliwie, nie spuszczając z samca różnokolorowych oczu. Ział z nich spokój, lekko chwiejący, ale to tylko dlatego, że burczało mu w brzuchu. Rudy samiec uniósł wysoko brwi - i jakby trzasnęło mu w głowie - coś sobie najwyraźniej przypomniał, a na dowód swej ekscytacji, walnął łapą w stół.
wtorek, 19 grudnia 2023
Od Calem'a ~ "W kręgu podejrzanych"
piątek, 15 grudnia 2023
Od Tuny ciąg dalszy Amber ~ “Sąsiadka”
– Witam sąsiadkę! Jestem Amber, a to... - Wskazała na, jak się okazało żabkę. – Bob.
– Cześć. Tuna. - Skłoniłam się lekko, po czym odsunęłam się w drzwiach i kontynuowałam. – Zapraszam do środka. Proszę, rozgośćcie się. Macie może ochotę na herbatę z rumiankiem i miodem? - Spytałam, prowadząc gości do niskiego drewnianego stolika, otoczonego miękkimi futrami. Ułożyłam gliniane miseczki (niewielkie miseczki przystosowane do wilczych łapek. Barwnie zdobione gliniane naczynia to odpowiedniki klasycznych kubków).
– Dziękujemy! - Odpowiedziała równie barwna co ja. Wadera zaciągnęła się aromatem napoju. Odstawiłam czajnik na kamienną podstawkę na stole, po czym dosiadłam się do swych gości. Bob ochoczo doskoczył do napoju.
– Ostrożnie żabko, herbata jest jeszcze gorąca. Pozwól jej na chwilę ostygnąć. - Uśmiechnęłam się miło w kierunku zielonego płaza.
– Mam coś na dobre rozpoczęcie znajomości. - Dodała po chwili Amber. – Masz może jakieś talerze? - Zdziwiłam się nieco, a było to miłe zaskoczenie. Uśmiechnęłam się ciepło, odeszłam na chwilę i wróciłam z 3 talerzykami, pasującymi kolorystycznie do miseczek na herbatę.
– Długo jesteś członkiem watahy Amber? Jak Ci się tutaj żyje? - Spytałam po chwili, delektując się wypiekiem, którym poczęstowała mnie wilczyca. Szczerze ciekawa, oczekiwałam odpowiedzi.
niedziela, 10 grudnia 2023
"Życie uczy nas, że im większe są nasze starania, tym większą ponosimy porażkę. Nie starajmy się ulepszać czegoś, co już i tak jest wystarczająco dobre"
Płeć: Basior | Wiek: 3 lata | Rasa: Wilk |
Ranga: Albadio | Profesja: Ogrodnik| Poziom: 1 (0/3.000 PD) |
KONTAKT: | [CZAT/WATTPAD] WOLFEXAN| [POCZTA] WOLFEXAN999@WP.PL |
Autor: ART NALEŻY DO WŁAŚCICIELA POSTACIA
piątek, 8 grudnia 2023
Od Naharys'a ciąg dalszy Miraż ~ "Początek drogi"
– A czy chciałbyś mnie nauczyć czegoś więcej? - Odparła ze szczenięcym błyskiem w oku waderka. Naharys widział, że jest wyraźnie wyczerpana po trwającym prawie całe popołudnie treningu. Miraż była niezwykle szybka, ocenił basior, kiedy polecił jej przebiec się dwa kilometry w stronę najwyżej wznoszącemu się drzewu w Dailoran, wykonać wokół niego kółko i wrócić drogą przez jeziorko. Wtedy też dowiedział się o niej coś jeszcze - jej umiejętności pływania były godne podziwu. Także już wiecie, że zaproponowany przez basiora trening był nie tylko wypełnieniem czasu Miraż, lecz także okazja do lepszego zapoznania się z tą małą duszyczką. Później pokazał jej kilka bojowych sztuczek - na które w gruncie rzeczy była jeszcze zbyt słaba, ale samiec stwierdził, że nie zaszkodzi jej ta wiedza - sprawdził, ile sił znajduje się w jej smukłych łapkach - i tego też się spodziewał po młodziutkiej waderce. Cholera, trzeba będzie popracować i poświęcić jej treningom, jeśli młoda by chciała zostać kiedyś wojowniczką czy coś w tym stylu. Nie jest leniwa ani krnąbrna, ochoczo zabierała się za wyznaczane przez Naharys'a ćwiczenia, choć miała prawo odmówić. Biały wilk uśmiechnął się do Miraż, to nie był typowy uśmiech. Było w nim coś ciepłego, coś co sprawiło, że Miraż odwzajemniła się tym samym, rozciągając usta w szeroki banan.
– Nie przeciążaj się zanadto - odparł. – Spragniona?
– Troszkę, ale to nic, mogę dalej ćwiczyć.
– Idź się napij, a ja zastanowię się nad twoim następnym zadaniem.
czwartek, 7 grudnia 2023
Od Itami ~ "W kręgu podejrzanych"
Oprzytomniała po chwili, choć nie zdawała sobie sprawy ze swojej sytuacji. A była ona paskudna, jak widok kłębiącej się w zgniłym mięsie połyskującej masy białego robactwa. I równie zgniłe było powietrze, wilgotne jak jakby była w jakiejś najgłębszej jaskini. Nie mogła ruszyć łapami, zrozumiała w mig, że była związana, jak dorodny prosiak. Miała także zakryte oczy szorstką i twardą tkaniną. Kiedy w pełni pojęła, co się stało, oddech szybko przyspieszył, serce w piersi poczęło walić, niczym rozszalały dzwon. Ktoś był obok. Czuła obecność. Woń w mgnieniu oka zarejestrowała jako ten przyjemniejszy. Chciała krzyczeć, ale dotarł do niej kolejny nieprzyjemny fakt. Jej pysk był zakneblowany grubymi więzami. Skutecznie uniemożliwiał choćby nawet wysunięcie języka, by nawilżyć suche, popękane usta. Kiedy wierzgnęła się w miejscu, jak złowiona w sieci ryba, zwróciła na siebie uwagę tajemniczego wilka.
— Obudziłaś się wreszcie - zauważył basior. W jego głosie było coś przyjemnego. Jego lekka chrypka i nieco wysoki baryton kogoś jej przypominał, ale natychmiast stwierdziła, że to nie może być prawda. Znieruchomiała i pozwoliła basiorowi podejść do siebie, przygotowała się nawet do tego, że będzie próbował ją dotknąć. Dotknął. Poczuła na policzku jego delikatny dotyk, kiedy z pyska zdjął jej silne więzy.
— Otwórz usta. - odezwał się po chwili, kiedy usłyszała dźwięk ciskanego w kąt ciężkich więzów. Nie usłuchała. Była zbyt przerażona, by wykonać jakikolwiek ruch. — No otwórz.
Ton był niezmienny, nadal łagodny i współczujący. Czyżby myślał, że w ten sposób zdobędzie jej zaufanie i tak po prostu zrobi z nią, co tylko będzie chciał? Przełknęła głośno ślinę.
— Otwórz pyszczek.
Otworzyła powoli, nieśmiało. Kiedy rozwarła szczęki odpowiednio szeroko, po chwili poczuła, jak ten basior coś wcisnął między jej zęby. Poczuła przyjemny smak przypraw i kuszącą chrupkość rumianej skórki pieczonego mięsa, który uświadomił jej, jak bardzo była głodna. Mimo wszystko leżała tak na kamienistej, nieprzyjemnie chłodnej i szorstkiej posadzce, sztywno jak dobra półtusza przygotowana na ruszt. Wyglądała zapewne idiotycznie i na swój sposób rozczulająco, ale w głębi siebie, wadera czuła, jak strach zaciskał się jej na żołądku, jak imadło.
— No jedz śmiało - powiedział basior. — Później rozwiążę cię. Mój... ojciec żądał, by cię przyprowadzić, gdy najesz się do syta.
Próbowała jeść. Kęsy z trudem przeciskały się jej przez przełyk. Zupełnie, jakby zalegał tam napompowany do granic możliwości balon, ale próbowała jeść. I nie zwrócić tego z powrotem. Miała ochotę błagać, kazać mu przysiąc na łaskę wielkiej Sol, że nie zrobi jej żadnej krzywdy. Nagromadzony w sobie strach, niebezpiecznie zbliżony do krawędzi paniki, wyciskał z niej łzy i zaczęła łkać. Kolejny raz poczuła na sobie dotyk basiora, nadal delikatny... a mimo tego zadrżała z przestrachem. Kiedy zdjął z niej chustkę, otworzyła przed nim zapłakane oczy. Nie potrafiła dokładnie sprecyzować jego wyglądu, bowiem sylwetka basiora była gęsto zanurzona w mroku, ale przyzwyczajone do niego oczy wadery zarejestrowały niewyraźną, aczkolwiek mocno zbudowaną wilczą posturę. Otarł kciukiem łapy spływające po policzku wadery łzy. Wypluła na wpół zjedzony kawał mięsa i pod wpływem resztek zebranej w sobie odwagi, wybełkotała jednym tchem.
— Błagam cię, nie krzywdź mnie...
— Nic Ci nie zrobię - odparł. Ton zmienił się nieco, przez co Itami zbladła wyraźnie, choć było ciemno. — Ja nic Ci nie zrobię, tego możesz być pewna. Ale nie mogę mieć wpływu na zamiary moich... kompanów, co do ciebie.
— Nie możesz nic zrobić? Błagam, wypuść mnie, proszę! Nikomu nic nie powiem, nie zrobię nic głupiego, obiecuję, proszę - kiedy tak dukała i bełkotała, to tylko dlatego, że łkała, a łzy potokiem płynęły jej z oczu.
— Nie mogę tego zrobić. - odparł basior. — Dojedz, a ja rozetnę Ci więzy łap. Potem pójdziesz do mojego ojca.
— Nie mogę już.
poniedziałek, 4 grudnia 2023
Od Miraż ciąg dalszy Naharys’a ~ „Początek Drogi”
– Dziękuję. - Odparła z entuzjazmem wyraźnie słyszalnym w tonie głosu.
Zasnęła praktycznie od razu, gdy tylko się położyła, lecz sen nie trwał długo. Miraż potrzebowała jedynie chwili pobycia samemu ze sobą, aby wyleżeć emocje minionego dnia. Zaprawdę dopiero zbliżał się wieczór, lecz tego dnia zadziało się tak wiele, że młoda wadera potrzebowała tej chwili spokoju. Z błyskiem w spojrzeniu rozejrzała się dookoła i wciąż leżąc, przeciągnęła się. Wstała, zdając sobie nieprzyjemnie sprawę, jak bardzo sucho jest w jej pysku.
Miraż wyszła ostrożnie z domu i skierowała się do znajdującej się nieopodal kałuży. Łapczywie ugasiła pragnienie, a następnie, na dźwięk zbliżających się kroków, odwróciła się z uśmiechem.
– Chwilę popadało, jak spałaś. - Odrzekł Naharys, rozglądając się po niebie. Potem przeniósł wzrok na młodą waderę. – Szybko wstałaś.
– Nie mogę się doczekać, aby pokazać, co potrafię i nauczyć się czegoś nowego! - Odparła uradowana Miraż, z gracją wstając i w podskokach dreptając w stronę tymczasowo wydzielonego na jej opiekuna starszego wilka.
Miraż wraz z Naharysem omówili wszystko to, co każdy wilk wiedzieć powinien, jeśli chodzi o podstawowe ataki oraz ruchy obronne. Kiedy stwierdzili, że pora sprawdzić jak wiedza teoretyczna młodej wadery ma się do praktyki, ciemnoszara wilczyca dała z siebie wszystko. Przypomniała sobie liczne mniej i bardziej poważne nauki z poprzedniego domu i elegancko zaprezentowała, co potrafi.
– Jak na tak młodą istotę potrafisz już całkiem sporo, chociaż brakuje Ci nieco szybkości przy pewnych ruchach. - Podsumował Naharys. Chociaż Miraż zaczęła już odczuwać zmęczenie i ból łap, uśmiechnęła się w duchu na tę pochwałę. – Ale zawsze możesz potrafić więcej.
– A czy chciałbyś mnie nauczyć czegoś więcej? - Odparła ze szczenięcym błyskiem w oku waderka. Posłała szeroki, choć wyraźnie zmęczony uśmiech do starszego basiora i z lekkim drżeniem łap wyczekiwała odpowiedzi.