A sprawy nie poprawiały nadciągające z zachodu szare chmury, zwiastunki ulewy, która nadejdzie niebawem. W takim tempie na pewno nie zdąży przed nią, a gdy zmoczy się mu futro, udzielenie podstawowej pomocy medycznej może okazać się... co najmniej kłopotliwe.
Kuśtykał przez umajoną łąkę, harcujące zewsząd owady, a przed nim zaś nieopodal rozrastała się leśna szata. Kuśtyk, kuśtyk.
Omijał głębokie doły, pozostawione po zmianach klimatycznych w ciągu całego roku.
Kuśtyk, kuśtyk. Z zarośli wychynął i przeciął mu drogę kicający zając, którego musiał wypłoszyć swym niezdarnym chodem. Kuśtyk, kuśtyk.
Bure chmury były coraz bliżej, a lecznicy jak nie widział, tak stracił nadzieję, że dotrze tam na sucho.
Kuśtyk, kuśtyk.
Ból w łapie był w miarę znośny, ale widział też, jak obrzęk rozrasta się, napina skórę, czuł słabość w mięśniach i zdawało się mu, że tą łapą już żadnych sztuczek dziś nie wykona. Ani jutro. Ani pojutrze.
Czyżby zapewnił sobie kilkudniową przerwę od treningów i patroli ulic Dailoran? Tego się niebawem przekona, kiedy tylko dojdzie na miejsce. A dotarcie tam przed deszczem byłby wyczynem niezwykłym.
— Co za kretyn wymyślił. - wyburczał pod nosem Naharys. — Żeby lecznicę usadowić na samym skraju lasu?
Na pewno temu komuś brakowało logicznej klepki w mózgu, dopowiedział sobie w myślach biały wilk, gdy nagle zza zakrętu, odbijającego od ścieżki, która biegła w głąb lasu, ujrzał wysoki, starannie zachowany budynek. Na zawieszonym kołku, wbitym w drewnianą elewację domu wisiały suszone, wonne zioła. Już stamtąd dotarł go nieznośny zapach leków i zatęchła woń choroby, która dawała wilkowi powód do zastanowienia, czy nie lepiej by było ucierpieć na anosmię. Pierwsze krople zaczęły kapać grubymi pociskami, kap, kap, kap, aż z nieba lunęła prawdziwa ulewa. Szarobury nieboskłon przecięła wiązka wąskiego pioruna, rozświetliła silnym fleszem. Grzmot.
Przed chatę wyskoczył nagle medyk w takim tempie, jakby mu się ogon palił i w kilku skokach pozdejmował ziołowy susz z drewnianych kołków. Wyraźnie słyszał jego gniewne przekleństwa, ubliżając przy tym piorunom i deszczowi. Medyk zniknął za drzwiami, gdy uporał się ze swoim zadaniem, lecz zbliżającego się do lecznicy niezdarnymi krokami Naharys'a jednak nie zauważył. Kiedy dotarł pod próg, bez pukania wszedł do środka, deszcz nie pozostawił na nim ani jednego suchego miejsca na ciele. Stał w miejscu i rozglądał się po pustej izbie, pozwalając by cienkie krople wody skapywały z przemoczonego białego futra. Medyk, jak widać, miał dzisiaj pełne łapy roboty, bowiem Naharys'a dobiegły odgłosy żywiołowego harcowania za drzwiami, w pokoju obok. Nie zamierzał być natarczywy, więc cierpliwie czekał, przypatrując się kroplom, które ześlizgiwały się po szybie.
<Amaru?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 549
Ilość zdobytych PD: 275 PD + 50 PD (bonus za każde 100 słów) + (bonusowy Booster) 150% ~688 PD
Łącznie: 738 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz