~ A czy tobie zależy na nim? - zapytał we wnętrzu jej myśli głos rozsądku. Bez wahania i dyskusji, odpowiedź brzmi "tak". W cholerę z tym, że znają się tylko trzy dni, jeśli tak wygląda zakochanie, w tym momencie Itami przebiła ogólnoświatowy rekord.
— Yhym... Przepraszam, że przeszkadzam....
Ten głos zadziałał na Itami, jak strumień zimnej wody na obłożnie pijanego. Odwróciwszy się gwałtownie, jakby w tyłek użarł ją bezwstydny komar i pierwsze co spostrzegła, to wyłaniająca się głowa bardzo dobrze jej znanej wadery. Muiri!
Itami zerwała się z ciała Atrehu, jak poparzona i przez najbliższą chwilę starała się przyjąć najbardziej neutralny wyraz twarzy, sugerujący, że do niczego nie doszło, choć efekt był dość komediowy. Wyszczerzyła się, jak idiotka, machając jej nerwowo łapą, a Muiri zaś jedynie stała i zerkała na siostrę, jak na podejrzaną o coś nietypowego. Atrehu natomiast przewrócił się na bok, z ciekawością zerkając na Muiri, choć Itami widziała, że nie krył lekkiego wzburzenia. Tak dobrze się ze sobą bawili, czas mijał im przyjemnie, gdy współobjęci nawzajem sycili się swym zapachami, kto wie, może doszłoby do powtórki z zabawy, w której mieli okazję się zatracić w instynktownych żądzach, lecz nagle wpadła i przerwała im ona.
— Muiri, pozwól, że Ci kogoś przedstawię. - Powiedziała z uśmiechem Itami, wskazując łapą na basiora, który w tamtym momencie usiadł prosto, z dumnie wypiętą piersią i spoważniałym grymasem na masywnym pysku. - To mój przyjaciel...
~ Kochanek - mruknął jej wewnętrzny głos.
— ... Atrehu. - dokończyła. Basior zwrócił w jej kierunku przenikliwy wzrok i w geście powitania, ugiął lekko swą rudą głowę. A żeby dodać do tego swój urok dżentelmena, wzniósł się na proste łapy, czterokrotnie górując nad Muiri. Jego cień opadł na lekko zaniepokojoną waderę, ale prędko uspokoiła się, gdy ten swą łapą, uniósł jej - wypadająca przy nim łapa Muiri wydawała się taka maleńka, niczym myszka - i złożył na niej swój stonowany, ale pełny szacunku pocałunek. Muiri speszyła się i cofnęła, tonąc we własnych rumieńcach.
— A to moja siostra, Muiri. - Dokończyła po chwili Itami, na długo po tym incydencie z pocałunkiem w łapę.
— Masz śliczną siostrę, Itami. Czy w waszej rodzinie wszystkie wadery wyglądają tak urokliwie?
— Wiadoma sprawa jest, że... - Muiri zadziornie uniosła głowę. - ... piękniejsze geny odziedziczyłyśmy po matce, prawda Itami?
— Nie inaczej. - odpowiedziała z uśmiechem Itami i obie siostry zachichotały donośnie, a Atrehu przyglądał się im z zainteresowaniem, przeskakując oczami z jedną na drugą waderę. Itami uspokoiła się nieco, odchrząknęła, przybierając już nieco poważniejszy wyraz. - Masz jakąś sprawę?
— Tak... cóż... matka kazała mi cię poszukać i sprowadzić do domu. Chce z tobą porozmawiać. Na osobności i na poważnie.
Jej ton sprowadził jej luźny i uroczysty nastrój na dno. Jej usta wyginały się, w coraz to szerszy pałąg zaniepokojenia i strachu. Ciekawa była, ale jednocześnie bała się, cóż takiego ma do powiedzenia ich kochana rodzicielka, że Muiri mówiła o tym z tak poważnym tonem? Wielce podniosłym.
— Czyli musisz już iść? - zapytał zrezygnowany Atrehu. - Szkoda... ale zaczekaj chwilkę...
— Na co?
Basior uśmiechnął się i zwrócił w kierunku wysokich krzewów dzikich malin, odwrócił głowę i zerknął na Itami przez ramię. Wciąż zerkała na niego z dziwnym, pytającym grymasem.
— Wybacz, muszę na chwilę na stronę... wiesz, urologia i te sprawy.
Zniknął w gęstej burzy zieleni, by za moment wrócić z czerwonym, jak krew kwiatkiem o złotych, powykrzywianych pręcikach. Zbliżył się do niej i z wyczuciem, godnym prawdziwego dżentelmena, wsunął jego łodyżkę za ucho Itami, obdarował ją swym ciepłym całusem. Itami zerknąwszy na basiora z psotnym uśmieszkiem, po chwili zaśmiała się delikatnie, tak miękko, że niejednemu by serce podskoczyło na wydźwięk jej chichotu.
— Czy ty na prawdę musiałeś iść za potrzebą, czy powiedziałeś to, by mieć pretekst?
— To już zostawiam do twojej własnej interpretacji. No to do następnego, maleńka.
Basior, na widok którego serce potrafiło walić w jej piersi, jak oszalałe, zwrócił w stronę wzgórza, gdzie za nim kończyła się granica lasu, ale nim straciła go z oczu, ten puścił jej psotne oczko. I znacznie uniósł ogon, pomachał nim znacząco i zachichotał kokieteryjnie, po czym czmychnął w gęstwinę krzewów.
— Yhym... Przepraszam, że przeszkadzam....
Ten głos zadziałał na Itami, jak strumień zimnej wody na obłożnie pijanego. Odwróciwszy się gwałtownie, jakby w tyłek użarł ją bezwstydny komar i pierwsze co spostrzegła, to wyłaniająca się głowa bardzo dobrze jej znanej wadery. Muiri!
Itami zerwała się z ciała Atrehu, jak poparzona i przez najbliższą chwilę starała się przyjąć najbardziej neutralny wyraz twarzy, sugerujący, że do niczego nie doszło, choć efekt był dość komediowy. Wyszczerzyła się, jak idiotka, machając jej nerwowo łapą, a Muiri zaś jedynie stała i zerkała na siostrę, jak na podejrzaną o coś nietypowego. Atrehu natomiast przewrócił się na bok, z ciekawością zerkając na Muiri, choć Itami widziała, że nie krył lekkiego wzburzenia. Tak dobrze się ze sobą bawili, czas mijał im przyjemnie, gdy współobjęci nawzajem sycili się swym zapachami, kto wie, może doszłoby do powtórki z zabawy, w której mieli okazję się zatracić w instynktownych żądzach, lecz nagle wpadła i przerwała im ona.
— Muiri, pozwól, że Ci kogoś przedstawię. - Powiedziała z uśmiechem Itami, wskazując łapą na basiora, który w tamtym momencie usiadł prosto, z dumnie wypiętą piersią i spoważniałym grymasem na masywnym pysku. - To mój przyjaciel...
~ Kochanek - mruknął jej wewnętrzny głos.
— ... Atrehu. - dokończyła. Basior zwrócił w jej kierunku przenikliwy wzrok i w geście powitania, ugiął lekko swą rudą głowę. A żeby dodać do tego swój urok dżentelmena, wzniósł się na proste łapy, czterokrotnie górując nad Muiri. Jego cień opadł na lekko zaniepokojoną waderę, ale prędko uspokoiła się, gdy ten swą łapą, uniósł jej - wypadająca przy nim łapa Muiri wydawała się taka maleńka, niczym myszka - i złożył na niej swój stonowany, ale pełny szacunku pocałunek. Muiri speszyła się i cofnęła, tonąc we własnych rumieńcach.
— A to moja siostra, Muiri. - Dokończyła po chwili Itami, na długo po tym incydencie z pocałunkiem w łapę.
— Masz śliczną siostrę, Itami. Czy w waszej rodzinie wszystkie wadery wyglądają tak urokliwie?
— Wiadoma sprawa jest, że... - Muiri zadziornie uniosła głowę. - ... piękniejsze geny odziedziczyłyśmy po matce, prawda Itami?
— Nie inaczej. - odpowiedziała z uśmiechem Itami i obie siostry zachichotały donośnie, a Atrehu przyglądał się im z zainteresowaniem, przeskakując oczami z jedną na drugą waderę. Itami uspokoiła się nieco, odchrząknęła, przybierając już nieco poważniejszy wyraz. - Masz jakąś sprawę?
— Tak... cóż... matka kazała mi cię poszukać i sprowadzić do domu. Chce z tobą porozmawiać. Na osobności i na poważnie.
Jej ton sprowadził jej luźny i uroczysty nastrój na dno. Jej usta wyginały się, w coraz to szerszy pałąg zaniepokojenia i strachu. Ciekawa była, ale jednocześnie bała się, cóż takiego ma do powiedzenia ich kochana rodzicielka, że Muiri mówiła o tym z tak poważnym tonem? Wielce podniosłym.
— Czyli musisz już iść? - zapytał zrezygnowany Atrehu. - Szkoda... ale zaczekaj chwilkę...
— Na co?
Basior uśmiechnął się i zwrócił w kierunku wysokich krzewów dzikich malin, odwrócił głowę i zerknął na Itami przez ramię. Wciąż zerkała na niego z dziwnym, pytającym grymasem.
— Wybacz, muszę na chwilę na stronę... wiesz, urologia i te sprawy.
Zniknął w gęstej burzy zieleni, by za moment wrócić z czerwonym, jak krew kwiatkiem o złotych, powykrzywianych pręcikach. Zbliżył się do niej i z wyczuciem, godnym prawdziwego dżentelmena, wsunął jego łodyżkę za ucho Itami, obdarował ją swym ciepłym całusem. Itami zerknąwszy na basiora z psotnym uśmieszkiem, po chwili zaśmiała się delikatnie, tak miękko, że niejednemu by serce podskoczyło na wydźwięk jej chichotu.
— Czy ty na prawdę musiałeś iść za potrzebą, czy powiedziałeś to, by mieć pretekst?
— To już zostawiam do twojej własnej interpretacji. No to do następnego, maleńka.
Basior, na widok którego serce potrafiło walić w jej piersi, jak oszalałe, zwrócił w stronę wzgórza, gdzie za nim kończyła się granica lasu, ale nim straciła go z oczu, ten puścił jej psotne oczko. I znacznie uniósł ogon, pomachał nim znacząco i zachichotał kokieteryjnie, po czym czmychnął w gęstwinę krzewów.
*
Przez większość czasu drogi do domu, siostry nie rozmawiały ze sobą, obrzucały się jedynie zaniepokojonymi zerknięciami. I nie wiadomo było, która z nich była bardziej zaniepokojona, coś się musiało poważnego stać, że Muiri milczała. A przecież słynęła w watasze z permanentnego gadulstwa i wszędobylstwa. Ona była tą energiczną i pełną życia istotą, dla której sekrety innych, były jak apetyczny miód dla jej uszu i wiecznie niezaspokojonego ciekawstwa, ale teraz jej zachowanie przewróciło się o całe sto osiemdziesiąt stopni. Gdyby Itami zerknęła na nią, wydawałoby się jej, że przypatruje się samej sobie, zaniepokojoną i smutną. Muiri i Itami wpadły do domu, pełne obaw, a pierwsze kogo ujrzeli, to stojącą na środku izdebki matkę. Zuri nie wyglądała najlepiej, ba! W jej oczach lśnił gniew i mieszająca się z nim rozpacz, jej łapa zaś stukała nerwowo pazurami o drewniane deski panel, wydając donośne "stuk, stuk, stuk, stuk"— Muiri? Zostawisz nas same? Muszę pogadać o czymś z Itami.
W normalnej, rodzinnej atmosferze Muiri by zaprotestowała, gdyż każdy w tym domu wiedział, że ciekawość to nieodzowna część jej natury, ale sytuacja była poważna. Na tyle poważna, że Muiri kiwnęła tylko głową, choć było widać po jej twarzy, że nie była zachwycona. Z opuszczoną głową wspięła się schodami na górę, po chwili usłyszały jedynie dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi do pokoju Muiri. Matka i córka w ciszy toczyły ze sobą bitwę na spojrzenia, było wiadomo kto wygra. Itami spuściła oczy nisko na swoje łapy. Zuri w końcu przemówiła.
— Był tutaj Sagel. Wpadł do nas do domu, strasznie wściekły i... ranny. Kiedy go opatrywałam, opowiadał jakieś niestworzone rzeczy. Z początku oczywiście myślałam, że bredzi z ubytku dużej ilości krwi. Kim jest ten basior, z którym się tak spotykasz?
— Przyjaciel. - Odparła cicho Itami, nie odrywając wzroku od swych łap.
— Sagel twierdził coś innego. Jak on się wyraził? "Widziałem ją z jakimś rudym kochasiem. To on mi to zrobił, a potem kiedy leżałem bez sił, ten dobierał się do niej, całował ją..."
— On kłamie! - Podniosła głowę Itami. - Atrehu bronił mnie, bo Sagel nie potrafił zapanować nad swoim językiem. Nie słuchał argumentów i źle zinterpretował sytuację. Zaczął węszyć i wyczuł na moim futrze jego zapach, ale do niczego nie doszło, ale ten palant nie chciał słuchać! Wyobrażał sobie diabeł jeden wie co.
No, może do czegoś doszło. Jednakże to wszystko miało miejsce zaraz po ataku tego dupka... wcześniej, ani Itami, ani - chyba - też Atrehu nie przyszło do głowy, że razem zaczną się cieszyć swymi własnymi ciałami. Na myśl o Atrehu i jego... miała ochotę zacisnąć uda i zagryźć dolną wargę, ale Zuri by się zorientowała. Itami spokojnie objaśniła mamie, że to, co Sagel opowiadał było wierutnym kłamstwem, co prawda, tylko w połowie. Zuri słuchała córkę z wyraźnym skupieniem i uwagą, a grymas na jej twarzy świadczył zaś, że w głowie na spokojnie układała wszystkie fakty ze sobą do kupy. Nie była głupią waderą, jej umysłu mógłby pozazdrościć niejeden wilk. Była także wyrozumiała, ciepła i kochana, dlatego Itami wiedziała, że przed nią może w pełni się otworzyć. I zrobiła to. Co prawda, pewne fakty musiała zataić przed nią, nie wiedziała bowiem, jak zareaguje na skrytą zabawę w lesie.
— Znamy się trzy dni. Trzy dni z hakiem, ale mamo! Atrehu nie jest złym basiorem, przecież bym to poczuła. Jest ciepły, uprzejmy i szanuje mnie. Przez trzy dni zdołałam zawiązać przyjaźń z samcem, przy którym czuję się bezpieczna, doceniona... - Itami odliczała wymieniane odczucia na palcach łapy. -... nie muszę się martwić, że przy nim stanie mi się jakakolwiek krzywda. Przy Atrehu czuję, że moje dotychczasowe bezsensowne życie szarej myszki nabiera nowej wartości i proszę cię, zrozum, że przez ten czas poczułam do niego więcej ciepła, niż do Sagel'a. Sagel, mamo, jest bezczelnym, perfidnym i porywistym basiorem, przy którym czuję lęk. To morderca, nie dziw mi się, że nie potrafię się przy nim wyluzować. On jedynie traktuje mnie, jak zwyczajne mięso, za które może chwycić w zęby, kiedy najdzie go ochota. Wiem, że jestem zaręczona z nim, ale nikt nie pytał się mnie o zgodę, czy mi się to podoba, tak? Nie mam zamiaru zmarnować całego życia przy boku kogoś, komu nie jestem w stanie okazać żadnych uczuć, poza wstrętem i lękiem. Przy Atrehu czuję, że nie muszę się niczego bać, bo on o mnie dba... Jeżeli miałabym wybierać między nim a Sagelem.
W tym momencie przerwała na chwilę, by wychwycić chociaż cień zrozumienia w oczach matki, ale ona jedynie przyglądała się córce ze zmartwieniem, w jej mocnych błękitnych oczach lśniło rozgoryczenie, jakby właśnie doszła do wniosku, że w gruncie rzeczy milczała, kiedy Itami była skazywana na los przy boki Sagel'a. Powstała, zbliżyła się do Itami i pozwoliła jej przytulić się do jej piersi. Itami wraziła głowę pod szyję Zuri, a ona zaś przytknęła do pyszczka córki swój policzek.
— Kocham cię, mamo. - wymruknęła Itami. - Zrozum, że wybrałabym Atrehu.
— Cichosza. - Wyszeptała jej na ucho Zuri. - Już dobrze. Dobrze więc... jeśli czujesz więcej ciepła do tego samca, niż do Sagel'a, zrobisz to, co będziesz uważać za stosowne. Jesteś dorosłą waderą, mądrą i rozważną. A ja jako matka, nie pozwolę, aby przez zabawy basiorów w wojenkę o wolność musiały cierpieć moje dzieci. Pogadam o tym z ojcem.
— Czyli nie masz nic przeciwko, abym dalej spotykała się z nim?
— Jesteś już dorosłą waderą, rób jak uważasz. ~ Nagle wszyscy uważają mnie za dorosłą, ci sami rodzice, którzy przez resztę mojego dzieciństwa traktowali mnie, jak niewinny płatek białej róży, który nie może zostać zabrudzony. To ty, mamo wraz z tatą, podejmowałaś za mnie decyzje i dbałaś o to, by poważniejsze sprawy nie zaprzątały mojej głowy. Abym mogła przez cały ciąg swego szczenięcego życia zająć się nauką i beztroskimi chwilami, lecz kiedy przychodzi pora, kiedy potrzebuję porady, zbywacie mnie tym tekstem. ~
Itami zacisnęła zęby z lekkim rozdrażnieniem, odsunęła głowę od matczynej piersi i spojrzała Zuri prosto w jej piękne oczy.
— Ja poważnie się pytam. Jakie jest twoje zdanie?
Zuri przyglądała się córce przez chwilę, nie traciła ani na moment swego matczynego, delikatnego spojrzenia, uśmiech jaki może obdarzyć swym dzieciom tylko prawdziwa matka, nie schodził jej z krótkiego pyska. Uwierzcie mi lub nie, ale widok był iście rozczulający.
— Powiem tak... - zaczęła łagodnym tonem. - Jeśli czujesz tutaj... - matka dotknęła łapą miejsce bijącego serca córki. -... że on jest dla ciebie odpowiedni, nie rezygnuj z niego. Sagelem się nie przejmuj, bardziej uwierzę słowom moich dzieci, niż rozwydrzonego, mściwego basiora. A tak z ciekawości pytam. Ile lat ma ten samiec?
— Trzy wiosny.
Na pyszczku Zuri wykrzywił się nieco inny rodzaj uśmiechu, taki, jaki spotyka się u osób, którym dopisuje poczucie humoru, a jej matka widocznie chciała ten tekst przeinaczyć w żart.
— Lepiej córciu uważaj, w takim wieku, niejednemu łeb wariuje na widok wader. Wiesz, co mam na myśli? Rozmawiałyśmy o tym kiedyś z Muiri i tobą.
— Tak, wiem. Nie martw się, mamo. On nie z tych, co szuka każdej okazji, by dobrać się waderom pod ogony. Sam mi się do tego przyznał. - Itami nie chciała okazywać, że owijała w bawełnę, gdyż faktu, że Atrehu nie chciał uprawiać z nią seksu, choć sama go do tego namawiała pod wpływem buzujących emocji, nie musiała znać. Nie była pewna, jak zareaguje na te wyznania.
*
— Co ci mama mówiła? - Muiri wyściubiła pyszczek zza drzwi, gdy usłyszała kroki swojej młodszej siostry. Starsza zaprosiła ją do swojego pokoju, by wysłuchać jej relacji, bowiem wiedziała, że Itami ufa jej bezgranicznie. Młodsza zaś wiedziała, iż Muiri słynie z gadulstwa, ale gdy się ją też poprosi o dochowanie tajemnicy, ta z dumą poprzysięgnie dozgonne milczenie. Nie miała jednak ochoty na zwierzanie się siostrze, więc zdradziła jej jedynie namiastkę tego, omówiła z matką, po czym prędko weszła do swojego pokoju. Bez sił opadła na ciepłe futra. Była zdecydowanie zmęczona dzisiejszym dniem, a wiedziała, że słońce opuszczało już swój zenit, zaczęło się wczesne popołudnie. Chwila zbyt wczesna na sen, ale nie potrafiła się oprzeć zmęczeniu. Jak przymknęła powieki, tak też zatopiła się we śnie dość ekscytującym. Ona i rudy basior przemierzali ścieżkę wzdłuż płynącej spokojnym nurtem rzeki, płynące w jej tafli stado okoni mknęło pod prąd, błyszcząc łuskami jak diamentowymi paciorkami. Wtulona w jego bujne futro na szyi, wsłuchiwała się w spokojne nucenie pod nosem, jednakże nie potrafiła rozpoznać melodii. Jednakże pragnęła słuchać go bez końca, sycąc nos zapachem samca, przytkniętym do jego szyi. Atrehu to wyczuł i odwrócił się z typowym dla niego uśmiechem. Widoczne było to, że coś sugerował, ale nie była pewna, co...Czuła wokół jego ciała intensywną aurę, tę samą, jaka towarzyszyła mu przy zabawie z nią w lesie... Może tym razem mi nie odmówi? Pomyślała z nadzieją Itami. Scena zmieniła się natychmiast. Słyszała podniebny śpiew mew i okoliczny szum płynącej wody, kiedy samiec swą lewą łapą przyłożył jej głowę do wilgotnej ziemi. Słyszała jego kokieteryjny chichot sekundę przed tym, jak chwycił Itami za szyję w uścisk swych mocnych zębów. A jedynie, co widziała, to jego masywną prawą łapę, która wraziła długie pazury w głąb ziemi, gdy ten westchnął głośno... — Itami, obudź się!
Itami poderwała się nagle, jak uderzona znienacka w głowę, ziewnęła głośno i zamrugała oczami zdezorientowana. W jej małym pokoiku wlewało się złoto pomarańczowe światło późnego popołudnia, a ona zaś zastanawiała się, ile czasu mogła spać. W drzwiach stał Gaspar - jej brat. Itami potarła sennie oczy i westchnęła, czując dalsze zmęczenie.
— Co jest, Gaspar?
— Masz gościa. - odparł basior i w tym momencie rozchylił szerzej drzwi, by ukazać, że obok niego stoi drugi, bardzo dobrze znany jej samiec. Płomiennorude futro, falujące dumnie, po królewsku. Itami spostrzegła jęzory ognia, wydobywające się wokół jego dzikich, namiętnych źrenic. Oczywiście był to nie kto inny jak...
— Atrehu? Co ty tutaj robisz? - spytała lekko zaskoczona jego widokiem, pocierając znowu oczy.
— Skończyłem służbę w mieście, więc pomyślałem, że zajrzę do ciebie i sprawdzę, czy dobrze się miewasz.
— Taki przyjaciel to skarb. - przyznał po chwili Gaspar, znacząco spoglądając na siostrę, po czym zniknął w głąb korytarza, by zejść na dół, do salonu. Zostali sami. Atrehu śmiało wkroczył do pokoju, od razu wypełniając go swym przeszywającym zapachem, iście olśniewającym dla jej nosa. Postąpiła kilka kroków w jego stronę, nikt nie patrzył, nie miała na karku niepotrzebnych świadków, więc i śmielej się poczuła. Stanęła na palcach i z wdziękiem powitała Atrehu namiętnym pocałunkiem w usta.
~ Itami, ale z ciebie idiotka! - warknął na nią jej wewnętrzny rozsądek, kiedy spostrzegła zdziwiony grymas basiora. Jeszcze nie dotarło do ciebie, co on o tobie myśli, po tym jak mu... tam w lesie.
— Wybacz, nie wiem, co we mnie wstąpiło. - burknęła Itami spalona wstydliwym rumieńcem. No właśnie? Co on sobie o mnie myśli po tym incydencie? Zapytała siebie samą w myślach. Ale chyba nic złego, skoro zdobył się na chęć odwiedzenia mnie w moim pokoju. Atrehu jednak uśmiechnął się po chwili z dumą i zadowoleniem. Z apetytem polizał wargi, które tak namiętnie pocałowała z cichym mlaśnięciem.
— Nic się nie stało, w sumie to było - jeszcze raz polizał usta - nawet miłe.
— Jak namówiłeś brata, żeby cię wpuścił? Nie pamiętam, żebym ci go przedstawiała, a on z natury nie ufa nieznajomym.
— Powiedziałem po prostu, że jestem twoim przyjacielem.
~ Kochankiem, chciałeś chyba powiedzieć. Wyszczerzyła się słodko z nieukrywanego podziwu. W sumie już nie zawahałaby się stwierdzenia, że ich relacja niebezpiecznie zbliżyła się do "przyjaźni dla korzyści".
— Chciałem cię po prostu zobaczyć. - Przyznał Atrehu. - Widzę, nadal masz ten kwiatek.
— Ah, tak. - odparła i instynktownie pomacała delikatne płatki kwiatu na jej głowie. — A czemu chciałeś mnie zobaczyć?
< Atrehu?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2756
Ilość zdobytych PD: 1378 + 270 PD + 150% ~ 2067
Łącznie: 5763 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz