Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

wtorek, 23 września 2025

Od Atrehu ciąg dalszy Reiko | Itami ~ "Tam, gdzie szumi wiatr"

Obserwowałem scenę z lodowatą cierpliwością, której nauczyły mnie lata patrolowania granic. Znałem ten wzrok, tę pianę nienawiści na pyskach. Widziałem ją setki razy — w oczach intruzów, w oczach fanatyków czystej krwi, w oczach tych, którzy nie znali niczego poza ślepym gniewem. Czułem, jak coś zaciska się we mnie od środka. Ta nienawiść… tak łatwa, tak płytka, tak zakorzeniona w pustych słowach powtarzanych od pokoleń. Te słowa… „Czysta krew” — ile razy sam je słyszałem? Jakby w tym jednym sformułowaniu kryła się cała wartość życia. Patrzyłem na tych samców i nie mogłem pojąć — skąd to przekonanie, że hybrydy są czymś gorszym?
Przecież nie prosiłem się na świat. Nie ja wybierałem. To mój ojciec — czysty wilk, silny, dumny — zakochał się w lisicy. To oni podjęli decyzję. To oni połączyli krew. A ja? Ja byłem tylko owocem ich miłości. Dlaczego miałbym płacić za coś, co nigdy nie należało do mnie?
Ich krzyki znów rozbrzmiały przy bramie. "Hybrydy to zakała. Brud. Plugastwo". Opuściłem wzrok na bruk, na własne łapy, jakbym jeszcze raz miał przypomnieć sobie, że jestem jednym z tych, których chcieliby widzieć na kolanach. Ile razy już tak było? Ile razy byłem ich celem, ich zabawą, ich wyrzutem sumienia?
Im dłużej patrzyłem na nich, tym bardziej melancholia we mnie gęstniała, aż w końcu ustąpiła miejsca gniewowi. Nie był to zwykły gniew — bardziej jak rzeka, co zrywa tamy, rwący nurt, który chce porwać mnie i rozszarpać na kawałki. Znałem to uczucie zbyt dobrze. Jakim prawem? Jakim prawem ktoś decyduje, kto jest czysty, a kto nie? Jakim prawem oceniają mnie, Itami, kogokolwiek — na podstawie krwi, której nawet nie mogliśmy wybrać? Jeśli sama Bogini, matka życia, nie potępiła nas i jeśli pozwala, byśmy oddychali, biegali, kochali i cierpieli tak samo jak oni — to czym są te wyjące błazny przy bramie? Niczym. Zwykłymi śmiertelnikami, którzy nie mają prawa sądzić innych.
Moje barki napięły się tak, że aż czułem, jak włosy na karku stają dęba. Wszystko we mnie krzyczało, żeby skoczyć na nich, zatopić kły w ich gardłach i uciszyć to szczekanie raz na zawsze. Widziałem oczami wyobraźni, jak krew barwi kamienie pod bramą, a ich pycha rozsypuje się w proch pod moimi łapami. Ale wiedziałem też, że to niczego by nie zmieniło.

sobota, 13 września 2025

Od Reiko ciąg dalszy Itami | Atrehu ~ "Tam, gdzie szumi wiatr"

    Wnętrze namiotu pachniało ciężkimi kadzidłami, mieszaniną palonej żywicy i czegoś, co miało przypominać egzotyczne zioła, a w praktyce dusiło w nozdrzach. Przez ułamek sekundy Reiko poczuła się jakby weszła do obcej rzeczywistości. Migoczące świece rzucały na płachtę namiotu poszarpane cienie, a na niskim stoliku leżały karty i kryształ, który wyglądał bardziej jak źle oszlifowany kamień niż magiczny artefakt. Jej ślepia błyszczały ciekawością. To był jej pierwszy raz w takim miejscu. Wychowana surowo, bez miejsca na zabobony, spodziewała się jednak… czegoś więcej. Prawdziwych czarów. Słów, które sięgają głębiej niż powierzchnia, dotykających duszy. A nie tandetnego teatrzyku. W środku była rozdarta — między sceptycyzmem a tym dziecięcym, dobrze skrywanym pragnieniem, że może jednak… może gdzieś kryje się magia.
    Siedzący przy stoliku basior uniósł łeb, wytrzeszczając gały na jej widok. Jego wzrok z lubieżnością prześlizgnął się po jej sylwetce, zbyt długo zatrzymując się tam, gdzie nie powinien. Miał futro w kolorze myszo-szarym, miejscami poszarzałe i zaniedbane, a w jego zwykłych, brązowych oczach tlił się cień chciwości. Uszy miał lekko rozchylone na boki, jakby próbował sprawiać wrażenie otwartego i godnego zaufania, lecz ich niespokojne drgania zdradzały napięcie. Ogon, widoczny kątem oka, uderzał raz po raz o podłogę — nerwowo, bez rytmu, jak u kogoś, kto przywykł do kłamstw. Wadera wszystko to widziała, dzięki ciężkim treningom. Wszakże dla jej ojca nie było miejsca na błędy. Musiała być uważna, dostrzegać najmniejsze ślady i różnice w zachowaniu. ~ W sumie przydatna umiejętność. ~ pomyślała, wchodząc głębiej.
    Samica przysiadła naprzeciw, nie spuszczając wzroku z wróżbity. Przez krótką chwilę obserwowała jego ruchy, sposób, w jaki przesuwał łapy nad kartami, jak unosił brew, udając, że zna tajemnice przyszłości. Jej serce zabiło szybciej, kiedy zaczął coś nieskładnie mamrotać pod nosem. Brzmiało to bardziej jak powtarzana na pamięć formułka niż zaklęcie. Choć się na tym nie znała, słyszała opowieści o światłach, reakcji wszechświata na wejście w Fatamorganę i cenie, jaką powinno się zapłacić, by zobaczyć przyszłość. Tutaj natomiast nie było nic. Powietrze nie drgnęło, a powinno się nagrzać i zafalować. Jego oczy winny zrobić się białe, a wszechświat miał ukazać swe oblicze. Wszystko to wyglądało jak tania sztuczka kuglarza. Zadrwiła w duchu. Jej cierpliwość jednak skończyła się, gdy niespodziewanie zbliżył się, a jego łapa „przypadkiem” spoczęła zbyt blisko, a potem bezceremonialnie na jej piersi. Czas stanął w miejscu. Cisza, jaka nastała, była gęsta jak woda. 
— Jesteś taka piękna... - szepnął prawie do jej ucha. Oczy zaszły mgłą, a odór pożądania nieprzyjemnie drażnił jej węch. Skrzywiła się nieznacznie. ~ Ach, więc tak wygląda magia w jego wydaniu. Żałosne. Ale jeśli chce grać, to zagra. ~ Reiko nie drgnęła, nie wciągnęła gwałtownie powietrza. Nie dała mu tej satysfakcji. Zamiast tego pochyliła się powoli do przodu, pozwalając, by jej pysk zbliżył się niebezpiecznie blisko jego.
— Wiesz, mój drogi… - jej głos był miękki, szeptany, pieszczący uszy jak jedwab. Uśmiech wyglądał niemal figlarnie, ale w oczach pojawił się błysk — ostry, niebezpieczny, taki, od którego gardło samo się ściskało. — Masz całkiem odważne łapy. 
Zanim zdążył się odezwać, jej pazury musnęły go po udzie i zsunęły się niżej. Niby lekko, niby przypadkiem, a jednak z wyczuciem, które sprawiło, że mięśnie basiora napięły się jak struny. Pazury ledwie drasnęły jego przyrodzenie, ale nacisk był wystarczający, by zrozumiał, co mogłoby się stać, gdyby poruszył się choć o milimetr za szybko. Wróżbita zesztywniał, zdecydowanie zbity z tropu. Jego uszy opadły, a oddech urwał się w połowie. Spojrzenie, jeszcze przed chwilą bezczelne, zamigotało czystym strachem. Ewidentnie spodziewał się reakcji, ale nie takiej.
— Ale wiesz, co jest jeszcze odważniejsze? - ciągnęła, niemal mrucząc. Uśmieszek nie zniknął z jej pyska, wręcz się pogłębił, nadając słowom jeszcze bardziej niepokojący wydźwięk. W chwili, gdy Reiko pochyliła się nad nim mocniej, powietrze w namiocie jakby zgęstniało. Ciepły zapach palonych ziół został nagle przytłumiony przez coś o wiele cięższego — złowieszczą aurę, której nie sposób było nazwać. Uśmiechała się, spokojna niczym tafla lodu, a jednak w jej oczach tlił się żar, który wróżbita poczuł na karku jak dotyk płomieni. Nie musiała warczeć, nie musiała grozić słowami — jej obecność sama w sobie niosła obietnicę bólu. Basior poczuł, jak łapy drżą mu niekontrolowanie, a zimny pot spływa po karku. Nigdy wcześniej zwykłe spojrzenie nie ścisnęło go tak za gardło. Reiko czuła, jak rośnie w nim przerażenie. I w dziwny sposób dawało jej to satysfakcję. To ona tu rozdawała karty. Pazury pozostały tam, gdzie były, muskając skórę w sposób bardziej groźny niż intymny. Wystarczyłoby jedno płynne cięcie.
— Fakt, że ktoś mógłby ci odciąć nie tylko łapy, ale też tego ptaszka niżej — tak nisko, że nigdy więcej nie poznałbyś smaku samicy, a i żadna wadera nie spojrzałaby na ciebie tak, jak pragniesz.
Wróżbita przełknął głośno ślinę. Ogon zastygł mu w nienaturalnym bezruchu, a łapy natychmiast cofnęły się z jej piersi, jakby dotknął rozżarzonego żelaza. Było w niej coś diabelnie pięknego — takiego, co sprawia, że serce jednocześnie przyspiesza i zamiera. Jakby sama śmierć przybrała postać anioła, a on miał czelność położyć łapę na jej ciele.
— Dziękuję za… "wróżbę". Wystarczy mi na dziś. - wyprostowała się powoli, cofając pazury, jakby nigdy nic. Jej ton był spokojny, opanowany, wręcz uprzejmy. Wróżbita padł na ziemię, płaszcząc się przed nią i bełkocząc przeprosiny za własne istnienie. Reiko uśmiechnęła się drwiąco, dociskając jego łeb do ziemi. — Nigdy więcej nie wchodź mi w drogę. - szepnęła, wycofując się. Po chwili opuściła namiot spokojnym krokiem, zupełnie jakby nic się nie wydarzyło. Tylko subtelna iskra satysfakcji oczach zdradzała, że to ona wyszła z tej gry zwycięsko. Za jej plecami pozostał ciężki, rwany oddech wróżbity, który nie odważył się nawet drgnąć.

piątek, 12 września 2025

Od Lumy ciąg dalszy Naharys'a ~ "Spisane w wodzie"

— Może ty mi opowiesz, co takiego robiłaś nad brzegiem jeziora i... czemu cię widziałem w wodzie? To znaczy się twoje odbicie. - Akurat otrzepywałam się z kurzu, który na mnie osiadł podczas zderzenia, ale na jego słowa zamarłam i zmrużyłam oczy. Basior, dość spory na dodatek, nie dość, że nie uważał, gdzie biegnie i lazł jak święta krowa, to jeszcze bezczelnie wyjeżdża do mnie z urojonymi pretensjami. No czyste chamstwo po prostu. I te jego śmieszne, pożal się boże roszczenia. Co robiłaś? A czemu tak? Dlaczego srak? Zdecydowanie za mocno uderzył się w ten swój pusty łeb, jeśli myśli, że cokolwiek mu powiem. Nic z tego, nie ze mną takie bajery.
— To, co robiłam nad jeziorem to totalnie nie twoja sprawa. - niby z jakiego powodu miałabym się komukolwiek tłumaczyć. A już zwłaszcza komuś takiemu jak on? — A ty gdybyś widział coś więcej niż czubek własnego nosa, bez problemu zauważyłbyś, że stoję obok ciebie. Więc tak, geniuszu, to naturalne, że widziałeś moje odbicie. - To co, gdzie i z kim robię, to jest moja prywatna i osobista sprawa, jemu kompletnie nic do tego. Niech więc nie myśli sobie, że może czegokolwiek ode mnie sobie żądać. Bo zdecydowanie nie może i nigdy nie będzie mógł.
— Nie wciskaj mi tu kitu, dobrze? Nikogo obok siebie nie widziałem, a twoja słodka buźka jakimś cudem świeciła odłogiem w odbiciu wody. Więc wybacz, ale to, co tu robisz, jest moją sprawą… - gdyby nie moja pewność co do mojego perfekcyjnego słuchu to miałabym wątpliwości w to co słyszę. Może jednak mój zmysł zaczął szwankować, a ja powinnam zacząć rozglądać się za inną profesją? Albo to ja zbyt mocno uderzyłam się w głowę i przez wstrząśnienie mózgu mam jakieś zwidy i przesłyszenia? Ale no błagam, on tak na poważnie? To było stuprocentowo na serio? Żadnej próby wkręcenia, zrobienia ze mnie idioty i planowanego wyśmiania prosto w oczy? Naprawdę miał czelność pultać się o w gruncie rzeczy moje prywatne sprawy? Większego bezczelna już dawno nie spotkałam. Należało go jak najszybciej sprowadzić na ziemię. A tacy jak on zwykle mierzą wysoko i spadają bardzo boleśnie.
— Nawet matce się nie spowiadam z tego co robię, a ty sądzisz, że tobie powiem? Zapomnij. - prychnęłam i leniwie machnęłam ogonem, z którego posypał się pył z drogi leśnej. Wyglądało to, jakbym chciała odgonić muchę postaci basiora przede mną, a zamiast tego wzbudziłam do życia mini piaskową burzę — I nie dość, że zadufany w sobie to jeszcze ślepy. To niezbyt dobre połączenie. - coraz bardziej mnie irytował i jeszcze na dodatek to jego parsknięcie śmiechem. Takich jak on zjadam na przystawkę bez zbędnego gryzienia. To, że myśli, że może patrzeć z góry, nie oznacza, że jest to prawda objawiona.
— W przeciwieństwie do ciebie, ślicznotko, ja nie oceniam nikogo przy pierwszym spotkaniu. - i jeśli miał nadzieję, że tania bajera i wątpliwy urok osobisty w jakiś sposób dadzą mu przewagę, to się chłopina srogo przeliczy.
— Dla ciebie to może faktycznie być nasze pierwsze spotkanie, wcześniej twoje ego ci mnie zasłoniło. - znowu machnęłam ogonem i po raz kolejny posypał się pył. Aż kichnęłam, gdy kurz wpadł mi do nosa. Przez tego pajaca byłam cała brudna, aż ciarki przechodziły po plecach. Musiałam jak najszybciej pójść się wykąpać i dokładnie wyczyścić futerko, by znowu lśniło. No ale najpierw obywatelski obowiązek. Pokazanie basiorowi, gdzie jego miejsce.
— Hoho, uważaj, żebym ja ci zaraz nie powiedział, co tobie przysłoniło twoje śliczne oczęta. - natychmiast wypaliłam.
— Narcyzowaty laluś? Uważaj, bo jak będziesz się tak ciągle sobie przyglądał to popadniesz w samo zachwyt. - po raz kolejny otrzepałam się, wzbudzając kłęby kurzu. Pył poleciał bezpośrednio na basiora, ale zdążył uskoczyć i nie skomentował tego. Zresztą, on też był brudny po naszym zderzeniu się.
— Na razie czemu się przyglądam, to twoim seledynowym oczętom i na razie, to nie mogę wyjść z zachwytu z ich powodu. - zmiana strategii na pochlebstwa, może i by się sprawdziła, gdyby natknął się na kogoś innego. No ale, na jego nieszczęście wpadł na mnie, jestem totalnie odporna na takie głupie gadanie.
— Och, czyli jednak masz gust. Już myślałam, że potrafisz zachwycać tylko się samym sobą
— To następnym razem zacznij myśleć, nim zaczniesz oceniać kogoś pochopnie, jasne? A co do twojego odbicia w wodzie, to jakaś twoja sztuczka? Iluzja? - robił się męczący z tym swoim wypytywaniem. No i zdecydowanie nie powinien dowiedzieć się o mojej małej sztuczce. Miała to być tajemnica handlowa, a w tym przypadku zawodowa.
— Przecież ci powiedziałam, że stałam obok ciebie. Jesteś  głuchy czy głupi, bo to, że ślepy to już wiem. - Jako szpieg doskonały, nie mogłam sobie pozwolić, by jakiś łachudra paplał o mojej umiejętności na prawo i na lewo. To byłoby nieprofesjonalne wypstrykać się ze swoich asów tak po prostu. No i Alfa byłby wściekły. Wyraźnie uzgodniliśmy, że nie powinno to być coś, co krąży jako informacja powszednia. Nie wiadomo, do czyich uszu trafi, a wywiadowczą przewagę zawsze warto mieć.
— Och, uwierz mi, że ślepy nie jestem, a tym bardziej głupi. Za to ty jesteś kiepską kłamczuchą. - spojrzałam z widocznym politowaniem na niego, oskarżanie mnie o bycie kiepskim kłamcą to tak jakby rasową kurtyzanę oskarżyć o bycie dziewicą. To śmieszne i niedorzeczne. Powinien trzy razy się zastanowić, zanim coś palnie i zacznie się kompromitować na całego.

poniedziałek, 1 września 2025

Od Itami ciąg dalszy Reiko | Atrehu ~ "Tam, gdzie wieje wiatr"

— Poczekaj - zawołała Itami, dość nieśmiało, bo mimowolnie ściszyła głos. Wadera jednak musiała ją usłyszeć, bo momentalnie odwróciła się w ich stronę, błyszcząc z zaciekawieniem swymi fioletowymi, pięknymi oczami. — Możemy oprowadzić Cię po mieście.
— Oh, niee, nie chciałabym wam zawracać niepotrzebnie głowy - odparła z namaszczeniem kręcąc głową.
— To nie jest żaden problem - oznajmił Atrehu, przystępując pewnym krokiem do przodu. Itami w sumie była mu wdzięczna, że się przyłączył do rozmowy. Jej myśli były tak zaprzątnięte wokół zakupów, że nie miała głowy, by utrzymać konwersację. Za wszelką też cenę nie chciała okazać przed waderą słabości ciągłym jąkaniem i szukaniem odpowiednich słów. Z pokorą pozwoliła samcowi mówić, zdobywając się jedynie na delikatny, nieśmiały uśmiech.
— My i tak musimy jeszcze dokupić kilka rzeczy, więc międzyczasie możemy Cię oprowadzić.
— Czy w tej watasze wszyscy są tacy uczynni? - zapytała, odwracając się do nich pewnie.
— Cóż, ostatnie czego bym spodziewał się po tutejszych mieszkańcach, to uczynność, ale trafiają się wyjątki - odparł Atrehu. Itami wsłuchiwała się w jego ton, który jak zwykle był wyluzowany i śmiały, i nadal nie mogła uwierzyć, że nie potrafiła wykrzesać z siebie, choćby słówka. Pozwalała samcowi mówić, kryła się w jego cieniu i jedynie słuchała rozmowy, której niektóre fragmenty wpadały jej jednym uchem i wylatywały drugim. Choćby nawet chciała się odezwać, to nie potrafiła z powodu błąkających się myśli. Wpatrzyła się gdzieś w bok, już nawet tracąc zainteresowanie rozmową - która swoją drogą nieźle się rozwinęła między Atrehu a tą waderą - a padające słowa były już tylko szczątkami, które jej umykały.
— ... prawda, Itami? - zwrócił się do niej Atrehu. Jego kojący, a zwłaszcza ciepły ton wyłowił ją z natłoku własnych myśli. Zamrugała nerwowo oczami i zdołała wykrzesać z siebie tylko krótkie "Hmmm?"
— Pytałem, czy to nie jest prawda, że gdyby Reiko się z nami przeszła, mogłaby poznać wiele ciekawych miejscówek.
Nie pamiętała momentu, w którym wadera się przedstawiła. Albo była tak zajęta natłokiem myśli, że kompletnie jej to umknęło.
— Tak, tak... myślę, że tak - wymruczała nieśmiało pod nosem i odbiła spojrzeniem w bok.
Wadera imieniem Reiko wykrzywiła usta w lekki uśmiech, niewyraźny i tajemniczy, ale nie to zastanawiało Itami. Ciekawe były jej fioletowe oczy, przeszywające i wyraziste, poprzetykane fiołkowymi pręgami. Kiedy Atrehu polecił, by Reiko szła przy jego prawicy. Przy lewicy zaś szła zagubiona we własnych myślach Itami, którą niebawem ocknął lekki dotyk łapy Atrehu.
— Skarbie, czy wszystko w porządku? - zapytał tonem jak zwykle przepełnionym troską.
— Nie, wszystko jest dobrze, a dlaczego pytasz?
— Wydajesz się taka nieobecna. - stwierdził samiec, przybliżając się. Teraz, kiedy szli, ocierali się o siebie, co wywołało elektryzujące wrażenie, dość uspokajające i zmysłowe. Itami już jako szczenię, kiedy jeszcze uczyła się czytać, przeglądając książki i zwoje, które naznosiła jej matka, wyczytała, że takie czułe i ciepłe zbliżenia potrafiły działać cuda - odprężały i uspokajały. Czuć bliskość kochanego wilka to było coś, czego teraz potrzebowała. Przy nim nie musiała się niczego bać. Samiec, jak dorodny owoc, potrafił obdzierać ją ze skorupki, którą mimowolnie się otaczała. Skorupki, która skutecznie izolowała ją od problemów tego świata, ale wiedziała jednak, że z nią, czy bez niej, nie ominą ją kłody rzucane przez los. Myśl o tym przyprawiło ją o lekkie przygnębienie, co nie uszło uwadze Atrehu.
— Ciągle nad czymś myślisz.
Itami nie miała pojęcia, co mu odpowiedzieć. Chciała mu wyjawić swoje przemyślenia, ale nie potrafiła tego ująć w słowa. Po prostu taka już była i chyba nic nie zdoła tego zmienić.
— Powiem Ci później, dobrze?
Kiedy mijali kolejne stragany, przy których handlarze wychwalali swoje produkty, szczeniaki bawiły się na środku ulicy w zabawę, którą Itami nie znała - zabawa polegała na lekkim stuknięciu ogonem w metalową kulkę, która musiała zapewne wpaść do otworu, powstałego po wydartym fragmencie kostki brukowej. Reiko przyglądała się pełna zainteresowaniu mijanym wilkom, zajętymi swoimi sprawami i idącymi w tylko sobie znanym kierunku. Mijali szeregi domów, których kominy wydobywały z siebie bure smugi dymu. Były wciśnięte pod samym murem, na szczyt którego prowadziły kamienne schody, których strzegła straż miejska. Niedaleko od nich, ktoś rozłożył dość obszerny namiot, opatrzony w dość wytartą drewnianą tabliczkę, uroczyście informującą, że wewnątrz można skorzystać z usług wróżbity. Reiko zatrzymała się i z zainteresowaniem zerknęła w stronę ciągnącego się sznura zgromadzonych pod namiotem interesantów, szepczących coś pod nosem z ekscytacją. Itami wykrzywiła nieco usta w grymasie niesmaku. Itami, jak przystało na waderę racjonalnie rozumną i wykształconą, uważała takie praktyki za zwyczajne zdzierstwo w biały dzień, oszustwo i szarlatanerię.