— Poczekaj - zawołała Itami, dość nieśmiało, bo mimowolnie ściszyła głos. Wadera jednak musiała ją usłyszeć, bo momentalnie odwróciła się w ich stronę, błyszcząc z zaciekawieniem swymi fioletowymi, pięknymi oczami. — Możemy oprowadzić Cię po mieście.
— Oh, niee, nie chciałabym wam zawracać niepotrzebnie głowy - odparła z namaszczeniem kręcąc głową.
— To nie jest żaden problem - oznajmił Atrehu, przystępując pewnym krokiem do przodu. Itami w sumie była mu wdzięczna, że się przyłączył do rozmowy. Jej myśli były tak zaprzątnięte wokół zakupów, że nie miała głowy, by utrzymać konwersację. Za wszelką też cenę nie chciała okazać przed waderą słabości ciągłym jąkaniem i szukaniem odpowiednich słów. Z pokorą pozwoliła samcowi mówić, zdobywając się jedynie na delikatny, nieśmiały uśmiech.
— My i tak musimy jeszcze dokupić kilka rzeczy, więc międzyczasie możemy Cię oprowadzić.
— Czy w tej watasze wszyscy są tacy uczynni? - zapytała, odwracając się do nich pewnie.
— Cóż, ostatnie czego bym spodziewał się po tutejszych mieszkańcach, to uczynność, ale trafiają się wyjątki - odparł Atrehu. Itami wsłuchiwała się w jego ton, który jak zwykle był wyluzowany i śmiały, i nadal nie mogła uwierzyć, że nie potrafiła wykrzesać z siebie, choćby słówka. Pozwalała samcowi mówić, kryła się w jego cieniu i jedynie słuchała rozmowy, której niektóre fragmenty wpadały jej jednym uchem i wylatywały drugim. Choćby nawet chciała się odezwać, to nie potrafiła z powodu błąkających się myśli. Wpatrzyła się gdzieś w bok, już nawet tracąc zainteresowanie rozmową - która swoją drogą nieźle się rozwinęła między Atrehu a tą waderą - a padające słowa były już tylko szczątkami, które jej umykały.
— ... prawda, Itami? - zwrócił się do niej Atrehu. Jego kojący, a zwłaszcza ciepły ton wyłowił ją z natłoku własnych myśli. Zamrugała nerwowo oczami i zdołała wykrzesać z siebie tylko krótkie "Hmmm?"
— Pytałem, czy to nie jest prawda, że gdyby Reiko się z nami przeszła, mogłaby poznać wiele ciekawych miejscówek.
Nie pamiętała momentu, w którym wadera się przedstawiła. Albo była tak zajęta natłokiem myśli, że kompletnie jej to umknęło.
— Tak, tak... myślę, że tak - wymruczała nieśmiało pod nosem i odbiła spojrzeniem w bok.
Wadera imieniem Reiko wykrzywiła usta w lekki uśmiech, niewyraźny i tajemniczy, ale nie to zastanawiało Itami. Ciekawe były jej fioletowe oczy, przeszywające i wyraziste, poprzetykane fiołkowymi pręgami. Kiedy Atrehu polecił, by Reiko szła przy jego prawicy. Przy lewicy zaś szła zagubiona we własnych myślach Itami, którą niebawem ocknął lekki dotyk łapy Atrehu.
— Skarbie, czy wszystko w porządku? - zapytał tonem jak zwykle przepełnionym troską.
— Nie, wszystko jest dobrze, a dlaczego pytasz?
— Wydajesz się taka nieobecna. - stwierdził samiec, przybliżając się. Teraz, kiedy szli, ocierali się o siebie, co wywołało elektryzujące wrażenie, dość uspokajające i zmysłowe. Itami już jako szczenię, kiedy jeszcze uczyła się czytać, przeglądając książki i zwoje, które naznosiła jej matka, wyczytała, że takie czułe i ciepłe zbliżenia potrafiły działać cuda - odprężały i uspokajały. Czuć bliskość kochanego wilka to było coś, czego teraz potrzebowała. Przy nim nie musiała się niczego bać. Samiec, jak dorodny owoc, potrafił obdzierać ją ze skorupki, którą mimowolnie się otaczała. Skorupki, która skutecznie izolowała ją od problemów tego świata, ale wiedziała jednak, że z nią, czy bez niej, nie ominą ją kłody rzucane przez los. Myśl o tym przyprawiło ją o lekkie przygnębienie, co nie uszło uwadze Atrehu.
— Ciągle nad czymś myślisz.
Itami nie miała pojęcia, co mu odpowiedzieć. Chciała mu wyjawić swoje przemyślenia, ale nie potrafiła tego ująć w słowa. Po prostu taka już była i chyba nic nie zdoła tego zmienić.
— Powiem Ci później, dobrze?
Kiedy mijali kolejne stragany, przy których handlarze wychwalali swoje produkty, szczeniaki bawiły się na środku ulicy w zabawę, którą Itami nie znała - zabawa polegała na lekkim stuknięciu ogonem w metalową kulkę, która musiała zapewne wpaść do otworu, powstałego po wydartym fragmencie kostki brukowej. Reiko przyglądała się pełna zainteresowaniu mijanym wilkom, zajętymi swoimi sprawami i idącymi w tylko sobie znanym kierunku. Mijali szeregi domów, których kominy wydobywały z siebie bure smugi dymu. Były wciśnięte pod samym murem, na szczyt którego prowadziły kamienne schody, których strzegła straż miejska. Niedaleko od nich, ktoś rozłożył dość obszerny namiot, opatrzony w dość wytartą drewnianą tabliczkę, uroczyście informującą, że wewnątrz można skorzystać z usług wróżbity. Reiko zatrzymała się i z zainteresowaniem zerknęła w stronę ciągnącego się sznura zgromadzonych pod namiotem interesantów, szepczących coś pod nosem z ekscytacją. Itami wykrzywiła nieco usta w grymasie niesmaku. Itami, jak przystało na waderę racjonalnie rozumną i wykształconą, uważała takie praktyki za zwyczajne zdzierstwo w biały dzień, oszustwo i szarlatanerię.