Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

czwartek, 31 lipca 2025

Od Kaberu ciąg dalszy Asenath ~ "Coś się kończy, coś się zaczyna"

 Po wymianie kilku zdań i prezentacji przez waderę jej niezwykłych umiejętności - a także wyjaśnieniu koloru jej oczu - ruszyli w dalszą podróż, ku Górom Mglistym, których pasma rozciągały się od samej plaży, chroniły Smocze Zacisze i Centrum Dailoran przed zachodnim wiatrem. Ich koniec zaś łączył się z pasmem Gór Camell, których zębate szczyty niknęły w masie puchatych, białych chmur. Już po niecałych półgodzinach, widok piaszczystych wydm i wysokich palm, ustąpiły skalistym, spadzistym terenom, na których wysoki cień Gór Mglistych opadał niepokojąco, złowrogo. Zanurzyli się wpierw w gęstej leśnej kniei, przez bezdroża przebijali się wśród wysokich paproci i trawy, niejednokrotnie klnąc przy tym na rój komarów. Kiedy dotarli, u podnóża Góry Mglistej zjeżdżał skalisty, wysoki stok, po którym musieli się wspiąć. Potem, kiedy już stanęli na grzbiecie wysokiego wzgórza, ich oczom ukazała się głęboka kotlina, otoczona zewsząd skalistymi wzgórzami, a na jej dno spływała woda, której źródło zapewne było gdzieś w trzewiach Góry. W ich uszach dźwięczała melodia gór; wiatr, świszczący w szczelinach skał, osuwające się skądś kamienie i drobny szum wody, a nad sobą mieli gęsty baldachim chmur, tak szczelny, że promienie słoneczne nijak nie zdołały się przebić.
– No, ciekawy widok, nie powiem - powiedziała po chwili wadera, obejmując wzrokiem kotlinę i zatrzymała się na najwyższym wzniesieniu.
– Może pójdziemy tędy, zobaczymy, dokąd prowadzi ta przełęcz - Kaberu z entuzjazmem wskazał na drobną ścieżkę, rozciągającą się kręto między dwoma zębami gór. Ścieżka najpierw wznosiła się ku górze, aby później opaść nisko, zakręcała to w prawo, a potem w lewo, aż w końcu szli prosto, coraz to rozszerzającą się drogą. Spod łap osuwały się im drobinki kamieni, omijali pęknięcia w skałach, w których ziała kompletna ciemność, a Kaberu raczej nie był ciekaw miejsca pod nimi. W końcu dotarli do miejsca, gdzie po raz pierwszy spotkali górskiego gryfa; majestatyczna bestia, która umościła sobie gniazdo na wysokiej grani i pilnie strzegła zniesionych na szczycie jaj. Zanurzyli się wówczas w cieniu skalistego występu i bezgłośnie, trzymając się bliżej ściany, posuwali się do przodu, do czasu, aż nie stracili gryfa z oczu.

wtorek, 29 lipca 2025

Od Naharysa do Lumy ~ "Spisane w wodzie"

Obudził się w półmroku, który był mu doskonale znany. Nefery skrzyły się jedynie przymrużonym, pomarańczowym światłem, a za oknem słońce wynurzało się ze wschodniego horyzontu, wśród poczerwieniałych, poszarpanych chmur. Wschód słońca powitał z lekkim westchnieniem. Wstał z myślą o powrocie do łóżka, zakopaniu się pod gęstą warstwą futer i zapomnieniu o dzisiejszym dniu. Zwłaszcza, że dzisiaj będzie musiał wytrenować swoje wraz z innymi wojownikami Watahy. Później służba do późna w mieście, na co nie miał najmniejszej ochoty. To nie tak, że Naharys nigdy nie miał w zwyczaju do narzekania na każdy kolejny dzień, jednakże przydałaby mu się jakaś odskocznia od rutyny, jaką wyrobił sobie przez cały ten czas. Nie miał ochoty na jedzenie, pomyślał więc, że dopiero po treningu zamówi sobie coś dobrego w Varonie. Żołd wojowniczy nie był tak niski, więc mógł sobie na co nieco pozwolić, mimo, że z natury Naharys jest oszczędny - tylko dzięki temu był w stanie spiąć domowy budżet do kolejnego miesiąca. Nie był ani rozrzutny, ani chciwy - ot zwyczajnie nie chciał od życia czegoś ponad to, co teraz obecnie posiadał.
Leniwie wygramolił się z łóżka, podreptał powolnym chodem do łazienki i wziął orzeźwiającą, pobudzającą umysł i ciało, ciepłą kąpiel. W jej trakcie obmyślił plan na dzisiejszy dzień - kiedy tylko wyskoczy z bali, po osuszeniu futra, wybierze się na mały maraton biegu. Cały ten modus operandi pozwalał mu rozgrzać się przed kolejną sesją treningów, poza tym nie myślał o tym, co wydarzy się w przyszłości - po prostu będzie biegł, ciesząc się lipcowym, łagodnym powietrzem, przesiąkniętym zielenią, żywicą i runem leśnym.
Stresem się nie przejmował - zawsze wmawiał sobie, że to taka sama ważna część życia. Jest ważnym fragmentem popapranej układanki, która w każdej chwili może się rozsypać. Na dworze wiał lekki, jak trzepot motylego skrzydła wiaterek, jednakże był on jedynie przedsmakiem tego, co ma wkrótce nadejść. Poszarpane, nieco bure chmury, nadciągające od wschodniego horyzontu, zwiastowały ulewę. Naharys'a to nie zdziwiło ani nie zniechęciło. Lubił urządzać sobie biegi na długie dystanse, nawet gdyby lało, jak z cebra. Nic nie powinno go ograniczać, no chyba, że ten dzień przyniesie mu cholernego pecha i w drodze skręci łapę...
Znów pesymistyczne myślenie, które powinien wybić sobie z głowy.
Wiatr, tak jak przypuszczał, pachniał kwieciem i łąką, na której rosły. Trasę miał stałą i niezmienną; pokona dystans od domu do porośniętego drzewami podnóża góry Dailoran, odbije na południe, ku Jeziorowi Arkane, skąd zrobi sobie małą przerwę, zaczerpnie powietrza, napije się i da odpocząć mięśniom. Tak precyzyjnie ustalona przez niego trasa powinna mu wystarczyć, jako rozgrzewka przed czekającymi go treningami. Poza tym bieganie poprawia mu humor, który jest mu niezbędny, gdy będzie musiał wysłuchiwać szczekania jego opryskliwego Alfy - Salem'a.
Aż cud, że chce mu się ruszyć to rozpasane dupsko i nadzorować przebieg ćwiczeń wojowników - cóż, w gruncie rzeczy jest głównym wodzem, i chcąc, czy nie, każdy musi się z nim liczyć.
Do treningów zostało jeszcze trzy godziny - idealnie. 

sobota, 19 lipca 2025

PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ MARZEC | KWIECIEŃ | MAJ | CZERWIEC

CZEŚĆ I CZOŁEM!
Po długim, zdecydowanie zbyt długim okresie ciszy, znów witamy Was z otwartym sercem. Wiemy, że czas milczenia mógł się dłużyć jak marsz przez bagna bez mapy — dlatego na początek ogromne przeprosiny za brak wieści. Czasem nawet najwierniejsi kronikarze potrzebują zniknąć na moment, by zebrać myśli... lub przynajmniej porządnie się wyspać.

Gratulacje dla tych, którzy dobrnęli do końca szkolnych ścieżek!
Czy to ostatni egzamin, obrona pracy, czy po prostu zamknięcie kolejnego roku nauki — brawo, o dzielni! Zasłużyliście na odpoczynek, radość i mnóstwo inspiracji na dalszą drogę. Niech ten nowy rozdział przyniesie Wam mnóstwo weny i zapału na następny rok!

Z przyjemnością witamy także wszystkich nowych mieszkańców naszej magicznej przestrzeni! Wasza obecność dodaje koloru każdemu zakątkowi bloga. Mamy nadzieję, że znajdziecie tu miejsce, by oddychać swobodnie, dzielić się swoimi historiami i zanurzyć w opowieściach innych. 
WIĘCEJ WIEŚCI
Nasza medyczka, opoka spokoju i ciepła łapa w każdej sytuacji, oficjalnie osiągnęła poziom 9 i tym samym objęła zaszczytną rolę Bety! Od teraz pełni funkcję głównej medyczki watahy, zyskując nie tylko więcej obowiązków, ale też ogromny szacunek całej społeczności. Itami to nie tylko uzdrowicielka ciał, ale i dusz — pierwsza, do której biegnie się z rozbitym nosem, ostatnia, która wychodzi z lecznicy. Zawsze gotowa ocierać łzy, pouczyć, przytulić (lub opieprzyć z troską) — jak prawdziwa watażka z ziołami za uchem i sercem większym niż cały las. Gratulujemy z całych ogonów, Itami!

Dodatkowo w szeregi NPC 
z powodu braku czasu właścicielek wstąpiły wadery Wichna oraz Tuna, aczkolwiek informowały nas, że zamierzają jeszcze kiedyś do nas wpaść.

A lato nadeszło z przytupem!
Upał rozlał się po krainie jak miód na świeżym chlebie — słodki, lepki i nie do zignorowania. Powietrze aż drży od żaru, a słońce nie bierze jeńców. Trawy wyschły na złoto, ptaki milkną w samo południe, a niebo od czasu do czasu zagrzmi gwałtownie, zrzucając krótką, lecz intensywną burzę — jakby chciało przypomnieć, że ma jeszcze coś do powiedzenia. Lato w pełni, a wraz z nim zaszły drobne zmiany w codziennym rytmie naszej społeczności. Obowiązki skrócone, łapy odciążone — sam Alfa uznał, że w taki żar nie wypada zmuszać nikogo do stania w pełnym słońcu zbyt długo. Zalecenie? Pijcie dużo wody, otwierajcie okna nocą i nie zapominajcie o cieniu — zarówno fizycznym, jak i metaforycznym.
PODSUMOWANIE MIESIĄCA - MARZEC
Silvan - 0 opowiadań;
Tegaja - 1 opowiadanie;
Miraż - 0 opowiadań;
Calem - 0 opowiadań;
Miguel - 2 opowiadania. Postać awansuje na poziom [4]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielania;
Dante Eziosso - 1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom [3]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielania;
Atrehu - 1 opowiadanie;
Itami - 2 opowiadania;
Naharys - 0 opowiadań;
Tuna - 0 opowiadań;
Wichna - 0 opowiadań;
Midnight - 0 opowiadań;
DOLLY - 0 opowiadań;
CARLOS - 0 opowiadań;
SHORI - 0 opowiadań;
Callas - 0 opowiadań;
SYBIR - 0 opowiadań;
VOLAR
 
- 0 opowiadań;

PODSUMOWANIE MIESIĄCA - KWIECIEŃ
Silvan - 0 opowiadań;
Tegaja - 0 opowiadań;
Miraż - 0 opowiadań;
Calem - 0 opowiadań;
Miguel - 0 opowiadań;
Dante Eziosso - 0 opowiadań;
Atrehu - 0 opowiadań;
Itami - 2 opowiadania. Postać awansuje na poziom [9] i zyskuje rangę Gammy. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Naharys - 0 opowiadań;
Tuna  - 0 opowiadań. Postać za decyzją właścicielki ląduje w NPC. Wciąż jest członkiem watahy, choć nie odpisze na wątki;
Wichna - 0 opowiadań. Postać za decyzją właścicielki ląduje w NPC. Wciąż jest członkiem watahy, choć nie odpisze na wątki;
Midnight - 0 opowiadań;
DOLLY - 0 opowiadań;
CARLOS - 0 opowiadań;
SHORI - 1 opowiadanie;
Callas - 0 opowiadań;
SYBIR - 1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom [4]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielania;
VOLAR 
- 0 opowiadań;
BIAŁY 
- 1 opowiadanie;
LUMA 
- 1 opowiadanie;
PODSUMOWANIE MIESIĄCA - maj
Silvan - 0 opowiadań;
Tegaja - 1 opowiadanie;
Miraż - 0 opowiadań;
Calem - 0 opowiadań;
Miguel - 1 opowiadanie;
Dante Eziosso - 1 opowiadanie;
Atrehu -  1 opowiadanie;
Itami - 2 opowiadania;
Naharys -  1 opowiadanie;
Midnight - 0 opowiadań;
DOLLY - 0 opowiadań;
CARLOS - 0 opowiadań;
SHORI - 0 opowiadań;
Callas - 0 opowiadań;
SYBIR - 0 opowiadań;
VOLAR 
-  0 opowiadań;
BIAŁY 
-  1 opowiadanie;
LUMA 
-  0 opowiadanie;
Reiko - 1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom [2]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
PODSUMOWANIE MIESIĄCA - czerwiec
Silvan -  1 opowiadanie;
Tegaja -  0 opowiadań;
Miraż -  0 opowiadań;
Calem -  0 opowiadań;
Miguel -  0 opowiadań;
Dante Eziosso - 0 opowiadań;
Atrehu -  5 opowiadań;
Itami - 3 opowiadania;
Naharys - 0 opowiadań;
Midnight -  0 opowiadań;
DOLLY -  0 opowiadań;
CARLOS -  0 opowiadań;
SHORI - 1 opowiadanie;
Callas - 0 opowiadań;
SYBIR - 1 opowiadanie;
VOLAR 
-  0 opowiadań;
BIAŁY 
-  0 opowiadań;
LUMA 
-  0 opowiadań;
Reiko - 1 opowiadanie;
Asenath - 1 opowiadanie;
Kaberu - 2 opowiadania;
Niko - 1 opowiadanie;
Renesmee - 1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom [2]. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;

niedziela, 13 lipca 2025

Od Reiko do kogoś ~ "Gdy chaos jest mile widziany"

Reiko wyrwał ze snu wrzask. Nie taki dramatyczny, pełen bólu czy grozy — nie. Ten był najgorszym z możliwych: wilczy, radosny, pełen bezczelnego życia. Zamrugała, pyskiem wtulona w szorstką poduszkę ze skór, pachnącą kurzem i ziołami. Zamknęła oczy, próbując wrócić do snu, ale hałas za oknem urósł do rangi osobistego afrontu. Było wcześnie rano, a miasto już tętniło życiem. Wilczy instynkt nie znał pojęcia „cierpliwość”, a tym bardziej „godzina handlowa”. Zirytowana spojrzała na uchylone okno. Firanka ledwo powiewała od przeciągu. Za nią krzyczał jakiś szczeniak, przekrzykując kogokolwiek, kto próbował go uciszyć. Głos miał krzykliwy, niczym mewa na wybrzeżu, powodując bolesne pulsowanie w skroniach. Jej pokój miał nieszczęście wychodzić na główną uliczkę. Miała jeszcze cień nadziei, że to wszystko tylko sen. Ale nie — z każdą chwilą było coraz głośniej.
Z jękiem przewróciła się na grzbiet, patrząc na sufit — wysoki, z widocznymi belkami, które skrzypiały przy każdym ruchu budynku. Pokój był przestronny jak na standardy podróżnych: łóżko z kocem ze skóry niedźwiedzia, stolik, drewniana skrzynia i jedno krzesło, na którym wczoraj rzuciła swój tobołek z niewielkim dobytkiem. Podniosła się do siadu, rozglądając się po wnętrzu. W kącie, przy małym kominku, ktoś zostawił zapas drewna i kosz z jabłkami — Reiko zjadła jedno poprzedniego wieczoru. Było kwaśne. I niedojrzałe. Skrzywiła się nieznacznie. Siedząc teraz półprzytomna, z rozwichrzonymi włosami i wzrokiem ostrym jak nóż, Reiko wyglądała jak coś pomiędzy boginią zemsty a bardzo głodnym drapieżnikiem. Westchnęła ciężko i powoli uniosła się z łóżka, jakby nawet grawitacja chciała ją zatrzymać na miejscu. Przeciągnęła się leniwie, a w stawach strzeliło przyjemnie.
"Czas na kąpiel!". Jej pazury stuknęły lekko o drewno podłogi, gdy przeszła do oddzielonego parawanem kąta, gdzie stała duża, drewniana bala. Włączyła mechanizm, obserwując, jak woda spływa z bambusowych rur. Ciepła, ale nie gorąca. Woda parowała, otulając ją jak dym. Przymknęła oczy i zanurzyła się powoli, najpierw przednimi łapami, potem całym ciałem, aż woda sięgnęła karku. Futro uniosło się na powierzchni, a ona westchnęła cicho, niemal w mruczeniu. Ciepło otuliło ją jak kożuch — wygrzany słońcem mech albo brzuszysko hucznej watahy w środku zimy. Idealne. Z bocznej półki zsunęła pyskiem gliniany dzbanek. Nalewała ostrożnie, przechylając go zębami, aż zielonkawa maź spłynęła na łopatkę. Wyciąg z liści i żywic — własnoręcznie wymieszany i przefermentowany. Pachniał jak deszcz na igliwiu. Tarła się powoli o krawędź basenu, wmasowując miksturę w gęste futro: zaczynała od karku, potem brzuch, boki, grzbiet, aż po ogon — jakby głaskała własną skórę z nabożnością. To nie była tylko higiena. To był rytuał. Krew płynęła szybciej, ciało budziło się z odrętwienia, a świadomość wracała na swoje miejsce — niczym księżyc wynurzający się zza chmur. ~ Żebyś lśniła jak księżycowa suka na zlocie, a nie jak zabłocona ścierka. - mruknęła do siebie, uśmiechając się pod nosem.

środa, 2 lipca 2025

Od Asenath ciąg dalszy Kaberu ~ "Coś się kończy, coś się zaczyna"

Pogoda była piękna – promienie słońca podkreślały zieleń roślin i przyjemniej grzały grzbiety, a rozmówca Asenath, cóż, w istocie okazał się być całkiem interesujący. – Ach, mocno wyczuwalna moc – skomentowała występ basiora. Zaprezentowana moc obronna Kaberu zmusiła ją do odwrócenia wzroku, choć ani na chwilę nie przerwała dokonywanej przez nią w myślach analizy. Czy moc była przydatna? Niewątpliwie. Wielu przeciwników skutecznie by zdezorientowała, dając broniącemu się wystarczająco dużo czasu na ucieczkę, przygotowanie do defensywy lub atak. Oczywiście nie powstrzymałaby każdego – osobniki takie jak jej ojciec, traktujące walkę jak improwizowany, morderczy taniec, nie zrezygnowałyby z zadania ciosu tylko dlatego, że są oślepieni. Ataki magiczne o większym polu rażenia, wyczuwanie ciepła albo zaatakowanie pod takim kątem, żeby ciało broniącego się zasłoniło częściowo rażące światło – wszystkie te techniki mogłyby okazać się skuteczne na skontrowanie mocy, jaką dysponował Kaberu. W walce każda moc powinna być wsparta innymi umiejętnościami, a jej siła, wbrew pozorom, nie zależy tak bardzo od potęgi i wytrzymałości właściciela, a raczej od jego zaznajomienia z nią i kreatywnego...
– Mam nadzieję, że nie masz przez to problemów z oczami, co? – zapytał Kaberu, wyrywając ją z rozmyślań. Było coś dziwnego w jego tonie, nie wydawał się pytać z troski, a przynajmniej nie wyłącznie. To oczywiste, że obraz jest nieco zniekształcony po wystawieniu na intensywne światło, że w polu widzenia pojawiają się ciemne plamy. O co więc chodziło basiorowi? Czy to jakiś rodzaj reakcji na jej kolor oczu? Wiedziała, że ich intensywna czerwień wprawiała czasem inne wilki w dyskomfort, zwłaszcza w półmroku. Teraz jednak świeciło słońce, a Kaberu nie wydawał się spięty... Chociaż nie była aż tak dobra w odczytywaniu emocji, może jednak coś jej umykało. Przyjrzy się temu w przyszłości, jeśli nadarzy się okazja.
– Nie, wszystko w porządku. - Odpowiedziała na pytanie. – Przyznam, że to całkiem przydatne... zwłaszcza w trakcie pojedynku. Uważnie dobierała słowa, starając skupić się na pozytywach. Wiedziała, że bywała zbyt bezpośrednia, a inne wilki często raziły szczere i krytyczne opinie o ich talentach i zachowaniu, zwłaszcza, jeśli były to znajomości powierzchowne. Rozkładanie magicznych zdolności na czynniki pierwsze i komentowanie ich niedoskonałości raczej nie było dobrym tematem rozmów na pierwsze spotkanie, to zdążyła już zrozumieć. Wydawało się jej, że w takim razie dobrze poszło jej z wyrażeniem opinii... Chociaż następne słowa Kaberu wywołały u niej zwątpienie.
– Miałem okazję i zaszczyt poznawać tych, dla których moje moce były nijakie, w porównaniu z ich mocami. Ale to byli weterani wielu ciężkich bitew. Mordercze treningi pozwoliły im wyważyć nieco kunszt swoich mocy. A ty? Pochwalisz się czymś? Czy powiedziała coś, co kazało mu przyznać, że jego zdolności można odeprzeć albo zignorować, jeśli jest się wystarczająco potężnym? Czy też zrobił to sam, wykazując docenianą przez wilczycę samoświadomość? Asenath zawsze była zagubiona w takich sytuacjach i miała problem ocenić, na ile jest za nie odpowiedzialna. Kaberu dał jej na szczęście okazję do skierowania tematu na jej własne zdolności. Na szczęście jak na szczęście. - Moce Asenath nie były wybitnie efektowne ani potężne, zwłaszcza jak na wybrane przez nią stanowisko maga. Były po prostu przydatne, a ona wiedziała, jak korzystać z nich możliwie najskuteczniej. Potrafiła sprawiać wrażenie potężniejszej, niż była w rzeczywistości – jedyny rodzaj manipulacji, jaki w miarę jej wychodził. Nie wydawało jej się jednak, by w tej sytuacji było to potrzebne. Może po prostu być szczera.