– Tak, dokładnie. Chyba spotykamy się po raz pierwszy, racja? Jestem Tegaja. Młodszy ratownik medyczny.
Dopiero teraz przyjrzał się uważniej nieznajomej. Jej brązowe futro było nieco umorusane błotem, co zapewne stanowiło efekt przyszpilenia jej łapą do ziemi. Silvan nie poczuwał się jednak, by choćby przeprosić za wcześniejszą akcję. Miał teraz poważniejszy problem.
– Trwa sezon na toki. Tańce godowe ptaków. - dodał, widząc skonsternowaną minę Tegai. - Jeśli chcesz je zobaczyć, musimy się pospieszyć.
Sam w zasadzie nie wiedział, dlaczego zaproponował wilczycy wspólny spacer… Chociaż nie, w zasadzie to... Widział wcześniej, jak zahipnotyzowana była widokiem żurawi. Czyżby w końcu spotkał kogoś, kto podziela jego zafascynowanie pierzastymi stworzeniami? Nie czekając na reakcję, Silvan ruszył w kierunku, w którym odleciały ptaki.
– Nie powiedziałeś, jak masz na imię! - Zauważyła Tegaja, gdy dorównała samcowi kroku.
– Silvan. - odparł krótko.
Niezręczną ciszę, która zapadła między dwójką spacerowiczów, przerwało dopiero pytanie Tegai:
– Właściwie, jak ty to robisz? Żurawie już dawno zniknęły nam z oczu, a zdajesz się wiedzieć, dokąd iść.
– To nie takie trudne, jeśli podejdzie się do tego jak do polowania. Musisz wytężyć zmysły. Nasłuchiwać. Szukać wzrokiem małych szczegółów, które świadczą o bytności zwierzęcia. Na przykład odchodów. Myśleć o tym, w jakich miejscach lubią przebywać. Zmysł węchu też się przydaje. W zasadzie niczym nie różni się to od polowania… to znaczy, z wyjątkiem efektu końcowego.
– Aha! - Wykrzyknęła wilczyca, pokazując czubkiem nosa w stronę grupy żurawi, które wylądowały, wyjątkowo niefortunnie, po drugiej stronie rzeki.
– Gratulacje.
Silvan uśmiechnął się. Zmrużył oczy, aż w końcu znalazł to, czego szukał - parkę oddalającą się od pozostałych ptaków.
– Teraz musimy być cicho. Będziemy je obserwować z brzegu rzeki, schowani między roślinami.
Tak też zrobili. Silvanowi nie przeszkadzało nawet błoto, które oblepiało jego łapy aż po wilcze pazury. Całą jego uwagę przykuwał spektakl. Dwa ptaki stanęły naprzeciwko siebie, rozkładając szeroko skrzydła. Ich szyje wyciągały się ku niebu, kiedy wydawały pełne ekscytacji okrzyki. Para tańczyła, jakby ćwiczyli to już dziesiątki razy. Jakby ptaki znały każdy swój ruch na pamięć. Ich ciała poruszały się w perfekcyjnej harmonii. Moment był jednak ulotny. Chwilę później parka była już zajęta wydziobywaniem co ciekawszych znalezisk z ziemi. Silvan otrzepał się i zaczął nieśpiesznym krokiem odchodzić w stronę, jak mu się zdawało, miasta Dailoran.
<Tegaja?>
Ilość napisanych słów: 370
Ilość zdobytych PD: 185 PD + 30 PD (bonus za każde 100 słów) + (bonusowy Booster) 150% ~ 278 PD
Łącznie: 493 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz