Gdy minęłam kolejnego kwiatka na mojej drodze, zatrzymałam się i zbliżyłam do niego, by znów poczuć ich niezwykłą woń.
~ Spokojnie Tega, to jeszcze nie jest obsesyjna miłość. ~ pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Gdy byłam w trakcie rozkoszowania się zapachem, coś przeleciało nade mną, rzucając szybki, przelatujący cień. Wzdrygnęłam się z powodu nagłego ruchu. Podniosłam głowę i zaczęłam się rozglądać. Nagle do moich uszu dotarły śpiewy. Brzmiały znajomo, lecz nie mogłam odpowiednio skojarzyć właściciela pięknego głosiku. Wolnym krokiem ruszyłam przed siebie, spoglądając w górę. Starałam się odnaleźć artystę pośród gałęzi drzew. Byłam w nie tak zapatrzona, że wpadłam piersią na jedno z drzew. Gdy zderzyłam się z potężnym pniem, wypuściłam głośny wydech i usiadłam.
~ Tega, co cię nie zabije, to zaboli ~ pomyślałam i głośno westchnęłam. Starałam się zignorować nieprzyjemny ból spowodowany uderzeniem. Zrezygnowana oparłam o pień głowę.
— Przepraszam pniu. - szepnęłam i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam odgłos skrzydeł w ruchu. Lekko otworzyłam ślepia, by ujrzeć, że niedaleko wylądował mały ptaszek. Zaśpiewał dobrze znaną mi melodię.
— To ty. - odparłam z uśmiechem. Brunatnoszary śpiewak zaćwierkał i wzbił się w powietrze. Wstałam i pobiegłam za nim. Byłam ciekawa, dokąd mnie zaprowadzi. Miałam wrażenie, że specjalnie dla mnie nie leciał zbyt szybko i przysiadał co chwilę ja gałęzi, by upewnić się, że za nim nadążam. Pogoń nie trwała długo. Zakończyła się w chwili, gdy znalazłam się na niewielkiej polanie, na północ od Góry Dailoran. Zgubiłam mojego pierzastego przyjaciela, więc ruszyłam kawałek do przodu w celu odnalezienia go. Nagle zostałam pociągnięta ku ziemi. Zmuszona, położyłam się na brzuchu z głową na ziemi. Łapa nieznajomego skutecznie przyszpiliła mnie do podłoża. Otworzyłam pysk, by coś powiedzieć, lecz samiec uciszył mnie.
— Cśśś. Spłoszysz je. - odparł szeptem tak cichym, że ledwo byłam w stanie usłyszeć jego słowa i zabrał ze mnie łapę. Zamknęłam pysk i przełknęłam ślinę. Samiec nawet na mnie nie spojrzał. Jego spojrzenie było utkwione w czymś przed nami. Podążyłam za jego przykładem i spojrzałam przed siebie. Kawałek od nas stała grupka wysokich ptaków. Widziałam je już kiedyś, ale ich nazwa całkiem wyleciała mi z głowy. Wysokie popielatoszare ptaki z szyją i głową czarno-białą z czerwoną plamą na potylicy. Poruszały się dostojnie i spokojnie. Moje spojrzenie przeskakiwało z ptaków na nieznajomego i odwrotnie. Ten jednak wciąż wpatrzony był w ptaki. Położyłam po sobie uszy i cierpliwie czekałam. W końcu ptaki poderwały się do lotu. Gdy odleciały, samiec podniósł się z ziemi, a ja poszłam w jego ślady. Otrzepałam się z kropel topniejącego śniegu.
— Przepraszam, jeśli przeszkodziłam ci w obserwacji... - przerwałam na moment, znów próbując przypomnieć sobie nazwę pierzastych przyjaciół.
— Żurawi. - dokończył za mnie samiec.
— Tak, dokładnie. - odparłam z uśmiechem i machnęłam kilkukrotnie ogonem. — Chyba spotykamy się po raz pierwszy, racja? Jestem Tegaja. Młodszy ratownik medyczny. - odparłam wesoło. Mój ogon zaczął radośnie machać na boki. Z szerokim uśmiechem czekałam na odpowiedź nieznajomego mi samca.
< Silvan? >
PODSUMOWANIEIlość napisanych słów: 617
Ilość zdobytych PD: 309 PD + 60 PD (bonus za każde 100 słów) + (bonusowy Booster) 150% ~ 463 PD
Łącznie: 832 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz