Nowa zakładka "Kącik Zadań" dla lubiących wyzwania pojawiła się w Off-top! | Zmiana pory roku. Lato zbliża się wielkimi krokami. | ADMINISTACJA PROSI W MIARĘ MOŻLIWOŚCI O PRZYŚPIESZENIU AKCJI WĄTKÓW DO OBECNEJ PORY ROKU LUB DODANIE DO OPOWIADAŃ INFORMACJI, W JAKIM CZASIE DZIEJE SIĘ AKCJA WĄTKU | THE KINGDOM OF BLOOD zaprasza do siebie! | Miła atmosfera, kochani członkowie. | Poszukujemy nowych członków! | Chętnie zawieramy sojusze! Wystarczy zostawić komentarz w zakładce: Współpraca | Jeśli masz ochotę popisać, nie krępuj się! | Zapraszamy na Discroda, gdzie jest nas dużo więcej! | Nie musisz dołączać do bloga, wystarczy nam Twoja obecność na serwerze!

piątek, 24 maja 2024

Od Tuny ~ “Notatki z życia codziennego" [cz. 2]

Było koło południa, gdy wilczyca dotarła do miejsca, które miało być kolejnym punktem spotkania z jej bratem. W pysku trzymała korę z przywiązanym doń dzwonkiem (zapach) oraz poplamionego krwią pióra wrony. Ciężko było złapać ów ptaka. Ale symbolizował on od wieków w ich rodzinie niebezpieczeństwo. Stały kontakt między rodzeństwem nigdy nie był tak utrudniony, jak obecnej zimy. Jednak opracowane przez lata techniki komunikacji wojennej za sprawą swej rodziny, pozwoliły Tunie opanować do perfekcji rozpoznawanie najistotniejszych znaków, takich jak ostrzeżenia, przekazy o ruchu jednostek i poniekąd przewidywane daty. Ostatnie było jednak najtrudniejsze, gdyż posługiwano się fazami księżyca, dlatego też ciężko stwierdzić czy chodzi o bieżący cykl, czy następny. Tuna kręciła się nerwowo przy wejściu do jednego ze starych górniczych korytarzy, na północ od Varony. Porywisty, mrożący krew w żyłach wiatr zawył głośno, roznosząc echem dudnienie w głąb skalnych korytarzy. Wadera niesmacznie weszła gołębiej, zatrzymując się przy pierwszych drewnianych podporach. Wilczyca znalazła zań znane jej wcześniej wgłębienie i ukryła w nim przedmioty wiadomości. Ledwo udało jej się upchać tam wiązankę przedmiotów, gdy usłyszała odgłos zstępujących się kamieni. Spanikowała i szybko wyciągnęła łapę, zacinając się przy tym o krawędź skały.
– szlag! – wycedziła przez zęby. Oblizała łapę, po czym szybkim ruchem wycofała się z korytarza i zaczęła schodzić wzdłuż kamiennej ściany. Ciężka była dość szeroka, aczkolwiek z powodu panującej zimy, śliska. Tuna nie mogła sobie pozwolić na użycie tu swojej zdolności, gdyż najprawdopodobniej skończyłaby jako plama sosu pomidorowego na dnie doliny. Krew szybko zastygła, pozbawiając odcisków łap czerwonego koloru, ból towarzyszący wilczycy przez chwilę, ustał wraz ze wzrostem nieprzeniknionego chłodu, który dopadł ją wraz z wystąpieniem się na otwartą przestrzeń. Zima w Dailoran wydawała się znacznie bardziej surowa niż w stolicy. Kolorowa wilczyca dotarła w końcu na dno doliny, skąd rzuciła wzrokiem ku wejściu do korytarza. Wysoko w górze stała ciemna masywna postać, wraz z dwiema mniejszymi. Najdrobniejsza z postaci chciała ruszyć w dół, została jednak zatrzymana gestem łapy przez średniego towarzysza. Największy z nich stał natomiast, wpatrując się w kolorowy punkt, jakim była Tuna. Wadera skłoniła się, po czym odwróciła i najbardziej krętą drogą jak umiała, ruszyła w drogę powrotną do watahy. Używając swej zdolności do szybkości i skacząc niczym zając, zostawiała za sobą możliwie najmniej śladów. Gdyby tego było mało, były tak chaotyczne, że nawet tropiciel mógłby mieć spory problem, by stwierdzić, w którą stronę ostatecznie się udać. Po opuszczeniu doliny Tuna zwolniła i zaczęła zacierać ślady za sobą, do momentu aż dotarła na główny trakt prowadzący do miasta. Idąc dość ruchliwą drogą, bez problemu wtopiła się w tłum i zamaskowała swój zapach. Po kilku godzinach dotarła do miasta, a po następnej do swojego domostwa. Po drodze odwiedziła jeszcze Amber i Boba, którzy, wraz z zachodzącym już słońcem grzali się przy palenisku swego domu. Tuna przywitała się i zgodnie z panującą między nimi od kilku miesięcy umową, dostarczyła koszyk pełen różnych składników na wypieki oraz słoik młodych świerszczy bananowych dla Boba. Owady były wyjątkowo ruchliwe jak na porę roku. Wadera bała się, że przez jej nieuwagę mogłyby uciec spod prowizorycznej pokrywki wykonane ze sznurka i cienkiej chusteczki. Na szczęście cała zawartość dotarła na miejsce. Wilczyce wymieniły ze sobą kilka ciepłych zdań, po czym Amber odprawiła Tunę z talerzem pachnących ciastek i naprawdę dobrym humorem. Kolorowa z kolei pozostawiła jej nowinki i ploteczki z miasta. Znalazła kilka przysmaków dla Boba, po czym podziękowała za przysługę.
W końcu, po całym dniu, Tuna wróciła do swego domu, gdzie pierwszym co zrobiła, to dołożyła drewno do pieca, który dzięki uprzejmości Amber i Boba działał już prężnie od około godziny. Gdyby nie sąsiedzi Tuna musiałaby zużyć dodatkową ilość many i słonecznej energii na utrzymanie ciepła, w jak się okazało szybko wychładzającym się domu. Konstrukcja, chociaż stabilna i przyjazna naturze, chroni tylko przed wiatrem, opadami i parnym słońcem, co niestety zimą i latem wiązało się z przeraźliwym chłodem lub gorącem. Wilczyca przegryzła suszony kawałek dziczyzny, po czym ułożyła się wygodnie na piecu. Ziewnęła przeciągle i w szybszym niż zazwyczaj tempie, zasnęła.

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 653
Ilość zdobytych PD: 325 PD + 60 PD (bonus za każde 100 słów) + (bonusowy Booster) 150% ~ 488 PD
Łącznie: 873 PD

czwartek, 23 maja 2024

Od Miguela ciąg dalszy Itami ~ "Światło w ciemności"

Czułem, że sam zacząłem się we wszystkim gubić. Zazwyczaj moja paleta emocji była wyposażona w obojętność, spokój i dyscyplinę. Teraz? Odczuwałem tak wiele różnych emocji, że zacząłem się tym irytować z powodu obawy, że nie podołam próbie opanowania ich.
— Byłbym... Nieco spokojniejszy. - wyznałem, lecz patrzyłem w bok. Nie chciałem ryzykować tego, że Itami dostrzegłaby chaos, jaki we mnie się pojawił. Pierwszy raz pozwoliłem komuś zakłócić swoją strefę komfortu. To było dość dziwne doznanie, lecz napięcie z czasem ulegało osłabieniu. Zacząłem się przyzwyczajać do tego, że samica po prostu wykonywała swoją pracę. Starałem się także odpędzić od siebie myśl, że może tylko usypiać moją czujność. Nie wyglądała na taką, która zaraz poda mi truciznę. Świat jednak niejednokrotnie nauczył mnie, by nie wierzyć pozorom.
— Chyba... - zacząłem, lecz po chwili urwałem. Cisza między nami była niekomfortowa, a ja mając jej dosyć, starałem się jakoś nawiązać rozmowę, choć nie byłem w tym dobry.
— Tak? O co chodzi? - spytała nieco zaniepokojona. Możliwe, że uznała moją próbę za chęć poskarżenia się o jakiś ból lub dyskomfort, związany ze stanem zdrowia.
— Lubisz, to co robisz... Znasz się na tym.- odparłem, a ona uniosła kącik pyska.
— Lubię pomagać innym. - wyznała, a jej wzrok powędrował w kierunku okna. Westchnąłem cicho. Zagubiony w myślach o przeszłości, położyłem się.
— Gdyby coś się działo, powiedz mi o tym. - powiedziała, poprawiając kolejne bandaże.
— Zrobię wyjątek i powiem. - mruknąłem. Nie byłem przyzwyczajony do wyznawania innym, co mnie boli, ale wiedziałem, że to jej praca. Wewnętrznie wciąż czułem irytację, że jestem uwięziony w bandażach. Starałem się jednak okiełznać swój upór. Ranny jestem słabszy.
— Miałaś jakiego mentora? - spytałem zaciekawiony. Wadera spojrzała na mnie tak, jakbym wyrwał ją z zamyśleń. Zrozumiałem, że oboje nad czymś rozmyślamy. Ja wciąż o tym, co miało miejsce i o tym, co powinienem zrobić, a ona? Jej myśli pozostały dla mnie tajemnicą, o którą nie śmiałem zapytać.
— Jestem po prostu ciekaw, czy sama nabyłaś umiejętności, czy też ktoś cię pokierował. Przyznam, że wydajesz się mieć ogromną wiedzę w zakresie medycyny. - przyznałem i skinąłem lekko łbem z uznaniem. Spojrzałem w jej oczy z wyczekiwaniem na odpowiedź. Może jednak moja introwertyczna natura pozwoli mi zapoznać się z jakimś wilkiem. Jedyna myśl, która pozostała i blokowała mnie przed nowymi znajomościami, dotyczyła powtórki z przeszłości.

<Itami?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 368
Ilość zdobytych PD: 184 PD + 30 PD (bonus za każde 100 słów) + (bonusowy Booster) 150% ~ 276 PD
Łącznie: 1455 PD

czwartek, 9 maja 2024

Od Itami ciąg dalszy Miguela ~ "Światło w ciemności"

 — Cóż... Nie chcę być wścibska, ale jak ci się to stało? - spytała basiora dość nieśmiało, a on, jakby powiedziała coś obraźliwego, znów spojrzał na nią swoim chłodnym spojrzeniem. Ciarki ponownie zadrżały ciałem małej wadery.
— Myślisz, że ci się wygadam? Może jeszcze poklepiesz mnie po ramieniu i zaczniesz wmawiać, że wszystko będzie dobrze? - spytał widocznie już zirytowany. Itami miała ochotę obrócić oczami już lekko zmęczona wrogim nastawieniem pacjenta, ale bała się, że to go może rozgniewać jeszcze bardziej. ~ Nie, chcę tylko ustalić, jak zostałeś zraniony! - pomyślała z przekąsem Itami. Pozostało jej tylko skulić się w niemocy na nagłe huknięcie basiora na nią, ale jak się potem okazało, zrozumiał co zrobił i zmieszał się lekko. Usłyszała tylko westchnienie, a zaraz potem nieco spokojniejszy ton Miguela.
— Wybacz... Nie jestem przyzwyczajony do tego, że jestem w centrum uwagi - samiec zerknął w bok, na wyłożone w starannym ładzie szklane naczynia z lekami na niewielkim, dębowym regale. Jakby chciał uniknąć spojrzenia Itami. Wypuścił ciężko powietrze i zamarł tak przez niedługą chwilę.
— Wędrowałem razem z moim stadem po okolicach. Nie byliśmy do końca watahą. Prowadziliśmy koczowniczy styl życia. Naszą przewodniczką była Stella, starsza wadera, która widziała w nas swoje dzieci. Dziwne nie powiem, ale to ona sprawiła, że zbłąkane wilki odnajdywały swoją oazę. - zaczął swoją opowieść, przerywając ją, co prawda, kilkoma pauzami. Na twarzy basiora zaczął jawić się cień rozpaczy, co nie umknęło uwadze Itami. Potrząsnął głową.

sobota, 4 maja 2024

Od Miguela ciąg dalszy Itami ~ "Światło w ciemności"

Podsumowując, jestem uziemiony. Myśl ta wciąż krążyła po moim umyśle, powodując, że irytowałem się na wszystko, co mnie otacza. Uważnie patrzyłem na Itami. Wciąż czułem niepokój względem niej. Czy naprawdę mogłem jej zaufać? To było dość ryzykowne. Z drugiej strony, gdyby chciała mnie dobić, nie trudziłaby się z bandażami. Położyłem pysk między łapani i wciąż uważnie ją obserwowałem. Wyczuwałem jej niepokój i napięcie. Mimo to wciąż robiła swoje. Nie znam się na tych rzeczach, ale wiedziałem, że mają na celu jakieś medyczne skutki. Może przygotowywała leki? Nie mam pojęcia, byleby nie truciznę. Cisza trwała, a ja nie za bardzo planowałem ją przerywać. Moje myśli powędrowały do jej wcześniejszych słów.
~ Zgłosić to do alfy? ~ pomyślałem. Ale czy naprawdę wyrok byłby sprawiedliwy? Na moment zamknąłem oczy. Miałem nadzieję, że zapłacą za to, co zrobili. Nagle poczułem silne pieczenie na grzbiecie. Spiąłem się i gwałtownie otworzyłem oczy. Spojrzałem na grzbiet. Itami podskoczyła nieco, pewnie zaskoczona moją gwałtownością. Widziałem, że przykładała mi coś do rany na grzbiecie.
— To cholernie piecze. - warknąłem.
— Wybacz, ale muszę się tobą zająć. Jeśli odpowiednio nie oczyszczę ran, może być tylko gorzej. - odparła, a ja westchnąłem.
— Czasem mam wrażenie, że medycy czerpią radość z cierpienia pacjentów. - mruknąłem, choć wcale nie miałem na myśli tego, by ją obrazić. Ona jednak chyba odebrała to w ten sposób.
— Co?! Wcale nie! Zależy mi na twoim zdrowiu! - zaprotestowała moim słowom. Spojrzałem na nią beznamiętnie. Samica wydawała się spiąć i położyła po sobie uszy.
— Powiedzmy, że w pewnym stopniu ci wierzę. - mruknąłem. Położyłem się wygodniej. Mimo iż zamknąłem oczy, czułem, że wciąż na mnie spoglądała. W pewnym sensie było to dość niekomfortowe. Nie przywykłem do tego, że znajdowałem się w centrum uwagi.
— Coś jeszcze? - mruknąłem. Usłyszałem jej niespokojne przystanięcie z łapy na łapę.
— Cóż... Nie chcę być wścibska, ale jak ci się to stało? - spytała cichym głosem. Westchnąłem i otworzyłem oczy. Spojrzałem na nią chłodno.

środa, 1 maja 2024

Od Atrehu ciąg dalszy Amber ~ "Niespodziewane spotkanie"

Nie wiem, co było bardziej zabawne. Fakt, że zielone stworzenie pojawiło się znikąd i zaatakowało moje ucho swoim długim, wysuwanym a do tego lepkim jęzorem, czy to, że posiadało właścicielkę? W obu przypadkach uśmiech sam pojawiał się na pysku. Obserwowałem tę dwójkę jednak z lekkim zdziwieniem. Fioletowo-różowa wadera obchodziła się z nim niczym z jajkiem. Delikatnie, jakby był to jakiś cenny zabytek, który w każdej chwili mógłby się rozpaść.
– To na pewno żaba? - zapytałem, spoglądając na płaza, który chyba był zbyt leniwy, by samemu się poruszać. Jego duże ślepia spoglądały... w sumie nie byłem w stanie określić, gdzie. W przestrzeń?
– Tak, przynajmniej mi się tak zdaje. Zielony, jak żaba, śluz, jak żaba więc wszystko wskazuje na żabę. - otrzepała go ze śniegu, po czym posadziła na głowie. Chyba to jego stałe miejsce, bo oklapł niemal natychmiast. Przypominało to trochę rozpuszczanie się lodu na słońcu, tylko zdeczka szybsze. Albo takie odniosłem wrażenie, w końcu miał takie krótkie nóżki. Uśmiechnąłem się delikatnie. Słodko razem wyglądali.
– Dziękuję, że go nie skrzywdziłeś. - spojrzała mi w oczy, które skrzyły się ogniem. Szczęście z niej wręcz emanowało. Ogon poruszał się rytmicznie w prawo i w lewo.
– Czemuż miałbym?
– Bo jest taki...
– Niecodzienny? - oboje parsknęliśmy śmiechem. Wadera przytaknęła, oblizując swój pysk, z którego wydobywała się para wodna. O tej porze roku trzeba było szczególnie uważać.
– Tak... można go tak nazwać. Bob to mój przyjaciel. Opiekuję się nim. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym go straciła...
– Rozumiem. W takim razie musisz na niego uważać. - rzekłem, robiąc krok w jej stronę. Potem jeszcze jeden. Śnieg skrzypiał pod moimi łapami. Prawie się w nim zatapiałem. Podszedłem do samicy blisko, spojrzałem na nią uważnie, a następnie powąchałem futro. Zapach był przyjemny dla zmysłów, ale ewidentnie obcy.
– Co... co robisz?
– Sprawdzam. Nie jesteś tu zbyt długo, prawda?
– Nie... Niedawno przybyłam do watahy.
– W porządku. Czeka cię pewnie nieco papierkowej roboty. Sam przez to niedawno przechodziłem. - uśmiechnąłem się, puszczając jej perskie oczko. Zarumieniła się uroczo. Łapą poprawiła grzywkę. – Jak ci na imię?
– Jestem Amber, a ciebie jak zwą?
– Mów mi Atrehu. Masz ochotę na spacer?

<Amber?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 342
Ilość zdobytych PD: 171 PD + 30 PD + 30% ~ 51 PD
Łącznie: 252 PD